Dlaczego gracze tak chętnie decydują się na turniejowe deale?

0
Deal

Skoro tak wiele turniejów kończy się przeprowadzeniem deala, dlaczego organizatorzy eventów nie zmienią po prostu struktury wypłat? Właśnie nad tym zagadnieniem pochyla się Barry Carter w swoim najnowszym tekście.

Na początku tego tygodnia Mantas „Mantelo” Urbonas zajął piąte miejsce w Main Evencie Battle of Malta i wygrał 121.500€. Choć przed startem turnieju za piąte miejsce przewidziano nagrodę w wysokości 65.000€, Anglik zgarnął niemal dwa razy więcej. Dlaczego? Ano dlatego, że pięciu pozostałych na placu boju pokerzystów zdecydowało się na przeprowadzenia deala. Dzięki temu każdy z nich zagwarantował sobie wypłatę wynoszącą co najmniej 100.000€. Gracz z drugiego miejsca wygrał 192.000€, czyli więcej niż późniejszy zwycięzca, Julien Stropoli.

Może to wydawać się nieco dziwne dla początkujących graczy, ale turniejowe deale są nie tyle powszechne, co są po prostu normą. – Przez lata rozmawiałem z organizatorami większości dużych eventów i regularnie słyszałem, że około 80% turniejów kończy się dealem na stole finałowym – pisze znany pokerowy dziennikarz, Barry Carter. Dlaczego zatem w pokerze deale są na porządku dziennym? I dlaczego organizatorzy nie chcą zmienić po prostu struktury wypłat?

Julien Stropoli
Julien Stropoli

Złagodzenie wpływu szczęścia

Powód, dla którego gracze decydują się na deale, jest bardzo prosty: największe wypłaty trafiają do pokerzystów ze stołu finałowego, a przede wszystkim do tych z trzech pierwszych miejsc. Trafienie na final table to rzadki moment, szczególnie w największych eventach, i choć każdy mówi, że gra o zwycięstwo, czasem trudno odmówić sobie przeprowadzenia deala i zagwarantowania sobie konkretnej kwoty.

Turnieje pokerowe cechuje ogromna wariancja; możesz być zdecydowanym chip liderem na stole finałowym, a i tak odpaść jako następny, nawet grając bardzo dobrego pokera. – Dlatego dobrze przeprowadzony deal jest również sposobem na złagodzenie wpływu szczęścia na końcowy wynik – tłumaczy Carter. – „Mantelo” był na trzecim miejscu, kiedy przeprowadzał deala, ale odpadł na piątym, więc dla niego była to świetna transakcja. Podobnie drugi Maxime Canevet. Przeprowadzając deala był liderem, ale rywalizację zakończył ostatecznie na drugim miejscu. W obu przypadkach można powiedzieć, że gracze pokonali wariancję, przeprowadzając dobrego deala.

Deale oparte są zazwyczaj o relatywną pozycję w evencie poszczególnych graczy. Pula nagród dzielona jest albo w odniesieniu do liczby żetonów biorących udział w dealu, albo na ich turniejowym equity przy użyciu kalkulacji ICM [Independent Chip Model – red.]. Bardzo ważny jest również poziom umiejętności poszczególnych graczy. Profesjonaliści czasami wynegocjują sobie dobrego deala, ponieważ niezależnie od liczby posiadanych żetonów, mają większe szanse na końcowy triumf. W większości przypadków ostateczny zwycięzca wygrywa mniej, niż wynosiła przewidywana nagroda, ale wszyscy gracze biorący udział w dealu zapewniają sobie z reguły zadowalającą wypłatę. Zwykle po przeprowadzeniu deala pokerzyści grają jeszcze o niewielką część nierozdzielonych pieniędzy.

Decyduje marketing

Skoro tyle turniejów kończy się przeprowadzeniem deala, dlaczego organizatorzy eventów nie zmienią po prostu struktury wypłat? „Płaska” struktura wypłat to taka, która zwiększa się bardzo łagodnie i szczodrze nagradza również graczy spoza pierwszej trójki. W ostatnich latach struktury nieco się spłaszczyły, ale i tak wciąż większość puli nagród wędruje do miejsc pierwszych, drugich i trzecich.

Barry Carter uważa, że głównym powodem, dla którego pule nagród się nie zmieniają, jest marketing. Zdecydowanie bardziej kuszący jest komunikat, że „pierwsze miejsce dostaje 300.000€” – jak to miało miejsce na Battle of Malta – niż „pięciu graczy wygrywa sześciocyfrowe kwoty”. – Podejrzewam również, że większość graczy lubi się oszukiwać, że gra o te 300.000€ i nie interesują ich żadne deale… aż do momentu, w którym trafią na stół finałowy – pisze Carter.

EPT Soczi

Łatwiej wypromować event z dużą nagrodą dla zwycięzcy, ale niemal wszyscy organizatorzy turniejów i wszystkie platformy online pozwalają i ułatwiają graczom przeprowadzenie dealów. Niektóre softy wprowadzają na stołach finałowych przycisk „deal”, który automatyzuje cały proces, a festiwale w rodzaju EPT streamują na żywo proces przeprowadzania dealów, aby zachować transparentność.

Nielegalne deale

Skoro już mowa o transparentności, należy wspomnieć o sytuacji, w której deale stają się problemem – chodzi o eventy zabraniające ich przeprowadzania. W tym roku miały miejsce dwa głośne incydenty: jeden na WSOP, a drugi na WPT. Organizatorzy tych festiwali oficjalnie nie pozwalają na deale, jednak w obu przypadkach gracze przeprowadzili je „prywatnie”. W efekcie jeden z pokerzystów otrzymuje większą ilość pieniędzy, ale w zamian „podkłada się” rywalowi i celowo oddaje mu tytuł.

Taka sytuacja powoduje dwa problemy. Po pierwsze, nigdy nie wiadomo do końca, czy gracze rzeczywiście otrzymali kwoty, na jakie się między sobą umówili. Po drugie, transmisja z takiego eventu wygląda po prostu głupio – wiemy, że utalentowany pokerzysta robi coś, na co w normalnych okolicznościach by się nie zdecydował. A wszystko to po to, aby przegrać rozdanie i upewnić się, że tytuł trafi do przeciwnika.

Negocjowanie turniejowego deala to umiejętność sama w sobie – puentuje Barry Carter. – Dobry deal to taki, po którym jesteś zadowolony z wynegocjowanej przez siebie kwoty.

Zdobył bransoletkę i odszedł z pokera. Co teraz robi Jon Aguiar?

ŹRÓDŁOPokerStrategy
Poprzedni artykułCypr – Kacper Pyzara z awansem w drugim Main Evencie Merit Cup Vintage Style
Następny artykułPokerowa kartka z kalendarza – pierwszy pierścień WSOP Circuit dla Polski (2 listopada)