Jose Barbero – „Na WSOP chodzi o zostanie mistrzem”

3

Wczoraj zamieściliśmy newsa, w którym Tom Schneider bez żadnych sentymentów mówił, że poker go trochę nudzi, a jedyne co go trzyma przy grze to chęć wygrywania pieniędzy.

Zupełnie inaczej na turnieje World Series of Poker patrzy członek Team PokerStars Pro Jose „Nacho” Barbero. Argentyńczyk o swoim podejściu do WSOP pisze w najnowszym blogu.

Barbero zaczyna od dość niemiłego wspomnienia zeszłorocznych rozgrywek World Series of Poker. Jednym z pierwszych eventów, w którym zagrał na WSOP 2012 był turniej $5,000 Seven Card Stud, w którym było 16 miejsc płatnych, a Barbero grę ukończył na bubblu zajmując 19 miejsce. I jak twierdzi było to idealne podsumowanie całego zeszłorocznego WSOP, gdy Barbero zaliczył mnóstwo miejsc blisko kasy, ale nie udało mu się zająć ani jednego miejsca w kasie i WSOP 2012 zakończył się dla niego porażką kosztując go $120,000.

Argentyńczyk pisze, że w grze live ciężko jest radzić sobie z tak złymi momentami. W pokerze online wariancję łatwiej jest pokonać, bo możemy rozgrywać znacznie więcej turniejów, natomiast w grze live granie przez 6 tygodni dzień w dzień i nie zaliczenie ani jednego miejsca płatnego musi nam mocno namieszać w głowie.

Przed tegorocznym WSOP Jose Barbero miał w głowie myśli „Co jeśli zagram 29 eventów i znowu nic nie wygram?”. Pomimo tych wątpliwości Barbero na tegoroczny WSOP udał się dobrze przygotowany zarówno fizycznie jak i mentalnie. Pierwszym turniejem, w którym wziął udział był Event 18 $1,000 NL Holdem. Chociaż końcowy wynik nie mógł być w pełni satysfakcjonujący, to zajmując 97 miejsce i wygrywając skromne $2,609 Barbero przełamał fatalną, zeszłoroczną serię turniejów bez miejsca płatnego.

Tydzień później w turnieju $1,500 NL Holdem Shootout Barbero udało się osiągnąć stół finałowy. Decydującą rozgrywkę zakończył na 5 miejscu wygrywając $67,732. „To, że nie wygrałem było rozczarowaniem, ale byłem zadowolony. Czułem się świetnie, byłem bardzo skoncentrowany, zarówno fizycznie jak i psychicznie byłem w świetnej formie” stwierdza Barbero.

I chociaż później nie udało mu się już powtórzyć wyniku z turnieju Shootout to przy takim nastawieniu o jakim pisze na koniec, trzeba liczyć się z tym, że Jose Barbero w każdej chwili może wygrać jakiś turniej WSOP. „Dla mnie, w grze w Las Vegas wcale nie chodzi o pieniądze. Od wygranych muszę zapłacić 30% podatek. Chodzi o to, żeby zostać mistrzem. Jedyne co mnie motywuje do gry na WSOP to chęć zwycięstwa” pisze na koniec Jose Barbero.

Na podstawie – „Why Vegas matters to me” – www.pokerstarsblog.com

Poprzedni artykułWSOP: Rekordy i ciekawostki
Następny artykułDwie kobiety o krok od historii – Jak to wspominają rok później

3 KOMENTARZE

  1. wiekszy prestiz ma sie z wygrania WPT czy EPT niz z wsopa w zakresie 1000-3000$. Bogaty harmonogram uderza w prestiz tych turniejow NL z niskim wpisowym gdzie na start masz od 3000 do 4500 zetonow mimo godzinnych leveli po 3h gra jest już płytka i turbo 🙂

    Mozliwe ze Barbero ma za cel triple crown(jezeli nie ma jeszcze bransolety) i dlatego tak mu zalezy.

  2. troche to głupie płacić 120k$ jednym roku i być gotowym wydać tyle w kolejnym godząc się na 30% podatek tylko po to żeby zostać pseudo mistrzem których co roku przybywa. Lepiej niech sobie kupi tą durną bransoletkę. Niedługo po kilka tys $ będą je sprzedawać.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.