Pokerzysta ze Szkocji nie uważa, aby shot clock był rozwiązaniem, które poprawi szybkość gry w turniejach.
Dość często w dyskusji o pokerowych turniejach przewija się ostatnio możliwość wprowadzenia tzw. shot clock, co oznaczałoby, że każdy z graczy miałby określony czas na wykonanie ruchu, a także dodatkowy czas w przypadku trudniejszych decyzji. W przeprowadzonej niedawno ankiecie aż 80% graczy turnieju LAPC opowiedziało się za wprowadzeniem shot clock. Nie wszyscy są jednak zwolennikami wprowadzenie takiej zasady. David Vamplew mówi, że nie ma pewności czy panaceum na wolną grę będzie właśnie shot clock.
W wywiadzie, który przeprowadził z nim Lee Davy, Vamplew zauważa, że istnieje problem graczy, którzy przy stole niezwykle wolno podejmują wszelakie decyzje. W takich sytuacjach gra robi się nieco nudna, a gracze poirytowani, a trzeba przecież grę czynić ciekawszą dla wszystkich.
Mistrz EPT uważa jednak, że shot clock może nie przynieść oczekiwanych zmian: – Głównym powodem, dla którego gra jest wolna, jest to, że ludzie przy stole marnują czas. Dwadzieścia sekund zajmuje im wyrzucenie kart, nie patrzą na nie dopóki akcja do nich nie dojdzie, później patrzą jeden na drugiego, tasują kart i zrzucają – te wszystkie ruchy zajmują czas, ale nie możesz ich ograniczyć czasowo, a wprowadzenie shot clock ich nie przyśpieszy.
Ze słów Vamplewa wynika, że trzeba się też na chwilę wczuć w sytuację przy stole. Niektórzy z graczy podejmują wszystkie decyzje szybciej, dlatego nie ma problemu jeżeli czasem jakaś zajmie im dwie czy trzy minuty. Z kolei gracze rekreacyjni i tacy, którzy dopiero zaczynają przygodę z wielkim pokerem, mogą być nieco onieśmieleni otoczką turnieju, a więc każda decyzja to nerwy, a oni nie chcą popełnić błędu.
Czemu więc niektórym decyzje zajmują tak długi czas? Chodzi nie tylko o nerwy, ale również zwyczaje. Vamplew zgadza się z tezą, że pokerzyści uczą się od innych zachowania – jeżeli więc ktoś widzi w telewizji rozgrywkę w świetle kamer, a później sam gra w dużym turnieju, to może zacząć kopiować te zachowania i gra wolniej.
David nie podaje konkretnego rozwiązania problemu zbyt wolnej gry. Zdaje sobie sprawę, że sprawa jest chyba zbyt skomplikowana, aby rozwiązała ją zasada shot clock. Przyznaje, że zdarza mu się wzywać czas, kiedy któryś z rywali gra wolno kolejne rozdania. Używa argumentu, że powinno się grać szybciej, aby później dostać trochę więcej czasu na cięższe decyzje. Pokerzysta zauważa jednak, że jest trochę racji w argumentach osób, które chcą shot clock – wprowadzenie go dałoby efekt psychologiczny, a gracze szybciej podejmowaliby decyzje wiedząc, że zasada taka istnieje: – To jak z turniejami Turbo. Ponieważ mają słowo Turbo w nazwie, ludzie po prostu grają szybciej mniej myśląc – mówi Vamplew.
Źródło: CalvinAyre.com