Hej,
Zanim zabiorę się za próbę udowodnienia, że tytuł dzisiejszego wpisu nie jest totalnie irracjonalny – a wiem, że będzie to ciężka sprawa, patrząc na komentarze pod ostatnim odcinkiem – może w dwóch słowach napiszę „co u mnie”.
Lipiec czasem wakacji… niestety.
Po mocno pracowitym czerwcu w moim wykonaniu nadszedł czas na wakacyjny zastój. Tak to wygląda u mnie w szczegółach na datę 12 lipca:
5300 rąk;
+ 1 BI.
Wspaniale prawda? Co prawda zagrane były 4 sesje na NL5, więc witek nie załamuje, ale ciężko się zmobilizować zwłaszcza, że otwarli mi pod nosem Orlika, a dziewczyna też nie da w spokoju pograć hehe. No nic, to wracajmy do tych fishów…
<Zaznaczam, że nikogo z tego miejsca nie zamierzam obrażać, stosuje jedynie popularną terminologię. Osobiście uważam, że każdy ma prawo grać jak mu się tylko podoba.>
Zwierzyniec.
Właściwie z tym pokerowym nazewnictwem to jest ciekawa sprawa, ponieważ większość określeń graczy bierze się ze świata zwierzęcego: donk-osioł, fish, rekin. Znacie jeszcze jakieś przykłady?
Jak zwał, tak zwał. Dlaczego uważam, że z perspektywy początkującego gracza gra z tzw. fishem może mieć spore minusy? Pozwoliłem sobie trochę „potworzyć” nowych terminów:
1.Tiltogenność.
To wydaje się oczywiste. Nieprzewidywalność oraz chęć grania, dobierania i sprawdzania w niesamowitych wręcz (z matematycznego punktu widzenia) akcjach może przysporzyć nie lada kłopotów. Ile razy tracimy panowanie nad emocjami po super coolerach od takich graczy? Zaczynamy zastanawiać się, czy nasza strategia ma sens i poluźniamy grę preflop jak i postflop. Znacie to? Ja niestety znam…
2.Portfelomałozasobność.
Jasne, że w dłuższej perspektywie fiszki zapłacą za swoje błędy. Wcale tego nie neguje. Ale z drugiej strony często jest tak, że bardzo szybko tracą wcześniej zdobyte fundusze, a nas akurat w tych spotach nie ma. Niestety wtedy nie możemy liczyć się z autorebuyem. Fiszek przecież gra za cały/pół/trzy ósme swojego bankrolla i po „zasłużonym” stackoffie idzie po prostu spać.
3.Regozależność.
Zależność jest taka: fiszek z dużym stackiem = kolejka Regów do danego stolika. Co na tym tracimy? Oprócz zastojów z nowymi stolikami, bardzo możliwe, że kiedy w końcu zasiądziemy na danym stole, jest tam również 6-7 regularsów, a rybka już odpłynęła. Tego przecież nie chcemy. Dla mnie osobiście skakanie po stolikach jest co najmniej… no wiecie.
4.Krótkosezonowość.
W zasadzie niektórzy gracze pojawiają się tak rzadko, że nie mamy na nich nawet odpowiedniej ilości rąk i wtedy granie staje się jeszcze bardziej intuicyjne. Oprócz tego weekend to jak najbardziej czas na łowie rybek, z tym że jest to również… WEEKEND. To taki około-pokerowy minus. Kto ma żonę/narzeczoną/dziewczynę/konkubinę to wie, co mam na myśli ;).
To wszystko wydaje się mieć z mojej perspektywy ręce i nogi. Jestem ciekaw Waszego zdania. Może macie inne ciekawe wnioski? Co w tego wynika? Dla mnie pewnym jest, że trzeba równie mocno ogarniać regów swoich stawek, jak i szukać okazji u graczy okazjonalnych.
pozdrawiam,
daero22
PS: next time probably about trash talkin'. See you soon!
najważniejsze są ready …
a ja osobiście dodał bym jeszcze graczy który wejdą na stolik uda im się wy fishować 2/3 rozdania są o kilka $ do przodu i cmyk znikają z cash game 😀 za 2h znowu wracają bo przegrali na mtt/sng wcześniej wygrane na cash 😛 i takich jak nazwiemy?
Dziś trzeba wygrywać z regami – to jest esencja pokera. Fish się trafi – fajnie, ale skupić się trzeba na rozkminianiu regów.
Po części się z Tobą zgadzam. Dobrze, że napisałeś o tym, że mimo twoich argumentów to dłuższa perspektywa czasu zawsze będzie działała na naszą korzyść.
Dorzuciłbym jeszcze jedną niemiłą regułę. Duża część słabych graczy po przegranej partii z nazwijmy to nutsem ma dość spore predyspozycje do wyzywania wszystkich jak popadnie oraz żalenia się na soft. Można było to przemilczeć, wszak wystarczy kilka kliknięć myszką by nie widzieć tego na chat’cie.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.