Nie ma żartów.
Jack Daniels napisał do mnie „Ziomek, fajnie by było, gdybyś pisał dla Pokertexas.pl”. Nie ostrzegł mnie jednak wcześniej, a zrobił to dopiero w dniu założenia bloga…
Wymyśliłem nazwę. Śmieszną, przekorną… Napisałem: Jacku, mam nazwę – wrzucę wideo powitalne takie: „Siema, tu Stanky, część z Was może mnie znać z turniejów live, część spotkała mnie gdzieś online przy stołach – mam nadzieję, że ciepło mnie przyjmiecie”. Co myślisz ?
Jacku posłuchał, posłuchał i powiedział – no niby spoko, ale za dużo braw to za to nie zbierzesz … pokaż coś od siebie, coś prawdziwego, coś co sprawiło, że ludzie grający w pokera kojarzą Cię i chcą z Tobą gadać, a nie mijają Cię bez słowa gdzieś w hotelowym lobby.
No i zamilkłem. Zacząłem się zastanawiać i po chwili dopiero doszedłem do wniosku, że wiem od czego mógłby zacząć moją przygodę z Pokertexas.pl
Jednym z Was może się to wydać banalne, ale mam nadzieję, że inni spojrzą na to i czytając uśmiechną się czując, że to rzeczywiście fajna historia.
Postaram się krótko …
Donczurzyłem online wybitnie długo (część osób powie, że nadal), jakoś nie będąc tego do końca świadomym. Poker live natomiast traktowałem jako fajny sposób na spędzenie czasu ze znajomymi. Któregoś dnia trafiłem do nowego towarzystwa grającego w holdema i poznałem kilka osób, które niedługo później namówiły mnie na mój pierwszy duży live.
Matko jaki byłem wystrachany. Kilkaset osób siadło przy stołach i zaczynamy. Poprzednio moja największa gra to było 8 osób. Założyłem czapkę kaptur i umarłem.
Nie, nie wygrałem. Nie nie byłem chipliderem. Nie pamiętam kiedy poprzednio miałem taką spinkę. Na koniec dnia postanowiłem się wyluzować. Stanąłem przy barze i zacząłem się wygłupiać, rozmawiać z obcymi ludźmi, stawiać im shoty z wódki i tequilli i generalnie wokół baru zrobił się mały tłumek …
To było w Rozvadovie…
Podszedł Polak, podszedł Niemiec, podszedł Czech z każdym rozmawiałem i zacząłem wreszcie dobrze się bawić. Spinka minęła, a ja zacząłem czuć się jak na evencie u moich znajomych, tylko że tutaj zamiast 8, było ich kilkuset. W pewnym momencie podszedł do mnie jakiś Polak i zaczął opowiadać coś o tym, że fajnie, że ludzi dużo, że coś tam robi na Malcie w ogólnie nie kminiłem dokładnie o co chodzi, ale powiedziałem mu że to genialny event i żeby się z nami napił.
Tak właśnie poznałem Marcina z Redbeta, którego chyba każdy grający w pokera człowiek już miał okazję poznać. Tam – choć jeszcze wtedy zupełnie o tym nie wiedziałem – zaczęła się moja prawdziwa pokerowa przygoda, która trwa do dziś.
Dziś dumnie noszę bluzę Redbet Live Team i klaszczę u Rubika, tfu tzn. noszę bluzę i krzyczę „Pain The Town Red!” i czasem rozmawiając z niektórymi ludźmi o pokerze dochodzę do wniosku, że nie rozumieją oni jak wiele poker im dał.
Ja wiem, że wszyscy jesteście prosami i możecie ocenić wyniki innych bardzo szybko – nie mam co do tego wątpliwości.
Ocenialiście jednak kiedykolwiek pozahajsowe benefity?
Ja dziś jestem wdzięczny Redbetowi, ale głównie Marcinowi, bo dla mnie on to Redbet, a Redbet to on, za to że stałem się częścią czegoś większego. Poznałem mega, naprawdę mega dużo fajnych, mądrych i koleżeńskich osób, z którymi miałem okazję rozmawiać podczas różnych wyjazdów, w różnych krajach. Czy to zadymiona Ostrava, czy słoneczna Barcelona, czy Praga, czy Rozvadov wszystko jedno – i tu i tu siadamy, gadamy o pokerze, o pierdołach, o rzeczach ważnych i innych totalnie nieistotnych.
