Siemanko! Oficjalnie rozpoczynam blogowanie, co z tego wyjdzie zobaczymy… Na pewno nieźle się uśmieję, gdy będę czytać te wszystkie wpisy za rok czy dwa. Naprawdę bardzo żałuje, że nie pisałam nic do tej pory, bo bardzo chętnie poczytałabym dzisiaj, co chodziło mi po głowie jakiś czas temu.
Mam na imię Monika. Możecie kojarzyć mój głos z relacji EPT Deauville, w której gościnnie uczestniczyłam ponad miesiąc temu. Sama przygoda w studiu komentatorskim chyba nie wypadła tak źle, ponieważ dostałam kolejne zaproszenie tym razem z okazji EPT Malta. Kto wie, być może mój debiut został przychylnie przyjęty ze względu na dwa ultrasuche suchary, które sprzedałam podczas streamu… W sumie to jestem prawie pewna, że to właśnie dzięki nim otrzymałam kolejne zaproszenie, ale najlepszą metodą na zbadanie tego, będzie próba sprzedania kolejnych 😉
Zapraszam do słuchania relacji 26. marca!
To mój pierwszy wpis, więc jest to idealny moment na opisanie tego, jak w ogóle znalazłam się w pokerowym świecie… Wiele osób zadaje mi to pytanie i ku zaskoczeniu większości nigdy powodem nie byli przyjaciele/chłopak/brat/czy dziadek, którzy grali w pokera. W sumie to nie znałam nikogo, kto grałby chociaż rekreacyjnie.
Wiedziałam, że poker jest branżą, w której każdy może zarabiać. O takich realiach dowiedziałam się od znajomych, którzy mieli znajomego, który zarabiał na grze i w dodatku był moim rówieśnikiem. Zwykły gość, uczeń liceum, ale z pewnością zawstydziłby zarobkami niejednego ze swoich szkolnych nauczycieli. Co bardziej poruszyło mnie w plotce o tym gościu? Na dzień matki kupił swojej mamie zmywarkę do naczyń! Byliśmy dzieciakami w wieku szkolnym! Zarządzanie pieniędzmi w tym wieku polega raczej na odmawianiu sobie większości rzeczy, niż kupowaniu wymyślnych prezentów rodzicom. Moja mama jest najfajniejszą osobą na świecie. Od razu pomyślałam, że też chciałabym kupować jej prezenty tego kalibru. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego miałabym nie zarabiać takich pieniędzy? Nie jestem przecież mniej mądrą, mam rozum, komputer, internet (i co najważniejsze miałam przecież piątkę z matmy! Jeszcze wtedy wierzyłam, że szkolne oceny mogą być miernikiem przyszłego sukcesu w dorosłym życiu) i to wystarczyło, by nie dać sobie spokoju w tym temacie.
Problem polegał na tym, że nigdy nie nadarzała się dobra okazja, żeby zagłębić się w tajniki gry. Do nauki potrzebne są specyficzne warunki, trzeba mieć żetony, trzeba mieć kilka osób, które będą chciały grać, trzeba rozjaśniać co chwilę wiele skomplikowanych sytuacji i reguł… Pominę fakt, że większość kolegów, którzy rzekomo mogliby nauczyć mnie zasad miało na myśli zasady pokera pięciokartowego… Gra online? Wielka niewiadoma. Nie wiedziałam nic i nie miałam żadnych znajomych, którzy mogliby mnie wprowadzić lub pokazać jakieś punkty zahaczenia.
Czasem w życiu sposobności, których szukasz ostentacyjnie stają na środku twojej drogi. W taki właśnie sposób okazja do nauki gry stanęła na środku mojej drogi (i to dosłownie – na środku Monciaka, którym szłam).
Rzecz miała miejsce tuż przed wprowadzeniem ustawy hazardowej. Były to złote czasy, kiedy w Polsce organizowano duże turnieje jak i darmowe ligi.
Ja natomiast wpadłam w sidła dobrze przemyślanej reklamy jaką zorganizował Tobet na Monciaku pełnym ludzi w upalne wakacje. W ogródku pewnej restauracji rozstawiono cztery stoły pokerowe. Ekipa Tobetu oferowała darmową naukę zasad gry, aby od godzin popołudniowych każdy mógł spróbować swoich sił w jednostołowych SNG. Zwycięzca takiego SNG mógł zgarnąć nagrody sygnowane logiem firmy tj. koszulkę/karty/smycz/talon na balon itp. Co więcej, a może co najważniejsze każdy gość mógł liczyć na darmowe(!) piwo, które czasem przyciągało bardziej niż wizja wygrania nagród rzeczowych. Nie ma co ukrywać target w postaci sopockich turystów był idealnie dobrany do całego pomysłu reklamy. Poszłam!
