„Jak straciłem 16 kg” – odpowiedź na pytania

14

Czuję się zobowiązany powrócić do kwestii którą poruszyłem dość marginalnie w pierwszej części bloga, a o którą dostałem sporo zapytań. Chodzi o następujący fragment:

„W tym roku po raz pierwszy zrealizowałem coś co chciałem zrobić od dawna – schudłem 16 kg! Wróciłem z wagi 90 do 74 kg. W końcu ważyłem tyle ile miałem w 3 klasie liceum! Kosztowało mnie to 2-3 miesiące pracy nad sobą. Ale ile dało radości. Nie wiem co cieszyło mnie bardziej to że jestem szczuplejszy czy to że w końcu doprowadziłem do końca coś czego się podjąłem.”

Dostałem kilka zapytań o sposób w jaki udało mi się zbić wagę. Zanim przejdę do odpowiedzi muszę znowu nakreślić tło.

Geneza

W listopadzie 2011 roku po raz pierwszy moja waga przekroczyła 85 kg. Z tego co pamiętam nie zrobiło to wówczas na mnie zbyt dużego wrażenia. Wiecie – miałem inne rzeczy na głowie. Była zima, nosiło się grube rzeczy i płaszcze. Kto do cholery przejmowałby się w zimę swoją wagą?! Minęły święta, minął styczeń. W lutym po bardzo długiej, ponad dwuletniej przerwie spotkałem się z Cesarzem, moim bardzo z dobrym kolegą z czasów licealno-studenckich. Życie potoczyło się w taki sposób, że kontakty które kiedyś miały miejsce regularnie – raz, nawet dwa razy w miesiącu zostały zerwane w trybie natychmiastowym. Raz jeszcze wpadliśmy na siebie potem w klubie przypadkiem. I tyle.

W zerwaniu kontaktów nie było niczyjej winy. Tak potoczyło się wydarzenia w naszym życiu że przez pewien czas się nie widzieliśmy. Później ja otworzyłem firmę która, jak wspominałem, nie przynosiła prawie żadnych dochodów i zwyczajnie nie miałem ochoty na kontakty towarzyskie. W pracy nie szło, goniłem za marzeniem powoli godząc się z myślą, że nie mam predyspozycji do prowadzenia własnej działalności i po prostu nie miałem ochoty nikomu się z tego tłumaczyć. Nie chciało mi się gadać. Z perspektywy czasu oceniam to dwojako. Plusem jest to że byłem w stanie się sam przed sobą przyznać, że być może się nie nadaję do prowadzenia firmy o takim profilu – to z kolei doprowadziło do szukania nowych szans w sektorze biznesu prywatnego i osiągnięcia ostatecznego sukcesu. Minusem i to ogromnym było natomiast moje podejście do życia w momencie gdy nie szło. Zamiast się obrażać na cały świat trzeba było schować pieprzoną dumę do kieszeni i pogadać z przyjaciółmi. Ale nie… Ta nasza duma… Zresztą czy nie jest tak że elementem terapii AA jest przyznanie się przed samym sobą i grupą że jest się alkoholikiem? Ja z pierwszym nie miałem problemów? Dlaczego więc to drugie tak bardzo wpłynęło wówczas na moje życie towarzyskie? Chyba chciałem zgrywać, bóg jeden raczy wiedzieć kogo… Słabo…

W każdym bądź razem spotkałem się po długim okresie z Cesarzem i w efekcie dzień później zaciągnął mnie na trening drużyny grającej w Lidze Szóstek Piłkarskich. Drużyn którą pięć – sześć lat temu sam założyłem. Drużyny w której z 12 zawodników 10 stanowili moi bardzo dobrzy koledzy. Drużyny której przez 3 lata byłem kapitanem i jednym z najlepszych zawodników. Drużyny… tak… z którą też oczywiście zerwałem w pewnym momencie kontakt.

