„Kiedy byłem donkiem…” to cykl, w którym profesjonalni pokerzyści wspominają dni, kiedy ich gra pozostawiała jeszcze wiele do życzenia. Dzisiaj gruziński pokerzysta – Ankush Mandavia.
Gruzin na scenie high rollerów pojawił się w 2015 roku, ale prawdziwym przełomem był dopiero rok poprzedni. Najpierw zajął trzecie miejsce w super high rollerze na PCA z wpisowym 100.000$, za co zgarnął prawie 800.000$, a kilka miesięcy później zdobył swoją pierwszą bransoletkę WSOP (oraz ponad pół miliona dolarów). Na sam koniec zwyciężył jeszcze w high rollerze będącym częścią WPT Five Diamond Classic.
Łącznie w turniejach live zarobił prawie 4.5mln$, a do tego dołożył jeszcze trzy miliony wygrane w turniejach online.
86o na buttonie
W 2010 czy 2011 roku, kiedy przeszedłem na turnieje na żywo, sądziłem, że mogę grać dokładnie tak samo, jak grałem online. Myślałem, że ogram wszystkich zawsze i wszędzie. Szukałem tylko powodów, by znaleźć się w każdej możliwej puli. Mniejsza, co trzymałem w ręku – mogło to być chociażby 86o na buttonie. Sprawdzałem z niemal wszystkim, zakładając, że i tak wymanewruje innych na postflopie.
Mandavia prędko doszedł jednak do wniosku, że nie tędy droga.
Zaczynając swoją przygodę z pokerem na żywo, szybko dochodzi się do wniosku, że kiedy ludzie trzymają choćby przyzwoite karty, nie będą się palić do jej zrzucenia. Są po prostu uparci i zbyt przywiązani do swoich rąk. Inaczej jest w grach online. Tam zawodnicy szczegółowo analizują rozdania, w których akurat uczestniczą. W grach na żywo natomiast – cały czas widzi się osoby, które sprawdzają przez trzy ulice z drugą czy trzecią parą, bo boją się, że przeciwnik blefuje.
Gruzin tłumaczy, że na początku swojej turniejowej kariery miał inne problemy, niż znaczna część pozostałych graczy.
Większość zaczyna od gier na 9-osobowych stołach, więc w rezultacie grają zbyt tight. Ja miałem zgoła odmienny problem – z początku byłem pokerzystą heads-up, dlatego później musiałem przestawić się na rozgrywanie znacznie mniejszej ilości rąk.
Jednak, jak wiadomo, łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
Mimo że wciąż nadziewałem się na graczy, którzy po prostu nie zrzucali swoich rąk, minęło sporo czasu, zanim się do tego przystosowałem. Na szczęście w końcu doszedłem do wniosku, że nie zaszkodzi choć raz na jakiś czas spasować jeszcze przed flopem. Prawdopodobnie nadal gram zbyt wiele rąk, ale taki jest po prostu mój styl. Teraz kiedy dostaję 86o na buttonie, potrafię je zrzucić bez większego problemu. A kiedy nudzi mnie ciągłe foldowanie, godzina po godzinie – zawsze mogę przejść na pokera online.