Gorące dni w Alanyi

27

TURCJA PO LATACH

Jestem w Turcji już trzeci raz i gdyby do tej pory ktoś się mnie zapytał, co myślę o tym miejscu to zawsze i wszędzie odpowiedziałbym jedno ? raj na ziemi. Ale po tych kilku dniach pobytu zaczynam jednak ? z wielkim żalem ? zmieniać trochę swoją opinię na temat Alanyi i samych Turków. Niestety na gorsze. Turcja od mojego ostatniego pobytu tutaj przeszła wielkie zmiany, które widać gołym okiem na każdym kroku. Pierwsza podstawowa ? denominacja, a co za tym idzie o wiele większe ceny na wszystko co się da. Jeden lir turecki to teraz w zasadzie równowartość jednego dolara! I o ile jestem w stanie zrozumieć podwyżki cen to na pewno nie mogę przetrawić zmiany w mentalności Turków. Do tej pory za każdym razem spotykałem tutaj samych miłych, uczynnych i sympatycznych ludzi. Teraz wszędzie rzuca się w oczy chęć Turków na wywalenie głupich turystów na parę euro. I nawet się z tym nie kryją! Próbują oszukiwać prawie na każdym kroku. Podnoszą sztucznie ceny, bo może się ktoś nie kapnie i zapłaci. Pieniądze chcą za wszystko co się tylko da. Ostatnio szczytem takiego sposobu myślenia były trzy różne ceny na takim samym soku w sklepie!! Ale prawdziwy szok przeżyłem dopiero w aquaparku.

Gorące dni w Alanyi

"Water Planet" ? bo tak nazywa się to wodne miasteczko ? otwarty został równo siedem lat temu, tuż przed moim ostatnim pobytem tutaj. Gdy pojechaliśmy tam na wycieczkę byliśmy pod wielkim wrażeniem, bo naprawdę było co podziwiać. Chcieliśmy więc zaliczyć aquapark i tym razem. To co zobaczyliśmy powaliło nas z nóg! Najpierw wejście, a tu dwóch ochroniarzy trzepie wszystkie torby, siatki i plecaki w poszukiwaniu "swoich" napojów i jedzenia. Zostały nam więc zabrane zarówno woda, jak i banany czy słodkie bułeczki dla dzieci. Dlaczego? To się wyjaśniło już w środku. Przykład ? puszka Coca Coli kosztuje 3 euro, a obleśny hamburger około 8 euro. No, ale jak turysta spragniony i głodny to i tak zapłaci, nie? Los chciał, że akurat tego dnia w Alanyi były rekordowe upały i temperatura w cieniu wynosiła 46 stopni Celsjusza w cieniu. W słońcu dochodziła do prawie 60 stopni i naprawdę nie dało się oddychać… Dobry biznes?? OK, rozumiem, za komfort trzeba zapłacić. Ale co z tym komfortem?  Aquapark po siedmiu latach to prawie ruina! Widać, że nikt nie inwestował przez te lata w infrastrukturę, tylko ciągnął zainwestowaną kasę. Farba w basenach odłazi płatami, na metalowych schodkach do zjeżdżalni czai się rdza i zapewne tężec, a większość plastikowych leżaków pokryta jest zwyczajnym grzybem! Nie taki obrazek miałem w pamięci…