Teraz wróciłem. Znowu byłem z nimi w szatni. Nic się nie zmienili! Te same stare chłopy z dziecięcymi żartami! 🙂 Ależ mi ich brakowało. Uprzedziłem, że dość długo nie grałem, a nadwagę sami zauważyli. Rozgrzewka, ustawiamy się na środku i wybieramy składy. Wybierają mnie w drugiej turze. Jest dobrze! Pierwsze pięć minut na spokojnie. Idzie dobrze. Gram w napadzie i oddaję dość szybko dwa strzały w słupek. Minutę później wychodzę sam na sam i przegrywam pojedynek. To się zdarzy jeszcze trzy razy tego wieczoru. Chłopaki narzucają tempo. Przechwyty i kontry idą błyskawiczne, ale mnie za każdym razem doganiają obrońcy. Zamieniam się miejscem z szybszym zawodnikiem i cofam do pomocy. Mam rozgrywać… Przy pierwszej próbie prostopadłego podania potykam się na piłce i zaliczam glebę nie będąc atakowanym… Salwa śmiechu… nosz k@#&a! Symuluję kontuzję. Muszę odpocząć na ławce. Trzy minuty przerwy. Łapię oddech ale teraz przed wejściem zaczynam się po prostu stresować. Znowu gram w pomocy, ale to powoduje że kompletnie oddajemy środek pola co w piłce halowej naraża nas na nieustający ostrzał bramki. Umiem się ustawić, ale brakuje zwrotności. Nie czuję piłki. Albo za mocno, albo cholera za lekko! Co jest do diabła?! Po przerwie na mojej pozycji w drużynie przeciwnej gra KWSik – z czasów gdy zakładałem tą drużynę zdecydowanie największy drewniak. Cieszę się bo będę miał więcej miejsca. Kosmix dogrywa gałę w ten sposób że trafia mnie w nogę i wpada do siatki! Przypadek jak diabli ale co tam! Mój gol! Teraz będzie łatwiej. Nie jest. Jest tragicznie. KWSik… ten sam drewniany KWSik nakrywa mnie czapką i kompletnie wyłącza z gry. Jest zawsze krok przede mną. Szybszy. Silniejszy. I przede wszystkim inteligentniejszy! Jestem cholernym zerem! JESTEM CHOLERNYM ZEREM!

Po treningu pożegnałem się z chłopakami i wróciłem do domu. Miałem około 20 kilosów więc i czas na przemyślenia był. Żałowałem że pojechałem. Mimo nadwagi i tego że nie grali ze mną dwa lata wybrali jako czwartego czyli pamiętali że kiedyś w tej drużynie się wyróżniałem. Teraz będą pamiętali mnie jako grubego klauna potykającego się na piłce. Po kij Ci to było? – myślałem sobie, – KWSik grał lepiej! Drewniany KWSik, który kiedyś był najgorszy!. Po powrocie do domu wszedłem na wagę. 90 kg. 90 kg. 90 kg! Im dłużej patrzyłem tym bardziej ta dziewięćdziesiątka śmiała mi się w twarz! 90 kg i 178 cm wzrostu! Are you fucking kidding me?

Trening fizyczny

To było to czego potrzebowałem. To był ten impuls, ta iskra! To było zdarzenie które dało mi motywację. Od następnego dnia zacząłem bieganie. Pierwsze „razy” były najgorsze – zasadniczo to więcej chodziłem niż biegałem bo po dwóch minutach truchtu robiło mi się biało przed oczami. Ale miałem motywację. I cel. Zejść do 75 kg.

Potem było standardowo – zacząłem biegać truchtem coraz dłuższe odcinki. W końcu miałem około 4-ro kilometrową trasę którą starałem się robić minimum 2 razy w tygodniu. Oprócz biegania dwa razy w tygodniu zacząłem grać w siatkówkę. Gdy zrobiło się cieplej to przed siatkówką biegałem 2-4 km. Około dwóch tygodni po rozpoczęciu biegania zacząłem robić tzw. szóstkę Weidera. Ciężkie ćwiczenia ale mają jeden wymóg który z mojego punktu widzenia był bardzo pożądany: muszą być wykonywane regularnie. Ja zdecydowałem się na wersję dłuższą, ale za to miałem jeden dzień w tygodniu wolny. Dwa-trzy razy w tygodniu po zrobieniu szóstki biegałem. Gdy nadchodziły dni w które nie chciało mi się ćwiczyć mówiłem sobie: „Tyle włożyłeś w to już pracy. Teraz nie możesz odpuścić bo wszystko pójdzie na marne!” Pomagało. Zrobiłem szóstkę do końca i wydłużyłem ją jeszcze o tydzień.

