Dan „Action Dan” Harrington

16

Nie ma tylu bransoletek, co Phil Hellmuth. Patric Antonius jest od niego przystojniejszy. Tom Dwan agresywniejszy. Daniel Negreanu lepiej wypada w mediach, a Phil Ivey wygrał w pokera więcej milionów dolarów. Ale mimo to, Dan Harrington to i tak jeden z najważniejszych graczy w historii pokera.

Z kilku powodów. Po pierwsze, wyniki. Jeśli by uznać Main Event WSOP za najważniejszy miernik pokerowych umiejętności – w czym chyba nie ma żadnej ekstrawagancji – osiągnięcia Dana prezentują się znakomicie. Zwycięstwo w 1995 roku. Cztery finałowe stoliki. Sześć wizyt w kasie.

Oczywiście, powie ktoś, Johnny Moss, Doyle Brunson, Stu Ungar i Johnny Chan zdołali wygrać mistrzostwo WSOP dwa razy z rzędu, to dopiero jest wyczyn! Ale za czasów Mossa w Main Evencie startowało sześć, siedem osób (!), w epoce Brunsona dwadzieścia parę, Stu Ungar ogrywał siedemdziesięciu kilku przeciwników, a Johnny Chan – odpowiednio 152 i 167. Dlatego być może o wiele większe znaczenie w dorobku Harringtona ma nie bransoletka z Main Eventu z 1995 r. (pokonał ponad ćwierć tysiąca graczy), ale wyniki z początku "Ery Moneymakera". W 2003 r. Harrington okazał się lepszy od ponad ośmiuset graczy i przegrał jedynie z Samem Farhą i wspomnianym Moneymakerem, a rok później – już w czasach wielkiego pokerowego boomu (Main Event z 2576 uczestnikami!) – zaliczył kolejny finałowy stolik i zajął miejsce czwarte. Dorzućmy do tego szóste miejsce w debiutanckim dla Amerykanina Main Evencie roku 1987 oraz kolejną wizytę w kasie w tegorocznym turnieju, by uświadomić sobie, jak równym i solidnym graczem od ponad dwudziestu lat jest Dan Harrington.

Po drugie – książki. Bez względu na to, czy konserwatywny, bardzo tight styl Amerykanina nam odpowiada czy nie, trzy części "Harrington on Hold'em " (współautorem jest Bill Robertie) są lekturami obowiązkowymi dla każdego, zaczynającego swoją przygodę z pokerem. Seria ta omawiała kolejne etapy gry turniejowej, ale Harrington podzielił się swoją wiedzą także na temat gier cashowych. Dwie części "Harrington on Cash Games" ukazały się w 2008 roku. Wszystkie podręczniki "Action Dana" cieszyły się olbrzymią popularnością i należą do kanonu literatury pokerowej. Harrington, jak się okazuje, jest nie tylko świetnym graczem, ale i genialnym teoretykiem i wielkim popularyzatorem pokera.

Jak udało mu się osiągnąć ten status? Cofnijmy się do samych początków. Dan Harrington urodził się w 1945 roku w Cambridge w stanie Massachusetts i jak wielu przyszłych zawodowych pokerzystów, już od dzieciństwa wykazywał wielkie zainteresowanie różnego typu grami.

Talenty te rozwijał w trakcie studiów prawniczych w pobliskim Suffolk. Grywał wtedy w pokera m.in. z młodym Billem Gatesem, wtedy studentem na Harvardzie. Harrington był jednak przede wszystkim świetnym szachistą (mistrzostwo stanu), a później zainteresował się backgammonem (ok, użyję polskiego określenia: tryktrakiem). Także w tej grze odnosił wielkie sukcesy. Jednak to dopiero poker mógł zaoferować Dannemu to, czego pragnął najbardziej: wielkie pieniądze. Co prawda już wcześniej Harringtonowi udawało się czerpać zyski z różnych gier hazardowych (był np. członkiem grupy studentów, starającej się dzięki matematycznemu podejściu, zarabiać na blackjacku), ale czym jest blackjack w porównaniu z pokerem?

Harrington miał świadomość, że jego ścisły umysł i analityczne podejście pozwolą na uzyskanie odpowiedniej przewagi nad pozostałymi graczami. Ostatecznym impulsem do porzucenia tryktraka na rzecz pokera stało się… zwycięstwo w mistrzostwach świata w tryktraka w 1980 r! Tak, tak, właśnie zwycięstwo. Dlaczego? Bo niesolidny organizator turnieju nie wywiązał się ze swych deklaracji i nie wypłacił tryumfatorowi obiecanych 27 tysięcy dolarów. Czego jak czego, ale "okradania" ze swych ciężko zarobionych pieniędzy Harrington nie mógł tolerować…

Skupił się więc na pokerze. Początkowo aktywny był na scenie nowojorskiej, gdzie w słynnym The Mayfair Club grywał m.in z Erikiem Seidelem i Howardem Ledererem. Później oczywiście przyszedł czas na Las Vegas – i wspomniany już wcześniej świetny występ w Main Evencie WSOP roku 1987. Uwzględniając turnieje boczne ogólny bilans Harringtona na WSOP przedstawia się następująco: dwie bransoletki (druga, także z 1995 r., w No Limit Hold'em $ 2,500), dziesięć miejsc w kasie i w sumie ponad 3,5 mln $ wygranych.