ZADYMY POLSKO-TURECKIE

Wracając do samych Turków… Wczoraj miały miejsce dwa zdarzenia, które ewidentnie mnie zniesmaczyły i ostatecznie mocno zagotowały. Najpierw poranna akcja na basenie. Tutaj kilka słów wprowadzenia. Na naszym basenie (jak zresztą na większości basenów w tutejszych hotelach, bo ten problem nie dotyka wyłącznie nas) jest niestety niewiele leżaków i trwa o nie prawdziwa walka. Walka ta polega na tym, że leżaki rezerwowane są poprzez nocne wrzucanie na nie swoich ręczników, żeby rano nikt na te leżaki się nie władował. Tak zrobiłem i tym razem, bo nie uśmiecha mi się potem siedzenie w pokoju zamiast nad basenem. Rano jak zwykle schodzimy na dół na basen, a tutaj na naszych leżakach siedzi jakieś towarzystwo w osobach dwóch lasek i jednego kolesia, rodem z Turcji. Zastosowałem więc akcję "wypad z baru" i ich rzeczy pofrunęły na dwa sąsiadujące leżaki, które również zajmowali. Oczywiście wywiązała się jakaś pyskówka, coś tam pogadali, twierdząc, że to oni zajęli te leżaki dla siebie. Ale, jako że nie chcieli kompletnie słuchać co się do nich mówi, olałem temat, położyliśmy się na leżaczkach i zacząłem sobie spokojnie czytać książkę. Nagle nad moim leżakiem zaczął wymachiwać łapami jakiś kurdupel, klnąc przy tym niemiłosiernie. Krótko mówiąc ? czwarty z tej ekipy, bardziej nerwowy zapewne, kazał mi się wynosić z jego leżaka. Wszystko by było fajnie, bo nawet nie miałem zamiaru wstawać, gdyby nie fakt, że rzucił się nagle z łapami również w kierunku mojej żony. A tego już nie wytrzymałem… Gość już miał dostać w papę, gdy pomiędzy nami stanął jego koleś (który zaczął mi klarować, że jak chce się bić z tamtym to muszę i z nim! LOL!) oraz moja szanowna małżonka łapiąca mnie wpół i odciągająca od całej akcji. Ale mi już się zapaliła kontrolka i raczej skończyło by się mordobiciem, gdyby nagle na basen nie wkroczył menadżer hotelu z ochroniarzem… Morał ? Polak jest winny w starciu z Turkiem, moja wersja wydarzeń nie została nawet wysłuchana, a menadżer powiedział mi tylko, że jak się nie uspokoję to on zaraz zadzwoni na policję. No i wydymanu… Wpieprzony jak cholera, z poziomem adrenaliny jak po skoku z bungee wróciłem do pokoju…

W ramach odprężenia pojechaliśmy ze znajomymi na mały shopping do centrum Alanyi. Bazar w tym kurorcie jest chyba znany na całym świecie, bo można tu kupić dosłownie wszystko. Mój serdeczny przyjaciel Dawid, z którym znam się od lat wielu, nie należy do ludzi, którym można podskakiwać bezkarnie. Facet ma potężną posturę, łamie obcęgi w rękach, a najcięższą kulą bowlingową rzuca jak piłeczką do ping ponga. No i tenże Dawid zapragnął nabyć drogą kupna kilka koszulek u jednego ze sklepikarzy. Problem polega na tym, że znaleźć na niego odpowiedni rozmiar to sztuka, bo rozmowę trzeba zacząć od XXL lub wyżej. Ale uparty sklepikarz na siłę próbował mu wmówić, że jego koszulki XL są idealne na Dawida! Zaczął mu przykładać kolejne T-shirty do ciała, na co wkurzony już Dzidziuś odpowiedział w końcu delikatnym odepchnięciem rąk Turka z kolejną koszulką. Ten zareagował jakby go piorun strzelił! Złapał Dawida za ramię, w geście na pewno nie wróżącym pokojowych zamiarów, zaczął coś bredzić, że jak nie chcemy nic kupować to po co oglądamy, więc Dawid spokojnie jak nigdy mówi do mnie "K..a, spadamy stąd". A sklepikarz na to dostał furii! Mówi do nas, że on wie, co oznacza nasze piękne słowo na "k" i że go obraziliśmy! Powiem tak ? gdyby ta sytuacja miała miejsce w każdym innym miejscu na Ziemi to Turek już by nie miał paru zębów, bo Dzidziuś się prawie zagotował i lampka już się świeciła jasnym światłem! Ale pomny mojej opowieści z porannego dymu na basenie tylko popukał się w głowę i opuściliśmy sklepik nerwowego tubylca… Dawid stracił jednak ochotę na jakiekolwiek zakupy w Turcji…

MIMO WSZYSTKO…

Gosia Gładysz

No nic, głupie zdarzenia nie mogą nam popsuć przecież urlopu! A bawimy się naprawdę dobrze i tego rodzaju zgrzyty nie mogą tego zmienić. Kilka dni temu byliśmy na całodniowym rejsie statkiem po wybrzeżu Alanyi i było naprawdę super! W związku z upałami co jakiś czas była przerwa na kąpiel pośrodku morza, załoga zabawiała nas przez kilka godzin, w czym brylował głównie jeden z jej członków, nazywany przez kolegów "Spaghetti Rambo". Faktycznie, gość wyglądał jakby był miniaturą Sylwka S. Za to wyprawiał w wodzie takie rzeczy, że głowa boli! Mi osobiście najbardziej podobał się pokaz skoków ze skał do morza w jego wykonaniu, bo rzadko można oglądać takie obrazki. Było świetnie! O aquaparku już wspominałem i pomimo wszelkich braków bawiliśmy się nieźle. Jeśli chodzi o zjeżdżalnie to mają ich tam sporo, więc jest na czym wariować i byłem przez moja córkę zamęczany kolejnymi podróżami po schodach do kolejnych wodnych atrakcji.