Dieta

Równolegle z rozpoczęciem biegania zacząłem ograniczać jedzenie. Miałem tylko jeden problem! Ja po prostu cholernie lubię jeść! Kumpel polecił mi jakąś odżywkę. Podchodziłem dość sceptycznie ale odważyłem się spróbować – to było LIPO 6. Środek ten ma podwójne działanie: zabija głód i wspomaga proces spalania tkanki tłuszczowej w trakcie treningu. Brałem cztery dziennie: około godziny 12, 16 i dwa przed wieczornym bieganiem. LIPO brałem przez pierwszy miesiąc treningów i dzięki niemu jadłem bardzo mało. Żeby jednak nie odbiło się to na moim zdrowiu to chciałem dostarczyć organizmowi jak najwięcej witamin. Postanowiłem więc jeść tylko kanapki za to z dużą ilością warzyw. I jakoś jedzenie pieczywa mi nie zaszkodziło. Gdy odstawiłem LIPO zacząłem już żyć normalnie. Jadłem normalne obiady ale nie rozpychałem żołądka. Pozwalałem sobie czasem na coś słodkiego i wypicie piwa z kolegami. W tamtym okresie na jednym jednak poprzestawałem. Przestałem całkowicie pić napoje gazowane i sztuczne słodzone soki. Piłem bardzo dużo wody mineralnej niegazowanej i przestałem słodzić herbatę.

Efekt był świetny: 74 kg na wadze i fajna kondycja. Byłem z siebie cholernie dumny! Cieszyłem się że w końcu dociągnąłem coś do końca. No i czułem się ze swoim ciałem teraz lepiej!

Podsumowanie:

  1. Dlaczego udało mi się w końcu osiągnąć coś co przez wiele lat pozostawało w sferze marzeń? Miałem bardzo silną motywację. Dlatego poświęciłem tyle miejsca na opis dlaczego postanowiłem schudnąć ponieważ to właśnie silna motywacja pozwoliła osiągnąć sukces.
  2. Urozmaiciłem trening tak aby mi się nie znudził – biegałem, grałem w siatkę lub piłkę nożną, czasami chodziłem na siłownię.
  3. Ćwiczenia na mięśnie brzucha wybrałem takie aby wymuszały na mnie regularność.
  4. Przez 30 dni brałem odżywkę która hamowała mój głód i dopasowałem do niej odpowiednią dietę – dużo świeżych warzyw. Odstawiłem napoje gazowane i przestałem słodzić herbatę.
  5. I coś bardzo ważnego: w trakcie ćwiczenia widziałem efekty – widziałem jak spada moja waga, jak poprawia się kondycja, a to mnie dodatkowo motywowało.
  6. Linki: LIPO 6 na allegro – tylko trzeba poszukać starszej wersji bo nowa jest podobno mniej skuteczna. Natomiast informacje o szóstce Weidera, sposobie wykonywania ćwiczeń i rozpisce treningu wziąłem z tej strony.

Dopisek:

Odpowiedź na pytanie o sposób schudnięcia miałem połączyć z tematami pokerowymi, ale nie sądzę żeby komukolwiek chciało się poświęcić jeszcze więcej czasu na czytanie moich wypocin więc pozwoliłem sobie podzielić wpis na dwa.

Poprzednie wpisy:

#1: „…nie ma w życiu nic gorszego niż być przeciętnym…”

#2: Indywidualizacja ścieżki do sukcesu CZ I

Poprzedni artykułJeszcze nie teraz…
Następny artykułPCA 2013 – Finał Super High Rollera – Live streaming

14 KOMENTARZE

  1. Super wpis, oby więcej tego typu. Może ludzie zaczną doceniać znaczenie motywacji zamiast wpisy „mam 10$ robię challange 100000$”

  2. Zarys mięśni brzucha zależy w większym stopniu od poziomu tkanki tłuszczowej, a nie wielkości mięśni. Osobiście nie polecam żadnych planów treningowych stworzonych „dla każdego”. Każdy ma inny organizm i inne potrzeby. Podsumowując, brzuch wyrzeźbił Ci się głównie od diety, a nie ćwiczeń. Lepsza oczywiście 6 weidera, niż siedzieć i nic nie robić 😉 Pozdrawiam serdecznie 🙂

  3. sam kiedyś schudłem 15 kg w 3 miesiące. Wszystko kwestia motywacji. Pytanie ile ważysz teraz?;)

