Przed tegorocznym Main Eventem WSOP Jacob Balsinger był w świecie pokerowym postacią kompletnie nieznaną. Już za kilka dni zasiądzie przy stole finałowym najważniejszego turnieju świata. Młody zawodnik przyznał, że marzy o zwycięstwie w ME i przejściu na zawodowstwo.
– To jedna z najbardziej ekscytujących rzeczy w całym moim życiu. Gdybym miał 22 lata, pewnie nie zależałoby mi tak na wygranej, na pewno byłbym też zadowolony na przykład z drugiego miejsca. Mogę być jednak najmłodszym zwycięzcą, więc wygrana jest jeszcze ważniejsza. Moim zamiarem jest teraz zostanie prosem. Ta praca daje dużo, dużo więcej zabawy. Naprawdę chcę to robić – powiedział Balsinger.
Mimo, że stolik finałowy Balsinger zacznie dopiero z przedostatnim stackiem, wierzy w osiągnięcie dobrego wyniku. – Nie jestem tym zbytnio zaniepokojony. Mam 40 dużych ciemnych, więc nie uważam, abym miał zbyt małego stacka. Mam trudne miejsce przy stole. Po mojej lewej stronie mam agresywnych rywali, więc będę musiał zobaczyć jak grają i dostosować się do nich. Moim trenerem jest Mike „Timex” Mcdonald. Nie pracowaliśmy jeszcze razem zbyt wiele, ale mamy zamiar w październiku rozegrać dużo więcej sesji.
Finalista Main Eventu powiedział także, że miał w ogóle nie wystąpić w tym turnieju. – Miałem zagrać eventy za 1000 i 1500 dolarów i wrócić do domu na kilka dni przed Main Eventem. Moim znajomi powiedzieli jednak, że mogą kupić część udziałów i udało mi się sprzedać 80 procent. Potem po prostu zagrałem i dobrze mi poszło. A praktycznie spakowałem już swoje rzeczy do samochodu.
Na podstawie – 2012 WSOP October Nine: Jake Balsiger Finishing School, Hires Mike McDonald as Coach – www.pokernews.com
Nigdy nie zrozumiem wykupywania udziałów. Tzn. rozumiem jeśli chodzi o pokera online, trzech graczy mieszka razem i grinduje mając takie same zdolności. Każdy wykupuje u dwóch pozostałych po 10-15% udziałów i zmniejszają w ten sposób wariancje. Spoko, ma to wiele korzyści, ale wymiana udziałów w turniejach na żywo? Come on. Są satelity, turniejów można rozegrać bardzo ograniczoną liczbę i nie wiem jak ktoś ma zamiar utrzymywać się z pokera sprzedając 80% swoich udziałów.
No przecież jest chyba wyraźnie napisane. Miał W OGÓLE nie grać i tego nie planował. Znajomi pewnie powiedzieli „Ej, ogarniasz trudną grę w karty to może jednak zagrasz a my kupimy udziały żeby nie było to dla Ciebie zbyt odczuwalne”.
Z artykułu wyraźnie wynika, że koleś nie jest prosem, nie utrzymuje się z pokera i gdyby Ci znajomi to by w ogóle nie zagrał. To imo znacząca różnica od sytuacji gdy koleś jest prosem i od razu ma takie intencje, że sprzedaje 80% udziałów w turnieju.
80% sprzedac i szipnac wsopa – bad beat zycia… chociaz pewnie wiekszosc tam „wp*erdala stejki”.
Duża część, może nie większa, ale też wątpię aby mała. Sprzedaż udziałów większościowych to rzecz, która jest dobra dla pokera i graczy, za wyjątkiem tych którzy z tego korzystają.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.