Piotr Nurzyński – Pierwszy wywiad po wygranej w Main Evencie EPT

2
piotr nurzyński

Piotr Nurzyński w długiej rozmowie ze Smart Backing opowiada o swoim niezwykłym zwycięstwie w Barcelonie, pasjach i planach na przyszłość. Kim jest, skąd się wziął i czy jeszcze go zobaczymy? Wszystkie odpowiedzi znajdziecie w poniższym wywiadzie.

– O czym myślałeś siadając przy stole finałowym największego Main Eventu EPT w historii? Skupiałeś się na podejmowaniu optymalnych decyzji, czy może w głowie miałeś myśli związane z ogromnymi pieniędzmi o które toczyła się gra, skokami wypłat, z tym co się stanie, gdy wygrasz lub o tym, że twoja rodzina, przyjaciele i fani mogli cię obserwować? Powiedziałeś, że presja znacząco opadła po zrobieniu deala.

– Chciałbym móc skupić się wyłącznie na grze, ale niestety nie było to możliwe. Przed grą na telewizyjnym stole czułem się komfortowo, miałem dobry flow. Problemy zaczęły się, gdy usiadłem przy telewizyjnym stole. W tym momencie pojawił mi się w głowie strach przed zrobieniem głupich błędów, bo dużo osób oglądało grę. Wiedziałem, że mój mindset był w tym momencie zły, ale trudno było zmienić to myślenie. W kilku rozdaniach nie zrobiłem tego, co było moim zdaniem najlepsze w danej sytuacji. Było kilka momentów, w których czułem, że rywal na przykład blefuje i powinienem był zrobić re-bluff, ale nie zrobiłem tego. Głupio by wyglądało, gdyby to zagranie nie zadziałało i z powodu tego strachu popełniłem kilka błędów.

– Tak więc stres związany był tylko z telewizją, czy może miałeś jeszcze jakieś niepotrzebne myśli na temat wypłat?

– Nie myślałem o skokach wypłat, bo nawet, gdybym został wyeliminowany z gry jako pierwszy, to i tak było to mnóstwo pieniędzy i byłbym nimi usatysfakcjonowany. Wiedziałem, że gra jak nit, tylko po to, żeby dłużej przeżyć, nigdzie mnie nie zaprowadzi.

Nie myślałem o tym, co może się wydarzyć, jeżeli wygram. Wiedziałem, że nic dobrego z tego nie przyjdzie, ponieważ jeszcze nic nie wygrałem, a umiejscowienie myśli w fikcyjnej rzeczywistości może mi tylko przeszkadzać, przez co nie mógłbym się skupić na grze. Tak więc swoją uwagę poświęcałem temu, żeby zakwalifikować się do następnego dnia. A potem, na stole finałowym, każdej kolejnej ręce.

Po dealu czułem się już zupełnie spokojny. Od tego momentu wiedziałem, że gramy już tylko o tytuł i o spełnienie marzeń.

– No i zamieniłeś swoje marzenie w rzeczywistość. Jak się wtedy czułeś? Czy to da się w ogóle opisać? Po zwycięstwie byłeś w szoku, praktycznie nie byłeś w stanie nic z siebie wykrztusić.

– Tak, byłem w szoku. Wtedy jeszcze to do mnie nie dotarło. Ciężko jest opisać to uczucie. Podczas heads upa z Wangiem czerpałem przyjemność z tego doświadczenia. Wiedziałem, że nawet w przypadku porażki jest to ekscytujący moment, który zostanie w mojej głowie na zawsze. Skupiałem się na tu i teraz, na grze i wiedziałem, że taka szansa może się już nigdy nie powtórzyć. Ale oczywiście chciałem wygrać ten turniej.

Piotr Nurzyński EPT

– Jak spędziłeś pierwsze godziny po zwycięstwie?

– Po turnieju było wiele wywiadów, zdjęć, papierkowej roboty itd. Zajęło to kilka godzin. Później z narzeczoną wróciłem do hotelu, żeby napić się piwa i poukładać wszystko w głowie. Potem poszliśmy na parę drinków i dołączyliśmy do grupy polskich pokerzystów. Nie świętowaliśmy jakoś specjalnie, a ja nie czułem potrzeby picia alkoholu. Byłem tak podekscytowany, że nie potrzebowałem niczego więcej.