Niestety doskwiera mi brak pokera! Co prawda softy pokerowe pracują bez zarzutów, ale nie mam zwyczajnie czasu na grę. Zresztą w takim upale robienie czegokolwiek innego poza kąpielami w basenie to głupota. Jedyny kontakt z kartami mam więc grając w makao z moimi dziećmi 🙂 Nie za bardzo mam również jak śledzić igrzyska w Pekinie, bo mam w TV tylko niemiecki Eurosport, ale na szczęście moi koledzy nie opuszczają mnie w potrzebie i smsami informują mnie o medalach i porażkach naszych sportowców. Dziś na szczęście, w ostatniej chwili, wygrałem side beta z Soprano po dwóch srebrach naszych sportowców tuz przed zakończeniem igrzysk! Żałuję bardzo, że nie mogę być równocześnie w Kędzierzynie na turnieju organizowanym przez WiśniewskiPoker.com i powalczyć w dwóch eventach. Na szczęście moi koledzy tam są i walczą ? wczoraj pierwszy Turek wygrał Jani i pojedzie ze mną do Mediolanu!! Gratulacje Jasiu! A ty Pawciu też powalcz dzisiaj! Jak wygrasz będzie nam razem weselej!

PS. Na specjalne życzenie ? dziś załączam zdjęcia mojej żonki Gosi. Matej, doceń! 🙂

Poprzedni artykułSpotkanie z gwiazdami na Poker Island
Następny artykułOstatnie eliminacje do Polish Poker Team by Unibet

27 KOMENTARZE

  1. aleś Ty zasadniczy 😛 jak na początku roku nie pójdą na tydzień czy dwa nic im się nie stanie :Dja jutro wylatuje i mam nadzieje, że będę miał tylko dobre wspomnienia, bo potrzebny mi jest odpoczynek jak tlen i jak mam się z kimś użerać to chyba tam umre 😉

  2. dlatego ja od chyba dziesieciu lat latam po za sezonem. leżaków do wyboru do koloru, stoły uginają się od najlepszego jadła, a każdy autochton traktuje turystę jak króla, bo poprostu mają więcej czasu i bardziej cenią nielicznych turystów

  3. a propos egiptu w tym roku

    walka o leżaki standard – wbilo sie w codzienna marszrute ze najmniej pijany wyruszal przed spaniem na basen z recznikami…:)

    co do “probowania zrobienia z nas jelenia “ na wszystkim co sie da – uwazalem w tym roku jak cholera by nie dac sie oszukac tym cholerom i udawalo sie …do czasu gdy pewien taksowkarz zapewne przypadkowo miast 50 funtow wydal mi 50 piastrow…

    adam malysz…..doda elektroda i romek z radomia…jestem romek z radomia…no co ty na serio… a on mi na to cos po rusku…:)

    w ogole najlepsza byla zabawa – where are u from? montenegro 🙂 what? montenegro!!

  4. @MN – sorki, ale nie kumam kto to Celin 🙂 i jakich argot brakuje? też nie wiem co to 🙂 Ale poza tym dzięki za dobre słowo :)A wykrzykniki, trzykropki i inne znaki interpunkcyjne używam dość często, bo nauczyła mnie tego moja polonistka w celu uzewnętrznienia emocji podczas pisania 🙂

  5. Jack – smieszna sprawa, ale kiedy czytam Twoj blog, nie moge nie miec skojarzen z Celinem. Wszedzie wykrzykniki, brakuje juz tylko argot do pelni szczescia… 😉

    Kiedys chcialem napisac, ze mi to przeszkadza, ale juz nie jestem taki pewien, fajny byl Twoj wpis, ta opowiesc o wakacjach, o przygodach, te zdjecia zony, oj fajny byl, ten wpis.

    Pozdrawiam!

    MN

  6. nieźle… a dzieci w afryce głodują bo nie mają co jeść. za te kurtki wyżywiłbyś ich aż 300…[*]

  7. 10 lat temu w Turcji kupowalem skórę dla siebie i zony, poza tym jeszcze jedna koleżanka kupowała z nami dla siebie. Cena wyjściowa – 1500$ zamieniła się w 300$ za wszystkie trzy kurtki… 🙂

  8. He, he, o połowę? Ja kiedyś w Jerozolimie targowałem jakieś sandały to zapłaciłem 10% ceny ale musiałem z pół godziny się targować w co wchodziło trzykrotne ostentacyjne odchodzenie od straganu, łaskawe wracanie, wypicie herbaty itd;-)I było miło i facet zarobił swoje.

