Parę dni przed wylotem wypadł mi niespodziewany wyjazd do Londynu, tak więc od niedzieli do wtorku byłem poza domem. We wtorek wróciłem aby już w środę znów wsiąść w samolot do Londynu (przesiadka w drodze do Vegas). Postanowiłem jednak wrócić na ten jeden dzień do Warszawy, gdyż i tak będę w LV miesiąc. Nie chciałem jeszcze dodatkowo zostawić żony na kilka dni więcej. Tym bardziej, że mamy nowego mieszkańca w domu. Jest to 3 miesięczna miniaturka jamnika szorstkowłosego i nazywa się… Poker :). Na razie jeszcze się uczy nie robić kup i nie sikać na nowy dywan lecz idzie mu to całkiem dobrze i pewnie jak wrócę to już wszystko będzie w porządku :). Nigdy nie miałem do tej pory żadnego zwierzaka, lecz moja żona bardzo je lubi i w końcu zgodziłem się. Mam nadzieję, że nie będę żałował :).
W każdym razie w środę wieczór polecieliśmy z Warsawem do Londynu, tam noc na Heathrow i rano samolot do Los Angeles. 11 godzin w miarę wygodnego lotu (co kto lubi 🙂 ) i lądowanie w Mieście Aniołów według zegarka tylko dwie godziny po wylocie (zmiana czasu). W miarę bezproblemowa kontrola imigracyjna oraz celna i już stąpamy po Amerykańskiej Ziemi. Mówiąc w skrócie jest ciepło 🙂 ale na szczęście nikt tutaj na klimatyzacji nie oszczędza.
Organizujemy samochód (Dodge Charger całkiem fajny, 3.5litra V6) i wracamy na lotnisko po Woya, który przylatuje 2h po nas. Drogi w LA wąskie, tylko 6 pasów w jedną stronę a mimo to korki takie same jak u nas :). Jedziemy sobie spokojnie do Las Vegas i podziwiamy wielkie nic dookoła czyli małe krzaki oraz dużo piasku i kamieni. Po drodze nocny remont autostrady i dwie godziny w kolejnym korku. W końcu o 12 w nocy (9 rano naszego czasu) dojeżdżamy do LV i udajemy się prosto do Rio.
Tam Żelik już masakruje fishów (jak ich określa) w PLO a obok side eventy WSOP. Gwiazda z telewizji praktycznie na każdym stole: Matusow, Ferguson, Ivey i cała masa innych. Mnie jednak nie za bardzo to interesuje o tej godzinie i marzę już o łóżku. Zapisujemy się na interesujące nas turnieje (ja na razie na sobotni 1500NL Holdem oraz Main Event dzień 1A) bo wieczorem są mniejsze kolejki i jedziemy do naszego hotelu Palms. Niestety musimy jedną noc spać w pokoju z dodatkowym łóżkiem (zamawialiśmy dwa duże ale już sie skończyły jak przyjechaliśmy). Za chwilę zmieniamy pokój już na ten o który nam chodziło.
Na dziś planujemy basenik a potem możemy się w końcu skupić na tym po co przyjechaliśmy, czyli na grze w pokera. Dziś pewnie pogramy jakieś cash games w Rio, pooglądamy side eventy i przygotujemy mentalnie na grę w jutrzejszym turnieju.
Na razie nie czuję się jakoś przytłoczony tym wszystkim, może dlatego, że wcześniej zarówno wiele podróżowałem, jak i widziałem sporo pokerowych gwiazd. Oczywiście nie oznacza to, że mi się tutaj nie podoba. Na pewno będzie to świetna przygoda, mamy zamiar pozwiedzać trochę okolice a może uda jeszcze się coś do tego wygrać :).
Na razie kończę ten krótki update. Będę się starał na bieżąco relacjonować moje przygody przy pokerowych stołach :).
Pozdrawiam,
Goral
no Kochany, trzymamy z Pokerkiem mocne kciuki, miło, że to dopiero Twój pierwszy turniej w LV a tu już miejsce w kasie 🙂 oby tak dalej 🙂 POWODZENIA !!
Jak narazie Goralowi idzie calkiem niezle, ostalo sie juz tylko 218 z 2720 czyli juz w kasie;).
przyłączam się do powyższych życzeń powodzenia. Chętnie wpadnę na Okęcie zobaczyć ten czerwony dywan z mięsną wkładką;-)
Góral, powodzenia i pamiętaj o naszym małym side becie!! 🙂 A Karoliną się zaopiekujemy podczas Twojej nieobecności 🙂
Nie szarżujcie tylko za bardzo tym Chargerem ;] GL i pisz co się tam dzieje!
gl!
Rozumie, że to “coś” co uda Ci się wygrać to ruletka. Zapomniałeś o Stole Finałowym a tam przecież na pewno można wygrać coś.
Trzymam kciuki i nie odrywam oka od komputera.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.