Ale Action Dan świetnie sobie radzi także w innych turniejach. W 2005 roku bliski był zdobycia swojego pierwszego tytułu w zawodach serii World Poker Tour, ale ostatecznie w Doyle Brunson North American Poker Championship był drugi (przegrał heads-up z Minh Ly). Co się odwlecze to nie uciecze, pomyślał Harrington i nie potrzebował wiele czasu, by swój bilans w WPT poprawić. W dwa lata później, pokonując w ostatecznej rozgrywce Davida "Dragona" Phana, tryumfował w WPT Legends of Poker i zgarnął kolejne 1,6 mln $. Jednocześnie wstąpił do elitarnego, pięcioosobowego grona pokerzystów, którzy wygrali zarówno Main Event WSOP, jak i tytuł WPT (pozostała czwórka to: Brunson, Mortensen, Scotty Nguyen i Joe Hachem). W sumie jego turniejowe wygrane szacuje się na co najmniej 6,5 mln $.

Co najciekawsze, sam Dan Harrington nie postrzega siebie jako "pełnoetatowego" pokerzystę. Gra w karty jest tylko jedną z jego zawodowych aktywności i tylko jednym ze sposobów zarabiania pieniędzy. Równie ważna – jeśli nawet nie ważniejsza (i być może jeszcze bardziej dochodowa) – jest jego aktywność biznesowa. Harrington zaczynał jako prawnik, specjalizujący się w prawie upadłościowym i bankructwach (hmm, słowo to u niejednego z jego przeciwników wywołuje przykre wspomnienia…), a teraz prowadzi własną firmę inwestycyjną. Zajmuje się handlem nieruchomościami, rynkiem kredytowym oraz grą na giełdzie. Można być prawie pewnym, że tam gdzie dochodzi do połączenia "gra + szacowanie ryzyka + wielkie pieniądze" pojawi się Dan Harrington; bez względu na to, czy będzie to w Las Vegas czy na Wall Street.

Dan Harrington uznawany jest za jednego z najbardziej konserwatywnych pokerzystów (dlatego jego przydomek, "Action Dan", traktować należy jako pełen ironii). Jego styl określa się jako bardzo tight, co w epoce agresywnych, grających bardzo loose internetowych graczy pokroju Dwana, uchodzić może za podejście staromodne i przestarzałe. Jednak patrząc na wyniki Harringtona zauważyć trzeba, że wiele jego świetnych występów miało miejsce w ostatnich latach, kiedy internetowa młoda fala urosła już w siłę. Stara, dobra szkoła ma się zatem całkiem dobrze. Poza tym – wizerunek gracza tight pozwala od czasu do czasu na całkiem odważne i skuteczne akcje, jak ta poniżej, pochodząca z finałowego stolika WSOP-u 2004 roku:

Poprzedni artykułNo i czas na mnie!
Następny artykułIlari Sahamies – Grube gry w Las Vegas

16 KOMENTARZE

  1. no co, wczoraj z szorta z UTG sobie zrobiłem open shove [Td8d] i zmierzyłem się z KK vs QQ vs JJ :)przedwczoraj to samo w Hyattcie z JT vs KK i AAgood timing :)ps. nigdy nie twierdziłem, że mam jakieś pojęcie o tej grze 🙂

  2. errata

    W pierwszych występach miał jednak inną i obecnie też gra w innej.Dominuje jednak zieleń i motyw Boston Red Sox.

  3. Dzięki LukeLasko. Masz bez wątpienia rację,to jest ten trop. Niestety chyba tego modelu już nie produkują,bo zryłem cały net,a nie chce mi się wierzyć, aby Harrington nosił przez tyle lat taką samą czapke.

  4. Sorry myslalem ze to suited.

    Chociaż i tak ma to małe znaczenie.PS; szachisci doskonale analizują ręce.

    Przykład: czaki

  5. Mój idol.Pewno dlatego,że specjalista od turniejów i szachista.Mam pytanie odnośnie jego czapki którą stale nieprzerwanie nosi. Ktoś wie co na niej jest lub co reklamuje?

  6. dobry squeezee

    gość od AQs na blindzie jednak powinien pomyśleć, czy aby dla Harringtona nie była to własnie dobra okazja na squeeze

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.