Według niektórych skrajnych opinii pokerzyści zabierają ostatnie pieniądze i niszczą życia. Według mniej skrajnych ale boleśnie popularnych nie robimy niczego produktywnego. Klikamy przyciski, przerzucamy się pieniędzmi. Używamy często całkiem nieźle rozwiniętych umysłów do opracowania coraz to bardziej skomplikowanych sposobów na wyrywanie sobie wzajemnie żetonów zamiast szukać leku na nieuleczalne choroby czy sposobu na kolonizację innych planet. Czy poker słusznie zasługuje na swoją złą opinię?
Znalezienie „jedynej prawdziwej” odpowiedzi na to pytanie wymagałoby zmierzenia się z koncepcjami – molochami rodem z koszmarów sennych filozofów, ekonomistów, psychologów czy ludzi studiujących nauki społeczne. Zamiast tego spróbujmy skorzystać ze wspaniałego narzędzia ofiarowanego nam przez autora 'Elements of Poker' Tommyego Angelo. Mam tutaj na myśli „door A door B concept”. Dla tych, którzy z jakiegoś powodu tkwią w błędzie polegającym nie nieznajomości genialnej serii „Eightfold Path to Poker Enlightment” krótkie wyjaśnienie. „Door A door B concept” (nazwa wywodzi się z bardzo popularnego swego czasu teleturnieju 'Let's make a deal!' znanego w Polsce pod tytułem „Idź na całość!”) to koncepcja, zgodnie z którą naszych wyborów nie powinniśmy rozpatrywać w izolacji. Wybór jednej rzeczy oznacza rezygnację z innej. Poza tym nie zawsze musimy zmagać się z przytłaczającym zadaniem określenia tego co w danej sytuacji jest optymalne jeśli ilość opcji jest ograniczona. Wystarczy, że porównamy jakość tych opcji. Zamiast szukać odpowiedzi na pytanie czy szczęście jednostki ma wartość nadrzędną nad rozwojem ludzkości, jak poker ma się do idei utylitaryzmu i czy ruch pieniędzy od lewej do prawej ma jakiekolwiek znacznie w perspektywie milionów lat spróbujmy porównać profesjonalnego pokerzystę z innymi zawodami i ich opinią w społeczeństwie.
Istnieją zawody w toku wykonywania, których powstaje sporo namacalnych wartości: budowniczy, stolarze, rolnicy, piekarze, krawcy, lutnicy etc. Mamy również profesje przynoszące owoce nieco mniej namacalne ale dla większości z nas oczywiste i uznawane przez opinię publiczną za wartościowe. Szlachetne przykłady to nauczyciele, naukowcy czy lekarze, za którymi podążają nieco bardziej kontrowersyjni prawnicy i dziennikarze. Ciężko w tym gronie szukać miejsca dla pokerzystów. Trudnimy się czymś bardzo specyficznym dotykającym stosunkowo niewielkiej części społeczeństwa.
O porównania jest zdecydowanie łatwiej gdy przyjrzymy się zawodom, których głównym celem jest dostarczanie rozrywki. O ile pisarze czy muzycy nadal tworzą o tyle na przykład sportowcy podobnie jak pokerzyści funkcjonują w obrębie bardzo specyficznej, mocno zdefiniowanej sfery. Piłka nożna i gra w karty różnią się od siebie popularnością ale ani Zidane ani Stu Ungar nie wypiekali bochenków chleba, nie kładli dachówek, nie bronili nikogo w sądzie, nie przeszczepili nikomu szpiku. Aktywność obu tych postaci w bardzo dużym skrócie sprowadzała się do przysparzania emocji tym, którzy zafascynowani ich ogromnymi umiejętnościami chcieli ich oglądać. Nawet jeśli nie było to ich główną motywacją to obaj panowie otrzymywali również pieniądze za wykonywaną przez nich pracę.
Pokera można również porównać do wielu różnych profesji operujących w sektorze finansowym. Chcąc uniknąć brnięcia w skomplikowaną dyskusję na temat konieczności istnienia rynków kredytowych możemy użyć bezbronnych traderów forex, których raczej nikt nie posądzi o bycie filarem społeczeństwa. Sednem tradingu na forexie i gry w pokera jest ROI a jedyną różnicą jest to, że forex z niewiadomych względów kojarzy się większości społeczeństwa z białymi koszulami, czerwonymi szelkami i czymś kompletnie legalnym a poker z zadymionymi jaskiniami hazardu i przestępstwem. W rzeczywistości entuzjaści obu dziedzin starają się po protu uzyskać przewagę nad innymi graczami, niemal zawsze przed komputerem i stosunkowo często bez spodni.
Kelnerka, stróż nocny, konserwator powierzchni płaskich, pracownik restauracji typu fast food etc. to z kolei zawody, które polityczna poprawność każde ludziom przemilczeć. Gdy już ktoś zabiera głos na ich temat to zwykle po to by powiedzieć coś w stylu „żadna praca nie hańbi” lub „coś trzeba robić”. Nie ma w nich nic negatywnego ale też nikt nie spieszy się z tworzeniem poematów na ich temat. Ot praca.
