Różnorodność osobowości, które można spotkać przy stole, jest jedną z cech pokera na żywo. Różnych ludzi wiąże natomiast jedno – podobne powiedzonka. Oto siedem sformułowań, które są równie często spotykane, co irytujące.
Taki jest poker
Stwierdzenie to zwykle idzie w parze z suckoutem i gestem wzruszania ramionami. Jak należy je rozumieć? W skrócie wygłaszacie właśnie opinię, że poker jest grą szczęścia, które ewidentnie Was opuściło. Z jednej strony nie dajecie ponosić się emocjom, ale z drugiej strony podkreślacie swoją porażkę.
Zauważcie jednak, że nikt nie podchodzi do kierowcy wyścigowego, który „zaparkował” na bandzie po awarii hamulców i nie mówi mu „taka jest Formuła 1”.
So sick
Tylko dwie osoby powinny być upoważnione do używania wyrażenia „so sick”. Pierwszą jest pacjent, który próbuje opisać lekarzowi objawy choroby, drugą natomiast piosenkarz Ne-Yo, który swego czasu wypuścił na rynek singiel pod tym tytułem.
Sformułowanie to nie doczekało się przekładu na język polski (chyba, że za takie potraktujemy siarczyste przekleństwo) i chyba całe szczęście. Do czego porównalibyśmy jego użycie? To coś w stylu zarzucania wędki na środku dużego zbiornika wodnego – niby nie celujecie w żadne konkretne miejsce, ale liczycie, że ktoś złapie się na Waszą zaczepkę i będziecie mogli przelać na niego swoją frustrację.
Wiedziałem, że to masz
Dlaczego zatem sprawdziliście zagranie wiedząc, że rywal dysponuje układem, który Was bije? Sprzeczność komunikatów jest w tym przypadku wręcz rozbrajająca – z jednej strony chcecie pokazać przeciwnikowi, że nie jesteście ślepi na ready przez niego dawane, a z drugiej strony nie powstrzymaliście się przed opłaceniem jego value beta.
Zanim kolejny raz sięgniecie po tę tajną broń, rozważcie, czy nie lepiej byłoby z tą samą intonacją głosu wyrzucić w kierunku rywala „nie wiedziałem, że to masz”. Przynajmniej sprawicie, że mina przeciwnika rozweseli resztę uczestników rozgrywki.
Pozwolę ci pogamblować
Sformułowanie to poprzedzone jest zwykle pięcioma minutami wzdychania i pojękiwania do momentu, w którym przekonacie samych siebie, że po showdownie będziecie mierzyli się z małą parką lub suited-connectorami przeciwnika. Gdy Waszym oczom ukazuje się silniejsza ręka, to i tak jesteście zbyt zajęci kontynuowaniem rozpoczętego teatrzyku.
O czym mowa? Ano o sławetnym „one time”, które choć nie wpływa na ostateczny wynik rozdania, to wydaje się być nieodzownym elementem prawie każdej walki o pozostanie w turnieju.
Ship it
Nie ma żadnego powodu, abyście po wygraniu nie mogli się z tego faktu cieszyć. Nie ma jednak również powodu, dla którego zdobycie puli miałoby skłonić Was do upokarzania rywala. Zbijcie piątkę z kolegą, puśćcie „oczko” dziewczynie i pokażcie, że umiecie z godnością wygrywać.
Inna sprawa, że choć w pokerze nie istnieje coś takiego jak karma, to pokerzysta mający z Wami rachunki do wyrównania może być równie dokuczliwy, co zdradzona kobieta. Jednym słowem – bardzo dokuczliwy.
Były suited!
„Ojej, naprawdę były suited? Dlaczego wcześniej nie mówiłeś? Przez chwilę wkurzyłem się, że sprawdziłeś all-ina z piątką-high i połamałeś tym samym moje asy, ale nie kapnąłem się, że twoje karty były suited. To zmienia wszystko. Nie było tematu!”.
Nigdy nie wygrywam z asami
Oto prawdziwa perełka. Zapamiętajcie jedno – zdanie „nigdy nie wygrywam z asami” NIGDY nie znaczy tylko „nigdy nie wygrywam z asami”. Zawsze za tym zdaniem kryje się potworna historia z bad beatem w tle. Powinno być to dla Was równie zaskakujące, co odkrycie przez zawodnika 3-bet all-inującego za 100BB właśnie pary asów. On o swojej ręce poinformował Was już w momencie zagrania, nawet nie musieliście go callować.
Jak zatem ustosunkować się do tego stwierdzenia? Gdy jakiś zawodnik mówi Wam, że nie jest w stanie wygrać z ręką X, to może oznaczać tylko jedno – w dłuższej perspektywie nie będzie on wygrywał z żadnym układem. Graczem wygrywającym nie może zostać bowiem pokerzysta, który zamiast na poprawie swoich umiejętności skupia się na skrupulatnym gromadzeniu historii o pechowych rozdaniach. I od tej zasady nie ma wyjątków.
W tym miejscu mamy krótką radę dla wszystkich, którzy nadużywają powyższych zwrotów. Może nadeszła pora na przemyślenie swojego podejścia do gry i poszukanie innej drogi? Pamiętajcie bowiem, że krowa, która dużo muczy, mało mleka daje. A my z całą pewnością nie znajdujemy się na pastwisku!