Doyle Brunson i strzelba między oczami

8

Doyle Brunson niedawno zapoczątkował ciekawą serię wspominków dotyczących przygód jakie przeżył grając w pokera w latach 50-tych i 60-tych.

Jest to bardzo ciekawa lektura, z jednej bowiem strony legendarny pokerzysta prezentuje ciekawe, często mrożące krew w żyłach historie, a z drugiej strony czytając te wspomnienia uświadamiamy sobie jak bardzo poker się zmienił.

W najnowszym wpisie na swoim blogu Doyle Brunson wraca do wczesnych lat 60-tych. Wtedy razem z grupą pokerzystów podróżował po południowych stanach USA szukając gry. Pewnego wieczoru znaleźli się na farmie niedaleko Austin, której właścicielem był bukmacher Duck Mallard. To właśnie tam toczyły się pokerowe rozgrywki, na miejscu było sporo osób, mężczyźni siedzieli przy stolikach, a kobiety zajmowały się podawaniem jedzenia i masażem.

Po kilku godzinach gry wszystkich na nogi postawił dźwięk tłuczonego szkła, a do pokoju, w który toczyła się gra wpadło siedmiu zamaskowanych i uzbrojonych w strzelby mężczyzn. „Strzelba to najbardziej przerażająca broń więc nikt nie stawiał oporu” wspomina Brunson. Kobiety posadzono przy stolikach, a mężczyznom kazano stanąć pod ścianą i rozebrać się do naga. „Pamiętam, że jedna z pań powiedziała, że nigdy nie widziała tylu gołych tyłków i trzęsących się kolan” żartuje Doyle.

Napastnicy przeszukali odzież mężczyzn i zabrali wszystkie pieniądze. Następnie ich przywódca wybrał sobie Brunsona i zapytał się go kto jest organizatorem tej gry. Brunson pisze iż obowiązywał wtedy kodeks, według którego nie wolno było zdradzać takiej informacji więc Doyle odpowiedział, że nie ma pojęcia. Taka odpowiedź oczywiście nie spodobała się napastnikowi i Brunson otrzymał cios strzelbą w głowę, po czym zalał się krwią. Na kolejne pytanie dotyczące tego kto prowadzi grę Brunson ponownie odpowiedział, że nie ma pojęcia i wtedy napastnik przeładował strzelbą przyłożył ją do głowy pokerzysty i ponownie zapytał się o to samo.

„To było na tyle z głupimi zasadami” pisze Brunson, który w tym momencie szybko wskazał na organizatora gry. Doyle podczas tego napadu stracił $3,700, co w tamtych czasach było bardzo znaczącą kwotą, a łącznie skradziono około $40,000. Brunson wspomina, że słyszał z wiarygodnych źródeł iż w czasie roku od napadu sześciu z siedmiu napastników zostało zabitych. „Kradzież była wtedy niebezpiecznym zajęciem i większość tych „twardych gości” z reguły płaciła za to najwyższą cenę” kończy swoją historię Doyle.

Czytając takie wspominki można tylko się cieszyć, że dzisiaj poker znajduje się już w zupełnie innym miejscu. Pomimo narzekania na takie czy inne prawo to chyba zdecydowanie lepiej, że dzisiaj zamiast bandytów uzbrojonych w strzelby pokerzyści obawiać się mogą Amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości czy ministra Kapicy i służby celnej.

Poprzedni artykułI’m Rick James, bitch!
Następny artykułPoker770 – reload bonusy, pakiety i gotówka

8 KOMENTARZE

  1. Ja zdecydowanie bardziej wolałbym obawiać się pospolitego przestępcy niż członków (nie)zorganizowanej grupy przestępczej zwanych urzędnikami. Przed pierwszymi mogę się chociaż fizycznie bronić bądź przewidując niebezpieczeństwo jakoś zorganizować odpór. Przed mafią państwową można tylko uciekać.

  2. przestańcie podpowiadać Kapicy!!!…. a tak na poważnie to bardzo fajny wpis i jak najbardziej jestem za ile można czytać o samych cyferkach na tym poker się nie kończy

    • to może napisz sam jakis news?? a nie tylko sie czepiasz… badź się nie wypowiadaj i głupio nie kometuj

    • a propos pudli Tobet wiesz jakie psy najgłośniej ujadają? Te co najszybciej spieprzają. Szczekasz jak piesek którego obito kijem , udaje jeszcze chojraka ale tak naprawdę to tchórz który nic Ci nie zrobi. Może czas żebys juz spieprzał, a nie zameczał ludzi swoim bęłkotem

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.