Następnego dnia rano mieliśmy samolot. Wróciliśmy więc do hotelu, a po porannej pobudce czułem się naprawdę źle. Przez te wszystkie dni skumulowało się we mnie wiele stresu i byłem bardzo zmęczony. Pierwotny plan zakładał powrót do Warszawy i załatwienie spraw związanych z wygraną. Potem chcieliśmy polecieć do Portugalii, żeby odpocząć, surfować… Plan się jednak nie powiódł, ponieważ gdy zaczęliśmy załatwiać wszystkie sprawy w bankach i innych miejscach, zajęło nam to dwa tygodnie. Dopiero więc ostatnio pojechałem z przyjaciółmi na weekend do Berlina, żeby trochę się zrelaksować.

– Byłeś też ostatnio w Wielkiej Brytanii na festiwalu PartyPoker LIVE MILLIONS.

– Tak, w poniedziałek wróciłem do Polski i zdecydowałem się pojechać na Day 1B lub 1C. Wieczorem zagrałem też w satelicie do Main Eventu, a potem odpadłem w Day 3 przed płatnymi miejscami. Zagrałem też w High Rollerze za 10.000 funtów, ale też nic nie wygrałem.

– Jak zwycięstwo w EPT zmieniło twoje życie? Pod względem finansowym, ale nie tylko?

– Moim marzeniem było wygrać tyle pieniędzy w pokera live, żeby móc kupić mieszkanie bez żadnych kredytów. Był to mój główny cel – jeżeli miałbym wrócić do pracy jako lekarz, to chciałem wrócić już z mieszkaniem. Teraz oczywiście mogę to już zrobić, a wygrana ułatwi nam również dalsze życie.

Poza pieniędzmi to zwycięstwo dało mi najpiękniejsze wspomnienia, które zostaną ze mną do końca życia – i to jest dla mnie najważniejsze. Zdobyłem potwierdzenie, że jeżeli masz marzenia, to musisz pracować nad tym, żeby je osiągnąć. Życie czasem nas zaskakuje i okazuje się lepsze, niż można było oczekiwać.

– Zapytam cię jeszcze o plany na przyszłość, ale zostańmy na razie przy turnieju. Czy wygrana w Main Evencie EPT była dla ciebie marzeniem, w którego spełnienie raczej wątpiłeś, czy naprawdę wierzyłeś, że możesz kiedyś zostać mistrzem?

– Wierzyłem, trzeba wierzyć. Ale oceniałem swoje szanse w realistyczny sposób. Wiedziałem, że jeżeli dalej będę grał w pokera, to kiedyś osiągnę prawdziwy sukces. Wiedziałem też jednak, że pokonanie tak wielkiego fieldu wymaga również dużo szczęścia. Wszystko musiało iść doskonale. Uważałem więc, że moje szanse są raczej niewielkie, ale wierzyłem, że kontynuując grindowanie turniejów live w końcu wygram w nich coś dużego.

– Czy ktoś wspierał cię podczas gry?

– Jeśli chodzi o bezpośrednie wsparcie, to razem ze mną była moja narzeczona i przyjaciel (gracz MTT). Z Polski wspierało mnie wielu przyjaciół – również tych nie znających pokera. Zorganizowali nawet strefę kibica.

– Strefa kibica brzmi ciekawie. Jak to wyglądało?

– Znajdowała się w mieszkaniu mojego przyjaciela. Zebrali się w jednym miejscu i oglądali turniej. Wysyłali mi też zdjęcia.

– Czy te zdjęcia pomagały ci, czy może bardziej rozpraszały?

– Bardzo pomagały, zwłaszcza w ciężkich momentach, gdy nie wszystko szło po mojej myśli i byłem nieco sfrustrowany.

Piotr Nurzyński

– Czy grając pod taką presją w tak prestiżowym turnieju byłeś w stanie wyczytać cokolwiek z mowy ciała rywali i ich energii?

– Staram się dużo czytać na ten temat i mam wrażenie, że z każdym kolejnym turniejem wiedza ta jest dla mnie coraz bardziej przydatna. Jednak musze przyznać, że na stole telewizyjnym nie zauważyłem zbyt wielu tellów ze względu na stres i ograniczony czas. Skupiałem się przede wszystkim na rękach. Telle nieco sobie odpuściłem. Ale po zebraniu informacji na temat kart, które mieli rywale, w kolejnych turniejach na pewno bardziej zaufam mojej intuicji. W kilku rozdaniach czułem, że rywal blefuje, a potem na streamie okazywało się, że miałem rację.

