WPROWADZENIE
Konfucjusz rzekł: „Kto popełnia błąd i nie próbuje go naprawić, popełnia drugi błąd.”
Takimi słowami rozpoczyna się książka Petera Bevelina o wszystko mówiącym tytule: „Seeking Wisdom”. Ktoś powie, że to nie jest kącik literacki, a portal pokerowy i lektury jakiegoś tam leglessdog'a interesują go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Po części na pewno ma rację. Tak czy inaczej cytat ten odnosi się dobitnie fatalnie do ostatnich lat mojego życia, a co za tym idzie do mojej gry w pokera.
Otóż 4 lata wstecz byłem szczęśliwym współwłaścicielem dobrze prosperującej firmy. Zyski przekraczały moje najśmielsze oczekiwania, a wizja milionów na koncie była tak naturalna i oczywista, jak dzielenie się opłatkiem przy wigilijnym stole. Wiedząc, że profity będą spływać wiecznie, zacząłem wydawać pieniądze, których jeszcze nie zarobiłem. Wiadomo, że miło kupić sobie dobry garnitur, upić się w Hard Rock Cafe i jednej nocy wydać tam 1.5 koła… Absolutnie nie byłem gotowy na taki zastrzyk gotówki, co skończyło się dla mnie fatalnie. Prawdopodobnie letarg trwałby po dziś dzień, gdyby nie ostra wymiana zdań między moimi wspólnikami, a mną. Różnice w pomyśle na prowadzenie biznesu i ich krótkoterminowa wizja szybkiego zarobku, kontra mój plan inwestowania w rozwój i perspektywa większych pięniedzy odroczona w czasie, doporowadziły do tego, że z dnia na dzień (pod wpływem emocji porównywalnych tylko z tymi, jakie posiada Fizolof czytający komentarze pod postami 😉 odszedłem z firmy… Świadomość długów i innych zobowiązań dotarła do mnie po kilku dniach. Z dnia na dzień ze szczytu wyimaginowanej w mojej głowie góry, spadłem na bruk. Cholernie twardy bruk…
W tym momencie powinno przyjść olśnienie. Nie stało się tak. Niemożność znaleznienia pracy i wstyd przed znajomymi i rodziną pogrążył mnie jeszcze bardziej. Pożyczałem skąd się da i gdzie się da, by coraz bardziej zagłębiać się w pułapce kredytowej. Stałem się złym człowiekiem dla samego siebie, a huśtawka nastrojów stała się codziennością. Ciągłe upadki i dostawanie kopniaków od życia powodowały, że miałem dość. Popadłem w depresję totalną i bynajmniej nie dlatego, że nie ma słońca, a lato bywa niegorące. Byłem zły. Zły na świat. Zły na ludzi, którym się udało, którzy prowadzą normalne życie i cieszą się bogactwem i stabilizacją o nazwie: etat na średniej krajowej. Tak, stałem się rasowym Polaczkiem!
Wiedziałem, że taki stan rzeczy nie może trwać wiecznie i są tylko 2 rozwiązania. Jedno proste. Skończyć w tej chwili… szybko i bezboleśnie… Drugie trudne i mozolne do osiągnięcia. Nie poddać się i ustalić plan działania. Stało się. Zacząłem czytać. Dużo i namiętnie. Nie były to jednak romansidła czy inne Harlequiny, co można wnioskować po słowie „namiętnie”. Wciągałem wszystko co wpadło mi w ręcę związanego z psychologią, sukcesem, biznesem, zarządzaniem…. Sama lektura nie sprawiła jednak, że rozdzwoniły się telefony z ofertami pracy lub z banku, który zaproponowałby mi kredyt konsolidacyjny na 0% z wakacjami na następne 10 lat. Wiedziałem, że z uwagi na długą przerwę w rozmówkach po angielsku, język ten mocno kuleje, a przeca na każdej rozmowie kwalifikacyjnej, będę się musiał się swoją wiedzą bądź niewiedzą wykazać. I tak zgodnie z zasadą otaczania się językiem, wstając rano czytałem „newsy” od CNN, Podczas wysyłania CV towarzyszyło mi BBC 5 Live Radio, a przed snem oglądałem filmy z napisami lub nawet bez, byle tylko nie usłyszeć polskiego lektora. Po około 6 miesiącach wysyłania aplikacji i chadzania na spotkania rekrutacyjne, dostałem wreszcie zaproszenie do duńskiego funduszu inwestycyjnego, w którym to miałem zajmować się wynajmem i sprzedażą nieruchomości komercyjnych we stolycy. Jako że uwielbiam biurowce i podniecam się nimi, jak dziewczynka nową lalką lub chłopczyk petardą wsadzoną w żabę, udałem się do pracy pełen werwy i entuzjamu! Jakież było moje zdziwienie i frustracja, kiedy zorientowałem się, że 90% czasu będę spędzał za biurkiem z ludźmi, których nie lubię oraz przełożonymi, których nie szanuję, a podpisywanie wielomilonowych kontraktów i negocjacje na najwyższym szczeblu, co prawda odbędą się, ale za około 3 lata, gdy wszystkie formalności zostaną dopiętę, a ja i tak nie będę miał z tego nic… Nie trzeba było długo czekać, by mój brak zaangażowania oraz chęć zmian i ciążące nade mną ostrze finansowej Temidy zmusiły mnie do opuszczenia tego zaplecza obłudy i wyzyskiwania. Po kolejnym kilkumiesięcznym przestoju zacząłem pracować jako robol na budowach, jednak i tam nie zagrzałem na długo miejsca i obiecująca kariera operatora koparki ręcznej przeszła koło nosa. Motyla Noga! …miejsc pracy było jeszcze kilka, ale o tym może przy kolejnych odsłonach…
Jest 22 października 2012, poniedziałek. Pierwszy poniedziałek od 4 lat, w którym obudziłem się bez stresu, bo w tamtym tygodniu spłaciłem swoje ostatnie długi. Nie boję się już dźwięku dzwonka do drzwi, włączyłem nawet sygnał w telefonie i przestałem drżeć na widok listonosza zbliżającego się do mojej klatki schodowej… Mam 28 lat i właśnie zaczynam żyć… Nie wiem jak to będzie. Nie pamiętam już czasu, kiedy miałem jakieś pieniądze i możliwości. Czuje się jak skazaniec w pierwszym dniu wolności. Czuję ogromną ulgę, ale nie wiem co ze sobą począć. Świadomość tak wielkiego spektrum możliwości wydaję mi się wręcz nierealna….
