Zgodnie z planem w dniu dzisiejszym publikuję kolejny wpis dotyczący moich zmagań z Heads-up, a właściwie z przeciwnikami w tym formacie gry. Nie, to błędne założenie. Tak właściwie, to rywal jest jeden. Ja sam. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Dla każdego z nas. Nie ma znaczenia czy gramy cashe, sit&go czy mtt. Ktoś powie, jak to, przecież to w dużej mierze zależy od przeciwnika jaki będzie nasz wynik. Oczywiście, że tak, tylko to my wybieramy, na jakim polu stoczymy bitwę (rodzaj gry, tempo, stawki). Jeśli zasiądę po tygodniu gry na stawki 5/10$ i przegram, to czy jest to zasługa przeciwnika czy raczej moja wina? Skoro wygrywam sit&go za 1$ i przesiądę się z dnia na dzień na 20$ to nadal będę na plusie? -Przeciwnik, był dobry, to jego zasługa… Nie, to nasza wina, że w ogóle tam się pojawiliśmy. Przeciwnik nie jest słaby, dobry czy świetny. Jest tylko gorszy lub lepszy od nas. To tyle słowem dziwnego wstępu, którego nie planowałem 🙂
Co do samej gry. Na razie plan wykonany w 100% jeśli chodzi o liczbę gier i pozostałe czynności, które miałem podejmować, łącznie z systematycznym chodzeniem spać. Zeszyt z planem przyozdobiony 🙂 . Jeśli chodzi o HU to w poniedziałek bilans 7 wygranych/ 5 porażek, wtorek 10/10, środa 12/8. Łącznie 29/23 co daje +9$. Szału nie ma, ale mam wiele zarzutów do swojej gry, kilka pojedynków przegrałem na własne życzenie, w czasie gry uciekała gdzieś koncentracja. Trafiłem też kilkakrotnie na przeciwników, allinujących 80% rąk przy blindach 10/20, no i czekając na grywalną kartę przegrywałem mając 65-80% szans na wygraną, ale cóż taki jest poker.
Na wtorek miałem zaplanowane bieganie, jednak cały dzień padało, z tego powodu zmieniłem plany i poszedłem powalczyć z workiem (walka w pay-per-view była początkowo zaplanowana na piątkowy wieczór), któremu nie pozostawiłem wątpliwości kto mocniej uderza 🙂 A właściwie, kto ma ręce, a kto nie… Biegałem natomiast w środę (tak więc plan wykonany). Zrobiłem 8 km, w bardzo złym czasie, ale to chyba to miejskie powietrze, średnia 6:25 jest pół minuty poniżej mojego standardowego tempa. Nie biegłem na maksa, aczkolwiek trzeba się zdecydowanie poprawić. Na dziś zaplanowane mam 3 turnieje mtt o których pisałem ostatnio, w celu oderwania się od rutyny HU. Za moment po raz 3 idę zapisać się na egzamin teoretyczny na prawo jazdy 🙂 Za pierwszym razem brakło 3 pkt, za drugim 2. Zaznaczam, że egzamin nie wygląda tak jak kiedyś, a poziom pytań o wymiary znaków, albo pierwszą pomoc, które to odpowiedzi bywają niezgodne z normami podawanymi przez organizacje zajmujące się ratownictwem medycznym można pozostawić bez komentarza. Ale niestety, w takim państwie żyjmy, gdzie chcą wycisnąć z nas każdą złotówkę, a armia urzędników pod wodzą JE Donalda T. to państwo w państwie.
Na koniec chciałbym nawiązać do wpisu Bodgazza, o rodzaj muzyki jakiej słuchamy w czasie sesji. Jego dubstep okazał się całkiem przyjemny i dobrze się przy nim gra. Ja mam własna playlistę składającą się z przeróżnych gatunków muzyki, ale wydaję mi się, że do pokera najlepsze są spokojne melodie, odradzam rock i techno. Takie jest przynajmniej moje odczucie. Ostatnio „spróbowałem” Mozarta i Beethovena, pierwszy się sprawdził, dugi mniej 🙂 W najbliższych dniach zobaczymy co potrafi Chopin, myślę że to może być strzał w 10.
PS tytuł nawiązuje do otoczenia w jakim gram, a że nie było pomysłu na tytuł to taki wybrałem. Jeśli chodzi o kaczora Donalda, to mam na szafce kolekcję komiksów z lat 92-99, które zdecydowanie polecam na tilt, są świetne, a w necie można kupić 1 zł szt 🙂 Tak więc inwestycja EV +
PS 2 zdjęcie zawiera plakat z kolekcją naklejek z wyżej wymienionego pisma, które oddałem mojemu koledze z akademika, bo łkał pod drzwiami, że to było marzenia jego dzieciństwa (miałem KOMPLET naklejek!). Poddany tym torturom emocjonalnym zdecydowałem się mu je podarować… czego do dziś żałuję… Pzdr Cię Tomku 🙂