Przedwczoraj zamieściliśmy pierwszą część relacji Jerzego Hajjera z wyjazdu do Kopenhagi na turniej cyklu European Poker Tour. Dzisiaj druga część wrażeń i przygód zarówno tych pokerowych jak i turystycznych. Miłej lektury…
Dawno, dawno temu ktoś ( chyba za ładny uśmiech ) zrobił mnie prezesem Zrzeszenia Sportowego ?Start? i klubu sportowego ?Bałtyk? w Koszalinie.
Najgorszym dniem w roku był 23 kwiecień i imieniny Jerzego. Zamawiałem wtedy bagażówkę czyli ?Żuka?, żeby załadować sterty kwiatów.
Po latach chyba 10 postanowiłem zająć się ośrodkiem wczasowym i zrezygnowałem z bycia prezesem ( do dzisiaj niektórzy przyjaciele nazywają mnie ?prezesem? ).
Jedyna korzyść z tej dymisji to taka, że nie musiałem zamawiać bagażówek…powiem więcej teściowa też zapomina o moich imieninach (ale to chyba skleroza ).
Nagle szok, wypociłem tekst o moim spotkaniu z Kopenhagą i pokerem a tu lawina TAKICH komentarzy….ludzie o co tu chodzi?
Mój serdeczny kolega Kaziu miał takie powiedzenie: ?jedno jest pewne to to , że nie ma nic pewnego?. Mylił się jedno jest pewne, że takich sympatycznych tekstów to nie dostanę nawet na własnym pogrzebie.
Dziękuję, dziękuję …nawet Rado już mnie od dziadków nie wyzywa.
Kopenhaga dzień 1B
Dla większości polskiej ekipy (Tomson musi dzisiaj pracować) dzień wolny.
Wieczorem po zakończeniu dnia 1A ( około 24:00 ) oczywiście bez jedzenia (darmowy obiad nie chciał mi przejść przez gardło) poszedłem spać. Góral wraz sympatyczną małżonką Karoliną zaproponował mi od rana zwiedzanie miasta.
Mała uwaga jestem tak głupio skonstruowany, że przez całe swoje życie nie przespałem nigdy godziny 08:00 a.m. (po angielsku hahaha), nawet wtedy kiedy zdarzało mi się kłaść spać o godzinie 07:00.
Tego dnia wstałem jak dla mnie prawie w południe bo na śniadanie zjechałem punktualnie 08:00 (zegarek to moja następna choroba). Miła Pani rozpoznała mnie od razu więc stolika nie zmieniałem (domyślna rezerwacja).
Czekałem na telefon od Górala i wycieczkę na miasto.
O godzinie 11:00 nagle sobie uświadomiłem, że dobry pokerzysta do 14:00 jest jeszcze w środku nocy a ja chciałem w tych ciemnościach targać zaspanego Górala po Kopenhadze.
Kiedy już byłem na trasie do centrum turystycznego… dzwoni komórka. Góral mówi, że za chwilę o 12:00 może mnie wyprowadzić na spacer. Podziękowałem …ale było mi miło, że dla mnie zerwał się tak rano.
Główny cel mojej wycieczki to zakup coca coli. Nie żebym był chytry ale butelka coca coli wielkości 0,25l w hotelu kosztowała 30 DKK ( ca 15,- ). Miałem zamiar poszaleć i kupić flaszkę 1,5l (jak szaleć to…nie codziennie jest się w Kopenhadze).
Po godzinie znalazłem mały sklepik i oprócz coca coli dokupiłem 2 piwa 0,25l ( 60 DKK…a niech tam..tutaj nikt nic nie kupuje).
Niestety w czasie wycieczki Duńczyków nie widziałem, same twarze kolorowe a obsługi sklepów, jakichś straganów to same ?żółtki?.
Tutaj wrócę na chwilę do kasyna (dzień wcześniej ten przyjazdowy). Na piętrze sala pokerowa, na dole to ruletka (chyba z 10 stanowisk) i automaty żetonowe.
Już z filmu ?Łowca jeleni? wynikało, że Wietnamcy to chorobliwi hazardziści ale to co tu zobaczyłem to szok. Małe to i bardzo szybkie, ludzie nie było szans, żeby ich naśladować. Jeden Wietnamiec grał przeciętnie na kilku stołach jednocześnie (musiałem uważać bo stratowanym być to tylko chwila). Co ciekawe większość grających to wietnamskie kobiety a najwyższa to chyba 140 cm a było ich tyle jak w przeciętnym domu mrówek faraona.
Wycieczka turystyczna zaliczona.
Czas przygotować się do turnieju pokerowego 1B w którym miałem wystąpić w roli obserwatora. Moje ciężko wywalczone 8 300 w żetonach przechowywano w tym czasie w sejfie kasyna.
