Frytka-Gryczanka polskiego pokera, czyli Witaj Polsko!

25

Polska.

Nie tak łatwo wrócić z ciepłego ładnego miejsca do niej z powrotem.

Nie że mi tu źle. Nigdy nie stanę w jednej linii z ludźmi, którzy narzekają na własny kraj. Dumny jestem skąd jestem. Zagranicznym znajomym co chwile pokazywałem zdjęcia chociażby naszych pięknych gór.. O pięknych dziewczynach opowiadać nie musiałem, to już wszyscy na świecie dawno wiedzą..

Ale szaro-buro i Jarosław Kaczyński tu. Za oknem siąpi choć wczoraj było piękne 25 stopni. Podobno w przyszły poniedziałek ma być naprawdę ładnie! Podobno.. Wpatrzeni w płaczące niebo czekamy na kilka promyków.

Tak, są na świecie inne, ładniejsze miejsca do życia.

Tak, są na świecie miejsca, gdzie żyje się ludziom łatwiej.

Tak, są kraje, gdzie prawie zawsze świeci słonko..

No powiedz im Patrick! Są takie miejsca?

Ale te trzy powyższe zdania można jednak odwrócić i wyjdzie nam, że gdzieś tam także jest gorzej. No bo jest prawda?

Miejsce to także ludzie. Jacy my jesteśmy w moim odczuciu? Pierwsze co mi przychodzi do głowy to: spięci. Ma to swoje dobre strony, bo druga Grecja nam nie grozi. Ma i jednak takie trochę gorsze. Kiedyś pracowałem w UK, trochę ponad pół roku tam siedziałem, języka liznąłem. I było tam tak: Angole mogli się w pracy pokłócić, ale po pracy pośmiać się razem na piwo nie było problemu. Wśród nas Polaków, pracowe dyskusje towarzyszyły nam jeszcze grubo po fajrancie. Tak, byliśmy bardziej hard-working, ale jakim kosztem? Angol był trochę słabszy, ale kilka razy bardziej wyluzowany. Tacy jesteśmy, to my Polacy. Dobrzy pracownicy, ale swoje muszą pomarudzić, skomentować, ponarzekać.. Żaden mada fucka nie podskoczy do Polaka..

Taka historia jeszcze z Portugalii: Jedziemy sobie drogą, na której można jechać 90km/h. Jak przystało na Polaka, jadę oczywiście trochę szybciej niż dozwolone, bo wiem lepiej, ale nie za szybko żeby w razie kontroli wyśmigać się od mandatu. Aż tu nagle przede mną, akurat na odcinku, na którym nie dało się wyprzedzić, jedzie sobie autko 40km/h. No wiec robię to co każdy prawdziwy Polak w tej sytuacji robi, kurwuję na potęgę (w myśli, bo gdy ludzie wokół nie kumają to i frajda z tego mniejsza), Pedro robi to samo tyle ze po niemiecku, a oboje głośno po angielsku. W końcu jest, prosty odcinek, nic z naprzeciwka, jeszcze zanim skończyła się linia ciągła gaz do dechy i na lewo! Mijając drugie auto rzucamy oboje złowrogie spojrzenia kierowcy i pasażerowi. A oni w odpowiedzi? Złośliwie nawet tego nie zauważają! Lewe lusterko służy za podstawkę dla ręki kierowcy, podobnie jak prawe pasażerowi (tyle ze dla jego nogi). Chill, roześmiani i uhahani. Kurwa, czas mają jebani! Nie spieszy się im i tylko przeszkadzają innym! Z Pedro płynnie przechodzimy w rozmowie, pędząc już nie 100 a 120 by nadrobić ukradziony nam czas, z komentarzy na temat umiejętności prowadzenia przez Portugalczyków, do ich stylu bycia, podejścia do spraw 'ważnych', presji życiowej. Wyszło nam, że w Polsce jak i w Niemcach wpaja się nam co jest w życiu ważne, że jak będziemy ciężko pracować to czeka nas jakaś niesamowita nagroda, musimy stawiać sobie kolejne cele w życiu, podwyższać poprzeczkę i skakać do niej jak Partyka. Ok, to wszystko ważne. Tyle, że nikt nie uczy nas by czasem wyluzować. Podobno Japończycy mają kursy uśmiechania się. Nam może tez by się przydało. Tak bracie, szczękościsk to najkrótsza droga do popularności, masz wątpliwości? Gdzieś po drodze wszyscy zapominamy, że naszym nadrzędnym życiowym obowiązkiem jest to by być szczęśliwym. My to szczęście w codziennym pędzie gdzieś odstawiamy na bok: „Poczekaj tu chwilę, zara po Ciebie wrócę”. I zgubiło się 5 lat temu, teraz nie wiadomo gdzie go szukać. Ilu z nas pomyślało o swoim przyszłym szczęściu? Za 5, 10, 35 lat?

