To już pewne – Doyle Brunson zagrał swój ostatni turniej na World Series of Poker. Pokerzysta, który pomimo 84 lat, dzielnie rywalizuje codziennie w grach cashowych w Las Vegas, wkrótce pożegna się z pokerem i zakończy wspaniałą karierę.
Wczoraj Doyle Brunson zjawił się w kasynie Rio, aby zagrać w mistrzowskim evencie 2-7 Lowball Draw. Pojawił się zdecydowanie za wcześnie – turniej miał się rozpocząć nieco później. „Texas Dolly” znalazł więc trochę czasu dla fanów i dziennikarzy, z którymi porozmawiał o swojej decyzji. Cardplayer przeprowadził z nim wywiad.
WSOP był sposobem na ściągnięcie graczy cashowych
– Napisałeś tweeta, że to może być twój ostatni event WSOP jaki kiedykolwiek zagrasz. Jeżeli tak się stanie, to czym będzie dla ciebie WSOP?
– Oryginalnie to był doskonały sposób na sprowadzenie graczy do Las Vegas. Tak to wyglądało kiedyś i zdecydowanie spełniło swoją rolę.
– Czy wtedy w latach 70. wyobrażałeś sobie, czym stanie się WSOP dzisiaj i będzie rozgrywane przez dziesiątki tysięcy graczy siedzących w pełnych salach, wraz z relacjami telewizyjnymi i sponsorami?
– Oczywiście, że nie! Pamiętam, jak kiedyś Benny Binion powiedział, „Wiesz, pewnego dnia będziemy tutaj mieli stu graczy”.
– Jeżeli dobrze rozumiemy, grasz jeszcze cashówki, kiedy tylko możesz, ale w zeszłych latach zrezygnowałeś z turniejów. Skąd taka decyzja?
– Jestem żonaty od 57 lat, a stan zdrowia mojej żony nie jest teraz zbyt dobry. Nie może zasnąć dopóki ja nie wrócę do domu. Gram więc cashówki właściwie każdego dnia, kiedy jakaś się odbywa, a ja mogę wrócić do domu o 20:00 lub 21:00. Gdy zagrasz w turnieju i radzisz sobie dobrze, nie możesz wyjść przed 2:00 lub 3:00 w nocy i właśnie to powstrzymuje mnie przed graniem w nich. Wydaje mi się, że ciągle mógłbym to robić, bo fizycznie wytrzymam te długie godziny. Zawsze dysponowałem wspaniałą wytrzymałością, co było błogosławieństwem, ale czuję wyrzuty sumienia zostawiając w domu żonę, która jest w kiepskim stanie. Czuję, że powinienem z nią być, a więc kiedy skończy się lato, przestanę grac w pokera, aby czas spędzać z nią.
Ten ostatni turniej
– Przykro nam, że twoja żona czuje się źle i życzymy jej wiele zdrowie. Jeżeli nie grasz turniejów, to czemu zdecydowałeś się na uczestnictwo właśnie w tym – Lowball Championship – jako twoim ostatnim?
– To moja ulubiona odmiana pokera. Syn wysłał mi rano wiadomość, że mogę zapisać się przed drugim dniem eventu. Jeżeli dotarłbym do stołu finałowego, co jest mało prawdopodobne, mógłbym wrócić do domu później… już rozmawiałem z żoną i powiedziała mi, że mam jechać i zagrać. To pewnego rodzaju pożegnanie z World Series of Poker. Nie sądzę, że zagram coś więcej… może tylko Poker Players Championship za 50.000$
(Doyle awansował do finału eventu – pisaliśmy o tym w naszym newsie).
– Main Event WSOP, który wygrałeś dwa razy, jest teraz solidnym maratonem. Nie zagrasz go w tym roku?
– Nie mam takich planów.
Młoda gwardia pokera może być lepsza
– Masz jakieś przemyślenia o stanie pokera i tym, jak popularne stały się turnieje? Mamy teraz wielkie fieldy jak Colossus, a sukcesy święcą High Rollery z wielkim wpisowym. Jak mówiłeś – turnieje służyły sprowadzeniu ludzi do gier cashowych – teraz stały się oddzielnymi przedsięwzięciami. Co o sądzisz o obecnym stanie pokera turniejowego?
– Oczywiście jest wielu znakomitych graczy, a te dzieciaki specjalizujące się w No Limit Holdem przeniosły grę na kolejny poziom. Nie grałem z wieloma holdemowcami w czystej odmianie NLH. Ciekawie by było zagrać z najlepszymi, aby zobaczyć czy faktycznie wyprzedzili tę starą gwardię. Tak zapewne jest, chociaż nie wiem, czy mogli się oni nauczyć czegoś, czego nie zna ja – może tak się właśnie stało. Daniel Negreanu radzi sobie dobrze w tych turniejach i on powiedział mi, że istnieje wyższy poziomy gry, którego sam nie znał. Zaczął brać lekcje, aby osiągnąć optymalny poziom gry. Może jest coś więcej – nie wiem. Wiem jednak, że Holdem to po prostu wspaniała gra.
– Przygotowujesz się do zakończenia kariery. Kiedy tak spoglądasz na to, co osiągnąłeś, co oznacza dla ciebie bycie żywą legendą gry, która stała się częścią amerykańskiej kultury, a niedawno międzynarodową sensacją?
– To było wspaniałe życie. Kiedy byłem młody pochłaniał mnie sport i planowałem karierę koszykarza. Kiedy odniosłem kontuzję nogi, wszystkie te plany legły w gruzach. Wybrałem pokera, bo mogłem tam rywalizować i to było wspaniałe. Nie znajdziesz wielu dziedzin, w których 84-letni gość może rywalizować z oponentami, którzy mają po trzydzieści lat. To dla mnie wiele znaczy. Moja naturalna chęć współzawodnictwa dawała mi siłę do rywalizacji, a poker był narzędziem, dzięki którym mogłem to robić. Za wiele rzeczy jestem w życiu wdzięczny, wiele ciężkich chwil przeżyłem. Ciągle tutaj jednak jestem.