Amerykanin David Williams to 40-letni pokerzysta, który połowę życia gra w pokera. Co słychać u gracza, który wygrywał na WSOP, a dzisiaj nieco odsunął się w cień?
David Williams to pokerzysta, który miał swój udział w pisaniu historii pokera. To właśnie on był finałowym rywalem Grega Raymera w finale Main Eventu w 2004 roku. W wywiadzie z Action Network opowiadał o swojej karierze i tym, czym się teraz zajmuje.
Williams przed rozpoczęciem pokerowej kariery pracował w kilku miejscach. Zaczął też grać w Magic: The Gathering i to właśnie poniekąd dzięki tej grze poznał też pokera. W 1998 roku zaczął grindować na PartyPoker, a przy okazji rywalizował w podziemnych grach w jednym z klubów w Dallas.
Przełom nadszedł oczywiście kilka lat później. Pokerzysta zajął drugie miejsce w Main Evencie WSOP. Wygrał wtedy aż 3,5 mln dolarów. Parę miesięcy później zajął drugie miejsce w turnieju WPT Borgata Poker Open i tam zgarnął kolejne kilkaset tysięcy dolarów.
Wspomina, że pierwszą rzeczą, jaką zakupił za swoją wygraną był zegarek Rolex. Wstrzymywał się jednak z innymi dużymi zakupami do 2005 roku, kiedy znów zaliczył kilka dobrych wyników. Rok później zdobył bransoletkę w odmianie Seven Card Stud. Mówi, że to jedna z jego ulubionych odmian, ale uwielbia przede wszystkim Pot Limit Omahę.
Obecnie przede wszystkim ojciec
Dzisiaj Williams koncentruje się przede wszystkim na roli rodzica. Wychowuje córkę i nie gra już tak często. Mówi, że łączenie roli opiekuna i gra nie idą szczególnie dobrze w parze – temu uważa się za gracza „na emeryturze”. Właśnie dlatego nie mówi też rodzicom innych dzieci, że jest pokerzystą.
– Nie mówię rodzicom i nauczycielom, że jestem profesjonalnym graczem, bo już tyle dzisiaj nie gram. To ciągle moja praca, ale uważam się za gracza na emeryturze i rodzica na pełen etat. Gram tylko pełny harmonogram WSOP. Oni wiedzą, jak wygląda moja historia, bo to zawsze wychodzi, ale dzisiaj nie jest to już tak tajemnicze, jak jeszcze parę lat temu. Uważam, że bycie początkującym pokerzystą i rodzicem może być ciężkie, bo osiągnięcie wysokiego poziomu wymaga sporo czasu, a rodzicielstwo to priorytet – mówi.
Williams jest prywatnie również całkiem niezłym kucharzem, co pokazał w programie MasterChef. W siódmym sezonie zajął drugie miejsce. Dzisiaj na jego Twitterze znaleźć można ulubione restauracje w Las Vegas. Występował w finale Main Eventu i programie o ogólnokrajowym zasięgu. Gdzie presja była większa?
– Tak szczerze, nie czułem żadnej w obu sytuacjach. Może ciężko w to uwierzyć, ale świetnie radzę sobie żyjąc chwilą i panuję nad presją. Przeciwko Gregowi wszystko stało się tak szybko, że nie poczułem nawet znaczenia tej sytuacji. Kiedy wszystko się skończyło, zdałem sobie z tego sprawę i było to najsmutniejszy dzień życia w tamtym okresie. Finał MasterChefa był intensywny, ale kiedy zegar ruszył, byłem przygotowany. Jajka na miękko robiłem tyle razy, że wiedziałem, iż są dobrze przygotowane. Stworzyli z tego większy show, ale wtedy postawiłbym wszystkie pieniądze, że były dobrze ugotowane – mówi.