Tablica jak ściana pełna nazwisk a ze znanych mi z literatury osób to Luca Pagano i Krawczenko.
Trzymam się blisko redaktora Mateusza (czuję się bezpieczniej), ja trzymam listę z nazwiskami i nr stołów a Mateusz co chwila pyta gdzie siedzi ten albo ten pros. Kuken na lista i biegiem zrobić fotkę prosowi. Mateusz śmiga do prasowego pokoju (rany ilu tu ich jest) a ja chodzę w koło ogrodzenia (tylko Mateuszowi wolno przechodzić przez łańcuchy).
Tak to trwa godzinami a Mateuszów było chyba ze trzech, w którą stronę nie odwrócę głowę tam stoi Mateusz (profesjonalista z sercem do pracy).
Wyłapaliśmy finalistów z Dortmundu (IV Johanes Strasman, I Mike Mc Donald).
Johanesowi osobiście złożyłem gratulacje za Dortmund (był zaskoczony, że dziadek aż tyle wie ale widziałem, że był zadowolony i szpanował przed swoją dziewczyną) robiłem mu kilka razy zdjęcia a on to widział i za każdym razem nadymał klatę.
Na chwilę wyszedłem do toalety… Johanes to wykorzystał i uciekł (widziałem go potem na lotnisku).
Mike Donald pomimo swoich 18 lat wykazał się też dużą klasą …pogonił za chwilę za Johanesem. (tacy młodzi a tak się spieszą??)
Mateusz wspominał w swojej korespondencji, że zapałałem wielką niechęcią do dwóch ludzi.
Faceci bez klasy jeden wyglądał jak kloszard a drugi jak facet niedomyty. Nie musiałem długo czekać na potwierdzenie swojej antypatii do tych facetów (słowo ?facet? to dla mnie pogardliwe określenie). Kloszard co chwilę wstawał i łaził bez sensu albo ciągle coś do wszystkich mruczał.
?Niedomyty? cały czas się murował ale dawał znać o sobie po wygraniu puli.
Zrywał się z obłędem w oczach i zawsze przez kilka minut latał po obszernych korytarzach i wrzeszczał coś co brzmiało jak ?ham sara bim?. Cudak niemożliwy. Po pewnym czasie publika uznała to za normę w jego wydaniu. Był taki moment, że sam chciałem krzyczeć ?ham sara bim? ale pomyślałem, że to może jakiś religijny rytuał i za taki numer mogą mnie zaciukać albo co gorsze wysadzić Pałac Kultury.
Do Tomsona docierał tylko Mateusz a wieści o jego grze napawały moje serce radością.
To miły chłopak… z wyglądu mały profesorek, łagodne spojrzenie (skąd u niego ten poker).
Skupiłem się na Luca Pagano i Krawczence. Tak powinni wyglądać pokerzyści. Sympatyczni już z wyglądu, spokojni jednym słowem klasa. Przy stoliku wolałbym ich mieć niż Kloszarda i Niedomytego.
Wyprzedzę fakty…turniej wygrał Kloszard a Niedomyty był drugi. Straszne nieszczęście i afront dla pokera i tej przesympatycznej i rasowej imprezy.
Z góry przepraszam wszystkich tych, którzy mieli inne zdanie. Ta ocena to moja subiektywna sprawa. Zawsze w życiu zwalały mnie z nóg osoby z klasą i kulturą natomiast wzbudzały we mnie agresję i odrazę cymbały.
W okolicach obiadu zawitali na salę Państwo Góralowie. Nadszedł czas na dłuższą rozmowę.
Góral zaprasza na obiad. Obiad w holu recepcyjnym (sympatycznie), obsługa podaje zamówioną po angielsku potrawę (ja nic nie kombinuję), fura wszystkiego na talerzu ale błagam nie pytajcie co tam było albo czego nie było. To mój pierwszy w życiu za granicą obiad i na dodatek Góral nie pozwolił mi za niego zapłacić (może mu kiedyś oddam w żetonach).
Pani Karolina jak to kobieta była troskliwa i pocieszała, że ze mną nie będzie tak źle oni też przez to przechodzili. Rozmowa była długa ale daleka od pokera. Czuję się jak w rodzinie.
Wracamy na pole walki.
Tomson caly czas ok. Mateusz niezmordowany jest wszędzie. Pytam co w kraju (tęsknota i nostalgia jak w Latarniku Sienkiewicza) .
Mateusz odpowiada, że w kraju awantury na tle pokerowym (za mało informacji, że Daniels domaga się zrzutki na masaż dla Tomsona…dlaczego krew się jeszcze nie leje).
