Jeff Sarwer – „Czasami czuję się jak niezmordowany marynarz”

5

Kilka dni temu na Onet.pl pokazał się przedruk ciekawego wywiadu z Jeffem Sarwerem, który został zamieszczony w niemieckim „Der Spiegel”.

Jeff Sarwer to kanadyjski pokerzysta, który mieszka w Polsce. Jeff na swoim koncie ma sporą ilość ciekawych wyników w turniejach live, w tym m.in.: 10 miejsce na EPT Warszawa w 2009 roku, 3 miejsce na EPT Vilamoura w tym samym roku oraz 8 miejsce na tegorocznym World Series of Poker w turnieju $1,500 PL Omaha.

Na samym początku swojej rozmowy z „Der Spieglem” Jeff Sarwer stwierdza, że pokerzyści są „zdziwaczałymi dżentelmenami”, którzy „bardzo luźno traktują pieniądze”. Pomimo luźnego traktowania pieniędzy Jeff zaznacza jednak, że samemu bardzo ostrożnie podchodzi do gry na wysokich stawkach, dlatego też jego największa jednorazowa przegrana wynosi „tylko” €10,000 – miało to miejsce w grze ze starszym, rosyjskim biznesmenem.

W dalszej części Jeff wyjaśnia, że specyficzny ubiór pokerzystów – czapki, okulary, szaliki, grube swetry itd. ma związek z chęcią ukrycia sygnałów wysyłanych przez własne ciało. Sarwer stwierdza, że on czasami nosi ciemne okulary, ale ogólnie uważa, że znakomicie panuje nad własnymi emocjami i nie zdradza w ten sposób siły swoich kart.

Jeff porusza też temat popularnych w środowisku pokerowym zakładów, które dotyczą przeróżnych spraw, a także wyjaśnia dlaczego nie jest hazardzistą:

„Czy to prawda, że pokerzyści nawet w wolnym czasie zakładają się o wszystko i o każdego?

Owszem, ja sam często zakładam się z przyjaciółmi o to, co inni ludzie myślą o życiu.

Aha.

Naprawdę, siedzimy w kawiarni i zastanawiamy się, ile pieniędzy zdaniem mężczyzny przy sąsiednim stoliku ma kasjerka w swojej portmonetce. Staramy się więc rozszyfrować zupełnie obcych ludzi – to duże wyzwanie. Potem robimy zakłady, wkładamy do puli pieniądze i pytamy, co sądzi ten mężczyzna. Jest oczywiście nieco zaskoczony.

Jest pan po prostu hazardzistą.

Nie mogę zaprzeczyć, że są we mnie takie cechy. Ale postrzegam siebie raczej jako gracza. Gracze to ludzie trochę mądrzejsi i bardziej ambitni od hazardzistów, zajmują się matematyką i logicznym myśleniem.”

Życie zawodowego gracza w pokera Sarwer określa jako „podniecające i intensywne” podkreślając, że ponad połowę roku spędza się na turniejach podróżując do najpiękniejszych miejsc na świecie. Kolejną zaletą jest możliwość poznawania przeróżnych ludzi, z różnych kultur, w różnym wieku. Sarwer stwierdza „czasami czuję się jak niezmordowany marynarz”.

Odchodząc trochę od pokera Sarwer nawiązuje do swojej młodości, kiedy był uważany za „cudowne dziecko szachów”, a w wielkiej karierze przy szachownicy przeszkodziły mu decyzje jego ojca:

W młodości uważany był pan za wielki talent szachowy, w 1986 roku w Portoryko zdobył pan tytuł mistrza świata w grupie do dziesięciu lat. W USA ogłoszono, że jest pan nowym Bobbym Fischerem.

To było wariactwo. Dostałem wówczas własny program telewizyjny w PBS, w którym przeprowadzałem analizy partii rozgrywanych na mistrzostwach świata dorosłych. Spotkałem się z premierem Kanady, zastanawiając się: kim właściwie jest ten facet? Grałem w turniejach symultanicznych przeciwko 40 dorosłym jednocześnie, Zaproponowano mi stypendium na uniwersytecie w Yale. Dziewięciolatkowi!

Dlaczego zrezygnował pan z szachów?

Mój ojciec miał wobec mnie inne plany i w którymś momencie zakazał mi grać. Sądzę, że był zazdrosny. Bał się, że mógłbym rzeczywiście stać dobry w czymś, co dla niego samego było niedostępne.

