Co do Omahy, to turnieje są raczej loterią i nie spodziewałem się dużo więcej tym razem. Blindy rosły co 30min i pomimo sporej ilości rebuyów (zrobiłem w sumie 6 i addona) staki były dość małe. Sprawiło to, że po jednym podbiciu i kilku callach następne przybicie już było allin. W ten sposób spotkały się AAxx, KKxx, QQxx, JJxx, TTxx w jednym rozdaniu allin przed flopem! O dziwo AA (niestety nie moje) utrzymało się i tak zakończyłem udział w tym turnieju.
Następnie udałem się aby kontynuować moje przygody z PLO Cash Game. Początek znów był nieprzyjemny, udało mi się trzykrotnie wsadzić allina z lepszą ręką i ani raz się nie utrzymała :(. Kulminacją tego była ręka AKKx gdzie AK było w treflach. Wrzuciłem reraise przed flopem za 90% stacka i dostałem 3 callerów. Na flopie KT8 dwa piki i jeden trefl zagrałem za resztę żetonów. Na turn doszła 3 trefl i w tym momencie miałem nut top set plus nut flush draw. Niestety na river przyszedł walet pik… :(. I nawet nie pokonał mnie kolor! Chinka metr czterdzieści wzrostu w kapeluszu postanowiła sprawdzić mnie przed flopem z Q974[!?] no i trafiła strita. Jest tu takich chinek kilka, kłapią tymi dziobami między sobą cały czas, kręcą się po sali i wszystkich denerwują, a jak jeszcze zabiorą żetony to normalnie małpi tilt… :). Po krótkim spacerze postanowiłem tym razem pożyczyć od Obywatela, bo ta kasa Zelika to strasznie niefartowna (jemu jakoś działa na bo dziś w Omahe znów się pięknie nabudował). Już w pierwszym rozdaniu się poczworzyłem gdy w końcu AAxx się utrzymało i odrobiłem straty z tego dnia. Potem już miałem trochę lepszy dzień i udało się odrobić turniej plus kawałek strat z wczoraj. Jutro (dziś) main event. Może w końcu w turnieju pójdzie lepiej!
Pozdrawiam,
Goral
gl gl
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.