ŚWIĄTECZNY ARMAGEDON
Jak co roku o tej porze w każdym domu, w każdym sklepie i na każdej ulicy trwa świąteczny
Armagedon. Ludzie tracą rozum! Wygląda to na wielki wyścig ?Tour de Shop?, w którym
ludzie walczą o jak najwyższe pozycje w klasyfikacji końcowej. Z obłędem w oczach, nie
zważając na nic i na nikogo rozjeżdżają rywali sklepowymi wózkami ciesząc się, że mają
dwa metry bliżej do kasy w markecie. Popyt na różnego rodzaju szmirę w tychże marketach
jest niewyobrażalny, bo skretyniali kupujący nie patrzą co im się wciska, byle by to było w
promocji. Jednym słowem dramat! Najgorsze jest to, że w tym wyścigu każdy z nas musi ?
chcąc nie chcąc ? uczestniczyć. A że ja nie lubię tak jak wszyscy – wkurza mnie to podwójnie.
Oczywiście jak co roku obiecywałem sobie, że całą krzątaninę odwalę odpowiednio wcześnie,
żeby nie zostać później zadeptanym przez stado sklepowych bawołów. I oczywiście nic z tego
nie wyszło! Standardowo wszystko zostawiłem na ostatnią chwilę i przez ostatni weekend
musiałem cały ?Tour de Shop? zrobić w dwa dni. A wiadomo ? jak się człowiek spieszy to się
diabeł cieszy. Pierwsze podejście zakończyło się totalną klapą i fiaskiem na całej linii. Po paru
minutach przepychania się przez tłumy zdziczałych klientów miałem serdecznie dość. Szybko
wykonałem telefon do żony, w którym wyjaśniłem jej, że jeśli za chwilę nie zwolni mnie z
obowiązku kupienia cholernych prezentów to ktoś zginie. A że moja małżonka wie, kiedy ja
żartuję, a kiedy jestem śmiertelnie poważny to kazała mi wracać do domu. Ufff? Wieczorem
miała być pokerowa wigilia u Clippera co się świetnie składało, bo po sklepowej porażce
miałem ochotę na kilka szybkich drinków na bazie Jacka Danielsa w towarzystwie przyjaciół.
Akurat ten jeden plan przedświąteczny udało mi się zrealizować w 100%. Co z tego, chwila
szczęścia trwała zbyt krótko i rano, wczesnym świtem (czyli około 14) trzeba było się zerwać z
wyra i udać się na kolejną wyprawę.
Punkt pierwszy to oczywiście choinka. Zielone, małe gówno stojące pośrodku pokoju i
przeszkadzające przez kilka dni w normalnym poruszaniu się po mieszkaniu. Ale co zrobić,
kiedy córka błaga ze łzami w oczach, żeby wreszcie była w domu choinka? Proszę bardzo!
Chcecie choinkę, macie choinkę! Cała familia wzięła się za strojenie drzewka lampkami,
bombkami i łańcuchami i zachwycona efektem końcowym zajęła się swoimi sprawami. Nagle
jak coś nie pieprznie mi nad uchem! Oczywiście moja kochana rodzina obwieszała
świecidełkami tylko jedną stronę pierońskiej jodełki i ta nie wytrzymała obciążenia i runęła na
podłogę! Jutro muszę jechać po nowe bombki, ze starych zostało mi jedynie kilka sztuk? Jak
ja kocham Święta!
Punkt drugi ? prezenty. Z tymi co roku jest ten sam problem. No bo ile razy można kupować
to samo? Sweterek, krawacik, książkę czy inny typowo świąteczny gadżet? Z drugiej strony
nasi sprzedawcy nie oferują nam absolutnie nic ciekawego. Każda galeria handlowa, z milionem
różnego rodzaju sklepów to jeden i ten sam szajs, w dodatku oferowany w chorych cenach,
bo i tak połowa baranów wyda na ten szajs worek pieniędzy. Kupienie czegoś oryginalnego
graniczy z cudem, ładnych czy ciekawych rzeczy na potencjalne prezenty jest jak na lekarstwo,
a o normalnych cenach nawet nie ma co marzyć. Warszawka, psia mać!
W całym tym bożonarodzeniowym cyrku tylko jedna rzecz pozwalała mi dotąd odreagować
negatywne emocje. Zabijanie karpi!! Oooo, to jest coś co lubię! Tego niecnego morderczego
procederu nauczył mnie dawno temu mój ukochany, świętej pamięci, dziadek. I w zasadzie
od tamtej pory na każde Święta to ja dokonywałem mordu na kilku sztukach niewinnych ryb,
ucinając im głowy, patrosząc i babrając się w ich krwi, brudząc przy tym pół kuchni. I co?
Kolejny bad beat! Moja szanowna ślubna, chcąc oszczędzić mi pracy, kupiła w tym roku już
wypatroszone karpie! A że zapłaciła za nie dwa razy tyle, co za żywe to bad beat podwójny!
Nie dość, że drożej, to jeszcze bez przyjemności! Niech to szlag!
Jutro Wigilia. Nie wiem co mnie jeszcze złego spotka do tego czasu, ale nie wątpię, że coś się
stanie. Najlepszym pomysłem byłoby chyba natychmiast się położyć i wstać tuż przed samym
wyjściem z domu. Chcę to mieć już za sobą! Moje nerwy są już napięte do granic możliwości
i nie odpowiadam za swoje czyny. Jeśli jeszcze raz ktoś by mnie potrącił w sklepowym hallu,
najechał na nogę wózkiem, walnął jakąś siatą w kolano to przysięgam, że dokonałbym zbrodni
w afekcie! I to gołymi rękoma!
