Jedną z esencji pokera jest odwieczne podejmowanie przez graczy dysponujących przewagą pozycji prób pozyskania żetonów od zawodników, którzy tej przewagi nie mają. Walka ta najbardziej widoczna jest na linii button – gracze z blindów. Jak przeciwstawić się temu stanowi rzeczy? Oto pierwsze zagadnienie z nowej serii artykułów szkoleniowych autorstwa Carlosa Welcha. Tematem zajęć będzie izolacja zawodników sprawdzających podbicia.
Na kradzieżach świat się nie kończy
O ile twierdzenie zawarte w pierwszym zdaniu wstępu jest prawdziwe, o tyle wspomnianego scenariusza nie będziemy zbyt często oglądali w grach cashowych na niskich stawkach i relatywnie głębokich stackach. Dlaczego? Ponieważ gracze w nich uczestniczący nie grają na wczesnych i środkowych pozycjach tak tight, jak powinni. Zamiast tego próbują wejść do rozdania tanim kosztem (czyt. limpując) lub podbijać ze słabymi rękami, które lepsi zawodnicy by sfoldowali. Przez to rzadziej zdarza się, że do buttona rozdanie toczy się bez akcji, a ten może swobodnie atakować blindy.
To natomiast przekłada się na swego rodzaju utrudnienie dla lepszych graczy, którzy nie mogą z buttona otwierać podbiciem tak często, jakby tego chcieli. Dobra wiadomość jest jednak taka, że tego typu sytuacja niesie za sobą inne błędy, z którymi gracz z przyciskiem dealera przed sobą – przy odrobinie spostrzegawczości i zdolności dostosowywania do otaczających warunków – łatwo wyłapie.
Autor artykułu posuwa się do stwierdzenia, że dla graczy small stakes ważniejsza będzie nie tyle zdolność sprawnego przeprowadzania kradzieży z buttona, co umiejętność radzenia sobie w jednokrotnie podbijanych lub 3-betowanych pulach w starciach z jednym lub dwoma graczami (przy założeniu, że dysponujemy pozycją nad co najmniej jednym z nich).
Idąc tym tropem, w najbliższych tygodniach przeanalizujemy trzy scenariusze, w których umiejętność ta będzie szlifowana. Drugi z nich to izolacja zawodników, którzy luźno sprawdzają podbicia.
Czytajcie również:
Z deszczu pod rynnę
W większości gier cashowych na niskich stawkach można dostrzec tendencję graczy do limpowania z kiepskimi rękami startowymi. Gdy w końcu zorientują się oni, że strategia ta jest błędna, z tymi samymi układami zaczynają… podbijać. W przeciętych fieldach taktyka ta jest całkiem dobrym pomysłem, bowiem zawodnicy wypracowują sobie przewagę poprzez sprawne izolowanie limperów.
Z czasem narażeni są oni jednak na kolejny problem z balansem – podbijają zbyt wiele rąk, a większość z nich decyduje się również na zbyt luźne sprawdzanie 3-betów. W końcu z foldowania ciężko czerpać przyjemność.
Podobnie jak w poprzednim scenariuszu (raise vs limp) możemy atakować ich agresją w postaci regularnego 3-betowania z lepszym zakresem, niż stanowi ich calling-range. Dla przykładu – jeśli dysponujecie informacją, że rywal raise-calluje z rękami typu T7 suited, z powodzeniem możecie 3-betować ich dla wartości z rękami typu T9 suited czy AT offsuit.
Rozwiązanie to będzie błędne w starciach z graczami, którzy lubią blefować za pomocą 4-betów, jednak na całe szczęście, w grach cashowych na niskich stawkach takowych spotkacie stosunkowo rzadko. Przeciętny uczestnik cashówek low stakes będzie 4-betował dla wartości.
Uda się czy się nie uda?
W odróżnieniu do taktyki podbijania w starciu z limp-callerami, 3-betowanie zawodników sprawdzających podbicia zwykle będzie skutkowało znalezieniem się w pulach dwuosobowych. Jest to swego rodzaju prawidłowość, jednak pamiętajmy, że rywalizujecie z rekreacyjnymi graczami, którzy ni z gruszki ni z pietruszki mogą obudzić się z flat-callem. Jeśli tak się stanie, musicie po flopie zachować szczególną ostrożność – zwłaszcza, jeśli zawodnik flatujący ma nad Wami pozycję lub znajduje się na small blindzie.
Jeśli uda Wam się jednak znaleźć w standardowym heads-upie z zawodnikiem sprawdzającym podbicie, na dynamicznych boardach możecie pokusić się o kilka mocnych betów, zdając sobie sprawę z tego, że każde sprawdzenie rywala coraz więcej mówi o jego zakresie.
Na potrzeby przykładu załóżmy, że luźny gracz podbija ze środkowej pozycji i sprawdza Waszego 3-beta z buttona, wykonanego z JT na ręku. Na flopie spadają 954, Wy betujecie, rywal sprawdza. Turn to Q. Jeśli przeciwnik w tym miejscu sprawdzi Wasze zagranie, z dużą dozą prawdopodobieństwa możecie założyć, że nie trzyma on na ręku układu w postaci dwóch par lub lepszego, bowiem są one co prawda mocne, jednak wielu graczy obawia się ich slow playowania na boardach takich jak ten.
Gracz ten może natomiast dysponować jednoparowymi układami typu TT, 9[xx], 5[xx], 88 czy 66 lub drawem.
W starciu z tego typu zakresem, w około 30 procentach przypadków będziecie dysponowali lepszym aż do rivera układem i nawet jeśli nie traficie, będziecie w stanie wypchnąć rywala z rozdania, bowiem ze słabą parą/nietrafionym drawem trudno będzie mu sprawdzić np. all-ina w wysokości rozmiaru puli. Tego typu zagranie będzie musiało być skuteczne w połowie przypadków, abyście wyszli na tym interesie na zero. Z doświadczenia Welcha wynika natomiast, że zadziała w 80 procentach przypadków. Ta różnica to Wasz czysty zysk.
Uważajcie na spryciarzy
Pamiętajcie jednak, że dla powodzenia tego typu rozegrania kluczowe są dwa czynniki – dynamiczny board i niedoświadczony przeciwnik po drugiej stronie stołu. Na suchych boardach zawierających w sobie asa, może nie udać Wam się wyrzucić z puli gracza dysponujacego układem typu A2.
Doświadczeni gracze, którzy zdają sobie sprawę z tego, że jesteście zdolni do wprowadzania poprawek w swojej grze, pokuszą się o próbę przechytrzenia tej taktyki i dopracują do granic możliwości swój zakres łapania blefów. Na Wasze szczęście, takich zawodników w cashówkach na niskich stawkach jest niewielu. Oznacza to, że jeśli będziecie wystarczająco uważni, rozgrywki te mogą okazać się drukarnią pieniędzy.
W chwili obecnej mamy za sobą rozpracowanie zagadnień izolowania limperów i zawodników luźno sprawdzających podbicia przed flopem. W kolejnym odcinku przedstawimy Wam stanowisko Carlosa Welcha w kwestii rozwiązań taktycznych, które mogą okazać się optymalne w sytuacji, w której podejmujecie decyzję jako pierwsi.