Hej siema cześć czołem!
Niewiele u mnie się ostatnio działo. Łysy na mnie nakrzyczał, że żal.pl jestem, bo się obijam i nic mi się napisać nie chce. Trochę ma rację, a trochę nie było o czym. Półrację ma.
Po powrocie do Polski, stwierdziłem, że coś zmienię i zobaczę co to cashówki. Przy okazji nauczę się o co w postflopie chodzi i dlaczego cbet 100% to nie do końca najlepszy pomysł. Nigdy wcześniej zarobkowo cashy nie grałem. Zacząłem na nl50, gdzie rozegrałem 300k rozdań osiągając pozytywny winrate. I w sumie na razie nie ma co tematu rozwijać. Ot, dowiedziałem się co to pot control. Zobaczymy co dalej.
Teraz wszyscy przybici. Trudna jesienna polska rzeczywistość, wstanie z łóżka wydaje się przedsięwzięciem nierealnym, a każdorazowemu wyjściu na dwór towarzyszy płacz i zgrzytanie zębami. Grasiu jeden cieszy mordę z tajskiego raju, a w Polsce tylko Góralowi się chciało wstawać kilka razy dziennie. Amazing! Gratulacje! Chwile później drugi, przepyszny Marcin odnosi historyczny sukces w Pradze. Wow!
Czemu od nich zaczynam? Pod artykułem o Góralu jad się taki wylał, że żona zakopiańskiego Marcina, która przecież musiała całe jego zmagania obserwować, postanowiła męża bronić. Za to na koniec pawciowej relacji mamy zdjęcie nadmorskiego Marcina tuż po wygraniu WPT, przytulającego wspierającą go Magdę. Nie mam zamiaru tutaj wywlekać życia prywatnego naszych celebrytów, pokertexas to przecież poważny portal i yorkshire terierami się nie zajmuje. Ale.. hm.. myśleliście kiedyś o roli kobiet w pokerze? Nie chodzi mi o pokerzystki, ale o Panie które podczas dużych turniejów stoją i ściskają paluszki za barierkami. Jeżdżą, wspierają, biorą na siebie bad beaty. Wydaje mi się, że to naprawdę trudne być z pokerzystą. Ciekawe, czasem ekscytująco-podróżujące, ale tak na co dzień wydaje mi się to niezorganizowalne. No bo zawsze jest jakiś turniej, zawsze kolejne 10k rozdań do rozegrania. Nasze małe kroczki w dążeniu do pokerowego szczytu. Ile było odpuszczonym imprez ze znajomymi? Ile obiadków u teściów, na które nie „mogliśmy” przecież iść? „Nie mógł przyjść, dziś jest ten ważny turniej”.
A pokerzyści to nie jest chyba najbardziej romantyczna grupa ludzi. Nawet jak już się oderwiemy, skoczymy do tego kina, to i tak w połowie zerkamy na ekran, a w drugiej rozmyślamy, czy tej kluczowej ręki w późnej fazie nie dało się na turnie lepiej rozegrać. Ciągle obliczamy, analizujemy. Tak zauważyłem, że byłaś u fryzjera. Sześć outów na river to jakieś 18%. I ciągła huśtawka. Oczywiście my wykwalifikowani pokerzyści nigdy nie tiltujemy! Nigdy! Nie odczuwamy emocji i perfekcyjnie umiemy odseparować naszą pracę od innych aspektów życia. Niech podniesie rękę ten, kto nigdy nie był niemiły dla swoich najbliższych, bo akurat było parę gorszych dni z rzędu? A one? Przeżywają, starają się pomóc, choć nie są w stanie. Co najwyżej mogą powtórzyć to co my im wpajaliśmy, że wariancja, że się odwróci. No przecież tyle razy już nie szło. Tak nam mogą powiedzieć, a my i tak „cierpimy” sami, wewnątrz.
Ludzie „normalnie pracujący” żyją trochę w innych godzinach. Dla nich niedziela jest dniem wolnym, dla pokerzysty to przeważnie kluczowy dzień w tygodniu. Ciekawe w ilu domach toczy się walka o niedzielny czas. „No przecież Ci mówiłem, że dziś gram turnieje”, „nie moja wina, ze mam taką prace”/ „wiedziałaś jak pracuję gdy zaczynałaś, że mną być”. Pokerzyści zawsze znajdą argumenty by przegadać. Na river zawsze wygramy. „Nie będziesz mnie odciągać od pracy prawda?”, „A jak w przyszłym miesiącu zapłacimy rachunki?”. „ A ten ostatni wyjazd to myślisz, że z czego był?” Allin.
Nie jest to tekst sponsorowany przez kółko gospodyń domowych, naprawdę nie. Też moim celem nie jest udowadnianie jakie to ciężkie, poddańcze życie wiodą partnerki pokerzystów. Jestem przekonany, że wielu parom udało się zdrowy kompromis w życiu znaleźć. A ktoś może napisać, że być z górnikiem czy urzędnikiem to łatwiej? Nie wiem. Wiem, że kobiety czują się dobrze, gdy mają pewne i ustabilizowane życie, a my pokerzyści tego nie ułatwiamy.
Właściwie to pisząc to nie mam żadnego celu. No może prócz jednego. Proponuję dziś podziękować osobom wokół nas za to, że nas w codziennym trudzie wspierają. Na stołach walczymy sami, dobrze ze w życiu nie musimy! Ogrigado!
Mała piłkarska wstawka. Zawsze mnie bawi jak trenerzy z naszej E-kopanej po meczach wypowiadają się tak: „No znowu przerżnęliśmy, ale chciałbym podziękować moim piłkarzom za grę. Chwała i wielki szacunek zawodnikom za walkę”. Jak przełożony może wychwalać podwładnego, że temu chciało się przyjść do pracy, wykonywać zawód, który sam sobie wybrał i do którego się latami przygotowuje, i starał się należycie wykonywać swoje obowiązki?! To w odpowiedzi piłkarze powinni co miesiąc zwoływać konferencję i ogłaszać: „Chwała naszemu klubowi, że wypłaca nam pensje! Wielki szacunek!” (nawet miałoby to sens w naszej lidze).