Niestety Kloszard i Niedomyty jeszcze grają. Kloszard ma szczęście bo trochę atakuje lata po sali a karty go lubią (błagam siły wyższe , żeby zabrały go już z sali).
Idę do siebie do pokoju jutro będzie z marszu all in.
Dzień II
08:00 śniadanie przy zarezerwowanym stoliku, zamiast miłej Pani sympatyczny Pan. Przy nim mogłem już wyglądać jak stary wyga – obieżyświat.
Śmigam jajecznicę na boczku plus inne drobiazgi.
Nagle znowu szok, do stolika podchodzi Góral…sprawdzam zegarek …chodzi.
Co jest grane. Góral nie jest sobą, przeziębiony (to chyba ta wycieczka na solidnym wietrze) nie ma w nim wczorajszej dynamiki. Jeszcze pozostała mu fantazja bo mówi, że musi dobrze zjeść i idzie po rebaja (podobało mi się to…wprowadzam w domu ).
To był niestety zły sygnał, który potem zrealizował się przy table.
Do 14:00 oglądam widoki przez okno z IX piętra. Czaszkuje co robić przy stole…chyba jasne all in i długie spacery po stołach z naszymi. Nasi w komplecie 4 osoby plus Mateusz. Gdzieś tam po zakamarkach hotelu krąży ManYac.
ManYac klasyczny morderca o twarzy niewiniątka. Czy ci zawodowi pokerzyści tego nie widzą i siadają z nim do gry….masochiści. ManYac mógłby mnie zaciągnąć do stołu chyba tylko po? pigułce gwałtu?.
Znowu tablica jak ściana, moje nazwisko na drugiej pozycji (niedobrze na początek BB), za mną dwa miejsca Luca Pagano ? super, niestety trzy miejsca dalej Kloszard. Taktyka jasna dwa rozdania i spadam …towarzystwo kiepskie. Demokracja- mogę siedzieć z kim chcę, z Luca Pagano ? tak, z Kloszardem nie (ale czy facet zechce zrezygnować…widzę po nim, że chyba nie bo klasy jak Johanes i Donald nie ma).
Na otwarcie ? monster 2 i 6, pewnie dałbym allina ale facet z UTG ( drugi short ) przebija ? poczekam.
Drugie rozdanie-oglądam pierwszą kartę 2 druga Q ? jest postęp. Jestem na SB wszyscy pasują a ja jak cymbał tylko dokładam. Za mną jeszcze większy cymbał ? czeka.
Atakuję za ? stacka i zabieram blindy i ante. W oczach Luki Pagano i Kloszarda widzę strach mają gostki pecha trafili na kozaka.
Trzecie rozdanie przespałem. Czwarte rozdanie Luca SB, short nr 2 BB, filunek ? cud A T. Oczywiście wszyscy ze strachu pasują…ja all in. Luca rzuca karty jak poparzony a BB dokłada swoje żetony. A miało być tak pięknie, table sterroryzowane a cymbał dokłada żetony i pokazuje marne KK (chłopie tak się nie gra…w moich podręcznikach pisze, że na jego miejscu jedynym rozsądnym zagraniem jest fold…facet nie czyta fachowej literatury).
Na flopie KQ kier plus x, o myślę sobie jeszcze J i będzie po dupku. Turn x kier. Ale jaja
Jeszcze tylko kier albo J i cymbał będzie w samolocie do domu. Krupier skorumpowany wyciąga z talii jakąś nie pasującą mi kartę a przecież powinny pozostać w talii już tylko 4 x J i 9 kierów. Owacje na stojąco i jako oszukany śmigam do Górala na skargę.
Góral chory otaczamy go z Panią Karoliną ? sympatyczną małżonką troskliwą opieką. Chce banana ? jest banan, chce tabletki ? śmigam windą do pokoju i są tabletki. Działa, Góral się podbudowuje. Obserwujemy przeciwników…jest średnio, oczywiście to ocena takiego fachowca jak ja (ale kto tam się ze mną liczy ?).
Pani Karolina sympatyczna małżonka Górala pokazuje mi gościa o dwa miejsca za Góralem.
To myśliciel…zagląda dwa razy w karty ? trwa to zawsze dobrych kilka minut a po trzecim zaglądnięciu rzuca karty (jakiś trep).
Uczę się gry na żywo i zastanawiam się co jest grane. Każdy pros zagląda w karty minimum dwa razy i zawsze za drugim razem wyrzuca karty. Ja popełniłem w turnieju wiele błędów a największy to ten, że nigdy nie patrzyłem w karty własne drugi raz. Przypomniało mi się jak Mateusz opowiadał o występie jakiegoś karcianego magica (wszystko jasne czasami może nastąpić podmianka kart własnych ? nauka kosztuje).
Przerwa obiadowa.