Myśląc o tym, że coś tam udało mi się ugrać na tych softach złych, że jakiś tam cash wygrałem live dochodzę do wniosku, że wygrałem o wiele więcej – mega chwile, super doświadczenia i genialnych ludzi w kontaktach. Wśród znajomych wariancja tak nie boli jak podczas turnieju live – oczywiście czasem trafisz na prostaka i gbura. Jasne, że tak, ale czasem Twoje AA łamie T7off i już – takie jest życie. Oczywiście, że trafiłem na przemądrych graczy, którzy bardzo wysoko mieli czoła uniesione i byli zbyt ważni, ale większość … Cóż, większość to zajebiści ludzie, z którymi żałuję, że nie miałem szansy spędzić więcej czasu.
Dzielimy się na kilka grup, ale jeden podział jest nadrzędny: ci, którzy utrzymują się z pokera (choćby częściowo) oraz Ci, którzy z pokera się nie utrzymują (wygrywają, przegrywają, ale nie jest przychód z pokera liczony przez nich jako część ich dochodu)
Ja należę do drugiej grupy. To ważne.
Dochodzę po tym czasie spędzonym przed monitorem i przy stołach do wniosku, że radość z powyższych benefitów jest już pewnego rodzaju wygraną. Oczywiście znowu ktoś może powiedzieć – jasne stary, bo ile Ty wygrałeś, bo nie utrzymujesz się z pokera, bo to, sramto, bo coś jeszcze innego … Jasssne ziomku, nie utrzymuję się z pokera, jasne też, że jest wielu lepszych ode mnie graczy, ale to też nie o to chodzi. Czy myślisz, że jeśli chodziło by tylko o mój ROI z poksa to nosiłbym bluzę Redbet Live Team? Czy myślisz, że wtedy Redbet Live Team tak właśnie by się nazywał, a nie np. Redbet Live Team Pro? 🙂 Chodzi o atmosferę. Chodzi o ludzi i wszystko, co dzieje się wokół.
Kiedyś byłem spinającym się graczem. Klnącym pod nosem, gdy przegrywam KK na 44, gdy odpadam z turnieju stackując się z moimi AA pre flop vs AK i serio byłem pierwszy do komentowania. Teraz mój mindset się poprawił bardzo i to chyba właśnie dzięki wyjazdom i ludziom. Dzięki zrozumieniu, ile dał mi poker poza wygranym lub przegranym hajsem. Nie mówcie please, że to nieistotne, bo jeśli tak powiecie to znaczy, że na tych wyjazdach stoicie sami, gdzieś z boku i nie macie do kogo otworzyć ust.
Dziś jadąc do Rozvadova wyglądam już tak:
albo tak:
Mało tego. Dziś jadąc gdzieś piszę – siema jeśli jedziesz i mnie zobaczysz podbij, przybij piątkę i siemanko.
Kilka zdjęć dla Was więcej znajdziecie na moim Facebooku, który też jest otwarty i można spokojnie do mnie pisać, a ja zawsze staram się odpisać najszybciej jak to możliwe.
Wiadomo, że jedziemy wygrywać turniej. Wygrywać cash. Kosić dolary. Jasne, ale nasze nastawienie robi ogromną robotę. Jadąc rok później na ten sam turniej do Rozvadova przechodziłem do drugiego dnia z torbą pełną żetonów. Nie dlatego, że jestem taki genialny, a dlatego, że moje pozytywne nastawienie pozwoliło mi z czystą głową siadać do stołu.
Pozdrawiam serdecznie Was, czytających Pokertexas.pl i mam nadzieję, że przyjmiecie mnie ciepło.
Może brak tu historii sukcesu za milion dolarów, ale jestem ja – cały na biało … tzn. na czerwono.
Najlepszego dla Was.