Wiecie czym się różnimy od Portugalczyków czy im podobnych narodów? Inaczej u nas funkcjonuje mamwyjebactwo. U nas nie jest ono luzem, to mechanizm obronny na przytłaczającą rzeczywistość. Albo jest lekceważeniem czegoś, a o to mi też nie chodzi. W innych krajach ludzie naprawdę korzystają z George Bush Style:

Czemu najwięcej samobójstw jest w Japonii czy Skandynawii? Ludzie tam przecież nie zapierdzielają 10km z baniakiem wody na głowie? Wszystko ułożone, wszystko według zasad. Nie możesz tego zrobić, to against the rules! Fuck the rules skoro te rules mają mnie prowadzić do życiowego niezabardzoszczescia!! Hmm.. No i widzicie? Znowu przeklinam, znowu się denerwuje. Przepraszam za brzydkie wyrazy. Miałem być przecież spokojny, wyluzowany i wesoły. Będę! Tak, będę jeździł 40km/h, bo się mnie nie spieszy. Leżąc do góry piwnym bembenem, robił będę to w czym tak nasi politycy doskonale naśladują wspomnianego prezydenta USA. Może w Polsce, może w jakimś ciepłym kraju, w którym ludzie lepiej, przyjemniej mamwyjebactwo stosują.

Parafrazując piękny hymn Metallici (a w oryginale The Anty Nowhere League):

Złapałem bad-beata,

Połamali mi asy,

Przegrałem buyina,

So what? So what? So what you boring little cunt?

Oki, ale po co ta cała gadanina?

Bo to moja walka! By na nowo nie wsiąknąć w powszechną Polską szaro-szarość, tą zaoknową i tą mentalno-psychiczną. Gdy wróciłem do Polski parę tygodni temu było mi ciężko. Budzę się i mi się nie chce właściwie nic. Nawet już leżeć i spać też nie. Jak znacie to dajcie lajka, a jak nie znacie to komentarz lol! Ale chcę by mi się chciało i tu w Polsce! Bo Polska jest najważniejsza!! W Portugalii było łatwiej, słońce z rana promykiem w ryj budziło. Będąc teraz w domu, staram się łączyć najlepsze cechy ludzi z krajów, które poznałem. Polską pracowitość z południowym luzem, uśmiechem, umiejętnością odpoczynku, oderwania się. Praca ok, ale bez tego wyniszczającego spięcia. Ja wcale Was nie namawiam by leżeć i czekać aż samo spadnie z nieba (albo jak w przypadku Grecji, aż Unia da). Pracujmy co dzień, walczmy o swoje, realizujemy cele dając z siebie maxa, ale też znajdźmy czas by odpowiednio wypoczywać. Nie samą pracą Duuude! Tego sobie i Wam, Waszym rodzinom, przyjaciołom i znajomym życzę!

