„Kiedy byłem donkiem…” to cykl, w którym profesjonalni pokerzyści wspominają dni, kiedy ich gra pozostawiała jeszcze wiele do życzenia. Dzisiaj Ana Marquez, jedna z najlepszych pokerzystek świata.
Ana Marquez przedostała się do świadomości fanów pokera w 2011 roku, kiedy była o włos od awansowania na finałowy stolik Main Eventu PokerStars Caribbean Adventure z wpisowym 10.000$. Ostatecznie zajęła dziesiąte miejsce i wzbogaciła się o 155.000$. W 2012 roku zajęła drugie miejsce w jednym z eventów WSOP Europe, a niespełna rok później wygrała Main Event Hollywood Poker Open, dzięki czemu dopisała do swojego pokerowego konta 320.189$.
Pokerzystka z hiszpańskiej Malagi w swojej pokerowej karierze zarobiła łącznie 1.136.000$, co plasuje ją na 28. miejscu kobiecej all-time money list.
Poniżej Marquez opowiada o walce ze swoim ego przy pokerowych stołach.
Co ty, do cholery, robisz?
Ledwie trzy tygodnie temu zawaliłam Sunday Million, więc nadal jestem donkiem i nie sądzę, żeby miało się to w najbliższej przyszłości zmienić (śmiech). Znacie to uczucie, kiedy bardzo główkujecie nad jakimś zagraniem, w końcu decydujecie się na odważny ruch, ale okazuje się, że rywal trzyma akurat tę jedną rękę, z którą może sprawdzić? Cóż, to nie była jedna z tych sytuacji.
Marquez przyznaje, że czasem decyduje się na przeprowadzenie dziwnego zagrania bez wyraźnego powodu.
Nagle znajduję się w rozdaniu z niczym, bez absolutnie żadnego planu, a do tego z mnóstwem żetonów wrzuconych już na środek stołu. Pytam wówczas sam siebie – „jak do tego doszło?”, po czym dorzucam resztę stacka i liczę na to, że wszystko potoczy się jednak po mojej myśli.
Hiszpanka dodaje, że niekiedy to ego decyduje o jej zagraniach.
Choć wiem, że to poważny błąd, od czasu do czasu pozwalam swojemu ego na przejęcie kontroli nade mną. Jestem w trakcie rozdania, a wewnętrznie wrzeszczę do siebie – „co ty, do cholery, robisz? To nie ma żadnego sensu!”. Ale koniec końców i tak podejmuję taką, a nie inną decyzję.
Jaki jest tego powód?
Myślę, że jak większość dobrych, agresywnych graczy, nie potrafię po prostu odpuścić żadnej puli. Nie lubię przegrywać, więc mój mózg tworzy usprawiedliwienia i przekonuje, że powinnam zostać w rozdaniu czy przeprowadzić jakiś szalony ruch. Czasem trzeba po prostu dać sobie spokój z daną pulą i poczekać na lepszą okazję.
Marquez opowiada o jeszcze jednym przypadku, w którym na siłę próbowała usprawiedliwić swoje zagranie.
Pewnego razu ktoś zagrał przeciwko mnie double barrela, gdy trzymałam jedynie trzecią parę, a z tyłu głowy wiedziałam, że mam słabszą rękę i muszę spasować. Nie chciałam jednego tego robić. Mój mózg znów się uaktywnił – „a co, jeśli rywal blefuje tutaj w 20% przypadków?”. Chciałam usprawiedliwić swoje zagranie. Jeśli grając w pokera, twój umysł nieustannie musi radzić sobie z jakąś tajemniczą zagadką, zrzucenie swoich kart w odpowiednim momencie może przynieść prawdziwą ulgę.