Lol! Niech będzie chwała, cześć i uwielbienie kasjerkom za to, że przyszły do pracy i obsługiwały klientów. Wielki szacunek mechanikom, że naprawiają samochody! Podziękujmy dziś mi, za to że kiedyś zagrałem, walczyłem i zająłem 6746 miejsce w Sunday Million. Chwała! Chwała! Dziękujemy! Dziękujemy!
Niepokerowy znajomy powiedział mi po przeczytaniu mojego bloga, że ja jestem taki (życiowo) mądry, albo jeszcze niedoświadczony przez trudny życia. Przez co naiwny, infantylny i ciągle się cieszę. Myślałem nad tym i wymyśliłem, że poker mi pomógł i zahartował. Nie macie tak? Idziecie do sklepu, a tam się babka kłóci z kasjerka i sobie myślicie: ludzie? Nie macie innych problemów?
Dopóki nie mam prawdziwego problemu (np. zdrowotnego) to sobie sam ich nie stwarzam.
Od razu przypomina mi się scena z filmu The Kid’s Game: History of online poker (kto nie widział, nie ma problemu by znaleźć), w której jeden z bohaterów opowiada jak jego znajomi tiltują napotykając zwykłe codziennie trudności na przykładzie zepsutego telewizora. Nie chodzi o kasę, bo osobę która ta przykrość spotkała, stać na naprawę albo nowy odbiornik. Chodzi o podejście pod tytułem: Dlaczego to mnie spotkało?! Nie kumam tego. Wybieramy pomiędzy: naprawić i marudzić oraz naprawić i nie marudzić. Ja tak staram się podchodzić do wszystkich życiowych spraw. Pewnie, że nie zawsze się udaje. Ale przynajmniej się staram. Los w dupę kopie? Najwyższy czas też go kopnąć!
Taka historia z Portugalii. Było to dzień przed meczem z Czechami, opisałem na fb, a teraz kopiuję. Myślę, że warto:
Sam siedzę w takiej dużej chacie. Pedro woli latać z parasolem w Niemcach. Jego wybór! Moje dni teraz składają się w zdecydowanej większości z treningów i siedzenia przed kompem. Trochę plecki zaczęły protestować, więc dziś poleciałem na masaż.
Wchodzę a tam półmrok, jakaś lampa z lawa (tak się chyba nazywa?), Świeczki, kadzidełko. Se myślę, jaki c***? Ja tu trochę pomasować, a nie się przytulać przyszedłem. Miał być Pan masażysta, więc wolałbym bez happyendu. Gdy się pojawił najpierw z gościem pogadałem. Podejrzliwie zbadałem jego potencjalnie niecne wobec mnie zamiary.
Okazało się, ze prócz masażu zajmuje się medytacja, jogą i reiki. A tak w ogóle to pochodzi z Czech, ale miał dość tamtejszej pogody i od 16 lat mieszka tu nad oceanem. W sumie się mu nie dziwie.
No, ale wracając.. Kładę się na brzuchu, to mi każe na plecach najpierw. Dotyka mojego czoła, nosa, ust, każe się zrelaksować. Zrelaksować?! Raczej myślę o zaciskaniu, a nie rozluźnianiu! Mówi żebym pomyślał o jakimś przyjemnym miejscu, w którym chciałbym być, żebym czuł się szczęśliwy.
No więc on mnie masuje (rewelacyjnie btw), a ja myślę jak fajnie jak jutro w*****imy Czechom i zagramy w ćwierćfinale. Trochę ironia. Uśmiechając się do tej myśli, przezywałem najlepszy masaż w życiu. I najdłuższy. Czasem wyglądało to tak jakby się nade mną modlił. Potem mi wyjaśnił, ze on jest łącznikiem pomiędzy mną a wszechświatem i chodzi o przepływ dobrej, leczniczej energii. Ke?Trudno tak z bomby w to uwierzyć, ale.. Skoro on wierzy, to, czemu mam się sprzeciwić?
W sumie nie wiem ile to trwało, chyba po drodze film mi się trochę zapętlił, ale wow było. Na koniec pyta mnie jak się czuje i co bym chciał teraz robić. Ja na to, ze świetnie, czuje się zrelaksowany i chciałbym teraz iść do domu grać, bo ostatnio szło mi średnio łamane przez słabo, a teraz czuje moc.
Pogadaliśmy jeszcze chwile. Opowiadał mi o reiki, na czym to polega. Na początku brzmiał gorzej niż Ci mafiosi w sukienkach, co nam opowiadają od małego o wyimaginowanych przyjaciołach. Filtrowałem to, co mówi i przekładałem na swoje. Zrozumiałem tyle, ze chodzi o uśmiech, równowagę życiowa, by być szczęśliwym i wdzięcznym za to, co się ma. Nie pomnażać bezmyślnie majątku przez cale zżycie, nie mając chwili by się nim nacieszyć. Przykładowo, samochód ma być narzędziem, a nie celem. Celem powinno być szczęście. Nigdy nie powinniśmy się denerwować, bo to tylko strata naszego cennego, krótkiego życia. A poprzez prace nad sobą, medytacje, możemy najprościej mówiąc, już się w życiu nie denerwować.
Podziękowałem i w auto. W drodze do domu, myślałem o tym wszystkim. I powaga dałem się temu ponieść. Ja wiem jak to wszystko brzmi, jakieś moce wszechświata, zeusy i smoki. Tyle, ze dla mnie nieważne skąd ta energia w teorii ma płynąc. Zawsze wierzyłem, że wszystko zależne jest od nas i wkładając odpowiednio dużo pracy i energii mamy wpływ na wszystkie aspekty naszego życia, (choć of nie całkowity, przykład: zdrowie). Wiec dla mnie ta energia płynie bezpośrednio z nas, z wewnątrz i pcha nas do przodu (lub cofa). Wszystko więc dla mnie, sprowadza się do naszego nastawienia do świata, ludzi i czynności, które wykonujemy. Wiec, co kaplan-masazysta mówił, współgrało z moimi wierzeniami.
