Sam Trickett jest obecnie pokerzystą, który zajmuje pierwsze miejsce na angielskiej liście All Time Money. Wkrótce może się to jednak zmienić. Ściga go Stephen Chidwick, który ma zaledwie trzy miliony mniej w cashach.
W tym tygodniu Chidwick pojawił się w koreańskim Jeju na turniejach Triton Series. Anglik zagrał nawet event Short Deck, co jest może nieco zaskakujące. Kojarzymy go bowiem z No Limit Holdem. Mówi jednak, że chciał poczuć, jak gra się nową odmianę, a że wpisowe było dość przystępne (13.000$), to postanowił spróbować.
Jeszcze parę lat temu Stephen nie grał aż tak wysoko, jak dzisiaj. Wtedy zresztą nikt nie grał, bo przecież w ostatnich latach pojawiła się tak duża liczba wielkich High Rollerów:
– Te wpisowe wszędzie rosną, jak szalone. Kiedy zaczynałem grać, turniej za 10.000$ był wielkim eventem. Dzisiaj moje średnie wpisowe wynosi 30.000$ i wydałem już na buy-iny 4.500.000$. To szalone, kiedy zorientujesz się, ile kasy wykładasz na poszczególnych festiwalach. Oczywiście spora część z tej kasy to zainwestowane pieniądze – nie wydaję takich kwot samemu. To jednak ciągle szaleństwo.
Stephen przyznaje, że zasiadając do One Drop spodziewał się nieco innego turnieju. Zdawał sobie sprawę, że sama gra w evencie za 1.000.000$ może przynosić inne odczucia. W momencie, gdy znalazł się przy stole, turniej ten stał się jednak takim, jak inne – chodziło już tylko o dobre decyzje.
Dla Anglika Short Deck Holdem to oczywiście dobra zabawa. Przyznaje, że w niektórych spotach ciężko było zorientować się, jakie ręce są faworytami i co mają rywale. Samej gry chętnie by się nauczył, ale zdaje sobie sprawę, że nie ma tylu narzędzi, które można w tej sytuacji zastosować. Na razie trzeba więc obserwować rywali.
Bycie numerem „1” jest niezwykle ważne
W rozmowie z Lee Davym pokerzysta mówi, że od dłuższego czasu jego celem był awans na pierwsze miejsce w klasyfikacji Global Poker Index. To wspaniałe uczucie, bo pokazuje efekt jego starań i ciężkiej pracy, którą wykonał.
– To niesamowite. To cel, który miałem od dłuższego czasu. Mam wrażenie, że grałem w High Rollerach przez dłuższy czas bez wyników, które odpowiadałyby przygotowaniu i pracy, którą na to poświęcam. W tym roku spełniły się moje sny – radzę sobie doskonale, wygrywam, a do tego moi rywale chwalą moją grę. Nie powiedziałbym, że zasłużyłem na zwycięstwo we wszystkich eventach, które wygrałem, ale jednak takie słowa od oponentów są wspaniałe.
Jak sam podkreśla, godziny nauki i gry nie oznaczają jednak, że grał perfekcyjnego pokera. Mówi nawet, że jest daleko od tego. Wspomina jednak, że dziwnie patrzyło się na rywali, którzy nie zawsze na naukę poświęcali tyle samo czasu, co on, ale wyniki mieli lepsze. Zastanawiał się wtedy czego mu brakuje.
– Wtedy wygrywasz parę turniejów. Zauważasz, że dostawałeś dobre ręce i wygrywałeś all-iny, a potem wszystkie żetony.
Czy jednak bycie numerem „1” oznacza jakąś szczególną presję? Anglik mówi, że jest zupełnie odwrotnie. Czuje sporą ulgę, bo to wielki sukces. Teraz nadchodzi czas na zajęcie się rodziną, a więc osiągnięcie szczytu GPI było ważnym celem.
– Będę próbował osiągnąć rekord długości liderowania GPI, ale nie czuję presji. Świetnie mi się gra w pokera na tym poziomie i jest to ciągle znakomita zabawa.