Gavin Griffin na łamach „Card Playera” postanowił wyjaśnić dlaczego sprzedaż i wymiana akcji między pokerzystami nie powinna być trzymana w tajemnicy. Za przykład posłużyli oczywiście Alex Foxen i Kristen Bicknell, ale wiemy, że podobnych sytuacji w pokerze nie brakuje. Chociaż najczęściej dotyczy to sceny high rollerów, o czym nie raz wspominali już różni pokerzyści.
Sprzedawanie akcji jest standardem w pokerowych turniejach. Zamiast sprzedawania akcje można też wymieniać z graczami o podobnym poziomie umiejętności. Dzięki temu niejako rozdzielamy swój buy in na kilku graczy, co sprawia, że w przypadku wygranej większość zysków zachowamy dla siebie, ale możemy też zarobić, gdy ktoś inny dobrze sobie poradzi.
Powiedzmy, że opłacamy wpisowe do turnieju podczas World Series of Poker. Chcemy mieć największe szanse na dobry wynik, dlatego znajdujemy 10 osób na podobnym poziomie umiejętności i z każdym z nich wymieniamy się 5% swoich akcji. W ten sposób, jeżeli zajmiemy miejsce w kasie, 5% wygranej przekazujemy każdemu z nich. Ale też pobieramy 5% od wygranej każdego z nich.
Tego typu układy są bardzo popularne na turniejowej scenie i w wielu przypadkach nie wpływa to na sposób, w jaki gramy. Liczba graczy w turnieju jest zazwyczaj tak duża, że najczęściej nawet ze sobą nie zagracie, dlatego nie ma szans, żeby wymiana akcji wpłynęła w jakiś sposób na twoją grę i podejmowane decyzje. Poza tym, nawet, jeżeli już się spotkacie przy jednym stole, wymieniony procent jest tak niewielki, że i tak nie powinien wpłynąć na twoją grę.
O wiele większy sens ma dbanie o własny interes, gdy procent własnych wygranych jest o wiele większy niż procent wygranych innego pokerzysty.
Niedawno Alex Foxen i Kristen Bicknell, którzy są parą w „prawdziwym” świecie, znaleźli się w ogniu krytyki. Powodem tego były bardzo dyskusyjne decyzje, które podejmowali, gdy w turnieju z wpisowym 5.000$ zostali w grze tylko z jednym innym graczem. Później okazało się, że wymieniają się akcjami w każdym turnieju, w jakim razem grają. Co więcej, gdy weszli na stół finałowy z podobnymi stackami, dokonali wymiany aż 30% akcji. Do tego momentu nie można mieć do nich wielkich pretensji. Ale gdy na stole finałowym zwiększasz swój swap do 30%, a do tego masz dodatkową motywację, żeby nie wyrzucić z turnieju swojej drugiej połówki, to sam stawiasz się w etycznie problematycznej sytuacji.
Skończyło się to tak, że kilka rozdań rozegrali w sposób, który zupełnie nie pasował do poziomu ich umiejętności. Event ten transmitowany był w internecie, więc wszyscy mogli zobaczyć, że coś tu nie gra. Co gorsze, gdyby nie transmisja z odsłoniętymi kartami, nikt nie zauważyłby bezczelności ich gry. Rozeszlibyśmy się do własnych spraw i nikt o niczym by nie wiedział. Teraz jednak każdy będzie uważał, gdy znajdzie się z tą dwójką przy jednym stole.
Wiele osób wygłosiło już swoje zdanie na temat tego, co powinno było zostać zrobione po fakcie. Jedną z sugestii, która wydaje się być najbardziej rozsądną, jest to, że po dotarciu na stół finałowy pokerzyści powinni zostać zmuszeni do tego, żeby wyjawiać, jeżeli mają akcje innego gracza przy final table. Niektórzy twierdzili wręcz, że tego typu informacje powinny być zdawane na ręce dyrektora turniejowego jeszcze przed pierwszym rozdaniem turnieju. To dobre rozwiązanie, które było już praktykowane wcześniej.
W 2011 roku odbywała się liga Epic Poker League, w której można było grać tylko na zaproszenie. Organizatorzy obiecywali wiele rzeczy pokerzystom, jeżeli zgodzą się wziąć w niej udział, jak np. darmowe pokoje, darmowe jedzenie czy dniówki. Wiele z tych obietnic nigdy nie zostało zrealizowanych.
Pokerzyści w zamian mieli odpowiednio się ubierać, brać udział w wywiadach i spotach telewizyjnych. Ale mieli też obowiązek wyjawiać informacje, jeżeli między uczestnikami dochodziło do sprzedaży lub wymiany akcji. Za całą ligą stali Annie Duke i Jeffrey Pollack. Po ogłoszeniu bankructwa i anulowaniu freerolla z gwarantowaną pulą nagród w wysokości miliona dolarów, który miał odbyć się w 2012 roku, stali się persona non grata w pokerowym świecie. Za to, co zrobili, faktycznie powinni zostać wykluczeni ze środowiska. Ale trzeba im przyznać, że w tym jednym elemencie mieli rację.
Żeby móc w prawidłowy sposób rozwiązywać takie sytuacje, jak ta z Foxenem i Bicknell, najważniejsze są informacje. Po raz kolejny trzeba zaznaczyć, że gdyby nie stream z eventu, nikt nigdy by się zapewne nie domyślił, że coś na tym stole finałowym działo się nie w porządku. Można przeciwdziałać tego typu zachowaniom, jeżeli uda się sprawić, by gracze przed turniejem ujawniali informacje, które mogą wpływać na podejmowane przez nich decyzje. A w najgorszym wypadku powinni to robić przed stołem finałowym. Tylko taka przejrzystość informacji może sprawić, że turnieje odbywać się będą bez ryzyka tego typu etycznie dwuznacznych sytuacji.