Pamiętam jeden konkretny tell. Było to rozdanie przeciwko Wangowi. Limpował ze small blinda, zrobiłem raise, a on odpowiedział re-raisem. Zrobił to w sposób, który pozostawiał wątpliwości, czy zrobił to specjalnie, czy może przez przypadek. Gdy popatrzyłem na niego, delikatnie się do mnie uśmiechnął. Był to znak, że próbował ukryć zakłopotanie. Zrobił „misclick”. Miałem niską parę, ale w tej sytuacji mogłem wejść all in z dwiema dowolnymi kartami. Było dla mnie oczywiste, że nie ma zamiaru sprawdzić mojego all ina.

– Które momenty lub rozdania z tego turnieju były dla ciebie wyjątkowo zapadające w pamięć? Czy jest wśród nich heads up, do którego wchodziłeś mając dużą stratę do rywala, ale potem udało ci się odwrócić sytuację? Zaraz po wygranej powiedziałeś też, że popełniłeś dwa duże błędy. Chodziło ci o te nieudane blefy?

– Pamiętam jedną sytuację preflop, ale miała ono miejsce jeszcze przed stołem finałowym. Jeśli chodzi o heads up, to ręka KK vs J9 zapadła mi w pamięci. Może ogólnie nie była specjalnie interesująca, ale wtedy, gdy zrobił bet, a na odpowiedziałem check/raisem, odezwał się tak zadowolonym głosem i sprawdził mnie tak szybko, że byłem pewien, że jest już po mnie. Byłem przekonany, że ma seta lub strita i zostałem z prawie zerowym equity. Tak więc przez chwilę czułem się, jakbym już przegrał. Potem, ku mojemu zaskoczeniu, pokazał J9.

Inne ręce, które zapamiętałem, to właśnie te błędy. Było to rozdanie po rozdaniu. Najpierw zrobiłem 3-bet z A9 przeciwko Dimovowi. Nie pamiętam dokładnych kart na flopie, ale były to same broadwaye. Zdecydowałem się odpuścić, ponieważ flop ten świetnie pasował do jego zakresu. Czekałem na flopie i turnie, a na riverze odpaliłem bet, chociaż wiedziałem, że mam bardzo niewielkie fold equity. Niewiele było kombinacji, które mógł zrzucić w tej sytuacji, ale cała ta otoczka turnieju i kamery „uderzyły” mnie. Ta ręka stiltowała mnie najbardziej z całego turnieju. Byłem wściekły na siebie, że zrobiłem tak duży błąd.

Potem było kolejne rozdanie z Wangiem. Jeśli chodzi o flop i turn, to najprawdopodobniej teraz rozegrałbym je tak samo, ponieważ na tym boardzie czekam z całym swoim zakresem. River nie był zbyt dobry do blefowania, ale wciąż byłem stiltowany po poprzednim rozdaniu i nie myślałem jasno, więc zdecydowałem się na blef. To był błąd. Nie był to dobry blef, a ważne było również to, że chwilę wcześniej też blefowałem na riverze, więc na pewno nie miałem w tej chwili dobrego wizerunku przy stole. W tym miejscu powinienem był poddać się na riverze.

Presja shot clocka też wpływała na moją grę. Jeżeli chciałem blefować, powinienem był zrobić bet o wielkości puli lub overbet. Reprezentowałem dosyć wąski zakres.

Te dwie ręce wpłynęły na mój mindset. Potem Dimov zasugerował deal i wszyscy się zgodzili. Ucieszyłem się, gdy okazało się, że będę miał gwarantowaną nagrodę w wysokości nagrody za drugie miejsce, gdy w grze wciąż było czterech graczy. Uznałem, że nie zgodzę się na niższą wypłatę niż wskazania ICM – nawet, jeśli miałoby to być tylko 1 euro. Wang chciał 50.000 euro więcej, ale nie zgodziłem się na to.

piotr nurzyński

– Jak wspominasz ostatnie rozdanie? Spodziewałeś się, że wang sprawdzi cię z drugą parą?

– Spodziewałem się, że zrobi light call. Gdybym tak nie myślał, wybrałbym inny inny bet sizing. Miał ok. 24BB, limpowałem z buttona, a on sprawdził z big blinda. Na flopie pojawiły się AKx, a on nie miał prawie żadnych Ax w swoim zakresie. Wiedziałem, że to rozumie i że ja tez jestem tego świadomy.

