Od mniej więcej półtora roku co jakiś czas w swoich artykułach na Pokertexas krytykuję poczynania osób odpowiedzialnych za pokera na żywo w polskich kasynach, z głównym naciskiem na Hit Casino w Warszawie. Po kilku miesiącach przerwy muszę znowu wrócić do tematu, a że tekst jest w zasadzie kontynuacją artykułu z sierpnia 2016 roku, to nadałem mu taki sam tytuł, ale z dopiskiem „część II”.
W tymże sierpniu 2016 roku mocno ubolewałem nad totalną degrengoladą cyklu Polish Poker Series, który przechodził wówczas wyraźny kryzys i zwyczajnie schodził na psy. O ja naiwny… Tyle lat siedzę w polskim pokerze, a wciąż jestem na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, że jeśli coś się psuje, to nie psuje się tylko trochę, tylko idzie po bandzie i pieprzy się na maxa! Tak właśnie ma się sprawa z cyklem PPS, a wydarzenia z ostatniego weekendu dobitnie to potwierdziły.
Może kilka słów wprowadzenia. W roku 2015 PPS był nieprawdopodobnie popularnym turniejem pokerowym w Polsce. Pomimo złodziejskiego podatku od wygranych w wysokości 25%, który obowiązuje u nas w kraju od 1 stycznia 2010 roku, cała masa graczy meldowała się w Hicie, aby zmierzyć się podczas rywalizacji o naprawdę wielkie pieniądze. Dość powiedzieć, że w rekordowym listopadzie 2015 roku zanotowaliśmy aż 639 wpisowych do tego turnieju (z wpisowym 660 zł), co było – i wciąż jest – rekordem frekwencji na evencie pokerowym w Polsce.
Nie był to wyskok jednorazowy. Od sierpnia 2014 do lutego 2016 roku frekwencja praktycznie nie spadała, a wciąż rosła, aż pięć razy przekraczając 500 buy inów. Zachwianie nastąpiło dopiero w maju 2016 roku, gdy zagrało „tylko” 361 zawodników, a w sierpniu tego roku ilość wpisowych spadła do 250. I wówczas napisałem swój tekst „Anatomia upadku”, bo już wtedy był to wynik po prostu fatalny. W Hicie zaczynano wtedy zarzynać pokera, dla wielu graczy posypały się bany (w tym dla mnie, na pięć lat – za co nie wiem do dzisiaj, nie było mnie nawet wówczas w Warszawie, bo byłem dwa tygodnie na urlopie). Był to początek końca… Pomiędzy listopadem 2015 a sierpniem 2016 ilość graczy spadła aż o 61% i każdy widział, że dzieje się coś bardzo złego.
Muszę w tym miejscu wspomnieć oczywiście i o moim udziale w tych udanych turniejach. Przez wiele miesięcy współpracowałem z Hitem (aż do tego bana), wspomagałem cykl i organizatorów, a również robiłem relacje pisane z tychże wydarzeń, które cieszyły się (bez względu na miejsce ich publikowania, bo robiłem to zarówno na Pokernews, Pokebreak, jak i Pokertexas) ogromnym zainteresowaniem czytelników. Dowodów na to nie muszę szukać daleko – wystarczy powiedzieć, że w listopadzie 2015 relację z PPS przeczytało w pięć dni około 50.000 osób! Kosmos! Od lutego 2016 relacji jednak zabrakło (o powodach pisałem m.in. we wspomnianym tekście z sierpnia 2016) i frekwencja zaczęła spadać na pysk…
W międzyczasie pokera w stolicy było coraz mniej – zamknięto Olympic Casino, skasowano pokera w Casino Palace. Czy to spowodowało większe natężenie ruchu w Hicie? Oczywiście! Co na to zrobił Hit? Skasował turnieje w weekendy (zupełnie), a codzienne turnieje zminimalizował do dwóch, czasem trzech stołów (w zależności od dostępności krupierów w kasynie). Spowodowało to więc sytuacje wręcz komiczne – na turniej przychodziło po 80-120 osób, grało 20, a reszta… czekała na waiting liście! Mało tego – wszystkie turnieje, tak niegdyś chwalone przez graczy, pozmieniano w hiper turbo, bo blindy w każdym z nich trwały po 15 minut! Koszmar trwał w najlepsze, poker w Warszawie w zasadzie umierał na naszych oczach, co skwitowałem swoim tekstem „Mordowania pokera w Warszawie ciąg dalszy”.
Ale nie tylko w Warszawie. We wrześniu 2017 roku napisałem artykuł „Mapa hańby”, w którym opisałem wszystkie miejsca w Polsce, gdzie można było legalnie zagrać w pokera. Ile ich było? Całe CZTERY! W prawie 40-milionowym kraju, z dużymi sukcesami pokerowymi, poker dostępny był legalnie w czterech miejscach, choć pisanie „dostępny” też jest na wyrost, bo maksymalnie 2-3 stoły na kasyno to przecież i tak śmiech na sali. Notabene – to też już jest nieaktualne, po zamknięto pokera w kolejnych kasynach…
Mijały kolejne miesiące, finały PPS w Hicie pojawiały się mniej lub bardziej regularnie (raczej mniej, bo terminy nie były już stałe, tak jak kiedyś), zmieniało się wpisowe, ale nie zmieniała się znikająca frekwencja. Ludzi było coraz mniej, aż w końcu jakieś pół roku temu podjęto decyzję o remoncie sali turniejowej i poker zniknął z Hita na dobre.