Ja będę trzymał się mocno każdego dnia, dobrze wiem, że szczęście w życiu znajdę także ja! Więc będę trzymał się mocno cały czaaas! Ej, słuchajcie to idzie do każdego z Was!! Powiedz im Luta!!

„Chciałam żyć i być szczęśliwa. Powracałam więc do przerwanej podróży przez rzeczywistość i wyruszałam na kolejny koniec świata, żeby na nowo próbować znaleźć drogę we właściwym kierunku. Gdybym wiedziała dokładnie czego szukam albo jakie pytania powinnam zadać spotykanym po drodze ludziom, być może byłoby mi łatwiej. Ja tylko czułam, że powinno być inaczej, że życie nie może być beznadziejnym splotem okoliczności, w których człowiek jest bezradnym więźniem.”

(Beata Pawlikowska „W dżungli życia” )

Znowu ładny cytat prawda? Tylko trochę za długie na tatuaż tym razem 😉

Tak jak wspominałem aklimatyzacja w Polsce przebiega mi wolno. Powoli odhaczam sobie ptaszki do załatwienia. Wynająłem mieszkanie, po trzech dniach kupiłem zmywarkę, której tam nie było (facet bez zmywarki to słaby pomysł, wszyscy o tym dobrze wiemy). Zacząłem znowu piłkę kopać. Załatwiłem też siłownię. Nie wyobrażam sobie bez niej po Portugalii funkcjonować. Zupełnie inny poziom energii. Polecono mi chłopaczka, który mi pomoże organizować trening. Mamy za sobą pierwsze zajęcia i było dobrze, do tej pory boli 🙂 Marek wkręcony w temat, doświadczony i mnie za rączkę poprowadzi by klata rosła. Dziś zaczął pracę u Darka Michalszewskiego w nowej siłowni w Rumi. Jak ktoś kogoś takiego szuka z okolic Gdynia,Rumia,Reda,Wejherowo to polecam. Nie obrazi się pewnie jak podrzucę kontakt.

Od kiedy ten Pan napisał ten wpis: https://pokertexas.net/spolecznosc/blogi-spolecznosci/blog/warsaw/polski-tytul/ , chodziło za mną by grać na padzie. W końcu się za to wziąłem, zajęło mi to kilka godzin, ale było warto. Obecnie tak się przyzwyczaiłem, że używam pada nawet nie grając zamiast myszki (używam kontrolera od PS3, lewa gałka mysz, prawa kółko myszy). Pozwala mi to grać półleżąc w fotelu. Pewnie mało profesjonalna pozycja, ale wygodna.

Jak ktoś zainteresowany jak to skonfigurować to odsyłam do wpisu Warsawa. Ja dodatkowo korzystam jeszcze z programu DS3 Tool by PS3 pad śmigał. Money money money!

I tak małymi kroczkami sobie do przodu. Obiecałem sobie dużo grindować do końca roku! Mam nadzieję, że inni polscy gracze przepchnęli już Polskę na jasną stronę czerwona pika!

Gazetę wczoraj taką babską kolorową otworzyłem. I tak czytam o życiu celebrytów i okazało się, że ja tychże znanych nie znam w ogóle. Ktoś ma nową laskę, ktoś inny nową furę, inna nowego męża, a inny nową torebkę, inna fryzura w tym sezonie modna, a ja o tym nic nie wiem!! Zdając sobie sprawę jak moje życie bez tych informacji jest puste, postanowiłem się w tym kierunku edukować. No bo co jak później celebryta spotkam na ulicy czy w tramwaju i zdjęcia nie zrobię, autografu nie wezmę?! Celebryt smutny będzie, a życie me jałowe. A takie okazje by z Bułecką czy Farną inną to pewnie raz w życiu!

A skoro już przy gwiazdorach jesteśmy.. Pomyślałem po wywiadzie, że nie chce być Frytką-Gryczanką polskiego pokera. Można dać dupy Negreanu w jacuzzi (Frytka) albo wygrać probbet z Mercierem o to czy się zje hotelową wannę (Gryczanka) ale chyba wolałbym coś kiedyś wygrać! Ship! Ship! Ship!

