Anty-trash talking

7

W wielu pokerowych rozmowach często przewija się temat trash-talkingu przy pokerowym stole. Chociaż zdania na ten temat są podzielone, jedni uważają trash-talking za zwykły element gry inni uznają, że to zwykłe chamstwo to raczej nikt nie neguje tego, że może to być użyteczny element pokerowej walki. 

Ciekawe spojrzenie na ten temat rzuca Mike Caro w ostatnim numerze Bluff Europe. Mike Caro autor książek i artykułów o pokerowych tellach i psychologii może uchodzić za swego rodzaju autorytet w dziedzinie pokerowej psychologii, chociaż więc tezy zawarte w jego artykule są według mnie lekko naciągane i sprawdzają się tylko przy określonym typie przeciwników warto je przytoczyć. Cały artykuł Mike Caro zmierza do tego, że przy stole pokerowym (oczywiście podczas gry live) należy być miłym, przyjacielskim i głośnym. Należy zabawiać swoich przeciwników rozmową i zapewniać im miłe spędzanie czasu. Ciekawe, ale ja jednak zupełnie inaczej wyobrażam sobie siebie przy poważnej pokerowej rozgrywce, wolę być mrukiem niż błaznem i nie wydaje mi się, żeby to miało negatywny wpływ na wyniki. Jakie więc korzyści z takiego przyjaznego sposobu bycia widzi Caro? 

Wychodzi on z założenia, że graczy, z którymi siedzi przy stole nigdy nie traktuje jak swoich przeciwników, ale jako publiczność, a nawet więcej jako klientów. W związku z tym podobnie jak artyści na scenie tak i on będąc dobrym artystą więcej zarobi, a zadowolony klient więcej zapłaci i chętniej "kupi" towar, który Mike będzie chciał mu sprzedać, pokera porównuje on do sklepu, w którym musimy "sprzedać" swoje dobre ręce za najwyższą możliwą cenę. Z tego też powodu pierwszym celem jaki Mike stawia sobie siadając do stołu to sprawić aby jego "przeciwnicy" byli zadowoleni i w dobrym humorze. Dobrą cenę za swoje karty dostaniemy tylko wtedy jeśli przeciwnicy będą nas widzieli jako osobę żywą, wesołą i czarującą, nie oznacza to, że jeśli będziemy siedzieć cicho i nie będziemy się do nikogo odzywać to nie będziemy wygrywać, ale w tym drugim przypadku ucieknie nam sporo pieniędzy, które moglibyśmy wygrać, gdyby nasi rywale widzieli nas zupełnie inaczej. 

Jak więc osiągnąć taki wizerunek? Pierwsza i najważniejsza sprawa to siadając do stołu musimy zostać zauważeni, musimy sprawić aby wszyscy gracze przy stole zwrócili na nas uwagę i zainteresowali się naszą osobą. O ile nawiązanie przyjacielskiej pogawędki przy żywym i wesołym stole jest łatwe to Mike przytacza przykład z ostatniego WSOP, kiedy kilka razy trafił na stoliki tak smutne, że odnosił wrażenie, jakby gracze byli śmiertelnie przerażeni. Siadając przy takich stolikach starał się od razu rozruszać atmosferę jakimś wesołym zdaniem i starając się wciągnąć innych pokerzystów do przyjacielskiej pogawędki. Według Caro zajmując miejsce przy pokerowym stole wkraczamy na scenę i musimy zrobić wszystko aby skupić na sobie uwagę naszej "publiczności". Mike czasami posuwa się nawet do takich "scenicznych tricków" jak palenie banknotu $100 🙂

Kiedy już osiągniemy cel i zwrócimy na siebie uwagę oraz odpowiednio przyjaźnie nastawimy do siebie przeciwników należy przejść do drugiej fazy budowania swojego imagu "błazna", czyli do reklamowania swojej gry. W tym celu należy wybrać okazje do taniego zagrania z jakimiś śmieciowymi rękoma, które potem należy pokazać naszym przeciwnikom. Według teorii Mike Caro, dzięki przyjaznemu nastawieniu oraz zwróceniu na siebie uwagi wystarczy tak zagrać tylko raz góra dwa razy, a przeciwnicy i tak zaszufladkują sobie nas jako gracza, który grywa dziwne-słabe ręce. 

