Ostatnimi czasy wiele się działo i u mnie i w pokerowym świecie. Jak to na megalomana przystało, zacznę od siebie. Znowu się przeprowadziłem, tym razem jednak ze zmianą miasta włącznie, a nie tylko czterech ścian, które służą mi za azyl. Jesień nie wpływa dobrze na samotne posiedzenia w domu, co daje się szczególnie we znaki, gdy się w większości w domu pracuje. Zatem, po powrocie z HESOPa, o którym w dalszej części, spakowałem manatki w trybie ekspresowym i przeniosłem się z Wrocławia do … Opola. Tak, tak, koledzy stukali się w czoło i pytali, po kiego grzyba przenoszę się z takiego fajnego miasta do takiej „dziury” – to nie moje określenie. Ano jeżeli to nie pieniądze, ani rozrywka, ani inne takie tam poboczne, to pewnie zostaje tylko kobieta.
Oczywiście Opole i Wrocław to dość bliskie miasta – nie tylko odległością, ale również ludźmi, którzy z jednego do drugiego miejsca migrują dość potężnie i jak się okazało, wiele osób, które poznałem we Wrocławiu, z Opola pochodzą. Od razu dowiedziałem się, gdzie gra się tutaj w pokera i poszedłem na miejscową ligę, aby powalczyć z weteranami Unibet Open Jarim, Bolem oraz Jazdagzem, który w zeszłym tygodniu zamienił 10 $, czy tam 20 $ (już nie pamiętam) na pakiet PCA warty 15 000 $. Pomimo tego, że kilku graczy potrafi grać w karty, to poziom ogólnie jest … powiem dyplomatycznie słaby. W porównaniu do ligi wrocławskiej to zabawa dzieciaków kartami i żetonami.
Stolik dostałem świetny. Nikt nie kumał praktycznie o co chodzi w tej grze, więc na starcie zabrałem nieco żetonów. Coś tam trafiłem, większość ukradłem i zrobiłem się nagle kapitanem. Jednakże, jak przystało na takiego turniejowego wymiatacza … odpadłem jako pierwszy z całego turnieju. Nie, nie miałem pecha, nie złapałem coolera, ani tym podobne. Po prostu zlekce-sobie-ważyłem moich rywali i to wszystko. Jakbym grał po ludzku, to bym pewnie zaszedł daleko, ale że grałem jak dekiel, to po gwiazdorsku jako pierwszy opuściłem lokal. Tuż po zamknięciu drzwi przypomniała mi się moja stara maksyma, którą raczę zawsze wszystkich narzekających na szczęście fishów: jak nie szanujesz swojego rywala, to przynajmniej szanuj jego karty, bo może mieć lepsze. Tutaj chwila refleksji, ponieważ ostatnimi czasy bardzo często zdarza mi się zapomnieć o tej racji, a wraz z malejącym w postępie geometrycznym poziomem krwi w alkoholu podczas takich turniejów, mam już odpowiedź na dręczące mnie pytanie: „dlaczego ja ostatnio nic nie mogę wygrać live?”
HESOP Praga – impreza nie do poznania!
Dość jednak tej prywaty, przynajmniej na razie. HESOP mieliśmy w zeszłym tygodniu i tutaj mam dwie refleksje. Po pierwsze i najważniejsze – opuściłem dwa, czy trzy wcześniejsze eventy w Ostravie i Wiedniu. Pamiętam – również niezbyt dobrze – turniej sprzed dwóch lat, który raczej nie był czymś, co pamiętać bym chciał. Ale do rzeczy. Chodzi o atmosferę i o to, jak bardzo zmieniła się przez ten czas. Początki HESOPu i kilka kolejnych imprez to jedna wielka zabawa. Poker oraz cały turniej wydawał się być wyłącznie pretekstem do tego, aby się spotkać, poznać ludzi, których się jeszcze nie znało, pogadać i oczywiście nawalić się porządnie, bo przecież taka okazja… aaa i jeszcze byłbym zapomniał – wystawić środkowego palca ministrowi Kapicy zza czeskiej granicy.
W Pradze byłem mocno zszokowany. Card Casino Prague nie było już miejscem, gdzie zwalało się stado Polaków, którzy grali w karty, pili i ogólnie robili masę zamieszania. Teraz było to miejsce, gdzie walczyło się dość poważnie. Oczywiście imprezy były, ale w pokojach, na mieście i raczej z dala od turnieju. Cała impreza jakby się ucywilizowała i to jest ogromny plus dla organizatorów. Wchodząc do kasyna wydawało się, że HESOP to baaaardzo grzeczny event, na który przyjechali polscy pokerzyści, aby oddać się z lubością możliwości legalnego grania w pokera na żywo. Nikt chyba nie wierzy, że było tam grzecznie, ale nie w miejscu, gdzie odbywał się turniej i to atmosferą przybliżyło serię do innych imprez live. Wielki plus!