Do domu wesoły, uśmiechnięty i silniejszy. Masa pozytywnej energii znalazła odzwierciedlenie w mojej grze, a ta gra w wynikach. Poszedłem wiec a masaż, a wróciłem 'nawrócony’:)
Z Rene, bo tak miał na imię bohater tej historii, na pewno się jeszcze spotkam. Bedzie pierwsza osoba, o której pomyśle, gdy zacznę przegrywać, rzucać myszkami i tłuc monitory. W mojej pracy niedenerwowanie chyba jak w żadnej innej przekłada się na zarobki. Skoro wiec energia wszechświata chce pomoc, to trzeba jej na to pozwolić:)
btw. Reiki to musi być cos dobrego, bo obsługa naziemna katolików jej zabroniła.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Reiki
Czemu akurat teraz o tym piszę? Bo niedawno poczułem, że znowu się w swoim rozwoju zatrzymałem. Ma to wpływ na moje samopoczucie, chęć do grania i w ogóle robienia czegokolwiek. W życiu (pokerze) głowa (mindset) to zdecydowanie większa część sukcesu. Pamiętam, że kiedyś Góral na swoim blogu pisał, że zaczął chodzić na zajęcia z psychologiem sportowym. Nie miałem okazji, ale to musi być świetne, odświeżające doświadczenie. Ktoś pomaga Ci zrobić kroczek do przodu.
Ostatnio znajomy opowiadał mi o szkoleniu organizowanym w jego firmie. Nie pamiętam tematu szkolenia, zapadła mi w pamięci historia trenerki, która mówiła o swoim marzeniu: białym domku na Florydzie. Podczas coachingu opowiadała jak odkładała na niego pieniądze, wybierała odpowiedni budynek, malowała, przystrajała. Obecnie już w nim mieszka. Przedstawienie całego procesu urządzania nowego domu trwał dobre kilkanaście minut. Na koniec trenerka powiedziała, że wszystko to miało już miejsce w jej wyobraźni. Od lat przezwyczaja się do myśli, że już na obrzeżach Miami mieszka.
Pewnie część z Was, tak jak grupa uczestników spotkania powie, po co takie pierdolenie? Zamiast myśleć o firankach w wyimaginowanym domu, lepiej spędzić ten czas na przykład na pracy.
„Jak myślicie, dlaczego jeden procent ludzkości zarabia 96% wszystkich pieniędzy? Ludzie, którzy przyciągnęli do swego życia bogactwo, snują myśli o obfitości i bogactwie, i nie dopuszczają do siebie żadnych myśli przeciwnych. Ich główne, zasadnicze myśli dotyczą bogactwa. Znają tylko bogactwo i nic innego nie istnieje w ich umyśle. Czy są tego świadomi czy nie, te dominujące myśli są właśnie tym, co przyniosło im bogactwo. Naszym zadaniem – jako istot ludzkich – jest bezustanne myślenie o tym, czego chcemy, sprawianie, by to, czego chcemy, było w naszym umyśle absolutnie jasne i dokładnie określone, tym samym ożywiamy jedno z największych praw we Wszechświecie, prawo przyciągania. Stajesz się tym, o czym najczęściej myślisz, ale także to przyciągasz.
Jeżeli potrafisz myśleć o tym czego chcesz i uczynić z tego dominującą myśl, to sprawisz, że pojawi się to w Twoim życiu.”
Ostatni fragment to moja odpowiedź na chwilowy stop w rozwoju duchowym (mindsetowym). Pochodzi on z książki „Sekret” Rhondy Byrne. Podobnie jak film o tym samym tytule z 2006 roku, nie jest ona dla każdego. Dla mnie to jedna z dróg mająca zbudować wokół mnie atmosferę sukcesu. Jak to powiedział Henry Ford, „czy uważasz, że możesz, czy uważasz, że nie możesz, masz rację”. Gdy przeczytam całość, może napiszę więcej.
Nie ma przypadku w tym, że tak wielu świetnych graczy pracuje nad swoją głową. Jared Tendler już pewnie sam się nie może doliczyć swoich klientów. Kevin Thurman (WizardOfAhhs) każdą sesję poprzedza minimum 15 minutową sesją jogi (choć w jednym z wywiadów powiedział, że wcześniej jej nie cierpiał). Tak popularny na świecie trening ciała i umysłu u nas prawie niespotykany.
Jeżeli ktoś chciałby mi pomóc, podzielić się jakąś książką albo własnymi doświadczeniami to zapraszam do komentarzy albo pm.
Rok się kończy przydałoby się coś podsumować. Dla mnie 2012 był bardzo dobry. Zrobiłem duży krok do przodu. 2011 kończyłem w zupełnie innym miejscu niż jestem teraz. Nie był to jednak jeszcze przełom. Ten nastąpi, w co głęboko wierzę, już w zbliżającym się 2013. Zacznę go od najcięższej i najdłuższej podróży mojego życia. Na razie nie chcę zdradzać szczegółów. Po prostu życzcie mi wytrwałości.
Piosenka musi być! Dziś spokojnie.
Niedawno, w mroźny poranek przejrzałem sobie na rozgrzewkę zdjęcia z Portugalii. Wrzucam kilka bo tak!
kolorowo!
w kółeczku
🙂
Barcelona niszczy każdego..
Kajakiem w Lagos, najpiękniejszym miejscu na portugalskim wybrzeżu.
Przylądek Świętego Wincentego, zwany przez żeglarzy przylądkiem ciepłych gaci. Niesamowite miejsce na samym rogu Portugalii (Europy). Zw. na spotykające się tam prądy, panuje tam mikroklimat. 5km od tego miejsca było ponad 30 stopni, a tam kilkanaście. Jedyna chwila podczas portugalskich podróży, gdy na termometrze była cyfra 1 z przodu. Jak widać na zdjęciu, wędkarzom to nie przeszkadzało.
whyme270483, DaWarsaw, FCProspekt.
i ostatnie.. zdrówko! 🙂
Wam i Waszym bliskim życzę wszystkiego najlepszego na święta i w nowym roku. Uśmiechajcie się dużo, a wszechświat to zauważy i też się do Was uśmiechnie!
pozdrawiam
Krzyś
edit.
