Komentator WPT nie zmienia zdania w sprawie November Nine i uważa, że masowe pojawienie się shot clocków rozwiąże problem zbyt długiego namysłu.
Mike Sexton to chyba jeden z najbardziej zajętych pokerzystów. Oprócz komentowania turniejów World Poker Tour, gra w niektórych eventach i lata po całym świecie na poszczególne przystanki tego cyklu.
Niedawno pojawił się na turnieju Irish Open, który zresztą bardzo lubi. W rozmowie z PokerListings mówi, że nie może wykluczyć, że kiedyś odbędzie się też turniej WPT Dublin (na razie wygląda na to, że Irish Open zmieni się w EPT Irish Open), bo turniejowa seria rozrasta się i odwiedza kolejne kraje. Sexton przez ostatnich parę lat odwiedził m.in. Filipiny, Chiny, RPA, a wkrótce zagra również w Korei.
Mike nie zmienia swojego zdania odnośnie November Nine. Podkreśla, że ciągle więcej jest negatywnych aspektów takiej rozgrywki i te przeważają nad pozytywnymi. Gracz, który wywalczy sobie miejsce na stole finałowym Main Eventu WSOP może przez 4 miesiące „stać się kimś zupełnie innym”. Sexton pyta też (nie po raz pierwszy): Co, kiedy któryś z graczy umrze przed stołem finałowym? Będzie to tragiczne wydarzenie, a zwycięzca może czuć się dziwnie, wiedząc, że przy stole powinien być jeszcze jeden rywal.
November Nine istnieje kilka lat, a coraz więcej osób zastanawia się, czy nie należałoby czegoś zmienić. Sexton proponuje, aby finał rozgrywać po 2 dniach odpoczynku. Co ciekawe, Mike nie uważa, aby pomysł rozgrywania późniejszego finału wynikał z wymogów telewizji. Zdaje sobie sprawę, że media mają ogromną siłę (sam jest przecież blisko produkcji programów WPT), ale w przypadku WSOP sugeruje, że to raczej kwestia, o której decydują organizatorzy, a nie ESPN.
Kwestia wprowadzenia shot clocków jest nieco skomplikowana, ale Sexton mówi, że te w końcu muszą się pojawić. Podczas wspomnianej dyskusji użył określenia „clock war”, opisując tym sytuację, w której jeden z graczy wzywa czas na rywala, a ten rewanżuje się mu i przy kolejnym rozdaniu robi to samo, wywołując „wojnę”. W podobnym tonie na forum 2+2 pisali Talal Shakerchi i Ike Haxton, którzy sugerowali, że pokerzyści boją się wzywać czasu, mając w głowie to, iż ze strony rywali spotka ich nieprzyjemna reakcja, a przecież grać wspólne mogą przez długie godziny.
Sexton uważa, że w pokerze live nie ma takiej decyzji, na którą trzeba 2,5 minuty. Tyle bowiem proponuje w swoim rozwiązaniu. Po 30 sekundach namysłu, gracz mógłby skorzystać z dwóch dodatkowych buttonów, dających po minucie czasu. Przyznaje jednak, że można rozważyć inne opcje Przykładowo gracz, na którego rywal zagrał all-ina, miałby jeszcze minutę namysłu.
Niedawno pisaliśmy również o pomyśle Allena Kesslera, który proponował dość kontrowersyjne rozwiązanie – po wezwaniu czasu, gracz po zrzuceniu ręki musiałby ją pokazać. Kessler argumentował, że w ten zobaczylibyśmy, iż taki pokerzysta nic nie miał. Sexton pisze, że taki pomysł nie ma sensu, bo gracz zawsze może zacząć się tłumaczyć mówiąc: „Myślałem o podbiciu. Ten rywal nie mógłby sprawdzić, gdybym zagrał all-ina”, a takie zagranie mógłby przecież zrobić z dowolnymi dwoma kartami.
Amerykanin mówi jednak jasno, że coś trzeba zrobić. – Shot clock skończy to myślenie i jestem tego pewien, że w końcu się pojawi. Obiecuję wam, że kiedy już go się wprowadzi, to ludzie będa mówić 'rany, czemu nie zrobiliśmy tego 10 lat temu!'.
Na podstawie: Mike Sexton: „We Need to Stop the Stalling and the Bullying” – PokerListings.com.
ale ty jestes debilem…
w shark cage były shot closki, obejrzyjcie sobie to są jaja nie z tej ziemi, jakby tak miały wyglądać turki frekwencja spadnie o 90%
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.