CCP to niesamowicie profesjonalny card-room i trzeba przyznać, że wszystko było dopięte na ostatni guzik. Prowadzenie turnieju przez dyrektorów oraz współpraca flormanów z krupierami odbywała się na najwyższym poziomie i naprawdę nie można było niczego im zarzucić. Wspaniałe to miejsce, godne polecenia, a w szczególności, że już w przyszłym tygodniu rusza tam Czech Poker Festival. Sam się wybieram na turniej Fanda Million z wpisowym 1600 CZK i pulą gwarantowaną 1 mln CZK i wszystkim go gorąco polecam. Jakby coś mam jeszcze jedno wolne miejsce w samochodzie z Wrocławia, więc chętnych zapraszam na priv.
Druga rzecz, którą chciałbym poruszyć w związku z praską odsłoną HESOPu, to nawał polskich graczy, których do stolicy Czech przyjechało około 200. W całym turnieju wzięło udział około 300 graczy (w sumie było 371 buy-inów, ponieważ znaleźli się i tacy, którzy dokonali aż 4 wpłat) – więc mieliśmy dość sporą przewagę na fieldzie. Czesi niestety nie stanęli na wysokości zadania i nie pojawili się zbyt gromadnie. Ale tu nie o to chodzi. 200 polskich graczy w Pradze pokazuje wyraźnie, jak bardzo poker live w naszym kraju stał się popularny i jak mocno się rozwinął. To naprawdę nie jest mała liczba, biorąc pod uwagę, że teoretycznie u nas grać nie można! 170 € to raczej wpisowe, które do super niskich nie należy, ale również nie jest tak duże, aby zainteresować naszą krajową śmietankę. Oczywiście nie obyło się bez gwiazd – na event przyjechali miłośnicy imprezy, żeby wspomnieć tylko Obywatela, Damiana Porębskiego, który nota bene ma chyba najwięcej turniejów live zagranych ze wszystkich pokerzystów w naszym kraju; zwycięzcę EMOPa Zubera, czy magika SnG Qsypala, który sam powiedział, że HESOPa nie opuści.
To wyraźnie pokazuje, że mamy już w kraju potężną grupę ludzi, którym nie straszne jest takie wpisowe, koszty podróży, zakwaterowania etc. Jeżeli dodamy do tego niemałą grupę graczy z wyższych stawek oraz niezliczoną ilość fascynatów pokera, którzy bawią się za kilkadziesiąt złotych na lokalnych ligach i raczej nie stać ich na taki wyjazd, to trzeba przyznać, że pokerowa społeczność live w Polsce jest naprawdę znaczącą siłą. Szkoda tylko, że to zbyt mały znak dla ministerstwa, aby jednak zrobić coś z tym naszym popieprzonym prawem.
From hero to … zero
Powrócę teraz nieco do prywaty, jako że coś tam zmalowałem. Na HESOPie nie miałem za bardzo możliwości sobie pograć, ponieważ czyniłem dla was relację, jednakże udało mi się zasiąść do ostatniego turnieju w rozkładzie jazdy – Super Stack Turbo. Był to dość specyficzny event. Stack startowy wynosił 30 000, czyli aż 600 BB przy blindach 25/50, jednakże te zmieniały się co 15 minut, a co więcej, niektóre poziomy były pominięte – przykładowo 3. level to 100/200, a nie 75/150. Rozpocząłem od straty połowy stacka -raz z top parą i słabszym kickerem od rywala, a następnie z top parą przeciwko trafionemu na riverze tripsowi. Ale to akurat nie ma żadnego znaczenia. Podwoiłem się dość szybko z nutsowym kolorem i powróciłem do stacka początkowego. Stolik miałem bardzo soft, a żeby było ciekawiej, to za sobą miałem 3 kobiety – Anię Czartoryską oraz Ulę Dębską, które były rozdzielone przez sympatyczną czterdziestoletnią Czeszkę. Tylko ona chciała stawiać opór, ale gdy nie trafiała na flopie, to bardzo szybko poddawała rozdanie. Dlatego mogłem powiedzieć, że byłem 4 razy na buttonie. Miodzio. Bardzo skrzętnie korzystałem z takich okoliczności przyrody i sprawnie nabudowałem się do około 75 000.
