W pokerze, szczególnie tym turniejowym, granica między szczęściem a pechem może być czasem bardzo cienka. Zazwyczaj pamiętamy jedynie pechowe rozdania, ale co z szeregiem spotów, w których to do nas – w taki czy inny sposób – uśmiechnęło się szczęście?
O cienkiej granicy pomiędzy pokerowym szczęściem a pechem opowiada Gavin Griffin, pierwszy gracz w historii, który zebrał trzy najważniejsze tytuły pokerowe – World Series of Poker, European Poker Tour i World Poker Tour. Łącznie w pokerze live zarobił prawie 5.000.000$. Oddajmy mu głos.
Ostatnio miałem przyjemność zagrać w Main Evencie L.A. Poker Classic. To był dobry turniej i jestem zadowolony ze swojej gry. Odpadłem na samym początku dnia drugiego, kiedy to w 3-betowanej puli trafiłem na flopie top seta, podczas gdy rywal trzymał drawy do koloru i strita z dwóch stron. Miałem trochę pecha, bo przegrałem pulę z 60-procentową equity, ale ani ja, ani mój przeciwnik nie popełniliśmy żadnego błędu. Wydaje mi się, że przez dwa dni trwania turnieju popełniłem jedynie kilka niewielkich błędów, które nie miały większego wpływu na ostateczny rezultat.
Nawet gdybym dysponował stackiem o 100.000 żetonów bogatszy, powyższe rozdanie miałoby podobny scenariusz, żaden z nas nie rozegrałby tej ręki inaczej. Rywal by otworzył, ja zagrałbym 3-beta, on sprawdził, a na flopie wszystkie pieniądze i tak trafiłyby na środek stołu, z nieco tylko innym stosunkiem stacków do puli.
Pech? Czy jednak fart?
Przez pewien okres pierwszego dnia turnieju miałem naprawdę sporo szczęścia. Moje mocne ręce startowe utrzymywały się po flopie, a rywale dysponowali jednocześnie na tyle przyzwoitymi układami, że opłacali moje bety na kilku ulicach. Wygrałem rozdanie, w którym trafiłem na flopie top parę przeciwko flush drawowi, a po all-inach z obu stron, turn i river nie przyniosły rywalowi pomocy. Sprawdziłem małego 4-beta rywala z AQ, a na flopie spadły A-K-3. Miałem szczęście, że przeciwnik trzymał JJ, a nie AK, AA czy KK.
Sprzyjające szczęście w ważnych spotach podczas turniejów, w których ci się powiodło, zostaje w pamięci na zawsze. Do dzisiaj pamiętam rozdanie z Monte Carlo w 2007 roku, kiedy w drugim dniu turnieju trafiłem na flopie parę asów i wygrałem dużą pulę, bo rywalowi nie udało się skompletować drawa do kolory. Albo rękę z Borgaty z 2008 roku, kiedy sprawdziłem beta na flopie T-high z parą waletów. Na turnie spadł kolejny walet, w dodatku okazało się, że rywal złapał na flopie seta dziesiątek. Mógłbym długo wymieniać.
Jeśli we wspomnianym na początku turnieju zaszedłbym bardzo daleko, bez wątpienia wpływ na to miałaby ręka rozegrana w dniu pierwszym. Była to jednocześnie ręka, o której w normalnych okolicznościach prędko bym zapomniał. Na blindach 200/400/50 gracz na under the gun podbił do 1.000. Sprawdziłem z JT, gracz po mojej lewej stronie również sprawdził, dołączył się także button. Zaraz potem big blind zagrał all-ina za nieco ponad 10.000, a UTG sprawdził. Ja i czwarty gracz w rozdaniu spasowaliśmy. Big blind pokazał AQ, a under the gun – 77. Gracz z lewej, dysponujący podobnym stackiem do mojego, powiedział, że sfoldował AQ. Na flopie spadły AQx z dwoma kierami. Turn i river to blanki.
Różnica może być subtelna
Nie jestem przekonany, czy w razie calla byłbym w stanie uciec od swojej ręki, zanim wszystkie żetony trafiłyby na środek stołu. Jeśli w puli znalazłbym się ja i rywal z podobnym do mojego stackiem, a w 3-osobowym all-inie miałbym equity na poziomie 44$, czułbym się całkiem dobrze. To wszak bardzo opłacalna sytuacja. Jasne, koniec końców nie trafiłbym swoich drawów, ale i tak wszystko byłoby w porządku.
Zamiast tego, spasowałem jeszcze przed flopem, tracąc jedynie 1.000 żetonów, czyli nieco ponad 1% ówczesnego stacka. W dodatku nie musiałem ryzykować znacznie większego odsetka stacka w spocie z wysoką wariancją.
Różnice pomiędzy pokerowym szczęściem a pechem są czasem niezwykle subtelne. Gdybym w tym turnieju zaszedł daleko, powyższe rozdanie mogłoby się okazać niewarte zapamiętania. Mam nadzieję na więcej takich niewartych zapamiętania spotów – byle tylko dobrze mi poszło w kolejnym turnieju!
MTT na deepstacku – jaki największy błąd popełniają gracze rekreacyjni?