Kiedy już taki image utrwali się u naszych przeciwników wtedy według teorii Caro możemy uzyskać maksymalny profit. Nasi rywale chętniej będą nas sprawdzać i rzadziej przebijać. A wpływ na to będzie miało nie tylko to, że zapamiętają nas jako graczy grających z dziwnymi kartami, ale przede wszystkim to, że będąc do nas przyjaźnie nastawieni potraktują swoje porażki z nami jako mniej bolesne, a z drugiej strony mając silną rękę będą onieśmieleni nie chcąc ogrywać "przyjaciela" i nie podbiją tak wysoko gdyby traktowali nas jak zwykłego przeciwnika. To jest według mnie najbardziej kontrowersyjna część teorii Mike Caro. Patrząc na swoje zachowanie nie widzę w ogóle odniesienia do teorii Caro. Nie mam problemu z ogrywaniem dobrych kolegów więc tym bardziej nie miałbym problemu z ogrywaniem obcego faceta, który na siłę chce się ze mną zakumplować. Podejrzewam więc, że tego typu zachowania są spotykane u części graczy o odpowiedniej strukturze charakteru, ale nie można tej teorii zbytnio uogólniać i odnosić do wszystkich przeciwników. 

Natomiast na koniec artykułu Caro porusza inną ciekawą kwestię związaną z budowaniem swojego imagu. Otóż jeśli już dobrze się zaprezentowaliśmy, zwróciliśmy na siebie uwagę, zareklamowaliśmy się ze słabymi kartami i teraz powinniśmy zacząć zbierać tego profity, ale wpadamy w fazę dostawania całkowicie niegrywalnych kart to zaczynamy mieć problem. Mike uważa, że należy wtedy być jeszcze bardziej aktywnym w sensie towarzyskim, dużo gadać żartować, udzielać się i nasi przeciwnicy i tak odniosą wrażenie, że jesteśmy aktywni również w sensie pokerowym. Pomimo tego, że będziemy pasować karty oni nie będą zauważali tego, że czekamy tylko na dobrą okazję do zabrania im żetonów. Chociaż samemu nigdy tego typu "sztuczki" nie próbowałem to wydaje się, że mając przy stole mniej uważnych przeciwników propozycja Caro może być całkiem skutecznym sposobem na poradzenie sobie z okresem słabych kart nie tracąc nic ze swojego image'u 

Jakie więc wybrać zachowanie przy stole? Grzecznego, przyjaznego i wesołego "głupka", czy też poważnego, ostrego i bezwzględnego trash-talkingowca, który będzie się starał wyprowadzić z równowagi przeciwników? Wydaje się, że wszystko zależy od przeciwników przy stole na jednych lepiej zadziała trash-talking, na innych zrobienie z siebie ich przyjaciela, ale tak naprawdę wydaje mi się, że przy stole powinniśmy zachowywać się po prostu naturalnie. Nieumiejętne wchodzenie w jakiekolwiek role może nas narazić jedynie na śmieszność i rozproszenie naszej uwagi od najważniejszego, czyli samej pokerowej rozgrywki – no chyba, że jesteśmy niezwykle utalentowanymi aktorami, wtedy śmiało możemy próbować wcielać się raz w Mike`a Caro raz w Tony'ego G…

Na podstawie "How to avoid going quiet" Mike Caro w Bluff Europe

Poprzedni artykułGus Hansen na wielkim downswingu
Następny artykułLiga PokerTexas na Unibet – III turniej

7 KOMENTARZE

  1. Tak tym bardziej jeżeli przeciwnik jest “myślący” to zauważy o co chodzi i będzie to wykorzystywał 🙂

  2. Wedug nie bezuzyteczny artykul. Slaby gracz powinien najpierw sie nauczyc grac a dobry o ty wie i sie na to nie nabierze

  3. Sam zauważyłem to już jakiś czas temu i za każdym razem robię sobie jaja przy stole w tym właśnie celu. W ten sam sposób zdaje się gra także Clipper 🙂

  4. cos w tym jest co pisze mike caro ale nie uwarzam zeby efekt “przyjazni” z obcymi sprawial ze beda grali przeciw nam light.. wedlug mnie ktos zgrywa luzaka i caly czas gada, uchodzi przy stole za gracza luznego i agresywnego przez co ludzie czesciej takiego delikwenta beda sprawdzac niz gracza ktory siedzi cicho i nic sie nie odzywa bo to pewnie straszny murek i napewno ma dobre karty..

  5. Z moich obserwacji wynika, że niektórzy nie muszą się specjalnie starać. Są tak przekonującymi debilami, że strach

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.