Alex Fitzgerald, autor książki „Mit pokerowego talentu” (wydanej również w języku polskim), opowiada o swojej trudnej młodości, ciężkich początkach i o tym, jak poker zmienił jego życie, a także czego najbardziej nienawidzi w podejściu młodych pokerzystów do gry.
„Mit pokerowego talentu”
– Byłem pod wielkim wrażeniem książki, którą Alex Fitzgerald zadebiutował na rynku pokerowej literatury. Jest to jedna z najlepszych pozycji, jakie dane mi było przeczytać. Ale Alex, bądźmy szczerzy – czy nie przesadziłem ze swoją opinią? Twoja książka z pewnością nie może być aż tak dobra?
– Haha, jesteś bardzo miły. Doceniam to. Oczywiście jako autor tej książki widzę wiele części, które mógłbym poprawić. Podoba mi się zdanie jednego artysty, które kiedyś wypowiedział – „Nigdy nie kończysz swojej pracy, po prostu w pewnym momencie odpuszczasz ją sobie”.
Tak właśnie czułem się przy „Micie pokerowego talentu”. Musiałem w końcu pozwolić swojemu wydawcy, żeby zaniósł ją do druku. Potrzebowałem kilkukrotnie przepisywać różne części i przeciągałem manuskrypt o miesiące w stosunku do założonego terminu. W końcu musiałem pogodzić się z tym, jak wygląda kilka rozdziałów.
Bardzo się cieszę, gdy słyszę takie głosy uznania mojej pracy. Chciałem, żeby moje ponad dziesięć lat spędzone w pokerze coś znaczyły. To wspaniałe, że moja książka została tak dobrze przyjęta.
Młodość
– W pierwszych rozdziałach i potem kilku innych miejscach omawiasz swoją przeszłość i drogę do miejsca, w którym obecnie jesteś. Możesz krótko podsumować tę część dla czytelników, którzy nie znają cię na tyle dobrze?
– Zawsze dziwnie czuję się mówiąc o tym. Z jednej strony chcę powiedzieć ludziom skąd jestem, bo dzięki temu widzą, że „każdy może to zrobić”. Z drugiej strony to niezwykle niekomfortowa sytuacja omawiać niektóre fragmenty mojej młodości.
W skrócie dorastałem w rodzinie zepsutej ubóstwem i narkotykami. Większość czasu w szkole średniej poświęciłem na uganianie się za dziewczynami będąc na haju. Dużo łatwiej było mnie znaleźć nawalonym na jakimś koncercie punkowym niż na balu maturalnym. Pomimo dobrych ocen nikt nie wspominał nawet o tym, żebym poszedł na studia. Jeśli popatrzysz na moją kronikę szkolną w liceum, nie znajdziesz tam żadnego mojego zdjęcia. Nikt mnie nie prosił o żadne. Jakbym nie istniał. Byłem zbyt zajęty pracą i graniem w karty.
W moim ostatnim roku szkoły średniej wynająłem garaż od rodziny mojego przyjaciela. Byli dla mnie bardzo mili, ale garaż nie miał ocieplania ani kanalizacji. Znajdował się obok ulicy Casino Road. Ta część miasta znana była z przestępczości. Miałem szczęście, że nigdy nie byłem świadkiem niebezpiecznej sytuacji, ale mój współlokator musiał odstraszać intruzów, a czasem wracając do domu widziałem, jak ekipa SWAT przeprowadzała obok akcję. Było to dziwne.
Razem z przyjacielem chodziliśmy do szkoły średniej kilka miast dalej. Inspirujące było rozmawianie z nim każdego dnia w drodze do szkoły. Był w każdej zaawansowanej klasie. Spędzanie z nim czasu sprawiało, że chciałem na poważnie podejść do nauki. Nasze rozmowy pomogły mi zobaczyć, że życie to coś więcej niż bycie na haju i imprezowanie.
Nie miałem pierwszej lekcji, ale on miał, więc każdego dnia byłem godzinę przed czasem. Czas ten spędzałem w szkolnej bibliotece czytając i odrabiając lekcje. To wtedy zaczęła się moja miłość do czytania i nauki. Nie mogłem grać w pokera w bibliotece, ale każdego dnia uczyłem się gry.
Byłem wtedy bardzo biedny. Pracowałem w Arby's. Pracowałem na Alasce jako poławiacz ryb. Pracowałem jako ochroniarz. Nie miałem okazji robić rzeczy typowych dla nastolatka. Smutno mi z tego powodu, gdy o tym myślę, ale jestem również wdzięczny, że miałem te godziny na czytanie i naukę. Siedzenie w ciepłej bibliotece i odczuwanie tego pędu do nauczenia się czegoś nowego było o wiele bardziej relaksujące niż praca na zimnie. Gdybym nie rozwinął w sobie pasji do nauki o grze, gdybym nie rozwinął tej perspektywy i później wdzięczności… Nie mam pojęcia, gdzie dzisiaj bym był.