  9. sprzedawcy w egipcie rowniez sa dosc upierdliwi, choc z chamstwem sie nie spotkalem. z ciekawszych zaczepek jakie stosowali, zeby odwiedzic ich sklepik to np.: “come, come, adam malysz is here!”. kupienie pletw i maski zajelo mi dokladnie godzine – tyle trwalo targowanie, na zapleczu sklepu, gdzie byla wygodna kanapa, ustawiona wlasnie w tym celu. wyjsciowa cene zbilem o polowe, ale i tak wychodzac ze sklepu wiedzialem, ze zdrowo przeplacilem, ale w sumie bez zalu, bo bylo to ciekawe doswiadczenie 🙂

  10. Musicie dodać nowego blogera 🙂 Co to za moda że kebab sprzedają w Polsce ciapaci 🙂 Powinny to być fajne studentki które jeszcze nie wyjechały do UK poślubić jakiegoś Swami Maharishi 🙂

  11. 1)Co do tych neutralnych gruntow,zaobserwowana scena z pod jednego z bardziej popularnych stołecznych kebabow : trzech podpitych kolesi , jeden zostaje na zewnatrz dwoch wchodzi do srodka, zamawiaja , wychodzi jeden a drugi podaje temu ktory zostal kebaba przez próg, nagle wyskakuje zza lady Turek i zaczyna się szarpac z jednym z kolesi , jak się okazuje było jeszcze niezapłacone i kolezka zinterpretowal to jako probę kradzieży (kolezkowie wygladali na typowych studentow to taka drobna uwaga ), ten ze srodka kolezka rzuca w turasa dwudziestozlotowym banknotem , i towarzystwo odchodzi ….i tu zaczyna się najciekawsze, turas ostro się gotuje ze srodka wypada jeszcze dwoch jego ziomkow jeden z solidną kosa w łapie, i hajda do tych kolesi ktorzy sobie wcinają kebaby siedząc na ławce pare metrow od kebabu, turasy wrzeszczą wrzeszczą jeden ta kosą wymachuje , wyglada to nieciekawie (dodam że pora taka że kręci się tam wtedy naprawdę sporo ludzi), jednakze życie bogatsze jest od wyobraźni, jeden ze studentow z ławeczki odklada spokojnie swojego kebaba , rozpina plecaczek i wyciaga cos jakby maczetkę – przy ktorej dosc solidna kosa do miesa turka zdaje się byc niewinną zabawką 🙂 mina turka bezcenna 🙂 potomkowie imperium otomańskiego robią błyskawiczy odwrot, cała sytuacja rozchodzi się po kosciach – tak na marginesie okazalo się ze zaatakowani przez turkow kolesie byli studentami polibudy pasjami uczestniczacymi w turniejach rycerskich , i jeden z nich miał akurat w plecaku ,,rekwizyt’‘ :)2)tak przy okazji scenka obyczajowa zaobserwowana po ostatnim pobycie w Hiltonie , mam taki zwyczaj że pokonuje spacerkiem odcinek pomiędzy kasynem a przystankiem tramwajowym pod McDonaldem na Marszałkowskiej, solidny spacerek jest przydatny po wielu godzinach przy stole , tego poranka przydał się też jako lekarstwo na bad beat a właściwie zwykły omahowy kretynizm pewnego azjaty mniejsza z tym zresztą. Dochodze na przystanek jezdzą pierwsze dzienne tramwaje. Na przystanku jestem ja , jakis starszy facet udajacy się na wędkowanie, a pod wiatą siedzi kolezka ktoremu zaszkodziła zbyt duża ilosc alko i chyba kilku innych dodatkow , skutkiem czego rytmcznie porzyguje, obok niego na ławce półprzytomna panienka . Nagle na przystanku pojawia się dwoch kolesi w wieku tak mniej wiecej 40-45.Poniewaz wychowalem się w dosc specyficznej częsci Warszawy, zwracam zawsze uwagę na osobnikow posiadających tatuaze pod oczami (to wyglada tak jak kreska kredką u kobiet tylko robi się to na całe życie), rzut oka na łapkę jednego z panow , kropka między palcem wskazującym a kciukiem jest, panowie są typowymi przedstawicielami jednego z najstarszych zawodow swiata, takimi z pokolenia gitów jeszcze.