Zebrałem tytuły z komentarzy, wklejam dla zainteresowanych:
4 Hour Workweek” („4-godzinny tydzień pracy”) Timothy Ferrisa
Matematyka Niepewności” Leonarda Mlodinova
powieść „Obcy w obcym kraju” Roberta Heinleina
blog Timothy Ferrisa: http://fourhourworkweek.com/
4-godzinne ciało, Timothy Ferris
teorie dezintegracji pozytywnej” Adamiecki
biografia Carla Gustava Junga
filmy The Opus i The Compass
książki Zig'a Ziglara (np. Do zobaczenia na szczycie)
ksiazki Dale'a Carnegie
Misja Michela Desmarquet
Mistrz Sprzedazy, Arkadiusz Bednarski
Seeking Wisdom – Peter Bevelin
Magic Of Thinking Big – David Schwartz.
„W swoim planie zakladasz, ze do konca zycia, co miesiac bede musial wykazywac profit by zyc.
Ja w swoim zakladam, ze za kilka lat bede juz niezalezny finansowo, moje pieniadze beda na mnie zarabiac, a ja bede gral w pokera gdy bede chcial. Ile mi to zajmie, zalezy od kilku czynnikow, ale tam dojde. Jezeli w tym czasie mialbym wyjechac za granice, nie mialbym z tym problemu. ”
Panie (mam sie tak zwracac?) czy raczej kolego, sam nie wiem – mniejsza o to otóż na przykładzie choćby warsawa naszego pro… zap***la juz te 5 lat i co ma? nic nie ma wynajmuje mieszkanie i wozi sie na turnieje liczac na „zloty strzal” bo inaczej nigdy sie nie dorobi niezaleznosci finansowej…
NO OFFENSE GL
zwracaj sie jak chcesz, chociaz nie jestem fanem polskeigo 'panowania’.
Nie wiem jak wyglada konto w banku Warsawa. Wiem za to, ze wyjazdy sa dla niego przede wszystkim oderwaniem sie od codziennej pracy i mozliwoscią zobaczenia ladnych miejsc. Gra w pokera jest tam dla niego sprawa drugorzedna. I w San Sebastian, i w Barcelonie, wolal popodrozowac niz grac side eventy.
Moim zdaniem wielu by sie z nim zamienilo na jego 'zapier*****ace’ zycie.
Cos w tym jest
Jeśli chodzi o rolę kobiet w pokerze, to ująłeś to idealnie:)
dzieki. powstalo to na bazie rozmow z innymi graczami i wlasnych obserwacji. Mysle, ze temat rzeka i kazdy gracz moglby swoje tutaj dorzucic. I Panie zreszta tez 🙂
Fajne obrazki!
kololowe ! 😀
” Dobry wpis FC :)Ja za „Sekretem” nie przepadam. On jest jak mieszanka Anthony Robbinsa z „Kodem Leonarda da Vinci” i jak dla mnie zdecydowanie za bardzo w kierunku tego drugiego (to się niektórzy musieli zdziwić :). Co nie zmienia faktu, że wszystko co robi z nas lepszych/szczęśliwszych/etc ludzi jest dobre. Nawet jak nie jest prawdziwe, nawet jak o tej nieprawdziwości wiemy
”
Czyli jeśli Plichta zrobi reklamówkę, że da ci zwrot z inwestycji 50%. Da w tle muzykę jak z Harrego Pottera i da sie wypowiedzieć 40 „specjalistom” podpisując ich „specjalista”…i jeśli ty uwierzysz i napełnisz sie nadzieją a łatwym zarobku… to należy walić taka lokatę ile wlezie? Nawet jeśli to farmazon? „Sekret” nie może działać, bo żaden sekret nie istnieje. Istnieje wiele technik motywacyjnych, wizualizacje, terapie itd… Pewnie, że to ma znaczenie na nasze życie, ale to nie jest babiloński sekret starożytności :). To nie jest 'prawo” , czy zasada.
http://www.youtube.com/watch?v=CVmDm0wmNM4
„sekret” jest przedstawiany zupełnie inaczej. 9:13 posłuchajcie tylko tego bełkotu. To juz nie chodzi o wpływ na samopoczucie, wiekszą motywacje, optymizm, wydajność działania..ten koleś sprawił, że ludzie poznikali:). Rzeczywistość go wysłuchała i ludzi usunęła. „W 6-8 tygodni stał sie prawdziwy cud”. No przecież to jest farsa i zwykłe gówno.
Ostatnio czytałem o Brazylii i wysypie nowych kościołów. Ludzie zapisują sie do kościoła modlą sie o np: samochód i jeśli przez mieś nie wchodza w jego posiadanie idą do nastepnego kościoła.
Autor bloga wręcz kpi z religii. Ta historia i ten brazylijski przejaw skarlałej duchowości pewnie wręcz wywołuje smiech…ale tutaj mamy „sekret”. Sekret przecież działa. Nie modlimy sie do Boga i samochód tylko jesteśmy tak rozwinięci duchowo, że sami go sobie materializujemy… Czy wy nie widzicie, że to jest w 100% ta sama żałosna głupia prymitywna postawa?
każdy pokerzysta który ogarnia temat , liczy kalkuluje analizuje , uczy się własnej gry , wykonuje setki jak nie tysiące obliczeń w trakcie sesji . Na pewno ma plan B na życie . Do tyrki z resztą populacji można zawsze iść , a dlaczego by nie spróbować robiąc to co się lubi sięgać po marzenia.
Dlaczego zrezygnowałeś z sitów 180man? Zmiana na cash już na stałe?
zobaczymy czy na stale.
