Jedną z ciekawszych historii Main Eventu WSOP było drugie miejsce pokerowego amatora Georga Holmesa. Wziął 4.000.000$. Teraz opowiada o swoim sukcesie.
Minął miesiąc od sukcesu Georga Holmesa. Pokerzysta z Atlanty zagrał dopiero swój drugi Main Event i zajął drugie miejsce, za co otrzymał 4.000.000$. Holmes, który ma 49 lat, dwoje dzieci i jest pokerowym amatorem, wrócił właśnie do pracy. Pomału dociera do niego skala jego wielkiego sukcesu.
– Od nieco ponad tygodnia prowadzę już normalne życie. Wróciłem do domu, a w kolejnym tygodniu poszedłem do pracy. Planowałem to, bo praca daje mi dużo satysfakcji, a także możliwość pewnego zatrzymania się i zastanowienia, co teraz zamierzam zrobić z tymi pieniędzmi – mówi.
Amerykanin pracuje w firmie, która pomaga handlowcom w przetwarzaniu płatności. Mówi, że taka praca zapewnia mu pewną stabilizację w przeciwieństwie do wzlotów i upadków, które oferuje Main Event WSOP. Przyznaje jednak, że nawet po sukcesie nie bawił się w Las Vegas i szybko wrócił do rzeczywistości.
– Ja jestem raczej dość monotonnym i spokojnym człowiekiem, który za bardzo nie ulega emocjom. Powrót na Ziemię był więc dla mnie bardzo łatwy. Main Event skończył się o ósmej wieczorem. Było tam jeszcze paru kolegów, którzy kibicowali, a więc imprezowaliśmy przez parę godzin. Około północy było po wszystkim, a szóstej byliśmy gotowi na lot. W tym momencie i tak chciałem już uciekać z Las Vegas.
Holmes mówi, że idealna wycieczka do Vega trwa w jego przypadku około trzy lub cztery dni. Dziesięć dni, które spędził, aby zagrać Main Event to zdecydowanie za dużo, bo codziennie robił to samo – grał, spał, wstawał i znów grał. Był zmęczony fizycznie oraz mentalnie, bo w wolnym czasie analizował rozdania.
– Grałem jednak, a kamery skierowane były prosto na moją twarz. Po dniu czy dwóch to jest już jednak normalne. Nie wiem jednak, czy przeżywałem to tak samo jak inni. Słyszę te wszystkie historie i to, że ludzie mi kibicowali. Nie widzę w tym gorszych i lepszych momentów, bo żyję chwilą… to jest ciężkie do wyjaśnienia – mówi.
To ostatnie rozdanie
Jednym z najciekawszych momentów było oczywiście ostatnie rozdanie finału, bo emocje sięgały zenitu. W wielkim skrócie: Holmes złapał tam top parę na turnie, a po checku na riverze wszedł all-in mając nieco mniej żetonów od Koraya Aldemira. Niemiec miał dwie pary złapane na flopie i dobry moment zastanawiał się nad tym, czy powinien sprawdzić.
– Im dłużej czekał, tym bardziej nie chciałem, aby tam sprawdzić. Zagrałem all-ina myśląc, że mam tam najlepszą rękę i nigdy bym nie pomyślał, że Aldemir trafił taki cudowny flop. Kiedy tak długo myślał, zacząłem od nowa powtarzać akcję z tego rozdania i pomyślałem, że „może ma dwie pary”. Wcześniej obstawiałem go na parę i drawa do koloru. Świetnie się rozumieliśmy na stole finałowym… spojrzał na mnie, kiedy myślał, a było to może w połowie tego procesu i wyglądało jakby chciał powiedzieć: „To jest to, to jest właśnie to rozdanie”.
Faktycznie, okazało się, że rozdanie było ostatnim w turnieju. Aldemir przesunął żetony na środek i obie ręce zostały odsłonięte. Niemiec wiedział od razu, że został nowym mistrzem. Holmes przyglądał się jeszcze chwilę boardowi patrząc z pewnym niedowierzaniem. Przyznaje, że dokładnie nawet nie pamięta, co wtedy myślał. Spytał chyba, czy jego rywal faktycznie ma więcej żetonów.
Powrócił do swojej domowej gry
Bohater Main Eventu wrócił już do swojej rodziny i w Atlancie spędził święta. Powrócił także do swojej domowej cashówki, o której mowa była w relacji z turnieju. Gra tam od dobrych kilku lat. Przyznaje, że sam nigdy nie zajmował się poważnie nauką pokera, ale uwielbiał gry ze znajomymi. Na początku były to stawki 0.25/0.50$. Dzisiaj gra już 2$/5$, ale mówi, że jego gra ze znajomymi to zwykle pule większe niż w typowych grach tych stawek.
Mogłoby się wydawać, że wygrana Holmesa oraz jego osobowość zwrócą uwagę producentów programów pokerowych. Przyznaje jednak, że jeszcze nie dostał żadnych ofert od „Poker After Dark”, „Live at The Bike” czy innych programów.
– Telefon raczej na razie nie dzwoni. Przyjaciele pytają mnie ciągle, „czy odzywają się już jacyś sponsorzy”, a ja odpowiadam, że nie. Panuje cisza – mówi, ale dodaje, że kilka mniejszych opcji już po prostu odrzucił.
Historia „Home Game Hero”, która pojawiła się podczas relacji zwróciła uwagę nie tylko widzów, ale także osób, które grają rekreacyjnie i marzą o takim wielkim sukcesie, jaki osiągnął pokerzysta z Atlanty.
– To było absolutnie wspaniałe. Nawet media tam były, a kiedy odpadłem jeden z kamerzystów zatrzymał mnie i powiedział: To może brzmi dziwnie, ale kojarzę twoją twarz. Po całym tygodniu turnieju znamy ją lepiej niż ty i chciałem tylko powiedzieć, że wszyscy tutaj w ekipie uwielbiamy twoją grę i mocno ci kibicujemy. To było coś naprawdę niesamowitego.
Pokerzysta przyznaje, że po Main Evencie nie żałował swojego zagrania w finałowym rozdaniu. Jedyne czego żałował, to fakt, że całości nie wygrał, co mocno ucieszyłoby wszystkie osoby, które tak bardzo mu kibicowały. Nie ma już wiele miejsca na poprawę, ale z gry w Main Evencie nie zamierza rezygnować.
– To oczywiście wielkie pytanie. Naturalnie jednak zamierzam grać w Main Evencie, aby zobaczyć, jak sobie poradzę. Nie myślałem jednak wiele po za tym, co grałbym więcej – może dwa turnieje WSOP-C. Oddsy mówią, że powinienem zrezygnować, kiedy jestem na plusie, ale ja pokera po prostu za bardzo kocham – wyjaśnia.