Istnieje wiele innych sposobów zarabiania pieniędzy, które nie wszystkim dobrze się kojarzą. Praca w przemyśle gier komputerowych, drugoligowi celebryci, gwiazdy YouTube, tancerze erotyczni, bioenergoterapeuci, guru NLP etc. Wpływ ich działalności na społeczeństwo bywa bagatelizowany czy wręcz odbierany negatywny – często niesłusznie. Jak we wszystkim co dotyczy pokera w końcu pojawia się słowo klucz: zakres. Profesjonalni pokerzyści nie mają monopolu na trudnienie się czymś co opinia publiczna uważa za bezproduktywne. Jesteśmy po prostu widziani jako bottom range przez przeciętnego Kowalskiego. Nieco wyżej są pracownice klubu „Różowy Flaming”, gdzieś w środku znajdzie się jakiś kelner, nad nim pan w czerwonych szelkach etc.
Powyższa konstrukcja nie wygląda na przesadnie słuszną i powinniśmy się do niej dostosować w bardzo prosty sposób: nie demonizować jej. Im bliżej przyjrzymy się problemowi tym wyraźniej jesteśmy w stanie zobaczyć, że bardzo wiele zawodów albo zupełnie nie rozwija albo nie przyczynia się do powstawania niczego wartościowego. Główną funkcją sporej ilości profesji jest po prostu zarabianie pieniędzy. Na tym tle poker jako dziedzina zmuszająca graczy do ciągłego rozwoju, zwiększania samoświadomości i kontrolowania emocji nie wygląda wcale najgorzej. Zwłaszcza jeśli dodamy do równania fakt, że pokerzyści zwyczajnie lubią to co robią czego nie można powiedzieć o przedstawicielach wielu innych zawodów.
Nie bardzo rozumiem dlaczego opublikowałeś ten artykuł na łamach PT . Mamy się nad czymś zastanawiać , potwierdzać , zaprzeczać – dlatego ?! To nie ten adres , daj do myślenia przeciętnemu Kowalskiemu – nie tym którzy bawią się , lub próbują zarabiać na życie pokerem 🙂 .
Kopiac dol , sprzedajac cos w biedronce jakby nie bylo jestes bardziej produktywny dla innego czlowieka. W 'normalnej’ pracy po prostu robisz cos dla drugiej osoba, czujesz sie ,ze jestes potrzebny. Klikajac myszka przed kompem dostarczasz rozrywke 2 osobie ( nierzadko gamblerom) , bierzesz udzial w szeroko pojetej rywalizacji. Ale jak mozna to porownywac do widowiska ktore tworza sportowcy ( no chyba ,ze chodzi o szachy, brydz i tym podobne 😀 ) ? Sportowcy tworza spektakl ktory ogladaja tysiaca, czasami miliony ludzi! Bardzo nietrafione porownanie.
To, ze inni nie są mniej bezproduktywni, to nie znaczy, że to pokerzystów w jakikolwiek usprawiedliwia od bezproduktywności. Ale po co ta spina, produktywny-bezproduktywny.. wszystko zależy od punktu widzenia.. a ten od punktu siedzenia/bankrolla 🙂 Jak bym urodził się jako bogaty szlachcic, angielski arystokrata czy jako jakiś inny bogaty snobek to pewnie bym sobie kartami głowy nie zawracał, a raczej ratował (lub niszczył!) Świat. Ale się nie urodziłem, mieszkam gdzie mieszkam, zarabiam ile zarabiam, wiec jak jakiś turniejek się od czasu da shipnąć to fajnie, przynajmniej na wakacje człowiek sobie pojedzie all inclusive 🙂 wiec dla mnie pokerek jest na razie czymś bardzo produktywnym, gram to mam. A co tam se inni myślą to mam w 4 literach… nie oni muszą moje rachunki płacić!
„A co tam se inni myślą to mam w 4 literach… ” mam takie samo zdanie , robie cos malo produktywnego, ale jem za to i oplacam rachunki. I co mnie obchodzi czyjas tam opinia. Calego zycia i ograniczac sie do tego nie chce, przyjdzie kiedys czas na bardziej produktywne rzeczy ;p
profesjonalni pokerzyści zabierają kasę bogatym amatorom, którzy, aby mieć kasę na rozrywki typu poker muszą wymyślać coś typu lek na raka czy sposób na kolonizację innych planet więc poker napędza gospodarkę:))))
A jak już szukamy bezproduktywnych zawodów to zdecydowanie na pierwszym miejscu są wszelkiej maści ekonomiści. A najśmieszniejsze są ich prognozy ekonomiczne. Choćby nie wiem jak się starali i jak byli wykształceni to ich trafność przegrywa nawet z prognozami pogody na przyszły miesiąc. Sam studiowałem ekonomię i studia tylko pozwoliły mi się przekonać jakim idiotyzmem jest ta nauka
Bzdury piszesz kolego. Widać „studiowałeś” zamiast studiować.
Och, a myślałem, że będzie coś o urzędnikach państwowych 😉
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.