Zmienilem, bo moglem sobie na to pozwolic, mialem ochote sprobowac czegos innego, chcialem sie czegos nauczyc (sity to przeciez w zdecydowanej wiekszosci preflop).
Mysle, ze w razie czego nie byloby problemu by wrocic i znowu na sitach zarabiac. Nawet pare dni temu rozmawialem o tym z moim bylym wspolokatorem, ktory konczy rok w pierwszej piatce ss leaderboard.
A w marcu przypuszczalnie pojade na 2-3 tygodnie do Niemiec na taki sng camp. Ale o tym pewnie jeszcze bedzie okazja napisac.
Mam pytanie do do Ciebie autorze postu i do reszty was zawodowych pokerzystów. Uważacie grę w pokera za normalną pracę, bo przynosi Wam spore dochody, poświęcacie na grę masę czasu. OK. Ale czy macie zamiar do końca waszych dni, czy nawet powiedzmy do 50tki naparzać w pokera, żeby mieć za co żyć? Rodzinie, znajomym, dziewczynom, które poznajecie na pytanie czym się zajmujecie, odpowiadacie „gram w pokera”? Tak sobie myślę, że to gra w pokera to fajny dodatek do pracy, studiów, ale nie jako główne zajęcie. No i jeszcze jedno, co jeśli poker online zostanie zamknięty dla nas Polaków? Kasyna? Wyjazd za granicę czy praca za 1,500zł w supermarkecie+ życie z oszczędności?
moge pisac tylko za siebie.
W swoim planie zakladasz, ze do konca zycia, co miesiac bede musial wykazywac profit by zyc.
Ja w swoim zakladam, ze za kilka lat bede juz niezalezny finansowo, moje pieniadze beda na mnie zarabiac, a ja bede gral w pokera gdy bede chcial. Ile mi to zajmie, zalezy od kilku czynnikow, ale tam dojde. Jezeli w tym czasie mialbym wyjechac za granice, nie mialbym z tym problemu.
Jezeli z jakis przyczyn, ktore dzis trudno mi sobie wyobrazic musialbym zejsc z drogi pokera, mam w zanadrzu skonczone studia magisterskie na Politechnice Gdanskiej. Mimo braku doswiadczenia poradzilbym sobie z praca, mam wielu znajomych w branzy, ktorzy znaja moja wartosc i ktos by mnie do swojej firmy przygarnal. A w razie czego otworzylbym cos swojego.
Mysle, ze wielu pokerzystow to ogarnieci zyciowo ludzie, ktorzy gdyby musieli zrezygnowac ze swojego pieknego fotelowego zycia, to nie skonczyli pod kosciolem.
Widzę, że odpowiedź już wcześniej sobie przygotowałeś na tego typu pytanie:) Ale wydaje mi się, że to co napisałeś, tylko tak ładnie brzmi. Przede wszystkim te pieniądze, które rozumiem zamierzasz zainwestować, pochodzą wg polskiego prawa z nielegalnego źródła. Zatem w przypadku jakiejś inwestycji, zakupu będziesz musiał chyba „posłużyć się” BARDZO zaufaną, podstawioną osobą/osobami, której/których w dodatku zarobki będą na tyle wysokie by nie wzbudzić podejrzeń US. Wydaje mi się, że to nie taka prosta sprawa.
Polski klimat nie służy zakładaniu własnych interesów, a z giełdą róźnie bywa. Na zakup mieszkania potrzeba chyba wygrania SundayMilion i dania komuś w łapę.
Odpada możliwość wzięcia kredytu (w końcu grając w pokera nikt nie podpisuje umowy o pracę) oraz emerytura/renta, ubezpieczenie zdrowotne z własnej kieszeni, albo szamotanie się co miesiąc z Urzędem Pracy. Koniec końców ciężko chyba też zaoszczędzić i wiele kasy wydaje się na kolejne niepotrzebne ciuchy, gadżety i innego rodzaju typową konsumpcję.
Praca u kolegi ok, ale kierownikiem od razu nie będziesz, czy nie sfrustruje Cię wizja, że na początek będziesz musiał wykonywać robotę jaką wykonują 10lat młodsi praktykanci, a kierować Tobą i pouczać Cię będą również młodsi od Ciebie? Jasne jest wiele osób po40stce, którzy pracują na kasie w Biedronce za 1200zł od wielu lat, ale środowisko pokerowe to najczęsciej ludzie młodzi, wykształceni, którzy powinni wynajdować nowe leki, urządzenia ratujące życie czy je usprawniające, a nie tracić wzrok przed ekranem komputera, nabywać wad postawy i zaszywać się w swojej ciemni z dala od wszystkich żyjących.
Życzę Wam jak najlepiej, absolutnie nie odbierajcie tego jako krytyki, sam jestem po studiach i związku z kryzysem na rynku pracy, zainteresowałem się grą w poksa, ale mimo tego że czasem wpadnie taka dniówka o jakiej w normalnej pracy, mógłbym co najwyżej pomarzyć, to jednak jakoś nie widzę tego na dłuższą metę. PZDR!
Zamiast samemu myśleć , jak zapracować na swoje ” dobre życie” to usilnie próbujesz innych zdemotywować ale niestety nie uda ci się tego osiągnąć.Większość dobrych pokerzystów za kilka lat będzie żyła sobie z odsetek , mając czas czas na realizacje swoich marzeń , a Ty niestety będziesz musiał czekać na swoją skromna emeryturę do 65 roku życia.Proponuje spożytkować czas i energie na rzeczy które przyniosą ci wymierne korzyści w przyszłości.Pozdrawiam
Nie chodzi mi o zdemotywowanie kogokolwiek. Sam się zastanawiam czy nie zacząć grać profesjonalnie. Obawiam się jednak czy ta euforia związana z samorealizacją i wygrywaniem kasy nie będzie miała konsekwencji w przyszłości
a ja widze, ze wczesniej juz przygotowales sobie tezę i co bym nie napisal Ty i tak swoje wiesz.
Krzyknij za 5 lat „I call”.
pozdro.
Świetny Blog. Fajnie ze na Poker Texas piszą ludzie którzy widzą świat w innych kolorach.