Wtedy do stolika dosiadł się Muszka (na zdjęciu obok) z około 60 000 w stacku, którego bardzo dobrze znam ze stolików ligii wrocławskiej. Mieliśmy nawet dość sporą historię zupełnie niedawno na high rollerze, kiedy toczyliśmy bój o kapitanowanie przy stoliku. Nieskromnie powiem, że go wygrałem, ponieważ Muszka czasami przecenia swojego cashowego skilla w grze bez pozycji i po dwóch re-buyach odszedł od stolika styrany przez życie. W Pradze ponownie miał pecha, ponieważ usiadł tuż po mojej prawej stronie, czyli przegwizdane.
W dosłownie pierwszym swoim rozdaniu, po foldach, Muszka podbija przy blindach 300/600 i ante 50 do 1300. Oczywiście musiałem to skomentować i powiedziałem – Ech Muszka, dopiero co przyszedłeś i już się zaczynasz? W pierwszym rozdaniu przyjacielu muszę cię 3-betować. Popatrzyłem w karty i zobaczyłem Q-9s, które w takich okolicznościach przyrody nadają się do tego świetnie. Czyszczę sobie polę, izoluję agresora i mam grę z pozycją na post-flopie oraz w miarę przystępną rękę. Przebiłem do 2700 i po foldach Muszka zdecydował się dołożyć. Flop był tragiczny 3-4-6. Nie trafiłem nic i oprócz dwóch over niepewnej maści nie miałem nic. Tutaj wiedziałem doskonale, że na takim boardzie jest bardzo prawdopodobne, że dostanę od rywala check / raise i dlatego zagrałem spokojnie check / behind. Wolałem więc oddać inicjatywę. Gdy na turnie spadła 3x Muszka po okazaniu przeze mnie słabości na flopie, tradycyjnie dla siebie uderzył – bet 4000. Zdecydowałem się na call, bo przecież co on tam może mieć? Parę dwójek? No bez jaj. River przyniósł najlepszą kartę, jaką mogłem sobie wyobrazić – 7x. Muszka po raz kolejny zdecydował się na bet i tym razem walnął potężnie za 11 000.
Sprawdzając na turnie, wiedziałem doskonale, że bez showdown value będą bluffował, a jego bet tym bardziej dał mi zielone światło. Dlaczego? Bo przecież kto betuje tak potężnie na riverze nutsowy układ na takim boardzie, gdzie nie sprawdza nic niższego od straighta. Już wtedy wiedziałem, że on może tak zagrać tylko bez showdown value, więc po prostu wsunąłem all-in. Muszka wielce się zafrasował. Pomyślał chwilę i wyrzucił karty. To nie było takie dziwne, ponieważ przy stoliku gracze mieli nie więcej niż stack początkowy, więc jego ponad 40 000, które miał mogły jeszcze dobrze pograć. Pokazałem mu Q-9, na co on odsłonił A-9. Good read.
Nabudowałem się jeszcze przy tym stoliku do ponad 90 000 i wtedy nam go rozwiązano – na nieszczęście. Zostałem przesadzony i z największym stackiem w turnieju zdecydowałem się na nieco ostrożniejszą grę. Biorąc pod uwagę, że przy moim nowym stole była cała masa shortów na all-in or fold oraz jeden gracz, który miał około 80 000. Wtedy się stało się. Ów jegomość podbił 2 BB, dostał jedno sprawdzenie z CO i akcja przeszła do mnie na SB. Odkryłem Q-Q, więc jedziemy, 3-bet 7000, a rywal mi zagrywa pedalskiego re-raise'a do 11 000. Wft? Stwierdziłem, że z damami nie ma sensu grać bez pozycji i zagrałem 4-bet do 24 000. Wtedy koleś momentalnie wsunął. Skrzywiłem się. Nie znałem go cholera, ale wyglądał na rozgarniętego. W końcu zdecydowałem się zrzucić. Później niestety mnie zarżnęli … najpierw A-Q < A-5, K-4s < 9-4o na shorta na blind war, A-Q < K-J i w końcu moje nieszczęsne Q-Q vs K-Q vs 9-9 i …. 9 na flopie. Takie życie, w ciągu 20 minut z chipleadera byłem za burtą. Ale przynajmniej sobie zagrałem w jednym evencie HESOPa!
A miałem psia mać nie pisać o swoich wyczynach… no cóż. Ogólnie wyjazd do Pragi uważam za niezwykle udany. A na pamiątkę mam nawet kilka zdjęć zrobionych przez czeskiego fotografa pracującego między innymi dla PokerStars Tomasa Stachę.
