Felipe Ramos – Gdyby nie rower, zginąłbym w ataku terrorystycznym cz.3

1
felipe ramos

W pierwszej części wywiadu Felipe Ramos mówił o swoim zaangażowaniu w akcje charytatywne. W drugiej części opowiadał o pokerze, a w trzeciej odsłonie mówi o wydarzeniu, które gdyby nie jedna decyzja, mogłoby zakończyć się dla niego i jego przyjaciół tragicznie. Tylko przypadek zadecydował, że pokerzysta nie znalazł się w samym środku ataku terrorystycznego.

– Czy dzięki uczeniu innych twoja gra staje się lepsza?

– Dlatego właśnie zająłem się coachingiem. Więcej pieniędzy zarabiam grając, niż ucząc gry. Mój czas przy pokerowym stole jest cenniejszy. Ale ucząc innych analizuję swoją własną grę. A to czyni ze mnie dobrego pokerzystę – konsekwencja. Nie ma znaczenia, czy jesteś najlepszy – jeżeli nie jesteś zainteresowany tym, by grać najlepiej jak potrafisz, nie będziesz dobrze grał.

Musisz grać w taki sposób, jakby przegrana w turnieju oznaczała twoją śmierć. To mentalny aspekt gry dla mnie – lepiej zrozumieć własne strategie przez coaching i dalej je rozwijać. Dostaję wiele informacji od wielu graczy, dzięki czemu mogę o wiele lepiej się rozwijać.

W tej chwili jest wielu graczy trenujących innych na wszystkich poziomach. Daje mi to dobre pojęcie o stanie gry na wszystkich poziomach, w całym pokerowym ekosystemie. Dostaję wszystkie informacje, więc nigdy nie wypadam z obiegu. Dlatego cały czas to robię. Mój biznes coachingowy szedł tak dobrze, że musiałem go nieco zastopować. Chciałem przypomnieć ludziom, że przede wszystkim jestem pokerzystą, a dopiero potem trenerem. Inni gracze postanowili zostać trenerami, zamiast grać, ale ja poszedłem w drugą stronę.

– Podobno byłeś na Las Ramblas podczas sierpniowego ataku terrorystycznego w Barcelonie. Opowiesz nam tę historię?

– Był to dla mnie zwykły dzień. Przyjechałem zagrać w jednym z high rollerów za 10.000$. Trochę zaspałem, ale nie ma to dla mnie wielkiego znaczenia w tych eventach, a kiedy dotarłem do kasyna, zobaczyłem przed wejściem jednego z moich przyjaciół z Brazylii. Było to zabawne, bo jechałem na rowerze i akurat robiłem zdjęcie na media społecznościowe, gdy nagle go zauważyłem.

Podszedłem więc do niego i po nadrobieniu zaległości zasugerowałem, żebyśmy weszli do kasyna i zagrali w turnieju. Powiedział, że może zagrać w Dniu 1C, który startował dzień później. Powiedziałem więc, że ok, mamy zatem dzień wolny. Zapytał mnie „Co robimy?” Było już popołudnie, ale ponieważ ciemno robi się dopiero, gdy jest już naprawdę późno, zasugerowałem kupno gitary. To coś nowego, co robię od jakiegoś czasu – wszędzie, gdzie pojadę, kupuję gitarę, gram na niej, a potem przekazuję ją na cele charytatywne. Zasugerowałem więc kupno gitary, pójście na plażę i dobrą zabawę. Uznał to za świetny pomysł.

Był ze swoją siostrą, a jego żona była gdzieś na zakupach, bo myślała, że będzie grał w turnieju. Siostra zasugerowała więc, że złapiemy taksówkę, podjedziemy po żonę, kupimy gitarę i udamy się na plażę. Stwierdziłem, że to dobry plan, ale ponieważ był ładny dzień, to lepiej będzie pojechać na rowerach. Przyjaciel narzekał, że jest już na to za późno, ale zapytałem go kiedy ostatnio jeździł na rowerze. Powiedział, że minęło już ponad dziesięć lat. No i poszliśmy wypożyczyć rowery.

Pojechaliśmy w stronę Las Ramblas, gdzie miała być jego żona. Gdy zbliżaliśmy się, usłyszeliśmy hałasy; ludzie biegli i krzyczeli, pytali nas, czy widzieliśmy ich rodziny lub przyjaciół. Nie mieliśmy pojęcia co się dzieje. Dopiero po chwili dowiedzieliśmy się, że miał miejsce atak terrorystyczny.

Zacząłem się trząść, wszystkich nas dopadły emocje. Byliśmy tak blisko, ale nie na tyle, by widzieć co się stało. Zostaliśmy w miejscu jakieś pięć minut i widzieliśmy helikoptery, radiowozy, karetki. Polica zaczęła odgradzać teren, więc domyśleliśmy się, że stało się coś naprawdę poważnego, ale wciąż nie byliśmy pewni, co dokładnie.