A Polska jesień niszczy każdego . godz 19.42 właśnie jem śniadanie LoL
http://line6.com/support/servlet/JiveServlet/showImage/2-379748-100550/spongebob-imagination.jpg 🙂
Dobry wpis FC 🙂
Ja za „Sekretem” nie przepadam. On jest jak mieszanka Anthony Robbinsa z „Kodem Leonarda da Vinci” i jak dla mnie zdecydowanie za bardzo w kierunku tego drugiego (to się niektórzy musieli zdziwić :). Co nie zmienia faktu, że wszystko co robi z nas lepszych/szczęśliwszych/etc ludzi jest dobre. Nawet jak nie jest prawdziwe, nawet jak o tej nieprawdziwości wiemy – http://www.npr.org/blogs/health/2010/12/23/132281484/fake-pills-can-work-even-if-patients-know-it :P. Więc jeżeli dla Ciebie „Sekret” działa, to wal go ile wlezie.
Osobiście polecam Ci przeczytać „4 Hour Workweek” („4-godzinny tydzień pracy”) Timothy Ferrisa. Odkryłem ostatnio i rozwalił moje patrzenie na świat. Jest o tym jak zamiast dążyć do finansowego czy innego sukcesu (lub przyciągać go ;), zacząć żyć jak milioner/gwiazda rocka/postać z bajki już teraz. Książka ta wskoczyła do mojego prywatnego TOP3 obowiązkowych do przeczytania już po pierwszych stu stronach.
BTW dwie pozostałe to (polecona przez Ciebie 😉 „Matematyka Niepewności” Leonarda Mlodinova i powieść „Obcy w obcym kraju” Roberta Heinleina.
tak jak napisalem w jednym z komentarzy, zadnej ksiazki nie biore wprost. Biore jakis fragment mi odpowiadajacy i implementuje do wlasnego zycia. Za szybko powiedziec czy Sekret na mnie dziala czy nie, bo jeszcze calej nie przeczytalem. Na pewno zalozenie by w calym domu przyklejac sobie karteczki z napisem „Jutro wygram Sunday Million” nie jest zle. Nikomu nie zaszkodzi.
Polecona przez Ciebie ksiazka zapowiada sie super, juz dodalem do swojej to read list!
ja mam tak, nie wiem czy to podzielisz, ze na jednej ksiazce daleko nie zajadę. Wiec nawet jezeli cos teraz, jak to ujales, dziala, to to dzialanie w moim przypadku nie z czasem slabnie. I wtedy moge siegnac po cos innego i dalej sie rozwijac albo nie siegnac i znowu stanac w miejscu.
Mam znajomych, ktorzy swietnie 'wspolpracuja’ z Potega podswiadomosci. To z kolei jest pozycja, z ktora ja sie nie zaprzyjaznilem.
to zdanie jest kluczem.
Panowie młodzi możecie się pocałować.
Polecam bardzo mocno blog Tima: http://fourhourworkweek.com/ oraz jego inną książkę 4-godzinne ciało. W blogu opisuje pomysły biznesowe i ich automatyzacje oraz wszelkiej maści życiowe usprawnienia, które pomagają nam oszczędzać czas i zarabiać pasywnie pieniądze. 4-godzinne ciało zaś, to encyklopedia osiągania maksymalnych wyników przy minimalnym nakładzie czasu (chudnięcie, budowanie masy, bieganie, pływanie, zwiększenie testosteronu, etc). Tim jest WIELKI !!!
Czyli jeśli Plichta zrobi reklamówkę, że da ci zwrot z inwestycji 50%. Da w tle muzykę jak z Harrego Pottera i da sie wypowiedzieć 40 „specjalistom” podpisując ich „specjalista”…i jeśli ty uwierzysz i napełnisz sie nadzieją a łatwym zarobku… to należy walić taka lokatę ile wlezie? Nawet jeśli to farmazon? „Sekret” nie może działać, bo żaden sekret nie istnieje. Istnieje wiele technik motywacyjnych, wizualizacje, terapie itd… Pewnie, że to ma znaczenie na nasze życie, ale to nie jest babiloński sekret starożytności :). To nie jest 'prawo” , czy zasada.
http://www.youtube.com/watch?v=CVmDm0wmNM4
„sekret” jest przedstawiany zupełnie inaczej. 9:13 posłuchajcie tylko tego bełkotu. To juz nie chodzi o wpływ na samopoczucie, wiekszą motywacje, optymizm, wydajność działania..ten koleś sprawił, że ludzie poznikali:). Rzeczywistość go wysłuchała i ludzi usunęła. „W 6-8 tygodni stał sie prawdziwy cud”. No przecież to jest farsa i zwykłe gówno.
Ostatnio czytałem o Brazylii i wysypie nowych kościołów. Ludzie zapisują sie do kościoła modlą sie o np: samochód i jeśli przez mieś nie wchodza w jego posiadanie idą do nastepnego kościoła.
Autor bloga wręcz kpi z religii. Ta historia i ten brazylijski przejaw skarlałej duchowości pewnie wręcz wywołuje smiech…ale tutaj mamy „sekret”. Sekret przecież działa. Nie modlimy sie do Boga i samochód tylko jesteśmy tak rozwinięci duchowo, że sami go sobie materializujemy… Czy wy nie widzicie, że to jest w 100% ta sama żałosna głupia prymitywna postawa?
Przecież poker to dzieło szatana, to jak możesz się dziwić brakiem wytknięcia tej kwestii na forum pokerowym? 😀
czyli po smierci wszyscy spotkamy sie w The Hell Home Games. Cool 🙂
Piłkarzy sobie odpuszczę, bo ktoś już o tym wspominał. Reiki sobie odpuszczę, bo to filozofia wschodu i jak kto lubi… Sekretu odpuścić nie mogę. Po prostu nie potrafie odpuścić kiedy słysze o tym, lub potędze podświadomości… Tam sa same banialuki.
