Turniej
Jak już wspomniałem w fotorelacji dzień pierwszy upłynął mi na spokojnej grze. Ani razu nie byłem na allinie, ani razu nie uczestniczyłem w jakiś bardzo dużych pulach. Na początku grałem uważnie i obserwowałem co się dzieje na stoliku, jakich mam graczy itp. Za długo obserwować nie mogłem bo pierwsze dwa poziomy to naprawdę solidne karty – dwukrotnie dostałem QQ, raz JJ i jeszcze do tego kilka razy AQ i AK. W większości przypadków oglądałem flopa z jednym przeciwnikiem i po cont. betach wygrywałem rozdania. Stack mój wahał się między 7 a 12 tys. I tak przez większość dnia. Na dwa poziomy przed końcem wskoczyłem na 20tys, a dzień zakończyłem z 18,000. W sumie żadna rewelacja biorąc pod uwagę, że średni stack wynosił w tym momencie 27,000. Ale z drugiej strony kolejny dzień zaczynaliśmy od blindów 400/800 więc nie było też rozpaczy.
Drugi dzień to bardzo dobry start i dość szybko z 18,000 zrobiłem 32,000 ani razu nie mając showdownu. Potem z JJ sprawdziłem allin shorta i po tym rozdaniu miałem 39,000. Dużym stackiem nie nacieszyłem się zbyt długo – podbiłem z UTG do 2,500 i dostałem allin od dużego blida wynoszący 11,000. Sprawdziłem z AK, rywal pokazał 88 i nie otrzymałem żadnej pomocy. Spadłem do 28,000 i za chwilę znowu oglądam AK. Podbijam standardowo 2,5 big blinda i agresywny gracz po mojej lewej gra swojego allina za około 14,000. Sprawdzam, on pokazuje 66 i sytuacja się powtarza, nie otrzymuję pomocy i spadam do 5,000 przy blindach 600/1200, ante 100.
Chwilę później dostaję AA gram allin, sprawdza mnie KJ i double up. Po przejściu blindów mam 8,000 i K9 na buttonie (blindy to już 800/1600). Do mnie wszyscy pasuję, więc wsuwam allina, sprawdza mnie big blind z AJ. Król na turnie i wskakuję na 18,000. Potem kilka kolejnych wygranych rozdań, w tym AA na small blindzie ponownie przeciwko KJ big blinda i mam już w miarę bezpieczny stack wynoszący ponad 30,000. Następnie eliminuję z gry Warsowa – podbijam z cut offa z TT, Warsaw gra allin z AJ. Wygrywam to rozdanie i wskakuję na 42,000.
Potem kilka nieudanych rozdań i spadam na 30 tysięcy, blindy rosną do poziomy 1,000/2,000 i zaczynamy grę na bubblu. Karta mi nie idzie, przede mną non-stop raisy więc nie bardzo mam z czym pushować i spadam do 23,000. Za kilka minut blindy mają wskoczyć na 1,500/3,000 gdy dostaję AT. Starszy pan na wczesnej pozycji limpuje. Wcześniej dość często limpował i zawsze zrzucał się do przebić więc postanawiam zagrać allin. Reszta stołu pasuje, a limper bardzo dług myśli, odlicza żetony i myśli… W końcu w ostatnich sekundach włączonego mu czasu decyduje się na call i pokazuje AJ. Szczęśliwa dziesiątka pojawia się już na flopie i pozostaję w turnieju.
Chwilę potem pęka bubble i teraz pozostaje już tylko gra o zwycięstwo :). Mój stack to zaledwie niecałe 35,000 (przy blindach 1,500/3,000), gdy nadchodzi ostatnie dla mnie rozdanie w turnieju. Wspomniany wcześniej starszy pan gra allin za około 45,000, ja mam JJ i również decyduję się wsunąć allin. Gdy gracz na big blindzie podnosi swoje karty i krzyczy "Yes I call!!!" to już wiem co nam pokaże… Rozdanie, w którym starły się 77 vs. JJ vs. AA wygrywają ostatecznie siódemki (dzięki siódemce na river) a ja odpadam na 39 miejscu.
Ze swojej gry w turnieju jestem ogólnie zadowolony, w pierwszym dniu popełniłem kilka błędów, które na szczęście miały miejsce na niskich blindach i nie były zbyt kosztowne dla mojego stacka. Potem grało mi się już lepiej, raz pechowo, raz szczęśliwie i tylko szkoda, że w ostatnim rozdaniu zamiast siódemki na na river nie przyszedł walet…
Wrażenia poza pokerowe
Samo miasteczko jest przepięknie położone w dolinie między górami, nad samym jeziorem. Widoki więc piękne, zarówno z naszego hotelu jak i z 9 piętra gdzie odbywały się rozgrywki pokerowe.
Wśród wrażeń nie związanych z samą grą należy koniecznie wspomnieć o imprezie, którą zorganizował Unibet w jednym z lokali w Lugano w sobotę w nocy. Działo się tam wiele ciekawego, prym w towarzystwie wodził Stasiu z olbrzymią butelką, którą co jakiś czas częstował spragnionych rodaków. Wraz z kolejnymi drinkami mieliśmy coraz lepsze pomysły. Zaczęło się od kulturalnego wrzucania kostki lodu na plecy. Potem przeszliśmy do masowego obrzucania lodem Dominiki z Unibetu, aż w końcu razem z Wiśnią wyrzuciliśmy pół wiadra lodu na Jacka. Jack przyjął to z okrzykiem, że jesteśmy debilami, ale jeszcze w miarę spokojnie – dopiero jak postanowiłem zapakować lód do jego czapki to się obraził na mnie. Sorry JD – ty wiesz, że to z miłości do Ciebie… 🙂
Na koniec jeszcze raz wielkie podziękowania dla Leszka i Dominiki z Unibetu – zarówno za świetną organizację turnieju i pobytu jak i za dbanie o to, żeby każdy z polskiej ekipy był zadowolony, a przede wszystkim za świetne towarzystwo i miło spędzony razem czas. Mam nadzieję, do zobaczenia podczas Unibet Open w Warszawie.
Jeszcze dwa filmiki z Lugano. Najpierw naprawdę duża i przestronna sala turniejowa.
I jeszcze jedno z ciekawszych rozdań Karelliego. Spora pula, Karelli gra allin, a rywal pasuje. Zgadnijcie co miał Karelli?
Hahaa, jesteście jak najbardziej pozytywnie zakręceni. Niezła akcja z kostkami lodu 🙂
Pozdrawiam.
Wolę pojedynek na blogi 🙂
Żę tak s Frąncuska żeknę: Żenuła. Kostkami lodu w damę ? Gdzie honor, mości panowie? Kodeks Boziewicza już nie obowiązuje ?Dziś prawdziwych ułanów już nie ma.A były czasy, że wyrzucono nas z lokalu po odśpiewaniu trzydziestej trzeciej zwrotki koniarskiej wersji “Ore Ore”.Pawcio i Jack ? Szable czy pistolety ?
😉
Pozdrawiam serdecznie,
Ja rozumiem Pawciu wszystko… ALE CZAPKĘ LODEM PAKOWAĆ??? MOJĄ CZAPKĘ??
66s?
A6?
96o? 25o?
a może porwał się na 72o 😛
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.