Oczywiście los postanowił utrzymać mnie w przekonaniu, że poker będzie trafionym elementem w moim życiu. Pokerowe niebiosa pomyślnie ułożyły karty w moim pierwszym sicie w życiu i… wygrałam! Czy mogło się zdarzyć coś bardziej niesamowitego i wpływowego dla mojej młodej i pełnej wiary głowy? Czułam się jak pan świata i zwycięzca wszystkiego (chociaż wygrałam tylko koszulkę), ale dla mojej wyobraźni był to niepodważalny znak… Monika miałaś rację, teraz to tylko kwestia czasu, jak kupisz mamie zmywarkę i wytapetujesz pokój pieniędzmi!
I tak się zaczęło…
To dosyć obszerny skrót początków mojej przygody. Być może kilkutomowa książka ujęłaby wszystkie wątki tej historii. (Może jeśli takową napiszę, to właśnie dzięki niej wyciągnę największe value z mojej pokerowej przygody.) Niemniej jednak patrząc rzeczowo, gdyby ustawa weszła dwa miesiące wcześniej, przed wakacjami, nigdy nikt nie miałby okazji pograć rekreacyjnie na środku deptaka, a ja nigdy w życiu nie nauczyłabym się grać i nigdy w życiu nie pisałabym bloga na pokerowym portalu. Prawdopodobnie nie natknęłabym się na lepsze warunki do stawiania pierwszych kroków w tym świecie. Nie wiadomo czy wydarzyłoby się to w ogóle. Jako osoba zupełnie zielona słysząc, że gra jest nielegalna, pewnie dałabym sobie z tym wszystkim spokój jeszcze przed poznaniem reguł gry.
To było kiedyś, a ta krótka historia może pokazać od praktycznej strony w jaki sposób pula graczy jest odcinana od napływu nowych ludzi.
Tyle w temacie przeszłości… a co dzieje się teraz?
Niedawno gościłam w Pradze na turnieju z cyklu pokertour. Poszło całkiem dobrze! Mając na uwadze fakt, że koszt całego wypadu drastycznie zmalał z powodu wygranego pakietu w satelicie online, wyjazd można uznać za tym bardziej udany z powodu scashowania Main Eventu Polish Poker Championship. Chociaż wiadomo niedosyt pozostał, zajęłam 32. miejsce już nie pamiętam na ile wkupów 400, a może bliżej 500 bez znaczenia… Fajnie że w kasie, chociaż mogło (i powinno) być lepiej. W każdym razie był to miły akcent na zakończenie wyjazdu. Pozostaje tylko powiedzieć „Next time!”
A ten cały „next time” może przytrafić się już całkiem niebawem, ponieważ planuje wziąć udział w kolejnym turnieju z cyklu pokertour i to już za tydzień. Uwielbiam wyjazdy! Mimo że Słowacja nie jest zbyt atrakcyjnym krajem, na pewno znowu zobaczę coś nowego albo porozmawiam z kimś ciekawym.
Turniej w Mikulasie to również okazja do przetestowania nowego gadżetu w akcji. Mam nową tajną broń! Uwaga uwaga w tym roku dzień dziecka nadszedł znacznie szybciej. Z okazji tego święta sprezentowałam sobie najgenialniejsze słuchawki na świecie.
Producent zapewnia, że słuchawki te
– redukują poziom tiltu,
– chronią przed głupimi pytaniami,
– zmniejszają prawdopodobieństwo pojawienia się Asa na boardzie, gdy ty trzymasz KK,
– dają +30% do cierpliwości,
– +49% do wygrywania flipów.