Brat mi zwrócił uwagę, że używałem w wywiadzie słowa „pieniążki”. Podobno w bankowości to słowo parzące, którego używanie uznawane jest za brak profesjonalizmu. Zwał jak zwał. Niech mi do kieszonki pieniążki wpadają, by na masełko i kiełbaskę było. FY 😛

Oki no to jeszcze Baaarcelonaa! Od turnieju miesiąc już minął, ale parę słów o nim (hmm, w moim przypadku wyrażenie „parę słów” chyba nie ma zastosowania..).

To naprawdę świetny pomysł by EPT połączyć z mniejszymi festiwalami. Raz, że zwiększa to frekwencję, a dwa że pozwala takim fishom jak ja liznąć tego wielkiego, niedostępnego, pokerowego świata. Biorąc pod uwagę ilość satelity online, to wcale nie takie trudne. A potem można się trochę polansować i poudawać, że się kuma o co w tych kartach chodzi. Fajna odskocznia od wielogodzinnego klepania online.

Ciekawe czy ten gość wie co to SngWizzard?

Main Event hiszpańskiej Gwiazdki (Estrella) mógł dla mnie wyglądać całkiem nieźle, choć na początku się nie zapowiadało. Pierwszy stolik miałem jak na Estrellowe standardy dość trudny. Tylko jeden nie ogarniający gracz. Siedziałem zamurowany, dostarczając od czasu do czasu rozrywki innym, robiąc błędy techniczne, jak raise nie wrzucając wszystkich żetonów jednocześnie (uznawane przez dealera za call) itp. Może więc przy stole było dwóch nieogarniających graczy 🙂

Na moim stole ze znanych mi graczy Radzio91 (o ile dobrze zapamiętałem!), Pyszalek i koleś z którym grałem już przy stole w San Sebastian. To ten wydziarany przede mną na filmiku (prawda że wyszedłem profesjonalnie?;):

I właśnie z nim wdałem się niepotrzebnie w duże rozdanie. (wybaczcie brak stacków i brak wielkości podbić, nie pamiętam). Level chyba 5, jeszcze na pewno przed ante. Otworzyłem EP AQ ładne czarne w pikach i dostałem od niego call (btn). Flop raczej z tych gorszych Jc9c5s. Pomyślałem tak: on tu trafia bardzo często, a nawet jeżeli nie, to dostał float-happy board. Mając dwa backdoory nie chcę tu od razu poddawać puli, ale nie chcę też się wystawiać na move od gracza, o którym wiedziałem, że jest do tego zdolny. Mogę betować flop i każdy turn (zwłaszcza które polepszą mój układ), co pewnie jest bardziej standardowe niż to na co się zdecydowałem. Plan na rozdanie: check/call i check/raise na sprzyjających turnach, na blankach raczej check/fold. Flop zgodnie z planem, turn 8s. Nie najgorzej, ale kolejna karta, która trafia przeciwnika. Może powinienem znów grać check/call, no ale wtedy muszę trafić river by wygrać. W rangu przeciwnika są układy które grając check/raise na turn na river mogę wyblefować (zwłaszcza mając nitowany image). Decyduję się, więc na check/raise, przeciwnik call. Na river czerwona 7. Oczywiście przeciwnik ma w swoim rangu dużo układów z T (choć nie wiem ile z nich calluje pf, np. KTs?) Ale ma też ręce typu KJ, AJ, QJ, 98, które raczej zrzuci tu do beta. Zagrałem więc za ok. połowę puli i dostał snap od JTo.

Tak po czasie myślę sobie: w oczach myślącego przeciwnika, jakie zawierające T układy, ja na takim boardzie nie cbetuję, a rr na turnie? AsTs? Wiadomo, że ciężko grać bez pozycji przeciwko agresywnemu przeciwnikowi. Sam nie jestem pewny co myśleć o tym rozdaniu i co bym teraz zrobił. Na pewno takim rozgrywaniem układów się turnieje przegrywa, a nie wygrywa.