Prawo do wygrywania
– Moim pierwszym wrażeniem było to, że miałeś wiele myśli, które sam miałem przez te lata. Chodzi mi głównie o frustracje związane z „prawem do wygrania” w pokerze i obalaniem wielu błędnych założeń o tym, co prowadzi do sukcesu. Czy to nastawienie, że „zasłużyłem na zwycięstwo” jest najbardziej znienawidzoną przez ciebie rzeczą?
– Jedną z największych, aczkolwiek muszę przyznać, że gdy byłem młody sam zachowywałem się w podobny sposób. Jared Tendler powiedział mi kiedyś „Wygląda to tak, że poker dał ci wszystko, a ty jesteś zły na niego, że nie dał ci więcej”.
W ostatnich latach zacząłem się martwić o długowieczność pokera. Goście w moim wieku nie kłopoczą się zakładaniem jeansów czy butów, zanim zaczną grać. Krytykują okazjonalnych graczy za robienie czegoś odstającego od ich normy. Zapominają, że ci ludzie mogą spokojnie iść grać przy stołach, gdzie gracze są dla nich znacznie milsi, a akcja byłaby dla nich znacznie szybsza. Płacą za grę z nami, a my strasznie ich traktujemy.
Jest takie zdanie, wydaje mi się, że pochodzenia rosyjskiego – „Pokaż mi czego nienawidzisz, a powiem ci, kim jesteś”. Dużą część „Mitu pokerowego talentu” napisałem po tym, jak zobaczyłem, jak ciężko moi przyjaciele z Kostaryki muszą pracować na ułamek tego, co zarabiałem w grze karcianej. Wielu z nich miało stopnie naukowe, mówiło płynnie po angielsku i pracowało na dwa etaty. Zrozumiałem, jaką głupotą było moje użalanie się nad pechowymi riverami. Teraz jestem o wiele bardziej wdzięczny. Żal mi osób w moim wieku, które zachowują się, jakby poker był im coś winien.
Najbardziej zaskakuje mnie, jak wielu z nich rzuca studia, by podążać za karierą pokerzysty, nigdy się nie uczą, a potem narzekają na wariancję. Skierowałem się w stronę pokera, bo nie mogłem iść na studia. Moich rodziców nie było na to stać. Moją aspiracją było pracowanie w spożywczaku, ale Fred Meyer nie odbierał telefonów ode mnie. Gdybym mógł pójść na studia, to nie wiem, czy zajmowałbym się pokerem. Poker był dla mnie wielką szansą, żeby podróżować i zarabiać przyzwoite pieniądze. Nic więcej. Nie wiem, czego oczekują inni goście w moim wieku. Nie wiem, czy sam oczekiwałem czegoś więcej.
Sława
– Nie jesteś jeszcze powszechnie znanym pokerzystą. Czy sława to coś, czego pragniesz? Chciałbyś pojawiać się w najważniejszych stacjach telewizyjnych w USA?
– Nie. Telewizyjny poker to nieudolny żart na temat klasycznej dyscypliny. Nic nie wiem o piłce nożnej. Nie ma miejsca na świecie, w którym mógłbym dostać rolę komentatora piłkarskiego. Nawet w lidze juniorów. A jednak ludzie nic nie wiedzący o pokerze komentują go w telewizji.
Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest Mike Sexton. Był naszym Vinem Scullym, ale właśnie odszedł z pracy. Niewiele rzeczy żałuję, jeśli chodzi o moją pokerową karierę, ale gra na stole finałowym bez komentarza Mike'a Sextona jest jedną z nich.
Nadejdzie chwila, w której dostanę więcej zainteresowania, niż na to zasługuję. Gdy grasz wystarczająco dużą liczbę turniejów, w końcu któryś wygrasz. Jestem pewien, że bycie w centrum uwagi sprawi, że będę czuł się bardzo niekomfortowo, ale po dwóch latach wszyscy znajdą sobie nową grupę pokerzystów, którzy tez nie zasługują na takie zainteresowanie. I w ten sposób cykl będzie kontynuowany.
– Od jak dawna uważasz się za pokerowego profesjonalistę?
– Rzuciłem ostatnią „prawdziwą” pracę 31 października 2006 roku. Od tamtej pory dla nikogo nie pracowałem. Miałem osiemnaście lat, gdy przeszedłem na zawodowstwo.
Ciąg dalszy nastąpi…