    Co do najprostszych sposóbów na schudnięcie to wg mnie 2 podstawy to chodzić godzinę dziennie (można sobie w tym czasie słuchać audiobuki, dzięki czemu jednocześnie dbamy o fizyczny i mentalny rozwój:)) i wyeliminować proste węglowodany z diety (cukry, białe pieczywo, ryż, ziemniaki itp). Szybie schudnięcie gwarantowane. A jak jeszcze doda się 1-2 razy w tyg siłkę to w ogóle kosmos;)

  4. Wszystko ślicznie, gratuluję… nie chcę wyjść na jakiegoś trolla czy coś… ale dlaczego wpis o odchudzaniu jest 'polecany’ przez redakcję portalu o pokerze ? o_0

    • spojrzcie na to tak. Chlop, gracz niskich stawek jakich na portalu duzo, opowiada nam historie (i robi to w swietnym stylu!) o tym jak postanowil przestac byc jednym z wielu, przestac byc przecietnym, i szczegolowo opowiada 'kamienie milowe’ swojego zycia.

      Studia, praca, rosnacy brzuch.. czy to nie charaktestyka ogromnej czesci pokerzystow?

      Moze pewnego dnia opisze nam jak wygral ME WSOP’a, a dzis dzieli sie jak poradzil sobie z nadwaga. I jezeli jednego czytajacego zainspiruje tym wpisem, to bylo warto!

    • Nie nie… ja nie mam pretensji do chłopa, dobry, rozbudowany wpis, ale nie dam ani + ani -, dlatego że mnie temat nie interesuje. Bardziej mnie ciekawią intencje redakcji wybierającej wpis na polecany przez nich. Że co? Że niby pokerzyści to grubasy i wszyscy się mamy odchudzać? Trochę mnie tak jakby obrażają polecając wpis 🙂

    • „ale dlaczego wpis o odchudzaniu jest 'polecany’ przez redakcję portalu o pokerze ? o_0”

      Ano pewno dlatego że to nie tylko wpis o odchudzaniu ale o tym co w pokerze najważniejsze czyli motywacji, mindsecie.

  5. Dobry wpis, uważaj jednak na wszelkie spalacze tłuszczu. Są bardzo niezdrowe i lepiej zbadać sobie najpierw serce, bo może się zakończyć poważnym uszkodzeniem albo zawałem. Jeżeli zrzuciłeś 16kg w 2 miesiące to BARDZO dużo, żeby nie powiedzieć niezdrowe. Uważaj na równowagę hormonalną, jeżeli cokolwiek będzie się działo, to zbadaj sobie poziom testosteronu i prolaktyny (przy takich wahaniach masy bardzo często dochodzi do zaburzeń hormonalnych). Co by nie było, to wielki szacunek dla Ciebie, że podjąłeś twarde decyzje. Tylko sposób wybrałbym osobiście inny, bardziej długofalowy. Największym wyzwaniem będzie dla Ciebie utrzymanie wagi. Trzymam kciuki i plus ode mnie 🙂

    • Ja czułem się przy spalaczach bardzo dobrze ale fakt muszę przyznać że moja dziewczyna LIPO 6 przestała brać po tygodniu. Mógłbyś napisać jaki bardziej długofalowy sposób byś przyjął?

    • 6 weidera niesamowicie wzmocniła mi brzuch. Gdy skończyłem ją robić miałem wrażenie że można by połamać na moim brzuchu kij baseballowy 🙂 Jeśli chodzi o rzeźbę to miałem bardzo wyraźny zarys „kaloryfera” ale do wyglądu faceta z reklam Calvin Klein’a sporo mi jeszcze brakowało. Potem nastały dłuuugie wakacje i ćwiczenie kompletnie sobie odpuściłem. W miesiącach wrze-gru 2012 jedynym moim sportem były siatkówka i piłka nożna. Nie biegałem pod koniec roku wcale – ale cały czas się pilnowałem żeby nie przekroczyć 80 kg. Po sylwestrze wznowiłem bieganie i chwilowo idzie topornie ale przygotowuję się do ponownego zrobienia 6 weidera. Fajne w niej jest to 6 miesięcy po zakończeniu ćwiczeń dalej mam bardzo twarde mięśnie brzucha. Podsumowując: Jeśli wykonasz szóstkę weidera sumiennie i całościowo i zadbasz o równoległe spalenie tłuszczu z brzucha to na pewno na koniec będziesz miał co najmniej przyjemny zarys kaloryfera. Ja startowałem z totalnego zera, a brzuch wyglądał na koniec bardzo fajnie 🙂

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.