Po tej ręce zostało mi trochę ponad 20bb, nie było już więc czego rozdawać. Zdjąłem sobie okularki i zupełnie rozluźniony oglądałem co się dzieje. Chwilę później mój stół rozwiązano, a ja trafiłem do najłatwiejszego stołu przy jakim kiedykolwiek grałem. Same family-poty, 6 z 9 przeciwników (przez prawie cały turniej grałem przy 10os stołach) to preferujący wesoły poker Hiszpanie. Udaje mi się szybko potroić JJ vs 99 vs KQ, a potem wygrać jeszcze kilka mniejszych rozdań. Nie minęła godzina, a znów ku mojemu niezadowoleniu zostałem przesadzony. Po chwili jednak okazało się, że nowy stół ma numer 22 (a trzeba wiedzieć, że ja liczbę 22 bardzo lubię, kiedyś o tym opowiem), więc wiedziałem, że musi być dobrze. Wyeliminowałem dwóch graczy i już miałem w stacku ok. 40k (blindy 200/400/50). Było gdzieś w okolicach 7 levelu, grało mi się bardzo dobrze, gdy mój stół znów rozwiązano. Tym razem tak dobrze już nie trafiłem. Agresywny Litwin, agresywny Fin i nabudowany Michael Elier (zwycięzca EPT Vienna 2010 http://www.pokernews.com/video/ept-vienna-2010-michael-eiler-4531.htm). Tu już nie radzę sobie tak dobrze i przez 1.5h oddałem 10k.

Like a pro!

Do końca dnia nie pozostaje godzina, gdy tournament director nakazuje kolejna przesiadkę. W sumie przez 9h grałem na 5ciu stołach, dużo jak dla mnie. Poznać graczy, wczuć się w dynamikę stołu, trochę czasu na to potrzeba, zwłaszcza tak niedoświadczonej rybce jak ja. Mam w tym momencie niecałe 30k przy 400/800/100. Siadam i szybko okazuje się, że obecny, 9ty level będzie ostatnim tego dnia. Dobrze, bo byłem już naprawdę zmęczony. Poker live to ciężka fizyczna robota, powaga. Szybko wyłapuję, trzech czy czterech graczy którzy chcą wykorzystać ostatnie chwile dnia i kraść. Jednym z nich był (w mojej ocenie) gracz, który mnie wyeliminował na 4 ręce przed końcem 1A (zegar został już zatrzymany, a dealerze odliczali rozdania). A było tak: akcja spasowana do mnie, podnoszę na SB A5 w serduszkach. Podbijam 2.5bb, call. Flop 2h4dQd. Gram cbet za ok. 3bb, i dostaję rr do 8bb. W tym momencie w puli jest więc jakieś 17bb, a mi zostało mi ok. 25bb. Moje opcje:

– fold – nie.. nawet tego nie rozważałem, mając gutshota, asa i backdoora do nutsowego koloru.

– call – tylko wtedy pewnie musi być fold na blankowych turnach

– reraise – tylko wtedy fold jeżeli mi wsunie?

– jam – dostanę snap tylko od Qx i setów (22 i 44, biorąc pod uwagę stacki, nie ma tam QQ), a często wyrzucę słabe flushdrawy (przeciwnik miał więcej niż ja, ale call kosztowałby go grubo ponad 50% żetonów).

Zastanawiając się co przeciwnik ma w rangu: Qx, nie wydaje mi się by miał tutaj dużo układów które mają dwie pary (siedziałem przy tym stole tylko 40min więc trudno mi ocenić czy ten gracz broni Q4o), flushdrawy, combodrawy oraz całkiem niemałą liczbę blefów (które może floatować, a może też rr na flopie). Załóżmy, że villain ma coś typu KsTs. Trudno mi uwierzyć, że będzie wszystkie te ręce potulnie składał do mojego cbeta. Po co grałby wtedy call, a nie rr pf?