Cała ta historia opiera sie na sile przyciagania. Odkryto, że ludzkie mysli maja masę. Jak mają mase to działają jak materia. Jednak nie kojarzę żeby jakis fizyk mówił, że ziarenko piasku dzielone na 1000 milardów przyciąga księżyc…to jest EGOCENTRYZM. To są ksiązki dla egocentryków, jakimi wszyscy jesteśmy i jakimi coraz bardziej tworzy nas społeczeństwo i kultura. To są ksiązki stargetowane. Piszą że możesz mieć jeszcze więcej. Pisza o tym jak dostać jeszcze więcej. To jest zaprzeczenie np:filozofii Reiki(na tyle na ile rozumiem).
Ja polecam inne książki. polecam biografie Junga. Książki Junga, gdzie odnajdziesz wiele więcej, wiele ciekawszych(przynajmniej dla mnie) rzeczy niż w sekrecie. Jest pełno prac wszelakich psychologów na temat mistycyzmu. Polecam „teorie dezintegracji pozytywnej” Adamieckiego.
Nie czytajcie sekretów.
po trosze sie z Toba zgadzam. Ale ja robie inaczej, czytam, biore cos co moge wykorzystac, filtruje i przekladam na swoje.
To tak jak z wiarą katolicką (ciekawe, ze tego jeszcze mi nik nie wytknal). Jezeli klepiejsz bezmyslnie zdrowaski po 8h dziennie, wydaje mi sie to bez sensu. Ale jezeli swiadomie na bazie biblii pracujesz nad sobą, stajac się (czujac się) lepszym czlowiekiem, wtedy ma to jak najbardziej dla mnie sens.
przyklady mozna mnozyc. Wezmy film August Rush, dla mnie piekna baśń o marzeniach, o muzyce, o pewnosci siebie, o wytrwalosci w dazeniu do celu. Dla wielu innych, glupkowata, nierealna, przynudnawa historyjka o kolejnym genialnym chlopcu.
Kazdy z nas jest inny, tak jak ksiazki i materialy sa na swiecie rozne. Ale warto dac sie czemus poniesc. Wg mnie wtedy latwiej i szybciej bedziemy osiagac postawione sobie cele.
Szacuneczek za wpis kolego. Widzę, że nie jestem pierwszą osobą, która Ci „słodzi”, ale mam nadzieje, że po tylu pozytywnych komentarzach bedziesz miał zapał i chęci do pisania kolejnych, równie ciekawych artykułów. Pozdro800
dzieki 🙂
Super wpis ! Na mnie Sekret bardzo pozytywnie wpływa ale trzeba być świadomym, że samym myśleniem się sukcesu nie osiągnie . Są jeszcze kolejne części Sekretu ( filmu) , które o tym wspominają The Opus i The Compass, myśle że warto je też zobaczyć. Jak bedziesz miał chwile czasu to możesz też obczaić książki Zig’a Ziglara ( np. do zobaczenia na szczycie) i Dale’a Carnegie. Na koniec jeszcze niezly motywator ( już go kiedyś ktoś gdzieś wrzucał na pokertexas ale nie zaszkodzi przypomnieć :D) http://www.youtube.com/watch?v=CDFC16ptx-0
Żebym to ja jeszcze wszystko stosował o czym pisze….no ale może Tobie i innym pomoże, a ja kiedyś zmądrzeje i się za siebie wezmę xD
pozdro!
Madrze prawisz! samo myslenie to nie wszystko. Tyle, ze ciagle myslac trudno nie zaczac przy tym pracowac.
HH Prechera sam wklejalem kilka razy. Jest swietny, jest program Thank God it’s monday obejrzalem od dechy do dechy.
Uwielbiam tez tego goscia, jeden z moich bohaterow: http://www.youtube.com/watch?v=ciYk-UwqFKA
Co do książek to polecam „Misję” Michela Desmarqueta. Sporo o tym co jest ważne w życiu, no i parę ciekawych wizji świata… szczególnie historia Jezusa.
A jak będziesz w Krakowie to zapraszam do mojego salonu na masaż polinezyjski/lomi-lomi. Za ten wpis dam Ci zniżkę 50%. 😉
Oo, dzieekuje:) napewno sie zglosze! ksiazki dodane do listy!
To pisz na PW jak będziesz. 🙂
„Jak przełożony może wychwalać podwładnego, że temu chciało się przyjść do pracy” – moze dlatego, ze wie, ile podwladny zarabia? A moze dlatego, ze przeklada sie to na bardzo duza rotacje, i przelozony ciagle musi szkolic nowych, po to tylko zeby za kilka miesiecy znowu zaczac szkolic kolejnych, wiec szefu zaczyna pewne rzeczy doceniac. A moze wychwala go nie za samo przyjscie, ale za nastawienie do pracy, choc nigdy pewnie nie bedzie idealnie.
oczywiscie, ze chwala kasjerkom w supermarketach, chwala mechanikowi, chwala kelnerowi. A niby czemu nie? Czy to moze supermarket robi laske kasjerce, ze za 50 h tygodniowo daje jej 1400 zl i miejsce pracy? Jak jezdzilem do pracy w Anglii czy Irlandii podczas studiow, pierwszym szokiem kulturowym bylo regularne „dziekuje bardzo” po dniu pracy od managera czy supervisora. Jasne, ze nikt nie rozwijal pracownikowi czerwonego dywanika, ale to ciagle dziekowanie lub teksty motywacyjne az czasem mnie smieszyly, mozna sie bylo poczuc, jakby cala firma tylko dzieki mnie ciagnela.
Pewnie, gdyby trener rzucil cos w stylu „no tak, moje drewienka znowu pokazaly, ze nic nie potrafia, kompletne zera, ale co ja na to poradze, przeciez z gowna bicza uplesc sie nie da” – to nasze kopacze wzniesliby sie na wyzyny umiejetnosci kierowani nie tyle pewnoscia siebie co oburzeniem na trenera. ALe cos mi sie wydaje, ze to tez juz nas bylo, i tez nie zdalo egzaminu.
dzieki, bardzo dobra riposta.