Stanky_Stan
Pozytywna postać! Pozytywny szum przy stole 🙂 Tak trzymaj!
dzięki piękne 😉 trash talk 4 life 😉
czołem! kurde zajebiście panowie 😉 jest mi bardzo miło, postaram się tego nie spieprzyć (ale powiedzmy sobie szczerze, zawsze też obiecuję sobie że nie będę spazzzzzzował na turniejach, a jaka rzeczywistość jest to chyba wiemy) …
pozdro też oczywiście dla tych którzy mnie nie kojarzą a tutaj napisali – mam nadzieję, że będzie kiedyś okazja ORAZ dla tych którzy ze mną grali zapraszam zawsze na przybicie piątki przy stole, barze czy gdzie tam będzie okazja!
do usłyszenia niebawem.
hołk
Stanky, gdzie są ci „bezlitośni” ja się pytam??? Trolle, hejterzy, gdzie jesteście? 🙂 🙂
szok niedowierzanie 😉
Mega pozytywnie. Mielismy okazje zmierzyć się w kilku rozdaniach na PPS wwa. Pozdrawiam i powodzenia 😉
miło dzięki – rozumiem, że w tych pojedynkach dostałem bęcki 😉 ?
no to welcome 🙂
a thx 😉
ooo… jak miło :)… miałem przyjemność grać FT z autorem… Powodzonka w Rozvadowie 🙂
thx 😉 mam nadzieję, że bez spazzzów z mojej strony 😛 na tym FT
Świetnie, że się coś ruszyło. Dobry wpis, człowiekowi aż się chce ogarnąć jakiś pokerowy wyjazd. Albo chociaż wrócić do blogowania 😉
No to czas wracać 🙂
i jeden pomysł dobry i drugi dobry 😉 najlepiej to połączyć 😉 i wyjazd i blog 😉
No i o to chodzi! Najlepszy Polski portal pokerowy wraca na właściwe tory! 🙂 Super wpis i oby takich pozytywnych ludzi było tu jak najwięcej:)
Dla mnie bomba!
Bardzo zdrowe podejście. Kojarzę Ciebie tylko z polskich stron o pokerze gdzie zazwyczaj bije od Ciebie energia i optymizm, który powinien być przez społeczność pokerową zaadaptowany.
Moje pokolenie biegało po trawie i każdy chciał za parę lat grać jak Van Basten, Rijkaard czy mój faworyt Gullit. Młodzi pasjonaci pokera od razu chcą być/grać jak Colisea bądź gardzić wami/nami.
Fajnie jakby ten portal poszedł w trochę inna stronę. Nie wzbudzał w młodzieży zbytniej wiary w szybki i łatwy sukces poprzez ciągłe siedzenie przed ekranem monitora lecz pokazywał, że przede wszystkim poker może być mega zabawą z całym wachlarzem dodatków, fajnych przeżyć i świetnych ludzi. Profesjonaliści i tak raczej wejdą na 2+2. Piszcie, że można w rozsądnej cenie pojechać nocnym pociągiem do Pragi i poznać uroki choćby Zivkova. Odpowiednio wcześnie bukując za grosze wybrać się do Wielkiej Brytanii gdzie za małe pieniądze można sprawdzić się w mniejszych eventach (np. APAT) i przy okazji zobaczyć mecz Premier League, dinozaura czy największe piersi świata.
Wchodzę tu bo interesuje mnie polskie życie pokerowe, choć nikt mnie ze społeczności nie kojarzy. Kiedyś epizodycznie był Mariott i Arena, teraz są bardzo fajne wyjazdy. Czasami sam, czasami nie, zazwyczaj zupełnie nie wpływające niekorzystnie na domowy budżet. ROI z każdego turnieju nie musi być zawsze dodatni, zawsze można znaleźć coś poza pokerowego co jest ev +. Choć rozumiem, że flagi przy swoim nazwisku na Hendon Mobie mogą łechtać.
Pozdrawiam
Jogi Babu!
Doskonale napisane szczupakpp 🙂
o eventach APAT, pisalem juz dwa lata temu, czy chociazby podczas lipcowego wpisu z wizyty w Edynburgu 🙂
dzięki piękne i do zobaczenia może na jakimś wyjeździe! 🙂
Witam na PT! Super wpis! Czekamy na kolejne 😉
thx 😉
🙂
Witamy serdecznie na Pokertexas!! Właśnie dla takich tekstów ściągnąłem Cię do nas! 🙂
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.