    To że nie są oni jednak wirtuozami w swoim fachu, świadczy to co się na przystanku wydarzyło. Jeden pokazuje paluchem drugiemu zarzyganego spiocha ktory był głównym celem ,,akcji’‘ zrobił to w tak ostentacyjny sposob że cały przystanek w mojej skromnej osobie , wędkarza jak i dwoch młodych panienek ktore w między czasie przybyły , nie mogł nawet jakby miał na to ochotę udac że nic nie widzi, mało tego wirtuozi zaczęli bezposrednie działanie, jeden przysiadł się do półprzytomnej panny , drugi normalnie na chama zaczął wiskać zarzyganego ( w tle zbliżał się tramwaj) , nic nie wywiskali, a nie mogli zrobic tego dokładniej, bo przez swoją topornośc , sprowadzili na siebie społeczną ,,akcję oczy ‘’, zaczął się na nich ostentacyjnie gapic cały przystanek , a wędkarz rezolutnie się jeszcze zaczął rozglądać w poszukiwaniu jakiegoś patrolu, panowie generalnie się spłoszyli.

    Nadjechał tramwaj , kolesie wbijaja się do drugiego wagonu, ludzie z przystanku w tym i ja do pierwszego, wchodzą patrzę a tam ochroniarz i dwoch kanarow 🙂 szybki obrot i jestem z powrotem na przystanku (łącznie jestem już na nim tak ze 25 – 30 minut). Mija dobre 15 minut nadjezdza kolejny tramwaj tym razem nawet już nie wchodziłem bo ochroniarza i kolejnych dwoch kontrolujacych gamoni widac od razu, a jeden sprytny zadekował się w drugim wagonie, jest jedyną osobą siedzącą w wagonie i radosnie pali głupa – plecaczek itd..Do tego drugiego wagonu wchodzi jakiś kolezka , ja sobie palę papieroska spokojnie sobie podszedłem, i mowie do tego kolezki wysiadaj chłopie to kanar : kolezka oczy w pięc złoty ,coś ni wierzy, mówię mu to spojrz do pierwszego wagonu, spojrzał i błyskawicznie wysiadł ( co najsmieszniejsze właśnie do tego wagonu chciało wejsc kolejnych dwoch kolezkow ale usłyszało nasz dialog i od razy zrezygnowało), MINA SAMOTNEGO KANARA BEZCENNA złość na kretyna z kasyna odeszła mi jak ręką odjął:) , pozwolił sobie jeszcze tenże pan pogrozić ostentacyjnie palcem odjeżdzając, co spowodowało spontaniczne okazanie mu przez wszystkich niedoszłych pasażerów międzynarodowego gestu serdecznosci :):):) i tak oto po jakis 45 minutach opuscilem ten przystanek i już bez przygod dotarlem do domu, Warszawa to jest miasto ktore potrafi zaskoczyć i dosłownie gdzieś człowieka uwięzić 🙂 ps. mam nadzieję że ubzdryngolony Aartino odzyskał chodż troche mojej kasy od tego azjatyckiego wirtuoza ktorego mam nadzieję jeszcze kiedyś trafić , i serdecznie Ci życzę azjatycki kolego częstych kontaktów z pracownikami ZTM….koniec i kropka (ale kobietę masz ładniutką i obawiam się że ona źle na tą Arrtinowską gre mogła wpłynąć)

  12. wygląda na to że masz fajną rodzinkę Jacku, a z tego co pamiętam z pierwszych wpisów na blogu wcale nie miałeś w życiu łatwo. Tak trzymać 🙂

  13. Nie wiem czy wiecie, ale według wszystkich światowych statystyk tureckie i malezyjskie więzienia sa najgorsze na świecie… Juz wiecie czemu bambus nie dostał w mordę? :)Dziekuję za miłe słowa w imieniu żonki :)Ganz, na festiwal wrócę 🙂

  14. Bylo lac turasow.

    Nie no w sumie ok bo i tak by wyszlo na ich, ale na neutralnym gruncie to pewnie bylby wpi….

  15. Śliczna żona :] . Widać udany wyjazd. A tu olympic festival się szykuje ;)… I kolejna burza.Nie wiedziałem, że Matej to taki wielbiciel kobiecej urody 😉

  16. Jack, 100% racji co do zachlannosci Turkow. Ostatnio bylem w Turcji i poszlismy ze znajomymi wypic wino pod jakims parasolkiem. Zamowilismy jedno, slabe bylo, ale ok, wypilismy, a ze chcialo nam sie pic to zamowilismy drugie. Konsternacja oczach sprzedawcy, rzucil “one second” i pobiegl na druga strone ulicy do sklepu. Po minucie wrocil z butelka wina, jeszcze gorsza niz poprzednia. Wypilismy i chcemy placic, a on rzuca cene 42 euro:) Usmialismy sie mu w twarz, ja z ciekwosci skoczylem zobaczyc, ze ile kupil tamto wino i dowiedzialem sie, ze za 4 euro:) Rzucilismy 16 euro i poszlismy… Masakra…

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.