Alec Torelli udzielił niedawno wywiadu redakcji PokerNews. Amerykanin opowiedział w nim m.in. o równowadze pomiędzy pokerem a życiem codziennym, scenie high rollerów czy swoim karcianym kursie. W kilku słowach odniósł się również do niedawnego konfliktu pomiędzy nim a Dougiem Polkiem i Joeyem Ingramem.
Alec Torelli przyznaje, że obecnie jest pokerowym profesjonalistą na pół etatu. – Przez pierwszych kilka lat karcianej kariery grałem przez 60-70 godzin w tygodniu, ale obecnie próbuję zachować odpowiedni balans pomiędzy pokerem a biznesem i życiem codziennym.
Amerykanin przyznaje, że jest zbyt przywiązany do swojego stylu życia polegającego na nieustannych podróżach po całym świecie, by większość czasu przeznaczać na grę w karty. – Gdy poświęcam pokerowi zbyt wiele czasu, czuję, że z moim życiem coś jest nie tak, że brakuje w nim równowagi – mówi.
Torelli odniósł się do przygotowanego przez siebie kursu dla pokerzystów „Four Step Poker”. Co go odróżnia od całej reszty? – Podejmuję w nim próbę usystematyzowania procesu podejmowania decyzji, które mają zastosowanie w każdej sytuacji i przeciwko każdemu rodzajowi graczy. To coś w rodzaju szczegółowego planu, który krok po kroku pokazuje, jak powinno się zachowywać w konkretnych spotach. Mój kurs mógłbym porównać do planu treningowego i diety rozpisanych przez instruktora fitness.
Coraz trudniejsze gry? To żaden problem!
W latach 2012-2016 Torelli sporo czasu spędził w Makau, będąc regularnym gościem tamtejszych cashówek na wysokie stawki. Co sądzi o scenie high rollerów? – Gry na najwyższe stawki cały czas ewoluują, rozwijają się. Ludzie grają teraz inaczej, przede wszystkim pod względem strategicznym, podążają za nowoczesnymi trendami. Coś, co przynosiło pozytywne efekty jeszcze dwa lata temu, dzisiaj już po prostu nie działa. Weźmy na przykład kwestię c-betów. Do niedawna pokerzyści korzystali z nich niemal bez przerwy, dzisiaj coraz częściej i umiejętniej stosuje się zagranie check.
Co Torelli sądzi z kolei o stale podnoszącym się poziomie pokera? – To duże wyzwanie, ale nie mam z nim absolutnie żadnych problemów. Dzięki temu człowiek cały czas próbuje utrzymać się na czele stawki, cały czas się uczy i szlifuje swoje umiejętności. To bardzo ekscytujące.
Zdaniem Torelliego, udział w turniejach na najwyższe możliwe stawki nie jest jednak zbyt dobrym pomysłem pod względem biznesowym. – Wolałbym grać w eventach, gdzie 90% graczy to amatorzy. To właśnie nazywam dobrą inwestycją – mówi Amerykanin. – Z drugiej jednak strony, wielu graczy z high rollerów posiada jedynie niewielką część swoich akcji – dlatego ich ryzyko jest minimalne. Trzeba również wspomnieć, że w tego typu turniejach dużą rolę odgrywa ego. Regularnie bierze w nich udział 50-100 graczy, a każdy z nich uważa się za LeBrona Jamesa.
Nie mogło zabraknąć również pytania o niedawny konflikt pomiędzy Torellim a Dougiem Polkiem i Joeyem Ingramem. Pokerzyści po raz kolejny oskarżyli Torelliego o tzw. „angle shooting” (więcej o tym przeczytacie TUTAJ). Amerykanin odpowiedział jednak krótko: – Cała ta sytuacja to wiele hałasu o nic.