Pokerowy mistrz WSOP wspomina swoje zwycięstwa i opowiada o tym, jak zmieniła się jego gra.
Chris Moneymaker to pokerzysta, którego nie trzeba przedstawiać. Gracz Team PokerStars nie jest dzisiaj gwiazdą pierwszych stron gazet, ciężko szukać go też w podsumowaniach turniejów. Od pewnego czasu Moneymaker jest przedstawicielem Hollywod Poker Open i grywa głównie w turniejach regionalnych.
W niedawnej rozmowie z PennLive Chris wspominał swoją grę z Sammym Farhą, a także to jaki wpływ miał na rozwój pokera. Swoje zwycięstwo uważa i pokerowy boom, za coś w rodzaju „perfekcyjnej burzy”, na którą składało się to, że był w odpowiednim miejscu, czasie i był po prostu człowiekiem, którego można było lubić: – Jestem przeciętnym gościem, z którym możesz iść na piwo do baru – mówi Chris.
W momencie, gdy w turnieju został tylko on i Sammy Farha, obaj byli już mocno zmęczeni. Moneymaker zaoferował więc rywalowi podział kasy i grę o samą bransoletkę. Chris przypomina sobie, że zirytowało go wtedy, że Farha zażądał wtedy więcej niż połowy pieniędzy. Poczuł się w jakiś sposób urażony, a do tego zauważył, że rywal zupełnie nie szanuje jego gry. Dopiero później stosunek Farhy do Chris nieco się zmienił, ale gracze właściwie nie spotykali się aż do 2010 roku, kiedy w rewanżu za poprzedni heads-up, zagrali podobny mecz. Znów wygrał go Moneymaker.
Chris mówi, że internetowy boom spowodował, że dzisiejszy poziom pokera jest znacznie wyższy: – W 2003 roku nie musiałeś być najlepszym na świecie, aby wygrać. Gra jest coraz cięższa. Jeżeli nie nadążysz, zostaniesz wyprzedzony przez innych. Dodaje, że kiedyś graczom problemy sprawiała gra po flopie, a dzisiaj młodzi pokerzyści mają w głowie często cały plan na rozegranie rozdania.
Gracz PokerStars mówi, że sam dość późno stwierdził, że gra zaczyna mu „uciekać”. Nie czuł, że musi ją poprawiać, chociaż wyniki turniejowe nie były satysfakcjonujące. Wspomina, że nie miał „głodu gry”. Dopiero w 2009 zorientował się, że czas się obudzić i nadrobić braki. Mówi, że za dnia pełni funkcję ojca i męża, a w nocy rozpoczyna turniejowe przygody. W ciągu najbliższych tygodni zamierza grać m.in. na Florydzie czy w Monte Carlo.
Kilka dni później Chris odpowiadał także na pytania czytelników portalu PennLive. Zapytany, czy uważa pokera za sport, odparł, że sport jest jego zdaniem aktywnością fizyczną. Dlatego nie uważa pokera czy szachów za sport.
Co ciekawe, Chris nie poleca również kariery pokerzysty: – Wszystkim chciałbym polecić naukę gry, bo to świetna rozrywka społecznościowa z zastosowaniem matematyki. Nigdy nie polecałbym jednak gry zawodowej. To wspaniała praca i mi się podoba, ale ciężko jest się z niej utrzymać. Jesteś w trasie i nie masz stałej pensji. Jeżeli masz 21-25 lat, może ci się to wydawać świetną pracą, ale gdy jesteś starszy i masz rodzinę, to ciężko ją dopasować. Dodatkowo, po 10 latach masz pustkę w CV i w „prawdziwym świecie” może ci być ciężko znaleźć pracę.
Chris grał niedawno podczas jednego z turniejów w Hollywood Casino, w stanie Pennsylvania. Po turnieju gracze mogli zasiąść z nim do gier cashowych na niskich stawkach.