Sam środek października. Na południu Polski ponoć uświadczyć już można nawet i śniegów. Czym jest jednak głupia warstwa zamarzniętej wody, która stopnieje do 10:00 w porównaniu z wyjściem z domu o 6:30 na dalekiej północy Polski?! Wysoka wilgoć powietrza przenoszona przenikliwymi zimnymi wiatrami prosto znad samego morza, która poniewiera zaspane twarze i kości. Na ten rodzaj zimna nie pomaga nawet słodki i ciepły głos Siri, która mieszka w moim telefonie i mówi dzień dobry każdego dnia. Po co więc w ogóle wychodzić z domu skoro wtorki mam wolne? Powodem nastawienia budzika na tak brutalną godzinę był plan pójścia na siłownie i odhaczenia jej czym prędzej z listy rzeczy do zrobienia. Moja beztroska głowa obmyślająca wieczorem plan na następny dzień zupełnie pominęła wszelkie niedogodności i przeszkody, które mogą stanąć na drodze realizacji kolejnych punktów z dziennej listy rzeczy do zrobienia. Jedynie suche informacje, bez żadnych „ale”! Oczywiście kilka godzin później, rankiem perspektywa trochę się zmienia…
Cóż całe szczęście z rana mózg, który jak nigdy zaczyna troszczyć się o swojego właściciela przypomina mi o wszystkich groźnych rzeczach, które mogą mnie spotkać 5cm poza moim łóżkiem. Złe zimno, kontuzja, pogoda, niewyleczony staw, ulubione skarpetki w praniu, brak mleka do kawy, ból paznokcia, strach przed uchodźcami, więcej złej pogody, niski poziom baterii… sami widzicie, powodów jest wystarczająco dużo, żeby pójść na siłownie kiedy indziej! Do tego z odległych zakamarków pamięci mózg przywołuje dramatyczną historię o tym jak kolega kolegi, który jest znajomym Andrzeja wyszedł kiedyś rano z domu mimo że nie musiał. Zasnął biedaczek niewyspany na przystanku, a jakiś cygan ukradł mu portfel! To może spotkać też mnie! Wystarczy! Zostaję. Tak więc o czym to ja przed chwilą śniłam…
Tak wygląda rytuał wtorkowego wstawania. Całe szczęście trzeźwo myśląca Monika wieczór wcześniej nastawiając budzik położyła telefon w drugim kącie pokoju. Jeśli usłyszę dźwięk dzwonka… i tak muszę wypełzać z łóżeczka. Tak właśnie wyglądało to wszystko dokładnie dzisiaj, zaledwie parę godzin temu. Po ciężkiej próbie jaką jest dotarcie na siłownie wchodzę do szatni, a moim oczom ukazuje się ten obrazek…
Damn! Ja i moja noga ze starą kontuzją jesteśmy co najmniej śmieszne. Jakiś kozak przyszedł na siłownie JESZCZE WCZEŚNIEJ niż ja i to nie o własnych siłach! Nawet nie chcę wyobrażać sobie listy powodów, dla których nie poszłabym na siłownie gdybym poruszała się o kulach. Jak mogłam wykręcać się od treningu w tak śmieszny sposób, budząc się dziś rano? I wtedy pomyślałam, ludzie powinni to zobaczyć, może kogoś też by to ruszyło. Z całą pewnością nas walczących z samym sobą o 6 rano jest więcej… a wykręcających się od treningów jeszcze więcej!!! Takie obrazki zobaczone własnymi oczami, nie upstrzone pseudogórnolotnymi obcojęzycznymi hasłami motywującymi ruszają mnie tysiąc razy bardziej. Sam widok wystarczy.
Wtedy pomyślałam, że warto byłoby mieć miejsce w sieci, gdzie mogłabym zamieszczać tego typu uchwycone chwile. Dzisiaj wrzucam na ten temat wpis na blogu, ale pewnie nie zawsze będę mieć na to czas, mimo weny. Dlatego stwarzam mój mały kącik na facebooku, który potocznie nazywają ludzie fanpagem. Fanpage to duże słowo, nazwałabym to raczej formą bloga, pamiętnika, zwłaszcza że już nie mogę się doczekać aż minie parę lat, a ja zasiądę w ciepłych kapciach i zacznę odkopywać posty sprzed lat uśmiechając się pod nosem mówiąc „to były czasy”. Tak więc zapraszam wszystkich do śledzenia owego kącika. Mam oczy dookoła głowy, więc tego typu ciekawe inspirujące obrazki atakują mnie z różnych stron dosyć często. Oczywiście kącik ten zasypię również masą pokerowego kontentu (do tej pory robiłam to na prywatnym profilu, ale od jakiegoś czasu martwię się, że moi niepokerowi znajomi mogą mieć mnie już dosyć przez ten pokerowy bełkot).
Zapraszam, zapraszam, zapraszam! Nazwa strony brzmi HeyMonia. Oto link:
https://www.facebook.com/HeyMonia1?fref=ts
Miłego dnia wszystkim! I oczywiście idźmy jutro na siłownie :p
W gratisie dołączam komercyjną wersję tego, co dziś przedstawiło mi się na własne oczy.
Widzę że fotek brak to i komentarzy brakuje:)
nie ma komentarzy bo wszyscy zamiast siedzieć przed monitorem poszli na siłownie przyjacielu 😉
Stanko nie ma przyjaciół;)
dziwne!
to jest duch walki! tak trzymaj teamm8! 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.