Kilka dni temu David Peters został mistrzem US Poker Open. Tytuł wygrał w niezwykle efektowny sposób – musiał zwyciężyć w ostatnim turnieju i właśnie tak zrobił!
David Peters nie jest pokerzystą, który wyróżnia się w tłumie. Niezwykle spokojny grinder podchodzi do turnieju chcąc zagrać każde rozdanie perfekcyjnie. Jego celem nie jest wygrywanie, gromadzenie dużego stacka, czy przeskakiwanie kolejnych miejsc w kasie. Chce grać najlepiej, jak tylko potrafi.
Kilka dni temu Peters dokonał rzeczy, która zdawała się być niemożliwa. Pokonał ośmiu rywali w finale US Poker Open i zdobył tytuł. Musiał wygrać i nawet na chwilę się nie zatrzymywał. W nagrodę otrzymał 1.300.000$, a także bonus 100.000$ dla mistrza.
– Kiedy na riverze rywal nie złapał swojego outa, poczułem bardzo przyjemne uczucie, które pojawiło się po dziesięciu dniach gry bez przerwy. Ta kulminacja w postaci wygranej w Main Evencie, ale też całym festiwalu, to coś niesamowitego.
Peters zajmuje aktualnie piąte miejsce na liście All Time Money. Jest już bliski wyprzedzenia Fedora Holza. Pytany o sposób na sukces odpowiada, że to jest to efekt niezwykle ciężkiej pracy. Cieszy się, że ma też wsparcie dziewczyny.
– Myślę, że na grę i naukę poświęcam więcej niż 90 godzin tygodniowo. To na pewno pomaga w takiej sytuacji. To wsparcie jest dla mnie czymś wielkim. Gdy go nie masz, to nie możesz dokonywać takich rzeczy – wyjaśnia.
Ciężka praca przynosi fantastyczne wyniki. Peters właściwie od 2010 roku radzi sobie znakomicie. W sześciu z ostatnich dziewięciu lat cashował siedmiocyfrowe sumy.
– Zawsze chcę grać lepiej. Spędzam na nauce pokera masę czasu i cieszę się, że ta ciężka praca daje efekty. Zawsze jestem głodny, chcę zawsze być lepszy i coraz, coraz lepszy. To się nie skończy. Chcę, aby dalej tak było.
Wielka pewność siebie
Amerykanin przyznaje, że efektem setek godzin nauki pokera jest też ogromna pewność siebie, którą ma przy stołach. Wyjaśnia, że wręcz uwielbia to uczucie, kiedy wie, że wykonał dobre zagranie – bardzo rzadko nie ma pewności, co do podjętej decyzji.
– Czy wygrywam, czy nie radzę sobie dobrze, gram dwanaście godzin, nie mam do końca pewności w jakimś dużym spocie albo na bubblu – czuję się doskonale. Oczywiście, nie jest przyjemnie odpaść na bubble'u. Poker jest jednak tak fantastyczny, bo wiem, że gram niezwykle dobrze. Motywująca jest ta ciągła chęć poprawiania umiejętności i osiągania uczucia coraz większej pewności podczas gry.
David wszystkie swoje największe wyniki osiągał w turniejach high roller. Przyznaje, że ma jednak jeden cel – chce wygrać duży Main Event na którymś popularnym festiwalu. Prestiż WPT, WSOP i EPT powoduje, że chciałby w resume dopisać znaczący tytuł. Na razie jednak cieszy się z triumfu w US Poker Open.
– To coś wspaniałego. Oczywiście, że jest to świetny festiwal i doskonała seria turniejowa. To, że na końcu o dziesięć punktów wyprzedziłem Seana Wintera jest absolutnie szalone. To moje ulubione trofeum i jedno z najlepszych zwycięstw w karierze – podkreśla.