Nagle zacząłem dostawać wiadomości na Instagramie: „jesteś pośrodku ataku terrorystycznego, uciekaj stamtąd!”. Tata zapytał gdzie jestem, czy wciąż jestem w kasynie. Potem zobaczyłem w mediach społecznościowych wideo tego, co się stało. Zaczęliśmy płakać. Po jakimś czasie wsiedliśmy na rowery i wróciliśmy do kasyna.

– Były jakieś oznaki społecznej żałoby, czy może wszyscy wciąż byli w takim szoku, że po prostu uciekali?

– Pod tym względem również było to przykre doświadczenie. Wszyscy dbali tylko o siebie. Nie widziałem, żeby ktoś komuś pomagał lub chociaż próbował pomóc. Ludzie na mojego posta na Instagramie odpowiadali komentarzami w stylu „idź bliżej, chcemy zobaczyć co się dzieje!”. Jacyś ludzie faktycznie starali się podejść jak najbliżej, żeby zrobić zdjęcia.

Takie zachowanie było chyba najgorszą częścią tego wszystkiego. Wiem, że nie jestem lekarzem czy policjantem i nie mogę nikomu w ten sposób pomóc. Ale nie muszę też martwić się tylko o siebie. A większość osób myślało jedynie o sobie, co mnie bardzo zasmuciło.

– Jak utrzymujesz pozytywne nastawienie i nadzieję? Jak godzisz ze sobą potrzebę niesienia pomocy ludziom z ich beznadziejnym zachowaniem w mediach społecznościowych?

– Odpowiem na to pytanie opowiadając inną historię. Następnego dnia musiałem grać w turnieju. W trakcie gry nie mam pojęcia jak często traciłem skupienie na grze bo patrzyłem w telefon. Płakałem przy stole, ludzie musieli przypominać mi kiedy jest moja tura. Na przerwie postanowiłem sprawdzić dokładne położenie sklepu z gitarami. Wiedziałem, że jest na Las Ramblas, ale nie wiedziałem, czy było daleko i nic by mi się w nim nie stało, czy może leżał w epicentrum ataku.

Poszedłem tam więc i zobaczyłem, że sklep był dokładnie w miejscu ataku. Mógłbym być w sklepie, co może by mnie uratowało, ale moglibyśmy też iść obok niego ulicą. Znalazłbym się w samym środku ataku i zginąłbym na miejscu. Nie było nas tam, bo zdecydowaliśmy się pojechać na rowerach. Gdybyśmy wzięli taksówkę, dojechalibyśmy akurat na czas ataku. W ten sposób rower uratował mi życie.

Gdy wracałem, zobaczyłem świece i kwiaty. Natychmiast mnie to poruszyło. Były tam rodziny ofiar, telewizja. Ludzie cieszyli się, że żyję, ale odpowiadałem im, że moje życie nie jest warte więcej niż ludzi, którzy zginęli. Było to dla mnie to samo, jakbym sam zginął. Mogło się to stać każdemu.

Podobna sytuacja występuje, gdy ludzie mówią, że zasadzą drzewo, żeby uratować las, chociaż 90% lasu już zostało wycięte. Nie powinno mieć znaczenia, że drzewa wycinane są, by wykarmić jakąś rodzinę – drzewo nie powinno zostać wycięte. O to chodzi. Ludzie myślą tylko o sobie, nawet w sprawach, które dotyczą wszystkich.

Zrobiłem sobie tatuaż roweru, żeby przypominał mi, że powinienem być bardziej aktywny i szczęśliwy, bez względu na wynik tego, co dzieje się w moim życiu. Nie mogę być smutny, że odpadłem z turnieju, ponieważ wiele osób chciałoby być na moim miejscu.

Dlatego zgodziłem się na ten wywiad. Ponieważ grając niedawno mówiłem ludziom na Instagramie, że nie dam już rady tego dnia. Zaczęli mi odpisywać „uda ci się”, „dasz radę”, „możesz wygrać”, „mówisz o problemach, a ludzie cię słuchają. Dasz radę, bo żyjesz moim wymarzonym życiem.” Ludzie przypomnieli mi, że muszę dawać z siebie wszystko i iść naprzód. Tylko w taki sposób możemy sprawić, że świat będzie lepszy.

10. urodziny baner

ŹRÓDŁOCardPlayer Lifestyle
Poprzedni artykułNowa książka Qui Nguyena – mamy fragment!
Następny artykułGangsters Poker Cup – Pańka i Piotrowski z awansami w dwóch turniejach!

1 KOMENTARZ

  1. Luzak… prawie zginął po czym mówi do kumpla idziemy do kasyna grać nic tu po nas… gratulacje postawy.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.