Turnieje high roller i super high roller są niewątpliwie sporą dawką emocji. Ogląda się je świetnie, a odbywają się bardzo często. Istnieją jednak niebezpieczeństwa, które powodują, że takie eventy mogą kiedyś przejść kryzys.
Turnieje, gdzie wpisowe wynosi minimalnie 100.000$ w pokerze istnieją już od ponad dziesięciu lat. Wszystko zaczęło się na Aussie Millions w 2006 roku. Wtedy w takim evencie zagrało dziesięć osób. Rok później było ju ich osiemnaście.
Od tego czasu turnieje stały się dość popularne. Sporo się o nich mówi w świecie pokera. Przez wzrastało wpisowe, które wynosi dzisiaj już przecież 1.000.000$ w turniejach takich jak Big One for One Drop.
Steve Ruddock zauważa, że turnieje super high roller to świetny marketing, ale pojawiają się również problemy. Przykładowo – czy zaliczać je do All Time Money List? Są jeszcze dwa ważniejsze pytania. Czy da się utrzymać płynność takich turniejów? Jaki wpływ na pokera miałaby zapaść ekonomii takich eventów? Jest też kwestia etyczna – stakowanie, wymiana udziałów i ewentualne oszustwa, które mogą się pojawić.
Ekonomia i jej zagrożenia
Turnieje super high roller są z reguły otwartymi eventami. Tak wygląda to od oficjalnej strony. Prawda jest jednak taka, że zagrać w nich mogą tylko najlepsi gracze, którzy potrzebują jednak finansowego wsparcia. To więc tworzy oddzielną ekonomię w pokerowej ekonomii.
Jest grupa profesjonalistów, która gra praktycznie tylko takie turnieje. Uczestniczą oni również w prywatnych cashówkach, chociaż to inna kwestia. Rzadko jednak ich pieniądze „łączą się” ze środkami tych, którzy grają turnieje WSOP albo WPT.
Tutaj pojawia się potencjalne zagrożenie. W pokerze zwykle pieniądze płyną w „górę”. Kiedy ktoś zaczyna swoją karierę, to wspina się do najwyższych stawek. Tak przynajmniej było kiedyś.
W super high rollerach nie ma jednak nowej gotówki, która pojawiałaby się w ekonomii pokera. Owszem, jest paru biznesmenów, ale przecież oni w tym świecie nie dominują. Pieniądze przechodzą z rąk do rąk pomiędzy najlepszymi graczami, którzy często jeszcze sprzedają udziały, mają wspólne kapitały czy wymieniają się udziałami w eventach. Mało jest „nowej” gotówki.
Ciężko wyobrazić sobie, aby ktoś wskakiwał z gier cashowych czy turniejów za 1.500$ aż tak wysoko. Zwycięzce eventu za 1.500$ może zacząć grać turnieje za 5.000$ czy 10.000$. Później jednak nie będzie grał turnieju za 1.000.000$ bo wpisowe jest przecież sto razy większe! Większość nowych graczy, która pojawia się w turniejach z wysokim wpisowym ma jakieś finansowe wsparcie.
Co stanie się, kiedy ktoś sobie pójdzie?
Ruddock zauważa, że może wydarzyć się, iż jeden pokerzysta po potężnym heaterze zdecyduje się nagle na zaprzestanie gry w takich eventach. Wtedy cała ekonomia może wejść w recesję.
Przypomnijmy sobie jeden przykład. Podczas pokerowego boomu Andy Beal grał w „Korporacją” o miliony dolarów. Była spora szansa, że przy jego wygranej te pieniądze zniknęłyby z pokerowej ekonomii już na zawsze. Turnieje z wielkim wpisowym mogą iść w podobnym kierunku.
W 2012 roku bogaci biznesmeni byli na wielkim heaterze. Paul Phua, Richard Yong oraz Winfred Yu zajęli trzy pierwsze miejsca w turnieju Aspinalls SuperHigh Roller. Nieco późnej Stanley Choi wygrał turniej Macau High Stakes Challenge. Wziął za to 6,4 miliona dolarów. Dalsze cztery miejsca (łącznie dziesięć milionów dolarów) też wzięli bogaci amatorzy. Wygrali oni tylko w tych dwóch turniejach łącznie 15 milionów dolarów!
Szczęśliwie, ci ludzie grali dalej. Co jednak stałby się, gdyby nagle zdecydowali się, że nie chcą już grać i zabierają swoje „zabawki”? Pokerowe ekonomia gier na wysokie stawki byłaby w tarapatach.
Iluzja pieniędzy
Kolejnym poważnym problemem jest to, że dla większości graczy, którzy uczestniczą w tych eventach, pieniądze nie będą nawet „prawdziwe”. Takich turniejów jest co roku kilkanaście. Nawet najlepsi mieliby problemy, aby samemu opłacić wpisowe. Kiepski rok oznaczałby przecież downswing na 5 do 10 milionów dolarów.
Dlatego każdy z uczestników sprzedaje sporo udziałów. Resztę wymienia z innymi. Gracze grają za miliony, ale realnie większość ma mniej niż 50% swojej akcji.
Jak zauważył jeden z użytkowników Reddita, możliwe jest przecież, że są stoły, na których swoje udziały my trzech czy czterech pokerzystów. Na bubble'u ktoś może zagrać łatwiej all-iny, które nie będą sprawdzony. W grze 3-handed możemy mieć Oliviera Busqueta i Dana Colmana, z których każdy ma 50% udziałów przyjaciela. Budzi to pewne wątpliwości.
Zwrócił na to uwagę Dan Shak na Twitterze. Pisał, że Niemcy grają świetnie w małych fieldach, ale nie wiadomo jednak jak wygląda sytuacje ze stakowaniem i wymianą udziałów, a pokerzyści nie walczą ze sobą szczególnie aż do stołu finałowego.
They are a great in a small field high roller where they are half the field with who know what staking and swapping don't play back till FT
— Daniel Shak (@daniel_shak) September 28, 2017
W sytuacji, gdy stawką są tak wielkie pieniądze, a pokerzyści zawsze muszą podejmować decyzje najlepsze dla EV, strach przed sotfplayem ze strony graczy, którzy mają u siebie dużą część swoich udziałów, nie powinien być raczej porównywany do teorii spiskowej – może właśnie te sugestie Ruddocka są wstępem do większej dyskusji?