Biorąc pod uwagę cały range, fazę turnieju (gdy część graczy zmęczona 9h gry chciała już dotrwać do końca dnia, a inni próbowali to wykorzystać) zdecydowałem się mu odwinąć allin. Villain przytankował na kilka minut, układając sobie w międzyczasie żetony potrzebne do calla. Ja siedziałem bez ruchu, czując w duchu, że nie może być źle skoro nie dostałem snapa. W końcu bardzo niechętnie przesunął ogromną część swojego stacka za linię. Showdown Jd6d, a więc 52-48% dla niego. Czarna 6 na turn sprawia, że tego flipa przegrywam i kończę swój udział w ME Estrelli. Szkoda, bo dzień drugi zaczynałbym z ok. 60bb.

Dzień później spotkałem Zapolka, który jak się okazało siedział 3 miejsca za mną i całą akcję widział. (Podczas gry się jeszcze nie znaliśmy). Zapytałem go przy piwku co o tym rozdaniu myśli. Odpowiedział: „Zajebiste zagranie, sam bym tak zrobił”. A co Wy myślicie? Jedno z tych większych rozdań, które trzeba w turnieju wygrać czy niepotrzebne ryzyko przed końcem dnia?

W side eventach ze względu bankrolowo-turystycznych nie grałem. Zostało mi zwiedzanie:

..kibicowanie:

(gratulacje dla Pana w czarnej koszulce za ostatni piękny wynik online!)

(z Johnem i Slender Manem).

..i imprezowanie:

odpoczywanie po imprezie w parku:

I znów imprezowanie..   Illuuuuusioooon:

Kręci, kręci, każdego dziś onieśmiela,

Kiedy na parkiecie w bogini seksu się przemienia!

A kręci, kręci się, ale w mojej głowie.

Nie wiem czy mam podejść,

Nie wiem co ona odpowie.

Żyję chwilą i do niej podchodzę…

Ale pewność siebie zgubiłem gdzieś po drodze.

Ciśnienie rośnie, czuje to w lewej nodze.

Kiedy ona patrzy na mnie puszczam nerwów wodze,

– A siema, siema oczarowały mnie twego ciała wdzięki

Chciałbym się pobujać z Tobą w rytmie tej piosenki.

Wszystkim dookoła opadły z wrażenia szczęki.

Szkoda, że tylko ona powiedziała: Nie.. dzięki..

Każdy dobrze o tym wie, każdy dobrze to zna.

Kiedy ona jest obojętna, wkręca Ci się razy dwa.

Wszystko traci swoją wartość.

W oczach niewidzialna łza.

Powiedziałem sobie: „Spróbuj jeszcze raz!”

c.d.n. 😉

I tym baaaaaaaardzo opymistycznych akcentem kończę powoli. W sobotę przyjeżdża Fizol i w ramach przygotowań do niedzielnego rejsu wybieramy się na Festiwal Piw Regionalnych w Słupsku. Jeżeli ktoś chciałby się przyłączyć niech pisze! Mamy w sumie w autach 18 miejsc (dwa wesołe busy po 9 osób), więc będzie wesoło! Zapraszam! http://www.slupsk.pl/aktualnosci/wydarzenia/11588.html

A w niedziele już wiadomo, że http://pokertour.pl/ Should be fun 😉

W tym czasie rodacy pozamiatają na ME WCOOP’a czego im życzę!

Trzymajta się!

Krzysio FCP!

PS1.