W relacji wyglądało jakby Wang leadował na flopie, ale tak naprawdę to ja zagrałem za 1BB, a on zrobił check/call. Oczywiście zamierzałem betować w tej sytuacji z całym zakresem. Na turnie wybrałem duży sizing, żeby zbudować dużą pulę na riverze. Poza tym Wang za bardzo nie lubił foldować, więc duży bet na turnie miał sens. Po tym jak sprawdził, na riverze pojawiła się karta kompletująca kilka jego drawów do koloru, ale w swoim zakresie nie miał zbyt dużo takich kombinacji. Najczęściej mógł mieć drugą parę, czasem trzecią.

Bet za 1/2 puli reprezentowałby dokładnie rękę, którą miałem, a all in mógł sprawić, że Wang uznałby, że mam w value zakresie tylko dwie pary lub lepszy układ. Na boardzie były też jakieś nietrafione drawy do strita, których wiedziałem, że nie będzie chciał spasować, nie miał już time banków i widziałem, że jest już trochę zrozpaczony z powodu przegranej dużej puli nieco wcześniej. Poczułem więc, że muszę tu wejść all in, ponieważ była spora szansa, że dostane hero calla.

– Zdecydowałeś już co zrobisz z nagrodą?

– Myślałem o tym. Część z tych pieniędzy wydam na mieszkanie. Razem z narzeczoną myślimy też o otwarciu własnej firmy, więc całkiem możliwe, że część pieniędzy pójdzie właśnie na to. W nadchodzących miesiącach pomyślę też o rozsądnych inwestycjach. No i trochę pieniędzy na pewno wydam na kolejne turnieje live.

– Zdążyły pojawić się już porównania twojego zwycięstwa do historii Chrisa Moneymakera. Co o tym myślisz? Patrząc na twoją świetną grę nie wydaje mi się, żebyś był amatorem przed EPT Barcelona. Jak wyglądała twoja przygoda z pokerem i jak doszedłeś do momentu, w którym byłeś w stanie wygrać w tak prestiżowym turnieju?

– Tak, na pewno nie mogę powiedzieć, że jestem amatorem. Gram w pokera od 8-9 lat. Zacząłem przygodę z pokerem na pierwszym roku studiów. Znajomy zabrał mnie na grę na żywo, gdzie szybko straciłem 10 zł. Bardzo łatwo mnie zniszczyli. Zdecydowałem więc, że pouczę się gry, żeby następnym razem poszło mi lepiej i wtedy odkryłem PokerStrategy. Przez całe studia grałem tylko cashówki, głównie 0,5/1 i 1/2. Po stażu medycznym postanowiliśmy podróżować po świecie. Wiedziałem jednak, że do tego będę musiał poprawić swoje umiejętności. Pracowałem nad swoją grą i po 2-3 miesiącach zacząłem grać na wyższych stawkach (5/10 – 10/20). I tak już pozostało. Podróżowaliśmy, a w międzyczasie grałem w pokera.

– Nie grałeś więc w MTT?

– Od czasu do czasu grałem turnieje dla zabawy, ale czułem się jak fish. Gdy poprawiłem swoje umiejętności gry cashowej i w końcu zdecydowałem się, że chcę zacząć grać w turniejach live, zacząłem grać MTT i powoli rozwijałem się w tym kierunku. Ale swój bankroll na turnieje live zbudowałem w grach cashowych, a nie MTT.

– Co mógłbyś nam powiedzieć o swojej długiej podróży?

– Mieliśmy pomysł, żeby rzucić nasze prace i kupić bilet w jedną stronę, bez konkretnych planów. Chcieliśmy wylądować w jakimś miejscu, a jeśli by nam się spodobało, to trochę tam pomieszkać. Jeżeli coś by nam nie pasowało, to trochę byśmy pozwiedzali i polecieli w kolejne miejsce. Przez jakiś czas podróżowaliśmy i szukaliśmy miejsca, w którym moglibyśmy zatrzymać się na dłużej. Zaczęliśmy od Wietnamu, potem mieszkaliśmy na Bali, następnie zmieniliśmy klimat i polecieliśmy do Meksyku. Ostatnio byliśmy w Ekwadorze i Peru.

– Podobno surfowałeś w południowej Ameryce.