Od prawej: Oskar Bjorlin z HeyPoker obecnie RedBet, Marcin J. Fizoloff oraz powód przeprowadzki do Opola – Renata 😉
Muzyczna edukacja młodzieży
Ostatnio zapodałem staroć, więc dzisiaj przeniosę się bardziej do współczesności. Jak już było o Polakach w niemal całym blogu, to i dzisiaj coś z naszego kraju. Formacja Indukti powstała w Warszawie kilkanaście już lat temu i przez bardzo długi okres grała wyłącznie koncerty bez żadnego albumu studyjnego. Posiadam nawet jeden bootleg nagrany w warszawskim klubie Stodoła, który do dzisiaj jest jedną z moich ulubionych płyt. Grupa zyskiwała popularność i wtedy postanowili wejść do studia. Niestety pierwszy album S.U.S.A.R. to moim zdaniem zarżnięcie tego świetnego surowego brzmienia, które znałem z bootlegów. Słodu dodał wokal Mariusza Dudy (Riverside i Lunatic Soul) i cały czar Indukti prysł niestety. Pomimo tego, Indukti znać trzeba, a oto jeden z moich faworytów w ich wykonaniu, utwór „Mantra”. W tym teledysku służy jako podkład do fragmentów z genialnego niemego obrazu Fritza Langa „Metropolis” z 1927 r.
siedzisz w Opo? no no to mam do Ciebie rzut krokietem, nice! pozdrawiam
Od razu bogów, do mnie mozesz mowic po imieniu ;).
Rzeczywiście nie mam znajomych i nikt mnie nie lubi nawet miś przytulanka.
Ty masz dziewczynę i grono pokerowych bogów za znajomych więc nie znęcaj się nade mną bo mi robisz przykrość.
Bardzo jesteś niemiły!
No weż daj ten komentarz do komentarza to się pośmiejemy wszyscy z Ciebie 😀
Wszyscy w Twoim otoczeniu chyba – czyli Ty i misiu przytulanka, bo podejrzewam, że nawet pies by długo nie wytrzymał …
Wydaje mi się to nierealne, ale czy to możliwe że ten cały wpis fizolofa jest tylko po to żeby pokazać że ma dziewczynę?
Drogi Fizolku przepraszam że tak na Ciebie najeżdżałem nie musisz się tu dowartościowywać!
Nowa postawa forumowa – Trolling Station …
mialem dlugi komentarz do komentarza ale to p…. dawaj bez kitu jak cos zapodasz to wydaje mi sie ze masz ciezko spraną czape
Swietny wpis Fizol ale jak mogles opuscic Wroclaw?!
widziales zdjecie? izi call
Cytuje: „udźmi, którzy z jednego do drugiego miejsca migrują dość potężnie”. Dość potężnie to migruja z Wroclawia do Opola. W drugą strone to ewenement na skale Fizoloffa ;P.
„odpadłem jako pierwszy z całego turnieju” w ogole mnie to nie dziwi :). Nawet na wroclawskiej lidze potrafiles rozdac monster stacka. Nie myslales by czasem na chwile przestawic sie w tryb tight passive? Chociaz jedno rozdanie odpuscic? 😉
Wpadaj do Wroclawia, ciagle wysoko stoisz w generalce i masz szanse na kase z Dlugiej Fali.
Pijesz do ostatniego rozdania we wtorkowym turnieju, kiedy się zestackowałem z Rafałem? 😀
Prostujemy – Czech Poker Festival ma main event za 560e+40e, co z pewnością daje więcej niż 1600czk 🙂 Swoją drogą bardzo polecam cały festiwal 🙂
Tak, tak, to jest Fanda Million – 15 listopada się zaczyna 😉 Na ten jedziemy 😉
Fajna ta Renata ;P
Wiem 😛
To nie będzie podcasta?? buu.. Cały tydzień się czeka atu takie buty… psia mać…
Super by było jakbyś kiedyś napisał coś dłuższego o muzyce.
Ostatnie przeglądałem podcasty w celu znalezienia muzy i znalazłem pełno super kawałków. Mógłbyś się trochę podzielić tym z pospólstwem:)
Ja zacząłem odgrzebywać podcasty i wywiady i z playlist jakie pod nimi zamieszcza Fizol postanowiłem stworzyć playlistę na YT. Na razie tylko kilka kawałków: http://www.youtube.com/playlist?list=PLsR6Ky-h5ODVMZqGQxphjUfICe3qCFJWM Do sesyjki w sam raz.
Wow, Jurek, odezwij się, uzupełnię Ci 😉
Super yuri:)
To się nazywa autorytet. Nie spodziewałem się że uda się jeszcze Yuriego nawrócić na jedynie słuszną ciemną stronę mocy. Brawo Fizol.
fajnie piszesz, dobrze się to czyta
czemu nie ma podcasta? czekam co tydzień na Wasze produkcje a tu cisza…
Nie zgraliśmy się niestety teraz. Jutro nagrywamy i będzie wyjątkowo w środę.
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.