I oto po kilku miesiącach oczekiwań poker wrócił! Szumnie zapowiedziano wielki finał nowego PPS! Aż pięć dni startowych (od poniedziałku do piątku), finał w sobotę, ach i och! Co prawda cap (nie wiedzieć czemu) miał wynosić każdego dnia jedynie 50 graczy, ale poker wracał! Co prawda w stolicy już nikt na niego dawno nie czekał, ale wracał. Można się było spodziewać, że po wielu miesiącach bez gry wydarzenie to będzie klapą, ale czy można było się spodziewać, że AŻ TAKĄ????
Pierwszego dnia na eliminacje do PPS przyszło… trzech graczy. O dziwo, nie zdecydowali się nawet zagrać. Jaką decyzję podjął więc Chris, odpowiedzialny w Hicie za pokera? Skasował kolejne dwa dni startowe (we wtorek i środę) i chwycił za telefon, wysyłając panicznie smsy pod wszystkie znane sobie numery do graczy, których prawie błagał o stawienie się w kasynie. Zmieniona została również struktura turnieju – podniesiono stack startowy (żeby ludzie za szybko nie odpadali), podczas eliminacji zagrano tylko dziesięć leveli (normalnie zawsze było ich szesnaście) oraz wprowadzono opcję zapisania się do turnieju jeszcze przed startem dnia drugiego, finałowego (można było wejść na 25BB do gry). Robiono więc wszystko, aby nie najeść się ogromnego wstydu.
I co? Wiadomo – nic to nie dało. No, prawie nic. Gracze w piękny sposób „podziękowali” kasynu za kilka ostatnich lat „owocnej współpracy” i pokazali Hitowi klasycznego wała. Choć i tak uważam, że zagrało ich zbyt wielu, bo zanotowano – uwaga – 63 wpisowe! Niecałe 10% tego, co w listopadzie 2015 roku! Gracze zagłosowali nogami i po prostu olali „wielki finał” zostając w domach. Porównajmy też nagrody dla zwycięzców – w rekordowym turnieju ponad 90.000 zł dla zwycięzcy, w ostatni weekend 13.000 zł. Finał wielki nie był i – najprawdopodobniej – nigdy już taki nie będzie.
Przypomnijcie sobie teraz, co pisałem na początku – w sierpniu 2016 narzekałem na frekwencję w wysokości 250 wpisowych! Ba, śmiałem się z niej, że jest zatrważająco niska! Śmiać to się można jednak dopiero teraz. Jak bardzo cykl Polish Poker Series upadł od tamtej pory? Jak bardzo kasyno musiało podpaść graczom, że ci mieli w głębokim poważaniu jedyną (w miarę) poważną pokerową imprezę w Polsce? I przede wszystkim pytanie najważniejsze – co dalej z PPS??
Nie wróżę wielkich sukcesów kasynu Hit i cyklowi PPS. Przez ostatnio rok polski poker znowu się zmienił, a jeśli ktoś nie nadąża za zmianami, to zostaje w tyle i jest zwyczajnie spychany na pobocze. Sytuacja identyczna jak w samej grze – albo się wciąż uczysz i wygrywasz, albo zaczynasz być dawcą. Za kilka tygodni obchodzić będziemy pierwszą rocznicę startu cyklu Poker Fever, który (choć rozgrywany poza granicami kraju) przejął znudzoną czekaniem na cud i poprawę warunków klientelę PPS. Tam rekord frekwencji pada praktycznie z każdym kolejnym przystankiem, jak niegdyś miało to miejsce w Warszawie. Z samych satelit online do Ołomuńca trafi w marcu mniej więcej cztery razy tyle osób, co zagrało w weekend w Hicie. Na dodatek nikt nie płaci po swoim zwycięstwie podatku. I najważniejsze – tam gracze są po prostu chciani!
Jeszcze jakieś 1,5 roku temu było mi szkoda tego, co tak ciężko zbudowali ludzie, którzy przy PPS pracowali od samego startu cyklu. Szkoda mi było tego miejsca, tej fajnie napisanej historii, tych emocji związanych z każdym kolejnym finałem. Ale już mi dawno przeszło. Teraz zwyczajnie mam z tego niezły ubaw. Wkrótce poker w Hicie znowu zniknie, tym razem zapewne na dobre, bo nie wierzę, żeby po takiej organizacyjnej i frekwencyjnej wpadce coś tam się jeszcze mogło kiedyś udać. Znowu codzienne turnieje będą rozgrywane na dwóch stołach, ale tym razem nie będzie już kilkudziesięcioosobowych list oczekujących. Przez wiele długich miesięcy uświadamiałem dyrekcję Hit Casino, że pokerzysta jest klientem innym, dziwnym, wymagającym, potrzebującym odrobiny uwagi, poświęcenia i – taka prawda – wiecznego głaskania po głowie. W kasynie wolano po tych głowach sobie pochodzić (a wręcz poskakać), a tego ludzie nie lubią, więc zaczęli znikać. A jeśli już raz zniknęli, to są mizerne szanse na to, że się tam kiedyś jeszcze pojawią…