– Tak, po raz pierwszy spróbowaliśmy surfingu w Panamie i od tamtej pory jest to nasz ulubiony sport. Zwykle staramy się znaleźć miejscówki, w których można surfować i nurkować.

W Peru odwiedziliśmy największe miasto położone w dżungli. Było to bardzo ciekawe miejsce. Jedną noc spędziliśmy nawet w samej dżungli, pod siatką zatrzymującą owady. Było to pamiętne doświadczenie. Wcześniej w Ekwadorze byliśmy na wyspach Galapagos. To jedyne w swoim rodzaju miejsce, która na pewno warto zobaczyć. Ekwador nie jest specjalnie znany turystom, ale póki co to zdecydowanie moje ulubione miejsce na Ziemi.

Najbardziej lubimy jedno miejsce przy wybrzeżu, świetne do surfowania. Jest to niesamowite miejsce ze wspaniałymi ludźmi. Fani surfowania na pewno nie będą rozczarowani. Atmosfera i ludzie sprawiają, że jest to niezwykłe miejsce.

– W czasie tych podróży grałeś w pokera? Jak to się stało, że wylądowałeś w Barcelonie?

– W międzyczasie wracaliśmy do Polski spotkać się z przyjaciółmi i rodziną. Chcieliśmy zaplanować swój czas tak, żeby odwiedzić jakiś turniej na żywo, być może w Pradze lub Barcelonie. Podczas podróży grałem w różnych eventach live. Nie chcieliśmy ciągle gdzieś latać, ale gdy była okazja zagrać, to często z nich korzystałem.

– Jakie masz plany na przyszłość? Powiedziałeś, że po skończonej podróży planujesz pracować jako lekarz. A co z grą w pokera? Będziemy mogli oglądać cię częściej w turniejach live? Zamierzasz poświęcić się pracy, pokerowi czy połączysz jedno z drugim?

– Wrócę do pracy lekarza mniej więcej we wrześniu przyszłego roku. Do tego momentu będę na pewno dużo podróżował i grał w pokera. W tym tygodniu zagram na WSOP Europe, potem wrócę na chwilę do Polski i lecę do USA. Tam odwiedzimy zapewne tylko Nowy Jork, po czym polecimy na Bahamy. Wygrałem dwie satelity, więc zagram na Caribbean Poker Party w 5.000$ Main Evencie i 25.000$ High Rollerze. Na pewno też pojawię się w Pradze i na festiwalu PokerStars na Bahamach.

Piotr Nurzyński FT

– Otrzymałeś Platinum Pass. Podejdziesz do tego największego w historii turnieju z wpisowym 25.000$ w jakiś szczególny sposób? Tak wielka pula nagród, tyle legendarnych nazwisk.

– Nie mogę się już doczekać tego turnieju. Ale wcześniej zagram w podobnym turnieju PartyPoker, w którym gwarantowana pula nagród wynosi 10.000.000$. Lubię turnieje live, fajnie więc będzie tam polecieć i być może coś wygrać.

– Powodzenia w tych nadchodzących turniejach! A co z bardziej odległą przyszłością? Myślałeś może o grze w World Series of Poker? Polska wciąż czeka na bransoletkę…

– Do WSOP pozostało jeszcze dużo czasu. Zobaczymy. Fajnie byłoby zagrać chociaż w Main Evencie, więc kto wie – być może polecę tam i połączę to ze zwiedzaniem USA. Ale z powodu podatków raczej nie będę grał tam zbyt dużo.

– Mówiłeś, że oglądałeś turnieje EPT przez wiele lat i twoim marzeniem było zagrać na tym poziomie. Co byś poradził profesjonalnym pokerzystom grającym na niskich lub średnich stawkach, których bankroll nie pozwala na grę w tak prestiżowych turniejach, ale ich marzeniem jest zagrać w Main Evencie EPT?

– To zależy, czy ten pokerzysta gra w cashówki, czy turnieje. Ogólnie jednak byłem w podobnej sytuacji, więc mogę powiedzieć jak ja to zrobiłem. Dobrym rozwiązaniem jest spisać listę swoich celów i mniejszych kroków prowadzących do ich spełnienia. Na początku najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, jest pracować jak najwięcej nad swoją grą. Dzięki temu szybko zwiększycie swój bankroll. W międzyczasie pierwszym krokiem dla mnie było zagranie w dowolnym turnieju, żeby zobaczyć jak to wygląda. Pierwszy raz zagrałem w Bukareszcie w Main Evencie za 1.000$. Było to ok. półtora roku temu.