Jeszcze zagadkę mam konkurs dla Was bez nagród (bo nie wymyśliłem nagrody. Mogę postawić dwa Raciborskie!). Członkiem jakiego topowego zagranicznego metalowego zespołu jest Polak? Chodzi o band, który od lat uznawany jest za jednego z liderów wykonywanego przez siebie gatunku, a Polak to prawdziwy Polak, a nie jakiś Obraniak (bo jakbyśmy tak liczyli to np. Marilyn Manson jest Polakiem..). Ciekawe czy ktoś będzie wiedział! Wystarczy band i ksywka człowieka!

PS2.

Zacząłem jakiś czas temu tekst o polskiej piłce pisać. Nijak on jednak do mojego bloga pasuje, ani ładnie tego nie napisałem, ani nie chce mi się edytować, ani pasującego do mnie optymizmu tam nie ma, bo być nie może. Wklejam to jednak w innym miejscu jakby ktoś chciał przeczytać. Tekst pewnie pełny błędów, niespójny. Ale powaga, szkoda mi na tych kopaczy już czasu.. Ale jak ktoś ciekawy to tu:

https://pokertexas.net/forum/list_post/o-polskie-pilce-luzno-i-z-bledami-i-nutka-zalu/mixed-inne-tematy/strona/#pid6378

peace!

Poprzedni artykułHeyPoker – freeroll $5.000 za wpłatę
Następny artykułWPT Malta – Yorane Kerignard wygrywa turniej, Tony G triathlon

25 KOMENTARZE

    • ha! radziborskie rocks! mam swojego beer guy! jest przedstawicielem piw regionalnych i prowadzi pub. Tak sie przezwyczailem, ze mainstreamowych piw jak nie musze to nie ruszam!

  1. No i przynajmniej jest co czytać jak się odespało te 2 nocki. Chociaz wczoraj to pospalem jak juz zasypialem przy stolikach 😀

  2. e tam malo profesjonalna pozycja. Juz dawno spece od ergonomii dowiedli, ze optymalna pozycja do pracy jest wlasnie pol-lezaca a nie na bacznosc w krzesle 🙂

    • a wyobrazasz sobie, ze szef wchodzi do pokoju, a tu wszyscy leza na fotelach z nogami na biurki i z laptopem na kolanach?

      „juz dawno udowodniono, ze to najlepsza pozycja do pracy.. ! ” :))

  3. Znowu bardzo dobry wpis ! Mieszkam w UK i w 100% się zgadzam z tym co napisales o polakach 🙂 UK bardzo fajny kraj do zycia dla pokerzysty, tylko ta pogoda ;(

    Ps. HALA MADRID !

    • dzieekuje!! 🙂

      Slask.. Real.. UK.. hmmmm… 😛

      Tajlandia, Kostaryka, Ameryka Poludniowa, Meksyk, Jamajka..

  4. świetnie napisane ! 🙂 bardzo ciekawe przemyślenia, na temat PL z którymi się mocno zgadzam, pod jakim nickiem grasz na PS? zazdroszczę poznania Liv 🙂 też się w niej podkochuje :)) sukcesów życzę, jak można to chętnie na priv wymienie się kontaktem, FB czy cuś, nietuzinkowych ludzi warto znać!

  5. Cholernie bliski mi wpis. Niektóre zdania, ba, całe akapity jakbym sam w głowie miał… Gdy wracałem do Polski z Hiszpanii nieco ponad 3 lata temu, czułem to samo. Z jedną jednak różnicą – baba mnie na powrót sprowadziła i nie przeżyłem tego aż tak mocno…

    Nostalgicznie strasznie się zrobiło i gorzko. Dobrze, końcówką uratowałeś chłopie sprawę, bo bym pewnie skończył słuchając Watersa 😀

    Wielki plus, jakbym mógł dać więcej, to bym dał 😉

    • ’dorwalem’ to chyba za duzo powiedziane!:P

      powiedziano mi, ze na zywo jest duzo slabiej, ale ja sie nie zgadzam..;)

    • tyle ze moi znajomi nie znaja tych ludzi ze zdjec, wiec nie ma 'wow’..

      jakbym sobie z Wojewodzkim zrobil to moze..

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.