Życzę więc wszystkim spokojnych Świąt! Miejmy to za sobą!
🙂 na stoliku zawsze znajdziesz przyjaciół- niestety takich, ktorzy chca cie ograc 🙂
a ja nienawidzę świąt, bo jestem samotna, jestem strasznie samotna, a moja samotność jest nie do zniesienia właśnie w święta, wtedy po prostu umieram z samotności… chciałabym przespać ten straszny czas bólu… i obudzić się po, gdy tylko cierpię, na to mam siły…
“daniz”-chyba naprawdę testujesz jakieś zioła 😉 I owszem JD jak go znam jest jedyny i niepowtarzalny ! Ludzie na ogół “grają“, a on jest sobą, co wcale nie oznacza, że jest szorstki dla żony i dzieci ;D
No ja też tego nie rozumiem… Jak ja zamawiam JD i mi cwaniaki przynoszą jakiegoś innego śmierdziela to ja od razu wiem, że mnie próbują przewalić i każę im przynosić to co zamówiłem. Smak JD jest niepowtarzalny, oryginalny i nie da się go pomylić z niczym innym…
Indy tobie słoń na język nadepnął czy jak? Jak możesz nie odróźnić smaku whisky po zalaniu Cola? JD po zalaniu Cola ma specyficzny słodki smak, już raz kazałem kelnerce w klubie przynieść jeszcze raz, bo to co dała to nie JD. Co do lodu to się zgodze, max 1 kostka, żeby zachować smak …__
TT
Ja tam lubię święta, gdyż moja rodzina podchodzi do nich z dystansem – w małym gronie, bez wielkich porządków i przygotowań… i nie mam tych słynnych ciotek: “przemuś, aleś ty kurwa wyrósł przez te lata…” 😉
Sam bym lepiej nie opisał mojego odczucia do świąt (nie tylko tych). Jeszcze mnie dobija, że w tym okresie wszysce są dla siebie tacy k**** milutcy, jakby nie można było być normalnym przez cały rok! A i typowych prezentów nie sposób dostać w nietypowych rozmiarach 🙁
Daniz, co ty dostałeś pod choinkę? Nowy towar od dealera? Ktoś tego wcześniej próbował przed tobą czy to taki eksperyment na tobie?
No a ja powiem że JD fakt, smaczy, ale i tak JBB rules ;). Tak poza tym to ja whisky pije czysciutkie, nawet lodu nie dodam, a jak mam jednak od czasu do czasu ochote na drinka whisky z cola to biore Dark Whisky za 30zl. bo po wymieszaniu z cola to i tak nie czujesz czy pijesz Johny Moonwalker 😀 czy Obana lub Taliskera… a co do drinków to ulubiony: gin + fanta cytrynowa
Próbowałem już dużej ilości amerykańskich wyrobów alkoholowych rodem z Tennessee i Kentucky, w tym również Jim Beama w każdej postaci. Fakt, smaczny 🙂 Ale i tak JD rules! 🙂
Jack Daniels wiem że to kompletny offtop… ale skoro lubujesz sie w whisky, tak jak ja, to napisz czy próbowałeś Jim Beam Black ;)? Dla mnie kiedyś liczył się tylko JD, aż skosztowałęm JBB wlasnie 😉
No właśnie po to mam bloga, żebym mógł sobie pomarudzić, nie? W domu muszę udawać wiecznie zadowolonego ze Świąt tatusia i mężusia 🙂 Ale co sobie myślę i co przeżywam to moje… I jeszcze jedno – Marcin, ja kocham wręcz robić prezenty rodzinie czy znajomym, ale w każdym innym momencie roku…
tylko tu odreagowujesz czy też narzekasz robiąc te czynności?, jak sie córa jara choinką to niech się jara, 3000zeta za siedzenie w hiltonie jest o.k, double cena za karpia juz Cie wkurza? strate przyjemności rozumiem 🙂 jakos trzeba przebrnąc, niech mają te święta raz w roku
WESOŁYCH I SPOKOJNYCH JD 🙂
Pewnie Cię to nie pocieszy… ale jest tu chyba sporo osób, które rozumie Cię lepiej niż mogło by się wydawać 🙂
Hm, jak dla mnie przesadziłeś z tą kontestacją. Życzę więcej cierpliwości – przecież wynajdywanie prezentów dla najbliższych ma swój urok, o jasnych stronach solidarnej walki rodziny z choinką nie wspominając. Całą tę frustrację zrzucam na karb Danielsowej licentia poetica :DWszystkim zaś życzę spokojnych, rodzinnych i ciepłych Świat Bożego Narodzenia – one naprawdę takie mogą być Jacku! 😉 Pomyślności!
Najgorsze, że to wszystko prawda! Już po napisaniu bloga zaliczyłem kolejnego bad beata! Mojej kochanej małżonce o godzinie 2 w nocy przypomniało się, że trzeba by chyba zapakować prezenty. Oczywiście w domu było wszystko oprócz taśmy klejącej – jak ktoś kiedyś próbował zapakować coś w papier bez tego rekwizytu to wie o czym mowa… Podróż po okolicznych stacjach benzynowych w celu kupienia lub wyłudzenia taśmy od obsługi spadła rzecz jasna na mnie i – co oczywiste – nie dała rezultatu. Stara właśnie pakuje prezenty. Kupiłem jej Kropelkę 🙂 Jak ma sklerozę to niech sobie radzi 🙂
Heh, zgadzam się z Tobą. Dlatego ja prezenty zamówiłem drogą internetową, a choinkę wystroiłem sam, żeby takiego bad beata nie złapać =]Wesołych JD
Minimum 9/10 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.