Idę na obiad z sympatyczną Panią Karoliną małżonką Górala. Góral idzie na relaks do pokoju.
Po obiedzie Góral bryluje na stole. Nadchodzi to o czym już wszyscy wiedzą AA Górala kontra J9. Kiedy po akcji znanej już w całej Polsce zobaczyłem u donka J9 poczułem taki ból jak by mnie ktoś kopnął w jądra. Proszę wyobraźcie sobie co czuł Góral. Pani Karolina musiała przeżyć koszmar…bałem się nawet na nią patrzeć…bolało na odległość.
Góral cierpiał kilka sekund i w następnym rozdaniu z humorem prosił innych o foldowanie jego all ina.
Byliśmy już w finale, kasiora podana na tacy.
Jeszcze rano przy śniadaniu z ciekawości zapytałem co robić dalej jak się wygra milion dolarów. Góral powiedział, że będą problemy jak tą forsą działać dalej. Na koniec śniadaniowej rozmowy o kasie Góral po raz pierwszy od czasu poznania okazał się niegrzeczny powiedział: ?życzę ci tych problemów z milionem dolarów?. Musiałem ten nietakt jakoś przeżyć w końcu to on jest moim Mistrzem.
Jeszcze raz dziękuję za komentarze (oczywiście przesadzone)
To be continue…..
Jerzy "Hajjer"
Kiedy bedzie III czesc 😀 juz sie nie mozemy doczekac!!! Czekamy :] pozdrawiam serdecznie!
Jest Pan rewelacyjny! Pozdrawiam i życzę samych sukcesów!!!!
Swietne podejscie…
Pozdrawiam i zycze samych sukcesow:)
Hajjer, nie wiem czy to akurat dobre miejsce, ale mam dla Ciebie ciekawą propozycję. Napisz do mnie maila jeśli możesz, pogadamy. Mój adres [email protected]
Łubu dubu, łubu dubu. Niech nam żyje Prezes naszego klubu. Niech żyje nam. To śpiewalem ja Jarząbek 🙂
Hajjer, teraz następnego Żuka na kwiaty będziesz zamawiał po tym, jak osiągniesz sukces w EPT! Wiesz, wywiady, telewizja, wizyty w zakładach pracy… 🙂
relacja kapitalna, czytało mi się ją tak dobrze jak Bułhakowa ;)kloszard i niedomyty mnie zmiażdżył xD ale zgodzę się z Panem, ja też nie lubię tego typu osobowości przy stole…P.S. Też mam imieniny 23 kwietnia, choć nie jestem co prawda Pana imiennikiem 😉
“…zobaczyłem u donka J9 poczułem taki ból jak by mnie ktoś kopnął w jądra” – tak cudownej metafory możesz użyć tylko ty Hajjer! Rewelacja!
Niestety znowu fajny artykuł. I po co to Panu, znowu przyda się jakaś bagażówka, tyle będzie tych ochów i achów oraz słów gratulacji:) Mogę się przyczepić końcówki – błąd w języku angielskim powinno być “ to be continueD” 🙂 Pozdrawiam
Gl Hajjer w kolejnych EPT ! 😉
“Krupier skorumpowany wyciąga z talii jakąś nie pasującą mi kartę…” – już wiem skąd się biorą bad beaty. Kiedy ciąg dalszy?
Jak ja sie nie lubie powtarzac :/ .Swietny tekst, gratuluje poczucia humoru i podejscia do zycia 🙂
“…ManYac mógłby mnie zaciągnąć do stołu chyba tylko po? pigułce gwałtu?.
“ Kloszard i Niedomyty”
hahahaha
Czyta sie wybornie, no i te wplecione zarty 🙂 Brawo
Jerzy jesteś moim mistrzem!!!!
hahah pro
😉
Nie no bomba. Mozna spasc z krzesla jak sie to czyta hehehe. Generalnie to sadze, ze gdy EPT pojdzie Ci tak jak pisanie tekstow to milion dolcow masz w kieszenie:) Pozdrawiam:)
Kolejny dobry tekst 😉 Mnie najbardziej rozbawiło: “ManYac mógłby mnie zaciągnąć do stołu chyba tylko po? pigułce gwałtu?.” Czekamy już tylko na kolejne EPT i opowiadania z FT z udziałem Pana Hajjera xD
Jeszce jeden.. jeszcze jeden !! 😀 😀 Mało, mało ! 😀 Chcemy wiecej !
Hajjer, kolejny raz się ubawiłem. oczywiście utrwaliłem sobie po wsze czasy że Pani Karolina jest sympatyczna i jest małżonką Górala 🙂
Czekam na obiecane “continue”pozdrawiam
I pomyśleć, że jeszcze tyle relacji z EPT przed nami! Mniam 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.