Belgijski pokerzysta o World Series of Poker i grze z Philem Hellmuthem.
Podobnie jak wielu graczy Team PokerStars, również i Christophe De Mulder wybrał się na World Series of Poker. Pokerzysta pisze o tym w swoim ostatnim wpisie na PokerStars Blog.
Christophe wspomina, że Las Vegas wciągnęło go po raz kolejny. Chociaż nie planował zostać na całe World Series, to Miasto Grzechu opuścił dopiero w lipcu. Kiedy wcześniej planował koniec wyjazdu, zaliczył świetną serię wyników – cashe w eventach shootout, turbo i 1500$ NLHE, wspomaganą przy okazji niezłymi wynikami – dlatego postanowił zostać dłużej. W cashówkach radził sobie dalej nieźle, chociaż w turniejach już wyników nie powtórzył.
Belgijski pokerzysta trochę więcej pisze tylko o jednym evencie – turnieju shootout z wpisowym 3 tysiące dolarów. W turnieju takim tylko zwycięzca przechodzi dalej. Turniej ten jest zwykle dość mocno obsadzony i tak było na tegorocznym World Series. Christophe grał na swoim stole z Philem Hellmuthem. Przyznaje, że Phil to interesujący gracz, ale ma dość dziwny mindset. Mimo tego, ciągle odnosi sukcesy w turniejach.
De Meulder tłumaczy, że chodzi o narzekanie. Phil przez ponad powtarzał ciągle, że nie ma szczęścia. To jednak nie wszystko: – No i dochodzi jeszcze kwestia tego, jak rozgrywa ręce; z mojej perspektywy to wyglądało tak, że nie zagrał poprawnie ani jednej ręki gdzieś przez 4 godziny. Szczerze mówiąc, nie wiem jak on to robi. Chyba dobrze używa swojego wizerunku, przez co robi deep runy w turniejach, ale jeżeli chodzi o podstawy, to robi zasadnicze błędy. Ostatecznie Christophe wyrzucił z tego turnieju Hellmutha.
Pokerzysta Team PokerStars pisze, że przez lata gry zrozumiał, iż nie ma oczywiście jednego stylu gry i to dlatego poker jest taki interesujący. Niekiedy pojawiają się dyskusje, w których starszych profesjonalistów live, określa się mianem rybek w dzisiejszych grach, bo nie potrafią przeciwstawić się nowej fali młodych graczy. De Meulder zauważa, że może online taki gracz nie poradzi sobie na wyższych stawkach, ale umiejętność gry wizerunkiem i ready live, powodują, że mogą ciągle rywalizować z młodszym pokoleniem, które wie z kolei więcej o zakresach i tendencjach rywali.
Christophe awansował do drugiej rundy, w której starł się m.in. z Danielem Alaeim i Erikiem Seidelem. Stół znów był trudny, a Belg musiał uznać wyższość rywali. Najpierw Alaei nie uwierzył w jego blef, a później Seidel szczęśliwie ograł go z dziesiątkami, gdy Christophe miał parę waletów. Pokerzysta przyznaje, że czuł się w tym momencie źle – grał naprawdę nieźle, a zwycięzca tej rundy mógł już myśleć o stole finałowym. Pisze nawet, że w tej sytuacji nie poradził sobie mentalnie.
Na koniec pokerzysta udziela jeszcze rady: trzeba dobrze zarządzać kapitałem, aby wpisowe do turniejów nie wpływało na samą grę. Dlatego też on nie zdecydował się na grę w Main Evencie. Postanowił, że zrobi to tylko i wyłącznie, będąc właśnie 10 tysięcy dolarów na plusie. Jako, że nie zrealizował tego celu, nie zagrał turnieju głównego. Wie jednak, że za rok będzie miał kolejną szansę.
Źródło: PokerStars Blog.
Zdjęcie: PokerStars Blog.
„(…) z mojej perspektywy to wyglądało tak, że nie zagrał poprawnie ani jednej ręki gdzieś przez 4 godziny. Szczerze mówiąc, nie wiem jak on to robi. Chyba dobrze używa swojego wizerunku, przez co robi deep runy w turniejach, ale jeżeli chodzi o podstawy, to robi zasadnicze błędy”
Panie de Meulder, najpierw osiągnij w swojej pokerowej karierze chociaż połowę tego, co Hellmuth, a dopiero potem zacznij wygłaszać uwagi na temat jego stylu gry…
To samo można by powiedzieć teraz o Twoim komentowaniu jego tekstu. A tak poważnie, Hellmuth gra niesamowicie specyficznie i moim zdaniem bardzo często podejmuje decyzje, które można uznać za błędne – z tą różnicą, że on potrafi się między nimi poruszać, a jak trzeba gra solidnego pokera.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.