Kilka dni temu Bryn Kenney triumfował w Main Evencie Aussie Millions. Turniej zakończył się w nieco kontrowersyjny sposób, bo po trzyosobowym dealu Kenney wziął tytuł i pierścień mistrza. Amerykanin jest z takiego rozwiązania całkowicie zadowolony.
Po swoim triumfie w Aussie Millions Bryn Kenney ma na koncie łączne cashe wynoszące ponad 26,6 miliona dolarów. Wygrana w Melbourne warta była nieco ponad milion dolarów.
– To wspaniałe uczucie, bo w końcu zagrałem pierwszy raz w finale Main Eventu, a następnie wygrałem tak ważny turniej. Aussie Millions jest specjalnym miejscem, bo to świetna zabawa, wspaniała lokacja i doskonałe turnieje. Mam nadzieję, że w przyszłości dołożą jeszcze high rollery, bo ludzie uwielbiają tam grać – mówi w rozmowie z Poker Central.
Kenney znany jest raczej z gry w turniejach z wysokim wpisowym. Przed wygraną w Crown Casino jego najlepszy wyniki poza high rollerami wynosił 287.870$, które scashował w turnieju WSOP za 5.000$. Pokerzysta mówi, że ten event był inny niż high rollery. Tam trzeba się skoncentrować na jeden, dwa albo trzy dni. W turnieju takim jak Aussie Millions chodzi częściowo o dobrą zabawę, która pomaga w przetrwaniu wyczerpującego grindu.
Najważniejsza wygrana
Kenney zwycięstwo w Main Evencie nazwał swoim „najważniejszym triumfem”. Każdy przyzna jednak chyba, że cały turniej zakończył się w co najmniej dziwny sposób. Po stu rozdaniach gry 3-handed Kenny, Andrew Hinrichsen oraz Mike Del Vecchio zrobili deala. Kenney w efekcie wziął tytuł mistrza. Mówi jednak, że całkowicie na niego zasłużył.
– Chciałem wygrać turniej, tak samo zresztą jak Mike. Nie miałem problemu z tym, aby grać dalej. Pomimo beznadziejnych kart dawałem radę. To chyba dość oczywiste, że grałem najlepiej.
Kenney zaproponował rywalom deala, w efekcie którego to on miał wziąć tytuł mistrzowski. Początkowo im się to nie spodobało, ale później zmienili zdanie. Pamiętajmy jednak, że w TOP3 różnice pomiędzy wypłatami były ogromne (pomiędzy pierwszym a trzecim miejscem aż 1,2 miliona dolarów australijskich), co zapewne miało wpływ na ich decyzję.
– Kiedy zapytali o deala, nie chciałem się zgodzić bez zakończenia turnieju i ogłoszenia mnie jego triumfatorem. Ten turniej wiele dla mnie znaczy, a więc nie zamierzałem dealować dopóki nie zostałbym zwycięzcą. Od nich zależało, czy zrezygnują z tytułu i tak właśnie zrobili. Ja mogłem grać dalej. Rywale początkowo nie bardzo chcieli się zgodzić, ale powrócili z przerwy i zmienili zdanie mówiąc, że rezygnują z tytułu, aby się dogadać – wyjaśnia.
Amerykanin wkrótce rozpocznie rywalizację w U.S. Poker Open. Mówi, że chętnie zagra w kasynie ARIA, w którym atmosfera do gry jest doskonała, chociaż sami gracze nie potrafią się do niej dostosować. Podkreśla jednak, że nieźle widzi swoje szanse w małych fieldach, gdzie trzeba bez przerwy dostosowywać się do dynamiki stołu i rywali.
Znamy szczegóły pierwszego przystanku cyklu Patrik Antonius Poker Challenge