Bose z systemem noise cancelling (Genialna technologia aktywnie wyciszająca roztaczające się na zewnątrz dźwięki i szumy. Efekt podobny do zatkania uszu palcami. Polecam wszystkim melomanom, gadżeciarzom, jak również osobom stawiającym na jakość)
Nic tylko wyruszyć na turniej live! Do zobaczenia na Słowacji 😉
Pozapokerowy element wpisu
Zdecydowanie wole sport uprawiać niż biernie go oglądać. W swojej przygodzie sportowca zaliczyłam wszelakie dziedziny. Lista jest długa i będzie dłuższa, ponieważ uwielbiam nowe wyzwania i proces poznawania czegoś nowego. Najdłużej trenowałam judo chyba dobre 7 lat, ale najbardziej pokochałam wszelkie sporty wodne (żeglarstwo, katamarany, kitesurfing) chociaż obecnie poza sezonem cała aktywność sportowa ogranicza się do siłowni, biegania i od czasu do czasu tenisa. Czyli wszystko, a jednocześnie nic konkretnie…
Brak konkretów popchnął mnie do podjęcia challengu wobec samej siebie. Ponownie wychodząc daleko poza strefę komfortu zamierzam wziąć udział w biegu z cyklu Runmageddon. Już 11. kwietnia! Zaledwie 6km ale… +30 przeszkód i dużo błota! W sam raz dla takiego ninja jak ja. Go hard or go home. Nie zamierzam rzecz jasna biec po zwycięstwo. Uprawiam sport od zawsze, ale od jakiegoś czasu brakuje mi motywacji do bycia jeszcze lepszą, jeszcze szybszą i jeszcze silniejszą… oczywiście mogłabym pobiec w jakimś standardowym 10km biegu ulicznym, ale nowe doświadczenia są bezcenne! Kiedyś brałam udział w biegach górskich (stylem anglosaskim góra-dół) chyba nic gorszego w sferze wysiłku fizycznego nie może mnie spotkać, więc nie martwię się o to, co może się wydarzyć podczas Runmageddonu. Będzie wesoło, chyba że wpadnę gdzieś na trasie do rowu i dokonam tam swego żywota… Nie ma się co wygłupiać, chcę po prostu przyzwoicie ukończyć bieg i dobrze się bawić. Dodatkowo profesjonalna organizacja imprezy tym bardziej przyciąga i mimo sporego buy ina na pewno pojawi się masa ludzi.
W celu przybliżenia charakteru biegu wrzucam link do filmiku na youtube. Nie mogę się doczekać!
Mam wrażenie że pierwszy wpis nie powinien być nazbyt długi, a ten już i tak przybrał niezłe rozmiary. Zobaczymy jak rozwinie się pomysł z blogowaniem. Dużo się dzieje, więc pewnie będzie o czym pisać.
Na razie to tyle! Do zobaczenia na Słowacji i do usłyszenia na streamie 😉
HeyMonia
Zapowiada się świetny blog. Pisz jak najczęściej 😉
W zdrowym ciele zdrowy duch. Zuch dziewczyna! Pozdr
oj chyba kojarze ta panią 🙂 powodzenia zycze!
Fajny wpis, miło się słuchało relacji,
powodzenia przy stołach i na Malcie !
Bardzo ładne
Good Job Monia 🙂
so proud! pisz/graj tak dalej!
Hey Monia, Bardzo zazdroszczę Ci tej sopockiej imprezy, w ogóle Trójmiasto darzę niezwykłym sentymentem, i cieszę się, że wreszcie pisze kobieta I to jak!… Zazdroszczę Ci również słuchawek, tylko wyobrazić sobie mogę jak „czujesz” w nich bicie serca…. Na razie ich nie potrzebuję, ale może w przyszłości …. jak się podszkolę Powodzenia Ci życzę na Słowacji, no i w biegach przełajowych też.
Ciekawe kim byl ten tajemniczy znajomy 😀 nie jetem 'zwykly’ 🙂
powodzenia na runmagedonie, jest to dosyc ciezki bieg ale tez planuje podejsc 🙂
teraz 22 w lublinie jest bieg na 5! Zapraszam tez na Mojego bloga, umiera troche bo w sumie jest przestój, bo nikogo na nim nie ma 😀 a Twojego Texas udostepnil na fejsie 😀
No no… Takie wpisy na „dzień dobry” można czytać z największą przyjemnością. Gratulacje i obyś miała Moniko przede wszystkim jak najwięcej powodów do dzielenia się z nami równie ciekawymi wydarzeniami ze swojego życia.
Ale nie obejdzie się bez pytania o dokładną nazwę tych Bossaków, także będę wdzięczny za info 😉
GL i do zobaczenia przy stołach 🙂
Bardzo mi miło czytać takie przychylne komentarze 🙂 jeśli chodzi o model słuchawek są to Bose QuietComfort 25. Uczucie wytłumienia nie do opisania! warto wybrać się chociażby do jakiegoś salonu i sprawdzić dla zabawy co dzieje się po włączeniu słuchawek (głucha cisza) 😉
https://www.bose.pl/PL/pl/home-and-personal-audio/headphones-and-headsets/acoustic-noise-cancelling-headphones/quietcomfort-25-headphones/
Widze kolezanka byla w Pradze jedna pozycje wyzej niz ja 🙂 Byc moze do zobaczenia na FT w mikulasie.
Gratki w takim razie 🙂 ale co tam FT… do zobaczenia w HU w Mikulasie! (i oby tendencja wtedy została utrzymana, co bym znowu była oczko wyżej :P)
biore w ciemno 🙂
Moda na angielskie tytuły?
Gratuluje wpisu i casha w Pradze. GL !
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.