Grindowanie satelit również jest dobrym pomysłem. Traktowałem je jak naukę gry w turniejach, analizowałem różne rozdania. Wcześniej grałem praktycznie tylko cashówki, więc musiałem popracować nad grą z płytszym stackiem. Poza satelitami online polecam też te na żywo. Możecie poleciec na duży festiwal live typu EPT z zamiarem wzięcia udziału w mniejszych eventach i satelitach, dzięki którym może uda wam się wygrać wejściówkę do większych turniejów. Poziom fieldu w tych satelitach jest naprawdę niski i dosyć łatwo jest wygrać wejściówkę. O wiele łatwiej niż w satelitach online.

– Wolałbyś wygrać mniej pieniędzy, ale mieć tytuł – jak w przypadku EPT – czy może wygrać więcej pieniędzy, ale bez tytułu, np. w Main Evencie WSOP?

– Tytuł jest dla mnie bardzo ważny, ale jeśli różnica pieniędzy byłaby bardzo duża, to z bólem serca wolałbym pieniądze. Ale byłby to bolesny wybór, bo tytuł wiele dla mnie znaczy.

Znam pokerzystów, którzy nie dbają o takie rzeczy jak tytuł EPT, a także takich, którzy chętnie zrzekliby się części wygranej, żeby zostać mistrzem. Dla mnie element rywalizacji jest bardzo ważny.

– Jakim człowiekiem jest Piotr Nurzyński poza pokerowym stołem? Co cię interesuje, bawi, ekscytuje? Mówiłeś nam już o surfingu.

– Najbardziej lubię spędzać czas z przyjaciółmi. Lubię też wolność pozwalającą jednego dnia być w jednym miejscu, a drugiego polecieć gdzieś indziej, np. na Karaiby. Podróżowanie i zwiedzanie świata to jedna z moich pasji. Razem z narzeczoną lubimy ocean, surfowanie, nurkowanie. Niedawno dostaliśmy też certyfikaty pozwalające nam nurkować z akwalungiem. Lubię też muzykę elektroniczną, więc czasem z przyjaciółmi chodzimy do klubu z takim typem muzyki.

– Dzięki zwycięstwu dodałeś kolejny element do dobrego wizerunku pokera w Polsce. Czujesz ulgę, że jesteś czwartym, a nie pierwszym polskim mistrzem EPT? Zwycięstwo Dominika Pańki przyciągnęło o wiele większą uwagę mediów nie zajmujących się na codzień pokerem, w pewien sposób zmuszając go do pełnienia roli ambasadora pokera, który dba o dobre imię gry i tłumaczy w telewizji, że poker to gra umiejętności. Widziałbyś się w podobnej roli?

– Cieszę się, że to Dominik był pierwszym mistrzem. Jest idealnym ambasadorem pokera. Niedawno miałem okazję go poznać – to świetny facet. Wydaje się, że dobrze pełni swoją rolę i pasuje do tego zadania. Nie widzę siebie w takiej roli. Miałem różne propozycje z mediów, ale odrzuciłem je. Myślę więc, że przeznaczenie dokonało doskonałego wyboru.

Nie ma dla mnie znaczenia, czy jestem pierwszym, czy dziesiątym mistrzem z Polski. Mam tylko nadzieję, że będzie ich tak dużo, jak to tylko możliwe.

Masz mniejszego pecha w pokerze niż ci się wydaje

Smart Backing

ŹRÓDŁOSmartBacking
Poprzedni artykuł[Transmisja na żywo] WSOP Europe – Michael Addamo liderem High Rollera, Polacy cashują w King’s Trophy!
Następny artykułPokerowa kartka z kalendarza – ostatnie EPT w Warszawie (25 października)

2 KOMENTARZE

  1. Świetny wywiad. Gratulacje dla Piotra . Taki lifestyle budzi zazdrość ale lepiej nie zazdrościć tylko wziąć się za edukacje pokerową 🙂 .

    • Dokładnie! Nie zazdrość, a inspirację powinien wzbudzić. Co prawda ja za tak wybujałym życiem nie przepadam. Wolę swoje miasto, swój dom, swoją rodzinę i przyjaciół na co dzień, a zwiedzanie świata to nie więcej niż kilka tygodni w roku. Nie mniej jednak dla kogoś kto takie wojaże lubi poker daje wyśmienite możliwości.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.