„Kiedy byłem donkiem…” to cykl, w którym profesjonalni pokerzyści wspominają dni, kiedy ich gra pozostawiała jeszcze wiele do życzenia. Dzisiaj Eric Baldwin, amerykański pokerzysta mający na swoim koncie ponad 5.000.000$ zarobionych w turniejach live.
Eric Baldwin po raz pierwszy zaistniał na pokerowej scenie turniejowej w 2009 roku, kiedy to został Graczem Roku magazynu Cardplayer. W tymże roku zdobył bransoletkę World Series of Poker, zajął trzecie miejsce w innym evencie z tej serii, a na dodatek zwyciężył w turnieju Five Diamond World Poker Classic z wpisowym 1.000$ (256.660$). W następnym roku Amerykanin z Wisconsin zajął drugie miejsce w Main Evencie WPT Five-Star World Poker Classic, zgarniając tym samym 1.034.715$ – najlepszy finansowy wynik w jego pokerowej karierze.
Rok ubiegły również był dla Baldwina wyjątkowo udany. Najpierw, w marcu, wygrał turniej Wynn Classic za 188.450$, a w listopadzie okazał się najlepszy w Main Evencie Venetian DeepStack Extravaganza (114.585$). Łącznie w turniejach na żywo Amerykanin zarobił ponad 5.500.000$.
Poniżej Baldwin opowiada o tym, jak przesadna agresja na bubble’u kosztowała go odpadnięcie przed kasą w jednym z turniejów.
Szaleństwo z 74o
Do dziś pamiętam event za 1.500$ podczas World Series of Poker z 2008 roku. Turniej odbywał się w weekend, dzięki czemu pula nagród była naprawdę ogromna. Doszedłem do fazy bubble. Otwierałem niemal każdą rękę, i to bez żadnych przykrych konsekwencji. Inni gracze pozwalali mi na kradzież ich blindów i między innymi dzięki temu zbudowałem bardzo solidny stack. Przy moim stole tylko jeden gracz przy miał więcej żetonów… pewnie już wiecie, do czego to zmierza.
Podbiłem z under the gun z czymś w rodzaju 74o, a przeciwnik z większym stackiem od mojego zaczął liczyć swoje żetony w celu zagrania 3-beta. Było w tym jednak coś dziwnego – najpierw przeliczył żetony, a potem, w ostatniej sekundzie, zmienił rozmiar przebicia na jeszcze większy.
Reszta przeciwników spasowała i akcja wróciła do Baldwina.
Stwierdziłem, że jeśli rywal trzymałby silną rękę typu asy czy króle, nie zwiększałby rozmiaru swojego przebicia, chciałby zostać sprawdzony. Myślałem, że trzyma coś, co spasuje do mojego przebicia. Używając tej logiki, zagrałem 4-bet all-ina z 74o. Oczywiście, przeciwnik trzymał parę asów. Gdy na flopie trafiłem draw do strita z dwóch stron, jego wyraz twarzy był nie do zapomnienia. Na szczęście dla niego, turn i river nie przyniosły mi pomocy. Rywal wygrał gigantyczną pulę.
Całą sytuację pogorszył jeszcze fakt, że stół, przy którym siedziałem, znajdował się na samym końcu pokoju Amazon. Żeby dojść do drzwi wyjściowych, musiałem minąć 20 czy 30 stołów wypełnionych graczami świętującymi dostanie się do miejsc płatnych. Tak, ten błąd wiele mnie nauczył.