Dramat związany z pańską rodziną trafił wówczas na czołówki amerykańskich gazet. Ojciec nie pozwalał panu i pańskiej siostrze Julii chodzić do szkoły, uczył was sam.

Miał swoje własne wyobrażenia na temat kształcenia i wychowania. Chciał zachować nad nami kontrolę, przekazać nam własny punkt widzenia rzeczy. Odrazą napawał go świat przesiąknięty konsumpcją i starał się rozbudować swój własny maleńki ród. Był to zwariowany eksperyment.

Kiedy pana ojcu odebrano prawa rodzicielskie, uciekł razem panem i pańską siostrą, przez wiele lat żyliście w ukryciu. Jak wspomina pan tamten okres?

Czasami było strasznie, innym razem wszystko to stanowiło ekscytująca przygodę. Musieliśmy ukrywać się przed władzami, zmieniliśmy imiona. Ja nazywałem się od tej pory Ray, a moja siostra Chrystal. Jeździliśmy z występami po całych Stanach, kradliśmy karty kredytowe. Kiedy miałem czternaście lat, mieszkaliśmy w komunie hipisowskiej w parku narodowym, wieczorami graliśmy na bębnach. Niewinność straciłem pod rozgwieżdżonym niebem z pewną 27-latką. Potem uciekliśmy aż do Europy.

Czemu brał pan w tym wszystkim udział?

Nie chciałem iść do domu dziecka. Kiedy stałem się pełnoletni, opuściłem ojca.

Utrzymuje pan z nim kontakt?

Nie widziałem go od dwunastu lat.”

Dzisiaj grając zawodowo w pokera Jeff Sarwer korzysta z wielu umiejętności, które były potrzebne również podczas potyczek przy szachownicy. Ma na myśli: planowanie, dyscyplinę i strategię. Jeff dostrzega jednak też różnice pomiędzy pokerem i szachami mówiąc „W porównaniu do szachów poker jest jednak grą bardziej instynktowną. Muszę dokładnie obserwować swego przeciwnika i czyhać na jego słabości.”

Na koniec Jeff mówi o tym, co fascynuje go w pokerze:

„Piękne jest w niej to, że jedynie na krótką metę jest to gra losowa. W dłuższej perspektywie o powodzeniu w stu procentach decydują umiejętności. Z czasem coraz większe znaczenie zaczyna w niej zyskiwać matematyka. Powiedzenie, że ostatecznie wygrywa zawsze kasyno, sprawdza się i tutaj. A ja chcę być właśnie tym kasynem.

Nie obawiał się pan nigdy, że uzależni się od pokera?

Nie. Tkwi w nim co prawda potencjał uzależniający, ale sam poker nie wywołuje uzależnienia. Gracze, którzy mają z tym problemy, musieli mieć wcześniej taką skłonność.”

Na podstawie – „Jesteśmy zdziwaczałymi dżentelmenami” – www.onet.pl

Poprzedni artykułLadbrokes wycofuje się z Polski
Następny artykułDarmowe $100 na „rozruch”

5 KOMENTARZE

  1. Amerykańskie historyjki zawsze są ciekawe 😉 Od Meksyku po Kanadę… Czasem wydaje mi się że mieszkają tam sami wariaci i dziwaki 😉

  2. Też uważam, że wywiad bardzo ciekawy. Jego podejście też mi się podoba – sedno gry widzi w „rozgryzaniu” podejścia do gry i mentalności przeciwników, a nie w opanowaniu rzemiosła (oddsów, roli pozycji, interpretacji danych z trackera itp.). Jednocześnie zaznacza, że matematyka odgrywa istotną rolę, zatem absolutnie nie można mu nic zarzucić.

  3. To prawda, ale wywiad jest ciekawy też od niepokerowej strony, tj. interesująca biografia, utalentowany umysł, itd.

  4. nie podoba mi się ten wywiad. Po tak znakomitym pokerzyście spodziewałem się zupełnie innego podejścia do gry. A Jeff koncentruje się głównie na czymś tak ulotnym jak telle, w sumie tylko to zapamiętałem z wywiadu. W ogóle nie przedstawił tej gry jako gry nie hazardowej, poza jednym jedynym stwierdzeniem, że w długim okresie nie liczy się szczęście. A i to mam wrażenie, tak na marginesie dodał.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.