POKER
Przez cały ten zły czas grałem microsy na starsach, a mój roll rozrastał się do monstrualnych rozmiarów przekraczających czasem nawet (uwaga!!!) $100. W każdy piątek wypłata, by zresetować się w weekend i na moment zapomnieć o problemach. Dopiero jak założyłem konto na SharkScope, dotrało do mnie jak wiele czasu zmarnowałem ocierając się o pokerowe dno, ile razy budowałem się od zera… Chociażby w kwietniu: https://pokertexas.net/spolecznosc/blogi-spolecznosci/blog/leglessdog/my-way/ , w którym zastrzegałem się, że nie będę wypłacał swojego rolla. Niestety problemy w realu okazały się ważniejsze…
Otworzyło mi to jednak oczy na fakt, że mam możliwości… To czego nauczyłem się przez ostatnie lata nie poszło w las, a chęć odniesienia sukcesu oraz realizacja wcześniejszych planów i marzeń jest większa, niż kiedykolwiek. Od tygodnia jestem na stakingu i również w tej dziedzienie życia przechodzę swoistą reinkarnację. O szczegółach, planach, o moim pomyśle na pokera i ambicjach, również w kolejnym odcinku.
Póki co grywam $2.5 180s oraz MTT z wpisowym do $5:
A tak trwoniłem czas przez ostatnie 4 lata…
Wybacznie chaos mojego wpisu. Zaczynam nowe życie i powoli wszystko układam w swojej głowie…
Dziękuję za uwagę,
leglessdog
Powodzenia!
Generalnie zasadniczo ciekawe zjawisko możemy ostatnio zaobserwować. Idzie jesień i przybywa wpisów o znacznie cięższej tematyce niż zwykle.
Dzięki! Jeszcze tylko zima i tematyka wróci na odpowiedni tor 😉
Drobna uwaga, „staking” a nie „stacking” 🙂
Powodzenia dalej!
Dzięki i dzięki 😉
Fajnie, że wszystko Ci się zaczyna układać. Jak widać z każdej „dupy” można wyjść. Jestem ciekaw tylko jaki Ty interes potrafiłeś zostawić z perspektywą milionów… czy raczej to biznes Ciebie zostawił ? Nie mówię tego złośliwie – nie jestem typem trola 😉
GL
🙂 Ta perspektywa istniała w mojej głowie najbardziej 😉 Jak pisałem wcześniej, absolutnie nie byłem przygotowany na biznes. To była droga lekcja, ale doświadczenie bezcenne!
finally on track! powodzenia!
Dzięki! Powodzenia również! 🙂
Chciałbym mieć taką łatwość pisania jednak zawsze unikałem książek 😉 Dobrze się czytało, ten wykres to tylko z października ?
W przerwach między sesjami możesz odpocząć od ekranu czytając coś ciekawego 😉 Wykres dokładnie od 11 października, bo wtedy zacząłem stacking. Volume marny, ale póki co stawiam na edukację, a na „sick grind” przyjdzie czas.
to chyba troche powyzej ev jestes :> biorac pod uwage ,ze deal byl pewnie 50/50 to czemu nie skonczysz stackingu i nie zaczeniesz za swoje ?
No właśnie próbka za mała, by prorokować. Podpisałem umowę, mam dostęp do ogromu wiedzy i nie zamierzam skończyć na $2.5 tylko piąć się w górę sukcesywnie. Opiszę to za parę dni 🙂
kontrakt, zarabiasz dla nich i cie ucza ? mialem w cos takiego wchodzic, nie pamietam juz jak ta strona leciala
Dokładnie tak. Ja to nazywam podatkiem od wiedzy 🙂 Skończy się kontrakt, a wiedza pozostanie 🙂 Przy Twoim volume, taki stacking minie chwila moment. Ofert stackingu jest mnóstwo, także można wygooglować do swoich potrzeb, chociaż moim zdaniem przy Twojej pozycji w fifty-fifty lepiej będzie wykupić sobie kilka godzin z trenerem, jak już wyjdziesz z „dupy”.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.