Pierwszy raz pogoda w Vegas nie dopisała. Tubylcy zachwyceni. Zamiast żaru, chmury i dwadzieścia parę marnych stopni. Nici z opalania, no ale przyjechałam tu grać! Dwa lata temu liczba graczy w Rio, rozmach imprezy i atmosfera zrobiły na mnie duuuże wrażenie, wszystko było super, łącznie z tym jak Mike Sexton, który pokazał mi co i jak, wpakowywał do skrytki 200 tyś. dolców, które wygrał w jednym z turniejów!
Od atmosfery WSOP można się uzależnić. Jak tam nie wrócić? Trudne! Mnie się nie udało. W zeszłym roku trafiłam na turniej kobiecy. 10 babeczek przy stole. Po mojej prawej facetka, bo jednak do babeczki jej daleko. Włosy na jeża, obgryzione paznokcie i brudny podkoszulek z dziurami, a raczej nie była to stylizacja a'la vintage. Zastanawiałam się, czy nie lepiej było jej zainwestować te 1.000 dolców wpisowego na nowe ciuchy i pralnię. Po prawej, cóż za odmiana, modelowa drobna blondynka z wystawą sztucznych piersi i z narzeczonym warującym obok stolika i liczącym jej żetony po każdym zagraniu. Nie odzywała się, nie mówiła po angielsku, okazało się, że jest klasyczną brazylijską blondynką, która uroczo się uśmiechała przy zgarnianiu żetonów. Była tez diwa w kapeluszu, wystrojona jak na wesele, która rozpoczęła turniej masażem ramion przez rosłego afroamerykanina. Przy stole były też dwie miłe panie z nadwagą, a między nimi niemiły babsztyl z wydętymi wargami, które rozciągała w grymasach jak gumę, wcześniej chyba to samo zrobiła ze swoim dresem (niestety siedziałam face to face). Była też mądrala, która po zgarnięciu paru żetonów robiła wszystkim wykłady i fukała jak ktoś w ogóle śmie grać przeciwko niej. No i były dwie panie za winklem, czyli zasłonięte krupierem. Zachowywały się normalnie, a przyjrzeć się nie miałam jak. Jednym słowem kosmos!
Facetka grała bardzo agresywnie i bez przerwy, dawało to w sumie niezłe rezultaty. Brazylijska blondi grała rozsądnie, ku uciesze kibicującego narzeczonego. Diwa czekała chyba na koniec masażu i pasowała wszystko, w odróżnieniu od dwóch pań z nadwagą, które wszystko sprawdzały. Mądrala grała tylko mega kartami, ale zarówno jak wygrywała i jak pasowała, oczywiście pokazując swoje zacne zrzuty, była obrażona i niestety miała wewnętrzny przymus, by nam to werbalnie przekazać. Pani Warga miała podobna skazę, ale dzieliła się uwagami tylko z ofiarą siedzącą obok, oczywiście tak żeby wszystkie wyraźnie słyszały. Może nie byłyby tak irytujące, jakby utrzeć im nosa, ale ja tego nie doczekałam. Poległam w paru starciach z panią Wargą. Jak ja miałam na ręku dwie damy, ona dwa króle, ja dwa walety, ona dwie damy, ja dwa króle, ona dwa walety, no i trzeciego na riverze. Po drugim takim rozdaniu patrzyłam już na to jak na zjawisko i tylko wymieniałam porozumiewawcze uśmiechy z brazylijską miss. Kosmos od początku do końca!
Mogę mieć tylko nadzieję, że w tym roku, jeśli uda mi się znowu dotrzeć na WSOP, Vegas będzie z powrotem na planecie Ziemia!
No i z bardziej przyziemnych turniejów. Pograliśmy sobie ostatnio wszyscy razem w "Poniedziałkowej wymianie ciosów". Od ostatniego mojego wpisu wygrać się nie udało, ale trzy razy stolik finałowy i raz drugie miejsce – to też nie najgorszy rezultat. Chociaż tego drugiego miejsca trochę żaluję, bo w pewnym momencie miałam sporą przewagę żetonów i trzeba było wyprowadzić nokautujący cios:) Z drugiej strony – przynajmniej ktoś dostał sowitą nagrodę. Bo jak wygrywam, to jednak przepada:)
Atmosfera w poniedziałki jest bardzo sympatyczna, wiec jak ktoś jeszcze nie spróbował, to serdecznie zapraszam. Dodatkowo obiło mi się o uszy – ale szczegóły to na pewno poda ktoś inny – że szykowana jest wyjątkowa promocja przed walka Alberta Sosnowskiego z Kliczką. Dla czytelników PokerTexas.pl – również! Albertowi serdecznie gratuluję. Chociaż jak ostatnio napisałam w czasie "Poniedziałkowej wymiany ciosów", że "każdy marzy o walce z Kliczką", to rezolutny gracz odpisał, że "wierz mi, nie każdy, ja wolałbym nie"?