Koncert na dwa heads upy, czyli Pan Wyrzyk z Polski

0

Jestem obecny w pokerowym środowisku już od kilkunastu lat, wiele widziałem, wiele słyszałem, ale wciąż są sytuacje w naszym rodzimym pokerze, które wprawiają mnie w zachwyt, zaskoczenie, gniew czy niedowierzanie. Sytuacje takie mają miejsce coraz rzadziej, bo i takiego starego dziada coraz ciężej zaskoczyć, ale jednak czasem komuś się uda. A ostatnio udało się to jednemu z naszych pokerzystów na festiwalu Poker Fever w Ołomuńcu…

Atak z cienia

Remka Wyrzykiewicza fani pokera kojarzyć mogą z pewnością przede wszystkim z występu na stole finałowym EPT Malta w 2015 roku, choć i wtedy jego doskonały występ i siódme miejsce przyćmił Dominik Pańka, który w tym samym evencie zajął trzecią pozycję. Wyrzyk nie był nigdy postacią „z pierwszych stron gazet”, choć w środowisku pokerowym obecny jest od dawna, swoje już pograł i z niejednego pokerowego pieca chleb jadł. Jest w szeroko pojętej czołówce, ale nie jest popularny, jak inni gracze, nie szuka poklasku, nie prowadzi swojego fanpage’a, nawet jego prywatne konto na Facebooku świeci pustkami. Człowiek w cieniu.

W Ołomuńcu Wyrzyk pokazał jednak, że w temacie pokera jest specjalistą wysokiej klasy. Dokonał sztuki naprawdę niespotykanej na pokerowych salonach – w przeciągu dwóch dni zagrał w dwóch heads upach w dwóch dużych turniejach. Ktoś powie, że to przecież „tylko” Poker Fever, że przeciwnicy niespecjalni, że mnóstwo dawców itd. Bzdura! Po pierwsze w turnieju Poker Fever Cup mieliśmy 555 wpisowych, a przebicie się do ścisłego finału w evencie z takim fieldem jest zawsze dużą sztuką. Po drugie w High Rollerze zanotowaliśmy 107 wpisowych, ale obsada (jak zwykle) była niezwykle mocna, a rywale w większości przypadków absolutnie topowi.

Człowiek-skała

Podczas moich relacji z turniejów na żywo często obserwuję graczy, ich podejście do gry, umiejętność skupienia i koncentracji, sztukę kontrolowania mindsetu, cały ten pokerowy „body language”, który często pokazuje, z jakim zawodnikiem mamy do czynienia. Znam wielu, którzy mają przy stole „robaki” i nie mogą się nawet na chwilę uspokoić, wiercą się, kręcą, gadają, interesują się całą salą, a nie swoim stołem, biegają do kolegów pogadać, czytają cały internet w telefonie i generalnie są roztrzepani jak jajca w torcie. Gdyby obok takich graczy postawić Wyrzyka, to byłby on niczym nieruchoma skała czy kamienny posąg. Jedyną częścią ciała, którą operuje on podczas gry są oczy. Ciało zawsze w tej samej pozycji, nieruchoma twarz, ramiona, ręce… I tylko oczami świdruje on rywali, obserwuje ich reakcje, patrzy na ich ruchy przy stole. Wierzcie mi lub nie, ale chyba od słynnego występu „skamieniałego” Pańki na stole finałowym PCA, nie widziałem drugiego takiego gracza. Różnica jest jednak taka, że Wyrzyk grał tak cały czas, nie tylko na stołach finałowych. On po prostu tak gra!

Pograłem w swoim życiu na żywo całkiem sporo i wydaje mi się, że potrafię nieźle „czytać” rywali przy pokerowych stołach. Jednak gdyby przyszło mi grać z Wyrzykiem, to pewnie moje umiejętności w tej dziedzinie na wiele by się nie zdały. Skała porusza się tylko wówczas, gdy trzeba do puli wrzucić żetony, odstukać check lub sfoldować karty, a i tak ruchy te są tak oszczędne, tak minimalistyczne, że jakby ich nie było.

Pan Wyrzyk z Polski

Sukces Remka jest tym większy, że po sukcesie (no, połowicznym, bo nie wygrał) w Poker Fever Cup potrafił się on jeszcze raz skoncentrować i zmobilizować do walki dzień później. Na dodatek los postawił mu dość kiepskie warunki – w pierwszym swoim rozdaniu w drugim dniu High Rollera wpadł od razu z damami pod asy i musiał brać re-entry. Powiedzmy sobie wprost – wielu z nas machnęłoby w tym momencie ręką. To nie jest raczej dobry znak na starcie turnieju, a już na pewno nie jest to super sytuacja, gdy startuje się od dnia drugiego z niewielką ilością blindów w stacku. Wyrzyk przełknął jednak gorzką pigułkę, poszedł do kasy, usiadł do stołu po raz drugi i rozpoczął swój koncert, który zakończył dopiero po ostatnim rozdaniu heads upa.

Słodzę w tym artykule Wyrzykowi mocno, ale absolutnie na to zasłużył. Żałowałem, że nie ma relacji w formie live streamu z tego High Rollera, bo pokazanie szerszemu gronu zachowania naszego gracza przy pokerowym stole byłoby świetną lekcją gry na żywo dla wielu adeptów pokera. Imponował mi jego profesjonalizm, opanowanie, spokój, chłodny umysł, choć przecież w środku musiało się w nim gotować mnóstwo różnych emocji. Wszak gra nie szła o grosze, ale o naprawdę sporą kasę!

W press roomie (o czym pisałem w swojej relacji) trwała przez cały festiwal „wojna polsko-czeska” (więcej poczytacie o tym w artykule Doro na Pokerground) i przekomarzaliśmy się z Andreą, reporterką czeskiego portalu PokerZive. Po finale Poker Fever Cup łaziła za mną i Doro i naśmiewała się, bo w TOP4 mieliśmy trzech Polaków, a wygrał ostatecznie zawodnik z Czech. Przez kilka kolejnych dni to ja mogłem jednak przy każdej okazji krzyknąć za nią „Hej, Andrea! Kto wygrał High Rollera? Powtarzaj za mną – Pan Wyrzyk! Z Polski!”.

Poprzedni artykuł24 umiejętności i cechy, które rozwija gra w pokera cz.2
Następny artykułEPT Soczi – Sergey Pichugin na czele Main Eventu [STREAM]