Masz calkowitą rację, że praca powinna byc przez przelozonego doceniana, niewazne co sie robi. Trafiles w sedno piszac jak wiele zmienie niby glupie 'dziekuje’ po ciezkim dniu pracy.
Ja w swoim wpisie o naszej kopanej, zwracam uwage, ze w moim odczuciu, w mentalnosci pilkarza ta walka juz powinna byc. Jego praca, zawod, ktory sobie wybral, wiaze sie z wysilkiem na boisku. Moim zdaniem w momencie podpisania kontraktu, pilkarz deklaruje, ze przez te 15x90minut w rundzie bedzie zapierdalal. I trener z tego, ze komuś sie pobiegac wreszcie zachcialo nie powinien robic publicznego wychwalania.
Co innego co mowi w szatni do zawodnikow, tam jest duzo psychologii i tam coach powinien robic wszystko by maxa z druzyny wyciagnac.
Sprawiles, ze moj przesmiewczy wpis o kopaczach juz nie jest taki smieszny, foch! 😛
W słowie „łaska” polecam używać polskich liter:P W szczególności w SMSach 🙂 Przez chwilę się zastanawiałem czemu supermarket ma robić laskę kasjerce:)
Wpis świetny;]
Nice write sir!. Ale co do problemów życiowych to wole motto ,,Kiedy życie daje ci w twarz uśmiechnij się z politowaniem i powiedz bijesz jak ciota”.
moze byc 'aby zycie mialo smaczek, raz dziewczyna, raz chlopaczek’ byle tylko dobrze dzialalo 🙂
Siła pozytywnego myślenia nie ma sobie równych. Nikt nie jest w stanie jej przecenić. Mam nadzieje, że ten wpis zarazi kilka osób i staną się „pozytywnie pier**lnięte” (termin roboczy, którym najczęściej opisuję siebie).
Co do podróży, to jeśli dobrze zgaduję (a zgaduję, bo swoją również przebyłem i określam to m.in. tak samo jako „podróż” lub „najdłuższą lekcję”) to odpowiedni mindset jest niezbędny. Przeżyłem jego brak, wiem o czym mówię.
jak zaraze jedna osobe to juz bylo warto. I tez mam nadzieje, ze wszystko bedzie dobrze!
O czym ty piszesz?
Też wspominałem o „Sekrecie” i o książce „Mistrz sprzedaży”, która wcale o sprzedaży nie jest, ale właśnie o mindsecie. Niestety w moich „ustach” zasłużyło to na same minusy od czytających. Pozdrawiam
nie ma minusow:) mi tez umknelo, ale chetnie przeczytam. Juz znalazlem:
https://pokertexas.net/spolecznosc/blogi-spolecznosci/blog/dziki/para-psychologia-pokera/
Uuu, Panie Prospekt… żeby się natchnienie w depresję nie przerodziło!
neee, spokojnie. Depresja to choroba i trzeba ją sobie wychodowac. Jesienno-zimowy dolek, ktory wszyscy odczuwamy, to jeszcze nie choroba. Ale walczyc tez trzeba.
😀 Seeking Wisdom – Peter Bevelin oraz Magic Of Thinking Big – David Schwartz. Obie mam w e-booku i mogę przesłać. Całkowicie inne podejście w porównaniu z Sekretem, ale otwierają oczy na wiele spraw. Pzdr i GL 🙂
niesamowity wpis i caly blog tylko, ze jestem niestety na tyle glupszy od autora, ze nie potrafie pozytywizmu wcielic w zycie :/
autor wcale nie twierdzi, ze udaje mu sie to kazdej minuty zycia. Ale sie stara.
Warto poznac siebie i swoje emocje, one dosc szczerze mowia co na prawdę czujesz. I to wykorzystywac. Napisal ten odcinek bloga, by wmowic Wam jaki jest optymistyczny i spojrzec na siebie waszymi oczami. Taka sztuczka.
nice one sir! 🙂
Nic tylko życzyć powodzenia w 2013 roku
co to za pie%^&$nie o sukcesie! Siedziec w domu, firanki zaciagnac, ku$%ic na tv i czekac na koniec swiata 🙂
lol! mental fish!
Kto tu spać nie może widzę. 🙂
4 dopiero! normalna godzina! jeszcze jasno się nie robi! 🙂
genialne
przesada.. ale ciesze sie, ze Ci sie podobalo 🙂
no co ty:).
Pneumokok, jeśli bym był na jego miejscu to bym sam sobie pluł w brodę, że nie atakowałem od flopa. Poza tym nawet gdyby atakował, to nie wiem czy by mnie tak łatwo wyrzucił z rozdania, w końcu miałem drzewka i dwa gutshoty 🙂
Jack czytając Twoje wpisy (styl i formę ) i śledząc wyniki, nie da się zauważyć, że ciągle się rozwijasz ;
) Jak progresujący junior ;)))Swoją drogą jestem ciekaw jak byś opisał rozdanie z “brzydalem” jakbyście zamienili się miejscami. Pewno zjechałbyś siebie do fisha ;-)))
mam dwa pytania jak mozecie to odpowiedzcie:
1. Co to jest river rat?
2. jaka reka pokerowa jest nazywana niemiecką dziewicą?
dzieki za pomoc
świetny wpis! side event raczej pechowo… w Dortmundzie jak karta się troche odwróci to przy takiej grze będzie dużo lepiej. nice fold z tym AK
Blasco lol
Jak zwykle czytam z wypiekami na twarzy.
Emocji dałeś sporo. Miło mi czytać fachowca w branży.
ps. już nie mogę się doczekać spotkania w Monte Carlo
fajny wpis, powodzenia w Dortmundzie 🙂
Thx Luke, po prostu chciało mi sie dziś popisać dłużej 🙂
Chyba najbardziej merytoryczny odcinek bloga ever.
Fajny jest Budapeszt.. Jak byłem pierwszy raz to się ten Twój Marriott palił a za drugim razem była powódź;)
W takim razie powodzenia w Dortmundzie !
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.