Ambasador Party Poker postanowił podzielić się ze społecznością pokerową swoimi przygodami z europejskich turniejów live. Poniżej pierwszy odcinek cyklu. Tony wypowiada się w pierwszej osobie.
Przez ostatnie dziesięć lat spędzałem większość lata w Las Vegas, non stop każdego dnia przesiadując w Rio, pełny optymizmu rano i rozpaczy w godzinach wieczornych.
Tego lata postanowiłem przyjąć zasadę, którą nazywam „Superstystem Steve’a O’Dwyera”. Jak zapewne wiecie, Steve jest obecnie pierwszy w rankingu graczy turniejowych GPI, ale niewielu pamięta jego początki.
Steve również spędzał lato w Vegas, ale w końcu zdecydował się pomijać turnieje przed World Series of Poker, na rzecz uczestnictwa w turniejach europejskich, gdzie akurat w tym czasie powinno grać się łatwiej (prosi zbierają się do Vegas).
W ciągu ostatnich kilku okresów letnich, Steve odnosił wielkie sukcesy na całym świecie, więc kiedy usłyszałem o World Poker Tour National w Cannes w pierwszym tygodniu czerwca, od razu wiedziałem, że to pasuje do systemu Steve’a.
Przyjechałem wcześnie, w dniu 1A imprezy, usłyszałem „Shuffle up and deal” i usiadłem na swoim miejscu, wśród nieznanych mi twarzy. Nic niezwykłego nie zdarzyło się tamtego dnia, ale wygrałem więcej potów niż przegrałem, z czego zgarnąłem kilka poważnych pul. Miałem prawie czterokrotnie więcej od początkowego, trzydziestotysięcznego stacka. Zasłużyłem więc na dzień wolny podczas rozgrywania dnia 1B.
W dniu drugim od początku byłem skoncentrowany i od razu wygrałem kilka rąk. W końcu wylądowałem przy stole pełnym żetonów, a duża z nich część należała do Francuza pochodzenia algierskiego – Omara. Choć nie mówił sporo po angielsku, Omar przy spornych pulach nazywał mnie z szerokim uśmiechem „my friend”.
Przed rozwiązaniem stolika, Omar zabrał część moich żetonów, ale co ciekawe, znowu trafiliśmy razem na inny. Francuz od razu zaczął terroryzować swoich przeciwników za pomocą sporego stacka. Grałem na turniejach live od 11 lat , ale nigdy nie widziałem kogoś tak nadużywającego bubbla, jak robił to Omar. Podbijał tyle rąk (zgaduję, że 80%), że chętnie w końcu odpowiedziałem na jego otwarcie z UTG shovem z A8s, na dwa miejsca przed kasą. Dostałem call od gracza za mną, Omar jednak przebił i ostatecznie zostaliśmy we dwóch. Pokazał AKo, jednak ósemka na flopie zapewniła mi potrojenie. „Tylko dla Ciebie, mój przyjacielu” – usłyszałem w odpowiedzi.
Po tym rozdaniu miałem stack powyżej średniej, więc raczej nie musiałem się już bać o odpadnięcie w fazie bubble. Jak tylko akcja na dobre zwolniła, przyszło trochę szczęścia w kartach i szybko zbudowałem stack przekraczający 900.000 żetonów, co stawiało mnie wśród liderów turnieju. Następnie znowu stół został rozwiązany i znowu z Omarem trafiliśmy na kolejny razem.
Jak się zakończyła przygoda z Omarem? O tym już w kolejnym odcinku.